Przejdź do głównej zawartości


🤔 :fediverse: :mastodon_oops: Zastanawiam się, czy fenomen niezwykłej łagodności #Fediwersum (w porównaniu z Twitterem, Facebookiem itd.) nie bierze się z czegoś całkiem innego niż się powszechnie uważa. Ludzie mówią: tu nie ma algorytmów, za pomocą których BigTechy manipulują emocjami ludzi, dlatego ludzie w #Fedi są milsi, mniej konfliktowi, bardziej pomocni itd. A czy nie jest tak, że o tym decyduje po prostu
b i o l o g i a ? 🍃
Skoro ponad połowę użytkowników stanowią osoby po czterdziestce, to czy sam ten fakt nie sprawia, że w atmosferze jest mniej testosteronu, gówniarstwa, fochów itp. przedszkolnych zachowań?

#Fediverse #Mastodon #MastodonPL #FediPL #socjologia #ankieta #badanie #wiek #FediMetaPL
Wpis po angielsku z załączoną ankietą dotyczącą wieku użytkowników Fediwersum. Wyniki: 25 i mniej lat: 8%, 26-40 lat: 34%, 41-60 lat: 49%, ponad 60 lat: 10%. Liczba uczestników ankiety: 26750 osób.
Ten wpis został zedytowany (12 miesiące temu)

2 użytkowników udostępniło to dalej

 
sporo racji w tym, co piszesz.

Do tego dochodzi relatywna „świeżość” tego medium. Większość obecnych użytkowników to tzw. „early adopters”, pionierzy. Stąd relatywna elitarność tego kanału komunikacji.

Początki internetu, nawet na grupach usenetowych, również były miłe.

Ta prawidłowość dotyczy dynamiki wszelkich społeczności.
Nie wydaje mi się. Kojarzę z samego Facebooka mnóstwo osób starszych, które robią po grupkach jeszcze większe dymy niż młodzież na Twitterze. Jestem przekonany, że magia leży w tym, że algorytmy nie podsuwają nam triggerujących treści.
@grymasTysiaclecia Czyli skłaniasz się ku najczęstszemu wytłumaczeniu fenomenu łagodności Fedi.
A jakże, najprostsze wyjaśnienia są zwykle najlepsze w moim odczuciu 😄
Nie jestem przekonany, osoby po 40 też potrafią się wykłócać w internecie jak dzieci. Myślę, że tutaj nie ma po prostu mechanizmów antagonizujących a dyskutanta, który robi zamieszanie łatwo jest wyciąć.
@sowa Czyli jednak powodem są głównie algorytmy.
@sowa
Nie jestem pewien na 100% ale wchodzę czasem jeszcze na fb na fakowym koncie bo obserwuję 2 grupy i conent jaki dostaję od razu mnie triggeruje.
A jaki jest przekrój wiekowy użytkowników ptakostrony, Facebooka itd.?
na FB zostali glownie ludzie bardziej dojrzali, a w komentarzach mozna trafic na takie szambo, ze glowa mala
 
@PawelK 😛😜 przy czym tam klientela była jednak specyficznie stargetowana
Alternatywną hipotezą byłaby większa bańkowość — czy czasem nie jest tak, że nadużywanie narzędzi służących do wycinania zachowań abuzywnych prowadzi do skuteczniejszego odcinania od siebie grup ludzi od osób o istotnie odmiennych poglądach.

Innymi słowy: czy jest łagodniej, bo ludzie o różnych poglądach faktycznie rozmawiają ze sobą łagodniej, czy też jest łagodniej, bo ludzie o różnych poglądach szybko przestają ze sobą rozmawiać w ogóle?
Ciekawa hipoteza. Masz jakiekolwiek dane dotyczące bańkowości Fedi? (Oczywiście pamiętam, że nasz serwer jest zablokowany przez wiele serwerów posługujących się #Fediblock - bo według nich admin tego serwera rzekomo nie reaguje na złe treści. Ale to jest jedyny przypadek bańkowości #Fediwersum).
#bańki #banieczki #bańkowość #FediPL
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
Ostatnio jak patrzyłem to było ~60 serwerów na ~8000, więc raczej ułamek niż “wiele” :)
Najbardziej chyba znany przykład to Spinster — spory serwer, który ma poważną, rozbudowaną politykę moderacji treści i osobny zespół moderatorski z takimi osobami jak Nina Paley i Vaishnavi Sundar, ale jest znacznie bardziej masowo niż my blokowany przez adminów Mastodona, ponieważ są tam kobiety ze „złymi” w ich ocenie opiniami (TERFY!).

To jest już zresztą chyba dość utarte myślenie na tzw. progresywnej lewicy, że na Twittera idzie się naparzać, a na Mastodona pobyć wśród swoich. Co by korespondowało raczej z bańkowością, niż z nadzwyczajną kulturą i łagodnością dyskusji.

Ale nie mam na to konkretnych danych, dlatego piszę że to tylko hipoteza.
@rcz admini twojego serwera (a) mają chujową politykę dopuszczalnych treści, (b) zdecydowanie zlewają zgłoszenia nawet jeśli się łapią, (c) strzelają focha, kiedy im się o tym pisze.
@mawhrin Trudno dać temu wiarę, bo gdyby tak było, to nasz serwer nie byłby taki fajny dla ludzi i nie miałby takiej dobrej atmosfery i zróżnicowanych użytkowników i użytkowniczek. Znam dobrze treści na tym serwerze i nie widziałem jeszcze powodu do zgłoszenia jako treść szkodliwa - więc w praktyce moderacja działa na szóstkę. Rozumiem, że masz prawo do swoich osądów.

P.S. Za przeklinanie blokuję. Bo jestem wrażliwy na przeklinanie.
@rcz

MBudostępnił to.

@mawhrin

Zdecydowanie zachęcałbym każdego do wyboru instancji z taką polityką moderacji, która odpowiada jego potrzebom i poziomowi wrażliwości. To naturalne, że nie każda polityka moderacji każdego serwera będzie się podobać każdemu, ale jakoś trzeba z tym żyć, jeśli chce się mieć jaką taką interoperacyjność.

Należąc tu obecnie do zespołu moderatorskiego mogę tylko powiedzieć, że bardzo często usuwamy treści bądź blokujemy użytkowników z serwerów, które mają luźniejszą politykę moderacji niż my. Ale pomysł, żeby blokować całe serwery za każdym razem, gdy mają inną politykę moderacji niż my, jest zły w dość oczywisty sposób.

2 użytkowników udostępniło to dalej

Kolega @mawhrin jest podręcznikowym przykładem plemiennej mentalności dominującej FediBlock - bluzgi, obelgi i chamskie teksty są OK gdy są wyrazem uzasadnionego gniewu jego plemienia przeciwko innym. W każdym innym przypadku są godne potępienia. Z klinicznej ciekawości nie blokuję, ale też nie wchodzę w interakcje.

@rcz
z drugiej strony na TT, masz polityków i większość jest po 40stce :)
@arek Ale politycy to zdecydowanie grupa, którą trzeba wyodrębnić z badania. Dla polityków antagonizowanie i upraszczanie przekazu stało się metodą
p r a c y,
a nie ich zwyczajnym (niepublicznym) nastawieniem do ludzi w sieci. To analogicznie do tego, nie można uwzględniać kolejarzy, licząc średnią częstość podróży koleją, albo kucharzy, szacują liczbę robionych potraw dziennie w społeczeństwie. Politycy używają mediów społecznościowych jako narzędzia pracy i są one obliczone na skuteczność w ich profesji, dlatego treści przez nich publikowane całkowicie wyłączyłbym z naszych rozważań.

(Oczywiście zdaję sobie sprawę, że treści publikowane przez polityków niestety wpływają również na zachowanie innych użytkowników. Niestety).
ostatnie zdanie wyjąłeś mi z ust :)
@arek Fedi zostanie spokojną enklawą do momentu gdy przekroczy liczbę krytyczną i stanie się dostrzegalnym medium opiniotwórczym według opiniotwórczych influencerów/polityków/Terentiew/Miszczaka. Wtedy się zacznie na całego wciskanie kitu/walki/teorie spiskowe/nieumiejętnie ukrywany product placement. Skończy się to w chwili gdy ww dostrzegą, iż na fedi nie ma algorytmu i nie można tak łatwo robić zasięgów.

Nie bez powodu Memcen siedzi na tiktoku, a nie na fedi.

MBudostępnił to.

Czyli: (1) będzie spokojną enklawą, (2) na chwilę się to zmieni i (3) znowu powróci do spokoju. Tak? @arek
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
Tak sądzę. Każde medium przechodzi przez trzy fazy: entuzjastyczny początek, opiniotwórczość/popularność, porzucenie/passe. Przechodziła to naszaklasa, powoli facebook wchodzi w trzecią fazę, tt wchodzi w 3 fazę szybko. Fedi będzie miał odmienną trzecią fazę, bo jest medium budowanym na innych zasadach, ale mimo wszystko IMO ona się zdarzy, tak jak się zdarzy druga faza.

MBudostępnił to.

Dokładnie tak jak napisałeś w ostatnich zdaniach - przecież mieliśmy studium Sośnierza, który przyszedł, zaczął p..lić od rzeczy w swoim stylu patriarchy ale zamiast tysiąca lajków i udostępnień dostał porcję dość ostrych komentarzy, rozpłakał się i uciekł.

@chlopmarcin @arek
@PawelK Masz jakieś dane do porównania poziomu bańkowości? @rcz
@PawelK

Nie wiem czy to ma duże znaczenie akurat w tym kontekście. Rozproszenie daje tyle, że jak ktoś chce wyjść z bańki, to oczywiście wyjdzie, bo pójdzie na inny serwer, ale bańkowość w dużej mierze generalnie polega we wzajemnym utwierdzaniu się grupy w przekonaniu, że poza bańkę nie warto się wychylać, bo tam same potwory.

@chlopmarcin
@PawelK

Nie mówię, że rozproszenie w ogóle nie zmienia dynamiki. No i oczywiście na TT też są próby dystrybucji takich masowych bloklist, a chłopcy mastodonowcy próbują wykorzystywać też centralne punkty cenzury, na ile dają się znaleźć (np. aplikacja mobilna Tusky ma *zahardkodowaną* blokadę Spinstera, a F-Droid usunął wersję bez tej blokady).

@chlopmarcin
@PawelK
Nina Paley @nina narysowała ostatnio komiks o nadgorliwych moderatorach uciszających kobiety. Zorganizowała też zbiórkę na druk, która następnie została anulowana przez nadgorliwego moderatora.

Na szczęście przygotowała też wersję akceptowalną dla nadgorliwych moderatorów:
https://www.indiegogo.com/projects/compliance-comix

@chlopmarcin
@PawelK
Ten, jak najbardziej. Ale jego udział w tej sprawie sprowadza się, OIMW, do wsparcia technicznego — bo zespół moderatorski jest tam ściśle oddzielony. W szczególności moderatorkami na Spinsterze mogą być tylko kobiety.

@chlopmarcin
szczerze powiem jestem zaskoczony tym wykresem. Do tej pory myślałem, że fediwers stanowią w większości jacyś młodzi programiści
@rzeczyspisane Wszyscy myślimy, że jesteśmy młodymi programistami. A tymczasem czas płynie...
@timorl
Nie mam przekonania że to jest prawda z tym „mnóstwem serwerów”.
Tutaj: https://joinfediverse.wiki/FediBlock jest tylko 6 serwerów blokowanych częściej niż serwer z którego korzysta @PawelK, z którym tu sobie bez problemu rozmawiamy. Tylko dwa w tabeli „Worst offenders” jako powód mają wpisane „harassment”. Z każdego z nich mamy po parę-paręnaście poblokowanych kont, ale żaden nie ma blokady na poziomie serwera i póki co wcale nie sprawia to, że moderacja staje się niepraktyczna.

@chlopmarcin @kravietz
@kravietz
Do informowania, że się blokuje jakiś serwer za coś, jest już w Mastodonie wbudowana funkcja w postaci publicznej listy „Serwery moderowane” — co pomaga użytkownikom zorientować się w polityce serwera — ja np. nie ufałbym instancji, która tę listę ukrywa.

@chlopmarcin @PawelK @timorl
@kravietz Ech, przydałoby się coś takiego jak #UFoI. Szkoda, że UFoI już nie daje oznak życia. @rcz @PawelK @timorl
@timorl
Nie zgadzam się z tak protekcjonalnym traktowaniem użytkowników i sam nie chciałbym być tak traktowany. Co powiedziawszy — użytkownicy, którzy życzą sobie być tak traktowani, mają oczywiście do wyboru mnóstwo tak działających instancji.

@chlopmarcin @kravietz @PawelK
No tak, ale NAS to jest ściek, ja mam własną instancję miedzy innymi po to żeby patrzeć co się w okolicach skrajnej prawicy dzieje, więc z nimi federuję, ale bardzo rozsądnym jest blokowanie ich dla większości użytkowników. Posty @PawelK to są dosłownie pierwsze stamtąd które widziałem, które nie były czystą transfobią bądź rasizmem. I piszę tu o dosłownie wszystkich postach jakie wcześniej stamtąd widziałem. @chlopmarcin @kravietz
raczej to się bierze z dużo mniejszej społeczności, kwestia dram jest kwestią popularności
@cycki A to jest kolejna hipoteza. Dzięki!
@timorl
> głównie chodziło o to których instancji _nie_ blokować

No właśnie dlatego mi się to podobało. Bo 101010.pl bywa nadmiernie blokowane i UFoI byłoby mechanizmem zabezpieczającym przed tym, co się dzieje teraz: ktoś wrzuca instancję do Fediblock, a inni (w dobrej wierze, ufając w mechanizm) naiwnie kopiują, wierząc w hasła typu "faszyzm", "kopanie kryptowaluty" itd. Wiadomo, że słowo "faszyzm" brzmi źle dla każdego (również dla mnie!), więc jak się usłyszy "faszyzm", to nawet nie czyta się do końca zdania. (Sam zresztą też tak czasem robię, gdy szkoda mi czasu na dociekanie). Efekt jest taki, że po pierwsze, moja instancja jest niesprawiedliwie blokowana, a po drugie, inni mają sygnał, żeby uruchomić w sobie autocenzurę i konformizm, bo jak raz się wpadnie na #Fediblock to trudno się z tego wygrzebać.

@rcz @kravietz @PawelK #FediBlockPL #UFoI #moderacja #moderacjaFedi
Ono było niestety zorganizowane w stronę i z założeniami które były mniej pomocne dla większości ludzi którym zależy na sensownej moderacji – głównie chodziło o to których instancji _nie_ blokować. Być może jakaś podobna inicjatywa która by się wywodziła z chęci bronienia użytkowników by miała większą szansę się przyjąć wśród zainteresowanych fediblokiem, ale nie widziałem żeby ktokolwiek się zabierał za organizowanie czegoś takiego – kojarzę jedynie fedibloka jako hasztag i różne zcentalizowane listy moderowane przez pojedyncze osoby bądź bardzo niewielkie grupy, co ofc nie ma prawa działać idealnie. @kravietz @rcz @PawelK
@timorl
W tym miejscu trzeba wrócić do pytania, które od czasu do czasu podnoszę: czy tech bro admini serwerów, jako grupa, mają kompetencje do zarządzania moderacją?

To co piszesz powinno zapalać czerwone światełko. Kreślisz obraz zagrożenia, które jest trudno zdefiniować („krzywdzące wypowiedzi”), a które jednocześnie koniecznie wymaga reakcji drastycznej i wykluczającej (blokad na poziomie całej sieci serwerów) i jednocześnie nagłej i bez zadawania zbyt wielu pytań (by uniknąć „wielotygodniowych procedur”). W mojej głowie zapala się czerwone światełko, że to jest przepis na panikę moralną. A zapala się po to, żeby to lepiej przemyśleć.

Jakie konkretnie jest zagrożenie w wyniku tej przydługiej procedury? Przecież konkretny użytkownik, który ma niechcianą interakcję z danym użytkownikiem czy nawet całą instancją nie jest w tym czasie bezbronny, nie musi czekać na wynik postępowania, nadal może reagować doraźnie, blokując kogo chce.

Bo zagrożenie w drugą stronę wydaje mi się jasne — pojęcie „krzywdzących treści” jest związane mniej więcej z tym samym ryzykiem inflacji co np. pojęcie „obrazy uczuć religijnych”, które łatwo, niepilnowana, z narzędzia ochrony przed nękaniem może stać się narzędziem uciszania heretyków.

@chlopmarcin @kravietz @PawelK

MBudostępnił to.

Widzę czemu to ma znaczenie dla ciebie, ale powód dla którego ludzie używają fedibloka (btw dobrze by było tego hasztaga nie spamować bez potrzeby) wywodzi się z pozycji dręczonych mniejszości. To one próbują dla siebie zbudować sensowne warunki do korzystania z sieci społecznościowej, w których nie muszą się co chwilę potykać o wypowiedzi dla nich krzywdzące, czy obawiać się że wylądują na celowniku jakiegoś aktualnego wcielenia kiwifarmsów. Z takiej perspektywy tworzenie szerokiej inicjatywy, której podstawową zasadą jest "nikogo z tych nie blokujemy zanim nie przejdzie kilkutygodniowa procedura biurokratyczna" brzmi jak kpina. Wydaje mi się że dałoby się coś podobnego zbudować zaczynając z innych założeń, ale... Eh, może nawet UFoI do pewnego stopnia zadziała, jest tam trochę ludzi którzy przynajmniej starają się być przyjaźni wobec tych środowisk, tylko obawiam się że jego ideologiczne początki długo jeszcze będą rzutowały na jego postrzeganie, nawet jeśli samo ostatecznie okaże się dobrą inicjatywą. @rcz @kravietz @PawelK
@timorl
Ale co to jest za świat, który przedstawiasz? Skąd się w nim biorą te nękające hordy, których z jakiegoś powodu nikt nie blokuje i uniemożliwiają użytkownikom istnienie?
@chlopmarcin @kravietz @PawelK
Z jednej strony widzę zagrożenie postaci uniemożliwiania wielu mniejszościom istnienia w sieci społecznościowej – jeśli wchodząc do owej skazywaliby się na bycie nękanymi póki osobiście sobie nie zorganizują bloklisty. Z drugiej to najwyżej część ostrożniejszych serwerów zablokuje zawczasu ludzi w wyniku nieporozumienia i... uh, co? Kogoś zaboli że ktoś go nie słucha? Jeśli byśmy rozmawiali o państwowej cenzurze to bym rozumiał te problemy, wtedy faktycznie jest spore zagrożenie uciszania niepokornych, ale mówimy o (kiepsko zaimplementowanej) zdecentralizowanej bazie wiedzy o instancjach – to nawet nie jest _opt-in_ autoblokowanie, tylko jeszcze słabsze, bo admini muszą ręcznie dodać zgłoszone serwery.

Co do tego że admini i moderatorzy niekoniecznie mają kompetencje to się zgodzę, ale ktoś to robić musi. Lepiej by było jakby to byli ludzie z większymi kompetencjami, tylko zorganizowanie takich jest trvdne. Twierdzę jedynie że sytuacja w której tego nie robią jest gorsza.
@chlopmarcin @kravietz @PawelK
 
@kravietz @rcz @PawelK @timorl powinna być sensowna droga odwoławcza, obiektywna weryfikacja, oraz prawo o wnioskowanie o refederację po określonym czasie.
Hipotetyczny świat bez fedibloka, o tym chyba rozmawiamy? Nękanie bierze się z wielu źródeł, od poa.st, poprzez spinster.xyz, po noagendasocial.com. (Po pełną listę możesz zajrzeć na fedibloka właśnie, choć niestety jak już ustaliliśmy nie będzie to bardzo łatwe, bo jako narzędzie jest słaby.) Jeśli by nie było jakiejś listy takich instancji to każdy nowy admin który by chciał by na jego instancji różnorakie mniejszości się dobrze czuły musiałby sam spróbować znaleźć wszystkie takie źródła, a to nie byłoby praktyczne. @chlopmarcin @kravietz @PawelK
@timorl
Alternatywą dla blokowania instancji wg plotek nie są przecież admini bezczynnie przyglądający się jak ich użytkownicy są ustawicznie nękani, co to jest za wizja?

My tutaj, na przykład, nie używamy fediblocka, co przecież nie oznacza braku moderacji. Mamy pozawieszane trochę kont, m.in. z poast i NAS (akurat, z tego co widzę, nikogo ze spinstera — i nic dziwnego, to jest przecież normalnie moderowana instancja).

@chlopmarcin @kravietz @PawelK
without documentation

and
publicly endorsed by 101010.pl administration

@Artifex clearly needs to spend some more time studying what “evidence” is 🤔

@chlopmarcin @timorl @rcz
Było jakieś pojedyncze zawieszenie, nie znam historii, ale użytkownik nie istnieje już też po Waszej stronie.
Z poast jest więcej.
@PawelK @timorl @chlopmarcin @kravietz
@timorl
No właśnie, to pisałem wcześniej: że to przykład serwera, który jest porządnie moderowany, na przykładzie którego widać jak z opowieści o blokowaniu zmyślonych nękających hord zostaje fakt, że serwer jest masowo blokowany, bo są tam kobiety ze „złymi” opiniami.

https://101010.pl/@rcz/110190844388331225

@chlopmarcin @kravietz @PawelK

Najbardziej chyba znany przykład to Spinster — spory serwer, który ma poważną, rozbudowaną politykę moderacji treści i osobny zespół moderatorski z takimi osobami jak Nina Paley i Vaishnavi Sundar, ale jest znacznie bardziej masowo niż my blokowany przez adminów Mastodona, ponieważ są tam kobiety ze „złymi” w ich ocenie opiniami (TERFY!).

To jest już zresztą chyba dość utarte myślenie na tzw. progresywnej lewicy, że na Twittera idzie się naparzać, a na Mastodona pobyć wśród swoich. Co by korespondowało raczej z bańkowością, niż z nadzwyczajną kulturą i łagodnością dyskusji.

Ale nie mam na to konkretnych danych, dlatego piszę że to tylko hipoteza.

Nikt raczej nie blokuje wszystkiego co znajdzie na fedibloku, choćby dlatego że ludzie czasem tam trolują (kolejny argument do stosiku "infrastruktura fedibloka ssie"), więc takiej tezy nigdy nie broniłem. Twierdzę więc że jeśli tam są plotki, to one są jedynie podstawą do zainteresowania się instancją dla adminów. To często kończy się blokiem (bo mimo swoich wad stosunek sygnału do szumu na fedibloku nie jest aż tak tragiczny).

Spinster jest "normalnie moderowany, ale pod kątem TERFizmu, więc nic dziwnego że jest blokowany.
@chlopmarcin @kravietz @PawelK
@PawelK
Stowarzyszenie „Miłość nie Wyklucza” przyjęło oficjalne stanowisko, że Łukasz Sakowski „gnębi tysiące ludzi”, więc obawiam się że w tej sprawie nie ma sufitu.
https://mnw.org.pl/komentarz-do-oswiadczenia-lukasza-sakowskiego/

@timorl @chlopmarcin @kravietz
Te "złe opinie" właśnie sprowadzają się do naparzania na ludzi transpłciowych.

Śmieszna anegdotka -- jak parę lat temu zajrzałem na spinstera, to byłem pod dużym wrażeniem. Na pierwszej stronie było tylko naparzanie na tranpłciowość, załadowałem więcej postów żeby zobaczyć o czym innym rozmawiają, ale dalej to samo. Po pięciu iteracjach się poddałem, jakimś cudem udało im się mieć mniej wartościowych postów niż poasty -- takiej obsesji nigdy poza tym nie widziałem.

To było zaraz po założeniu, teraz zdaje się jest odrobinę lepiej (śledzę jedną osobę stamtąd), ale poziom nienawiści do ludzi trans jest wciąż ogromny. @chlopmarcin @kravietz @PawelK
@fediblock
I'm not 'going with' anything. I'm asking to see the receipts substantiating the claims made so that I can make my mind about them.
The burden of proof lies on the person publicly claiming a particular person “endorses” some (I assume) Nazi websites, not on the people who request evidence for that alleged “endorsement”.

@chlopmarcin @rcz @Artifex @timorl
Charakterystyczne, że w tym tekście - podobnie jak w większości wczorajszych wypowiedzi krytycznych wobec artykułu Sakowskiego - jest zero merytorycznych odniesień do opisanych przez niego faktów i zdarzeń. Innymi słowy autorzy, zamiast odnieść się do opisanych przez Sakowskiego niewątpliwych patologii w swoim własnym środowisku wykorzystali tę okazję do wygłoszenia kolejnej tyrady, która pomimo generalnie słusznej wymowy (“gnębienie osób trans jest złe”) do tekstu Sakowskiego odnosi się… praktycznie nijak, a jak już go wspomina to w sposób skrajnie manipulacyjny i demagogiczny, zrównując go niemalże z ludobójstwem czy amerykańskim alt-right. A wydarzenia opisane przez Sakowskiego po prostu przemilczeli 🤷‍♂️

@PawelK @timorl @chlopmarcin
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
@fediblock
Based on this exchange, I'm going to assume you're a minor.
@kravietz
No niestety, jest to paszkwil ośmieszający MnW, które kiedyś wydawało mi się sensowną organizacją. I pośrednio całe środowisko #lgbt, bo chyba niestety nikt się temu specjalnie nie przeciwstawia.

@chlopmarcin @PawelK @timorl
Aż z ciekawości przeczytałem też tamten drugi artykuł. Faktycznie jeśli by to była odpowiedź, to mogliby się odnieść bardziej merytorycznie do przytaczanych przez niego argumentów – z przeczytania artykułu wydaje mi się że bardziej planowali to jako taką tyradę niż porządną odpowiedź, więc chyba czytasz to poprawnie i rozumiem rozczarowanie. Mam nadzieję że jakaś porządna odpowiedź się faktycznie pojawi, ale to może chwilę zająć, bo trzeba się odnieść do dość szczegółowych argumentów i badań, a w Polsce mamy bardzo niewiele osób które się czymś takim zajmują popularnonaukowo. (Ja kojarzę tylko autora, a przecież sam sobie nie będzie odpowiadał. >.<)

Natomiast nawet jak to była tyrada, to bardzo nieładnie że nie podkreślili tragiczności historii tej konkretnej tranzycji – takie krzywdzenie ludzi trzeba tępić nawet jeśli jest rzadkie. O tym z resztą też właściwie piszesz (“niewątpliwych patologii w swoim własnym środowisku”), więc nie wiem po co się tak rozpisuję, skoro głównie się zgadzam. :P

@chlopmarcin @rcz @PawelK
@timorl
Tylko stanowisko MnW jest odpowiedzią. Pozostałe teksty były niezależne, oba zapewne przygotowywane od dłuższego czasu.
@chlopmarcin @kravietz @PawelK
Huh, ale teraz przeczytałem trzeci artykuł, ten zalinkowany we wstępie do drugiego, i tam już bardziej bezpośrednie odpowiedzi na argumenty są. Tylko tamten był wcześniej, a w artykule pierwszym nie ma prawie żadnych odpowiedzi na te odpowiedzi? Nie bardzo rozumiem co się w ramach tej dramy dzieje. Śledziłeś jakoś na tyle bardziej żeby przybliżyć?
@PawelK @chlopmarcin @rcz
@kravietz @rcz @PawelK @timorl

OT (na temat postu Sakowicza): Ów twierdzi, że 60-90% "wyrasta z dysforii płciowej", cytując ~10 prac. Zaskoczyło mnie to trochę, więc przeglądnąłem ze 3 spośród nowszych z nich. Twierdziły one, że jakieś 50% (a nie >60%) spośród dzieci _skierowanych na badania w celu potwierdzenia/wykluczenia dysforii płciowej (w co najmniej jednej pracy: niezależnie od wyniku tych badań)_ we wczesnym dzieciństwie nie jest pod opieką psychologiczną z powodu dysforii płciowej/nie deklaruje chęci zmiany płci w wieku >16lat.

Zaskoczyło mnie też, że ów twierdzi, że stan po usunięciu jąder u mężczyzn wymaga suplementacji testosteronem, która jest wątrobotoksyczna: kiedyś czytałem dość trochę o leczeniu raka jądra (jedyny nowotwór tkanek niepłynnych z >50% wyleczalnością w obecności przerzutów do narządów odległych!) i nie kojarzę stamtąd żadnych obaw dotyczących takowej suplementacji (u osób, które miały dwa niezależne raki jąder). NHS nic nie mówi o tym, że suplementacja testosteronem może negatywnie wpływać na wątrobę: https://www.kch.nhs.uk/Doc/pl%20-%20934.1%20-%20testosterone%20replacement%20therapy.pdf

Po znalezieniu dwu stwierdzeń, które mnie zdziwiły, i stwierdzeniu że są one bardzo dużym naciągnięciem cytatów/chyba po prostu nieprawdziwe (chętnie się dowiem, że nie mam racji), przestałem wierzyć w resztę posta.
@robryk
Sakowskiego, nie Sakowicza.

Nie jestem pewien, do których konkretnie badań się odnosisz — z tych nowszych to najwięcej jest na ten temat chyba w przeglądówce „Gender dysphoria in childhood” (Ristori & Steensma, 2016), gdzie persistence rate z omawianych badań waha się między 2% a 39%, co autorzy niuansują, wyjaśniając skąd niskie (<10%) wyniki w starszych badaniach, ale jednak stwierdzają:
„Based on this information, it seems reasonable to conclude that the persistence of GD may well be higher than 15%.
However, desistence of GD still seems to be the case in the majority of children with GD.”
To jest wniosek całkowicie zgodny z tym co napisał ŁS.

Nowsze w tym zestawie jest tylko to z 2021, gdzie przy próbie 139, jest 88 diagnoz na starcie i 17 persisters. To też się zgadza z tym co pisze ŁS.

Dodatkowe omówienie jest też tu: https://sci-hub.se/https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/15532739.2018.1468293
Tu pojawia się liczba 67.2% desistance dla dzieci spełniających na starcie kryteria diagnostyczne.

To nie jest tak, że to jest jakaś super pewna, ugruntowana i jednoznaczna wiedza (bo o nią ciągle w tej dziedzinie bardzo trudno), ale też nie można powiedzieć, żeby ŁS coś tu faktycznie naciągał albo pisał nieprawdę.

---

Natomiast w sprawie tego testosteronu, zdaje się że to rzeczywiście nadmierne straszenie, choć nie całkiem oderwane od rzeczywistości – były dane że *stosowany doustnie* testosteron dawał zmiany nowotworowe w wątrobie, ale to nie dotyczy innych form przyjmowania go.

@kravietz @chlopmarcin @PawelK @timorl
@timorl
Tak, wydaje mi się prawdopodobne, że to po prostu kwestia wymiany często powracających z obu stron argumentów.

Jednym i drugim należałoby zrobić porządny fact-checking, ale obawiam się, że nikt mi za to nie zapłaci, a to jednak kawał roboty.

@chlopmarcin @kravietz @PawelK
@fediblock Thanks for the link! I have just asked the author of the post to tell me where I can find evidence for the claims which were made in that post. @timorl @rcz @kravietz
@PawelK @timorl Szanowni Państwo! Nie rozumiem Waszej wymiany zdań; nie podążam za logiką Waszej rozmowy. Wygląda mi to na przekomarzanie się albo na jakąś specyficzną formę erystyki. Dlatego proszę o niewywoływanie mnie w tym konkretnym wątku, bo dostaję mnóstwo powiadomień o Waszych postach w tym wątku i nie mam co z tym zrobić. Z góry dziękuję za Wasze zrozumienie dla mojej prośby.
> Sakowskiego, nie Sakowicza.

^^* Dzięki

> Nie jestem pewien, do których konkretnie badań się odnosisz

W https://sci-hub.se/10.1016/j.jaac.2013.03.016 zmierzyli, że ~50% skierowanych z podejrzeniem w wieku <12lat poprosiło o leczenie w wieku >16lat i je dostało. Mianownik zawiera tych, którzy zostali skierowani z podejrzeniem i podejrzenie zostało badaniami ~obalone.

W https://sci-hub.se/10.1097/chi.0b013e31818956b9 mianownik to "zdiagnozowani" i "sub-threshold" (25% tych ostatnich). Jeśli przyjmiesz podobną interpretację jak w poprzednim (IIUC z tego samego ośrodka; "nasz ośrodek jest jedynym leczącym w Niderlandach, więc jeśli o kimś nie wiemy to się nie leczy"; z jakiegoś powodu w tej pracy tak nie robią) to dostaniesz persistence ~30%, jeśli zignorujesz zagubionych to ~50%.

Chyba przeczytałem w końcu 2 a nie 3 ^^*

W tych które przeczytałem mianownik to byli zdiagnozowani/wysłani na badania gdzieś między 5 a 12lat, i sama wartość nie mieściła się w przedziale, który jest podawany w poście.

> „Gender dysphoria in childhood” (Ristori & Steensma, 2016)

sci-hub tej nie ma, więc stwierdziłem byłem że przeglądnę inne.

> To nie jest tak, że to jest jakaś super pewna, ugruntowana i jednoznaczna wiedza (bo o nią ciągle w tej dziedzinie bardzo trudno), ale też nie można powiedzieć, żeby ŁS coś tu faktycznie naciągał albo pisał nieprawdę.

Z pierwszym się zgadzam. Z drugim zupełnie nie, chociażby dlatego, że cytowane prace, nawet ignorując problem definicji mianownika (który IMO jest >=naciąganiem), _mają wyniki spoza przedziału który jest podany w poście_ (jedna niezależnie od tego jak na to patrzysz, druga w interpretacji w której zagubienie pacjenta/odmowa kontaktu jest niezależne od mierzonej wartości).

Innymi słowy, gdybym nie był zaskoczony tymi dwoma stwierdzeniami, to bym zapamiętał jeden fałszywy fakt (że suplementacja testosteronu, tak jak się ją normalnie prowadzi, szkodzi wątrobie) i miałbym wrażenie, że w innej kwestii wiemy więcej niż naprawdę. Nie zawsze stwierdzenie które są podobnie mylące będą mnie/innych czytelników zaskakiwać, więc ich publikowanie szkodzi poprzez szerzenie mylnych informacji.

> https://sci-hub.se/https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/15532739.2018.1468293

Dzięki, przeczytam jutro albo za tydzień.

> były dane że *stosowany doustnie* testosteron dawał zmiany nowotworowe w wątrobie, ale to nie dotyczy innych form przyjmowania go

Dzięki. Właśnie się też dowiedziałem, że od dwu lat istnieje doustna suplementacja, która ponoć nie powoduje tych problemów: https://www.endocrine.org/news-and-advocacy/news-room/featured-science-from-endo-2021/study-finds-oral-testosterone-therapy-undecanoate-is-effective-with-no-liver-toxicity (nie mam żadnej opinii nt. wiarygodności tego posta-o-artykule ani artykułu o którym on jest).
@robryk

>> „Gender dysphoria in childhood” (Ristori & Steensma, 2016)
> sci-hub tej nie ma, więc stwierdziłem byłem że przeglądnę inne.

Dorzucam tylko, bo też już dziś nic więcej nie dam rady:
https://sci-hub.se/https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/26754056/

@kravietz @chlopmarcin @PawelK @timorl
@fediblock Ups! So could you please forward my question to the author of the post you linked?
@fediblock I'm not native English speaker, so please tell me: does your answer mean that you refuse my request?
@fediblock Thanks for your explanation. So why did you do your *polite cough*? There is nothing sensible I can do after your polite cough. I can't even ask the author of the claim to give evidence for the claim. It is a basic request that everyone can expect to have fulfilled if the discussion is to be honest and fair. And I was denied it. I feel that the situation you've put me in is not healthy. Please avoid coughing at me again. Stay safe.

#Fediblock #FediBlockPL #FediblockDetails @timorl @rcz @kravietz
@fediblock You did not point out it was not just name-calling. You pointed to a post that claims something without giving evidence. And when I asked you to forward my question to the author of the original post, you refused. There is nothing I can do to maintain a fair and reasonable conversation with people who make claims but do not give evidence and do not allow my questions. It is not a fair conversation and I do not consent to treat me in this way.
#FediBlockMeta
First you claimed the 101010 instance is "fascist", then you claimed its admin "endorses" a whole number of skinhead websites.

You failed to provide *any* evidence for any of these claims. I hope you appreciate the Kafkaesque absurdity of your accusations.

What makes it even more abusive, you actually *listed* these skinhead instances but still failed to explain how exactly does 101010 "endorse" them, which is essentially equivalent to a smear campaign.

Both of which very much look like your whole knowledge of "endorsement" and "fascism" is based exclusively on equally unsourced accusations from other people, which would explain why you can't provide any evidence yourself. A particular group of Polish admins comes to mind, who a few months ago unrolled a whole campaign to discredit 101010 with unfounded accusations of "fascism"... while promoting their own instances.

It also provides a textbook case study to once again confirm the criticism of #FediBlock as a tool being applied arbitrarily, based on gossip and happily serving primitive tribal wars.

@chlopmarcin

2 użytkowników udostępniło to dalej

@robryk

> W https://sci-hub.se/10.1016/j.jaac.2013.03.016 zmierzyli, że ~50% skierowanych z podejrzeniem w wieku <12lat poprosiło o leczenie w wieku >16lat i je dostało. Mianownik zawiera tych, którzy zostali skierowani z podejrzeniem i podejrzenie zostało badaniami ~obalone.

Nie, akurat ta liczba to 35% (47/127).
To badanie nie miało jednak na celu wyznaczenia persistence rate u zdiagnozowanych dzieci (i nie próbuje wyciągać takich wniosków), tylko zidentyfikować związek różnych możliwych czynników na persystencję. W szczególności, połowa tej grupy ma już za sobą interwencję w postaci tranzycji społecznej, co w badaniu jest zidentyfikowane jako istotny czynnik związany z wyższą persystencją, i jest tu wprost postawiona hipoteza, że taka interwencja sama w sobie może utrwalać dysforię. To zresztą wątek pojawiający się też potem w Cass Review Interim Report — że tranzycja społeczna jest aktywną interwencją.

Szerzej omawia to linkowany przeze mnie Zucker 2018 — zwraca uwagę na parę dodatkowych czynników (np. relatywnie wysoki wiek przy pierwszym przyjęciu), ale też, zbierając oba linkowane przez Ciebie badania i jeszcze inne z 2008 i 2012, dochodzi do liczby 32.8% jako persisters/diagnosis in childhood. Ale też pisze wprost: „ I would hypothesize that when more follow-up data of children who socially transition prior to puberty become available, the persistence rate will be extremely high”.

To jest coś, co być może należałoby uściślić, jeśli nie jest jasne: te 60-90% dotyczy dzieci *nie* poddanych afirmacyjnym interwencjom.

O utrwalaniu dysforii ŁS pisze akurat w kontekście blokerów (bo to ma znaczenie w jego historii), co też wychodzi w badaniach (przyznają to nawet Holendrzy, którzy początkowo propagowali używanie blokerów w celach diagnostycznych, jako „przycisk pauzy”), ale tych akurat chyba ŁS nie linkuje. Tego można by się czepiać — że rzucił stertą linków, które powinien być inaczej poukładać i może dobrać parę innych — ale nie, nie jest tak, że coś tu naciąga albo pisze nieprawdę.

@kravietz @chlopmarcin @PawelK @timorl
@timorl
Zacząłem się (bardzo powoli) wgryzać w ten tekst w Kontakcie. Trochę czasu mi to na pewno zajmie, ale na początek mam pytanie kontrolne: czy na Twoje oko (bo zakładam, że nie wgłębiałeś się w te różne omawiane badania, i nie o to mi chodzi żeby Cię tu na czymś łapać — chcę tylko mieć porównanie różnych perspektyw jako jakiś wstępny punkt odniesienia) ten tekst robi wrażenie generalnie rzetelnego?

@chlopmarcin @kravietz @PawelK
@timorl
Rozumiem, tylko na takim najbardziej powierzchownym poziomie pytałem, nie proszę Cię o fact-checking. :)

@chlopmarcin @kravietz @PawelK
Generalnie tak, odwołuje się do rzeczy z których niemałą cząść (choć dalece nie wszystko) sprawdziłem wcześniej, więc dość mu ufam że nie kłamie i robi dość sensowny, choć powierzchowny, przegląd przez nie.

To wciąż jest na poziomie "dobry tekst w czasopiśmie" a nie "głębokie opracowanie tematu", ale tamten blogpost też bardziej się wpasowuje w pierwszą kategorię, więc chyba porównanie jest adekwatne.
@chlopmarcin @kravietz @PawelK
You, and these were clearly your words, claimed 101010 “endorses” the alt-rights instances you listed.

Situation where you push serious accusations and deny to support them by evidence fulfills the very definition of the word “Kafkaesque”.

Either you have evidence for “fascism” and “endorsement”, or you don’t. If you believe it’s too shocking to post it publicly, just mark it with CW.

The only situation I can imagine you would rationally refuse to post it is when there’s no actual evidence, just third-party smearing (“believe me bro, they’re fascists”), some indirect implications (“they haven’t explicitly blocked domain X”) or random anecdotal events (“a year ago someone posted X”).

@chlopmarcin

2 użytkowników udostępniło to dalej

Have you heard of screenshots, web archive, timestamps and digital signature? I spent some time documenting Russian war crimes and happy to provide you with instructions on how to secure digital evidence in a way that would probably allow its usage in a court. We routinely deal with extreme materials that are there today, cause some stir and then they evaporate.

My main concern however is that if you are struggling to provide a single piece of evidence of extreme far-right or fascist content from 101010, and you claim it's because it gets promptly deleted, then this undermines the whole initial claim of the instance being alt-right friendly, doesn't it?

@chlopmarcin

MBudostępnił to.

@scanlime Among emotionally mature people, one can expect from others that they not give unsolicited advice. It is a reasonable expectation and I'm lucky to have lots of emotionally mature people in my every day life. So it works for me.
> "all you need to know..."

You talk to me as if you were the one to set rules and I was a small child that needs only to listen and learn. No. I am a human being, I have my rights, my right to participation in public debates (not to be excluded from them), and my right to expect evidence if someone suggest that the admin of my server/instance "has publicly endorsed websites XYZ". If someone tries to set rules that do not give me and other people ways to openly, honestly and fairly discuss accusations it's an abuse. Even if it is in good faith, it's still an abuse. I do not consent to be a subject of such treatment.

I think is weird that for many people the accusations of admins suggest that the users of a given instance/server are suspicious/suspected too. It's crazy. It does not make any sense, except for polarizing people or at least eroding trust among people. And it's crazy that the accusations about admins cannot be openly, honestly and fairly discussed so users can make their own informed and unprejudiced judgement.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

MBudostępnił to.

> "(...) a whole number of skinhead websites (...)"

Wspomnę o jeszcze jednej warstwie groteski w tej sprawie. Najpierw zaznaczę, że nie jestem znawcą stron skinheadów czy o skinheadach i uważam, że to nic nadzwyczajnego. Po prostu nie zajmuję się takimi tematami. Więc z ciekawości wszedłem sobie na niektóre z wymienionych stron. A tam...(taram pam pam!)

* borg.social - strona nie istnieje
* beef.moe - strona niedostępna
* thisisjoes.site - strona domowa jakiegoś gościa z bardzo niewielką ilością treści i raczej nie widać niczego skandalicznego
* mylegendary.quest - znowu czyjaś strona domowa, z niewielką ilością treści i przeważnie na tematy informatyczne/komputerowe
* skinheads.network - strona zawierająca tylko jedno zdjęcie (skinheadów) i animowane logo, a poza tym żadnych treści (czyli to jedno zdjęcie skinheadów kogoś tak bardzo oburzyło - ja się akurat nie oburzyłem, bo swego czasu na ulicach polskich miast było widać znacznie groźniejszych gości od tych na zdjęciu i jakoś człowiek nauczył się z tym żyć)
* niscii.xyz - strona głównie po japońsku z równie egzotycznymi obrazkami i kotkami
* dwie strony mające 2 i 4 użytkowników (więc domyślam się, że nawet jeśli są to watahy strasznych faszystów, to jednak bardzo nieliczne watahy)
* i jeszcze inne strony, w które się nie wczytywałem, bo wyglądały dla mnie egzotycznie (ale nie było na wierzchu jakichś bulwersujących treści; raczej po prostu dziwne, jak dla mnie)

Jak wspomniałem, nie oglądałem wszystkich wymienionych stron, ale po tej wyliczance mniej więcej widać, co to za lista.

Podsumowując: oskarżenie admina, że "publicznie popiera" dane strony jest... no własnie czym?

Parą w gwizdek? Żartem? Blefem? Pretekstem? Czyjąś nerwicą? Niewiedzą?

😜 🤦

#FediBlokersi #żalpl
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

2 użytkowników udostępniło to dalej

@Fediblock, deduped @Chłop Marcin :fediverse: This, still visible, post and the admin's lack of response to its author is proof enough for many that such content is accepted there : https://101010.pl/@Dobromir_Sosnierz/106439020925665452
@miklo Dzięki! Ciekawy przypadek. Pytam poważnie, żeby lepiej Cię zrozumieć i samemu sobie to poukładać w głowie: które ze stwierdzeń z tego prowokacyjnego wpisu uważasz za takie, które wymaga zablokowania instancji. Nie chciałbym nawet cytować tych stwierdzeń i przypuszczam, że Ty też nie, więc proponuję posługujmy się numerami zdań. Jeśli dobrze liczę, to w całym tym wpisie jest osiem zdań. Które z nich jest/są - Twoim zdaniem - wystarczającym powodem, żeby zablokować instancję?
 
@rcz
Dla mnie wiadomość o defederowaniu dziesion przez niektóre serwery była zaskoczeniem i rozczarowaniem. Jestem tu stosunkowo nowym użytkownikiem i nie znam historii moderacji instancji. Wybrałem dziesiony, bo to był największy serwer z językiem polskim.

Od czasu gdy korzystam z instancji, nie widziałem tu treści, za które serwer został poblokowany. Uwazam, że mamy prawo do procedury odwoławczej, a admini oraz moderatorzy powinni dołożyć starań, by odblokowanie stało się możliwe.

Jest mi przykro, że największa i najstarsza polskojęzyczna instancja Mastodona oraz jej użytkownicy ponoszą nieproporcjonalnie wysokie konsekwencje za historyczne i wątpliwe wpisy niektórych swoich użytkowników.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
beef.moe było instancją mastodona do ubiegłego roku, a na borg.social było coś czego nie rozpoznaję (wedle Internet Archive); niestety obie te rzeczy się niezbyt ładnie archiwizują. Jest możliwym, że treść i właściciel innych się też zmieniły.
@Chłop Marcin :fediverse: ja nie mam problemu z cytowaniem - przecież to zrobiłem (u mnie i nie tylko u mnie ten link jest widoczny jako cytat). Mam problem ze zrozumieniem dlaczego to gówno, które Sośnierz tam "testowo" nawalił jest dalej nie posprzątane, właściciel wycieraczki, na której leży dziwi się, że jego adres został tu i ówdzie ogłoszony jako "śmierdzący" a mieszkaniec lokalu pyta mnie którą część gówna (po numerze) uważam za najbardziej problematyczną. I to na pewno całkowity przypadek, że 11% wyborców jest gotowych głosować na ludzi którzy takie gówna walą.
Czyli dla Ciebie to kwestia śmierdzenia? Ja też czasem przechodzę koło śmierdzących miejsc (dosłownie i metaforycznie), ale do głowy by mi nie przyszło, żeby na tej podstawie kogoś kierować na banicję albo powiedzieć: "Ja z tobą już nigdy nie porozmawiam" (dosłownie lub metaforycznie). Śmierdzi? Trudno. Nie muszę się z nim zaprzyjaźniać i jeśli będzie uciążliwy (dla mnie lub dla innych), to się coś z tym zrobi, ale dopóki tylko śmierdzi, to taka jego uroda. Na tym polega tolerancja. Nie na tym, że się lubi smród. Tylko na tym, że pomimo że się go nie lubi, to się przyznaje innym prawo do bycia śmierdzącym, jeśli nie łamie to praw innych osób.

Konsekwencje oceniania na podstawie skojarzeń dobrze oddaje znane powiedzenie: "Winny, nie winny, niesmak pozostał". To jest dobre jako powiedzenie ironiczne lub żartobliwe. Ale jeśli miałaby to być reguła życia społecznego, to oczywiście uznawałbym ją za z gruntu niesprawiedliwą. Smród czy niesmak to w moim rozumieniu niedobra podstawa do wyłączania kogoś z rozmowy. A jeśli to miałoby być _normą_ (niepisanym prawem), to już całkiem niesprawiedliwe.

Jak że fediblock uchodzi za normę w #Fediwersum - jest o czym rozmawiać. Bo, przy braku konkurencyjnych norm, jedyna norma staje się de facto prawem. Byłoby to bardzo ułomne prawo. A jako użytkownik #Fediwersum przypisuję sobie 1/10.000.000 część prawa do decydowania o normach i prawach w tej społeczności.

#demokracja #tolerancja
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
To tylko pogrąża FediBlocka - nie dość, że twierdził, że 101010 w jakiś sposób “endorsuje” te instancje to jeszcze na dodatek okazują się one albo niedziałającymi albo jakimiś kompletnie testowymi czy niszowymi.

@chlopmarcin
@miklo Rozumiem, że nasza dyskusja na ten temat uległa zakończeniu.

Uwielbiam takie dyskusje, które są wspólnym odkrywaniem prawdy.
@Chłop Marcin :fediverse: Tak. Dyskusja uległa zakończeniu bo nazywanie tolerancją normalizacji obecności faszystów w życiu publicznym właściwie nie daje już żadnego pola do dyskusji.
@miklo To jest nadużycie - do tej pory nie rozmawialiśmy o normalizacji faszystów w życiu publicznym. Nazwałeś poglądy wspomnianego polityka faszystowskimi i już Ci się równanie zgadza. Sprytne. Ale intelektualnie nieuczciwe.

Nie zamierzam bronić tej osoby ani jej poglądów, bo nie mam żadnego powodu. Na pewno nie utożsamiam się z jej poglądami i uważam je za sprzeczne z moimi. Ale Ty bardzo upraszczasz, używając argumentu "faszyzmu". Jeśli intelekt pozwala Ci na takie uproszczenia, to Twoja sprawa. Może tak łatwiej Ci się żyje.

Ale jeśli według tych uproszczeń chciałbyś meblować innym i społeczeństwu życie publiczne, to nie mam zgody na to.

Na koniec przypominam: rzucanie epitetami to nie jest argumentacja. Prosiłem Cię o konkretne argumenty a dostałem głównie skojarzenia i epitety. Faktycznie, trudno w ten sposób dyskutować.
@Chłop Marcin :fediverse: Naprawdę kiepski dzień na obronę rodzimych faszystów wybrałeś. Dzisiaj rano, w 80-tą rocznicę powstania w getcie warszawskim, Marian Turski znowu przypominał czym się skończył antysemityzm i żeby nie być obojętnym. A Ty bronisz zasrańca, który wszedł do sejmu z programem "Nie chcemy żydów, gejów... ".
@miklo Powtarzam:

Na koniec przypominam: rzucanie epitetami to nie jest argumentacja. Prosiłem Cię o konkretne argumenty a dostałem głównie skojarzenia i epitety. Faktycznie, trudno w ten sposób dyskutować.

Kończę dyskusję z mojej strony.
W ramach aktualizacji tematu:
Magazyn Kontakt opublikował pod tekstem sprostowanie Sakowskiego, w której znajduje się też zapowiedź „osobnej polemiki dla Magazynu Kontakt”, więc zakładam że redakcja dała Łukaszowi prawo odpowiedzi.

To oczywiście dobrze. Ja bym na ich miejscu zdjął ten tekst, albo (może lepiej) przynajmniej opatrzył go wyraźnym ostrzeżeniem, bo, poza fałszywymi oskarżeniami pod adresem Łukasza, zawiera też nieodpowiedzialną dezinformację medyczną. Ale prawo odpowiedzi wydaje się rozsądnym minimum.

@timorl @chlopmarcin @kravietz @PawelK
@timorl
Sprostowanie Łukasza faktycznie jest ogólnikowe. Sygnalizuje, że w polemice będzie wskazywał manipulacje — mam nadzieję, że konkretnie.

Czytałeś mój wątek, w którym wskazałem manipulacje w tym tekście Kontaktu? Pokazuję tam dużo więcej konkretów niż w krótkim, raczej sygnalnym, sprostowaniu Łukasza.
https://nitter.net/RadekCzajka/status/1646847907004309505

Nie jestem pewien o której konkretnie liście efektów ubocznych mówisz, jak wskażesz to chętnie się odniosę.

Założenie nie jest takie, że „bycie trans” jest gorsze niż „bycie cis”, tylko że złe są zbędne interwencje medyczne, zwłaszcza tak obciążające jak te o których mówimy — czy to hormonalne, czy chirurgiczne.

Dlatego, dobrze zgadujesz, stanowczo odrzucam analogię do homoseksualności. Bycie osobą homoseksualną nie prowadzi do żadnych związanych z tym interwencji medycznych. To, czy ktoś jest gejem albo lesbijką, czy nie jest, ma się nijak do tego, czy komuś za młodu odcięliśmy części ciała albo zrobiliśmy z niego na całe życie pacjenta endokrynologii, i okazało się że niepotrzebnie. W ogóle nie rozumiem na czym tu polega jakiekolwiek podobieństwo.

@chlopmarcin @kravietz
Póki co mamy jego stanowisko, ale czy te oskarżenia faktycznie są fałszywe oraz czy informacje medyczne są faktycznie błędne nie jest dla mnie jasne (Sakowski zdaje się np. mieszać skutki uboczne blokerów i HTZ, a przynajmniej lista którą podaje takie na mnie sprawia wrażenie). Na pewno Sakowski tak wierdzi, ale to już wiedzieliśmy na podstawie jego posta, więc główna informacja jakiej nam to sprostowanie dostarcza, to że będzie dalsza polemika.

Jedna dodatkowa rzecz, która mnie irytuje – w całej tej dyskusji powszechne jest implicite założenie że bycie trans jest gorsze niż bycie cis. To na przykład jedyne wytłumaczenie dla którego niższy procent ludzi wycofujących się w wyniku wcześniejszego rozpoczęcia tranzycji może być używane jako argument przeciw niej – inaczej co za znaczenie ma że więcej ludzi pozostaje trans? Irytuje mnie to nie tylko wprost, ale też przez to że po tylu cyklach walki o akceptację mniejszości możnaby mieć nadzieję że ten błąd przestanie być popełniany – dobrze pamiętam że działo się to również w przypadku homoseksualizmu, a teraz założenie że homoseksualizm jest gorszy od heteroseksualizmu w końcu przestało się pojawiać jako oczywiste w debacie publicznej. No ale dla mnie generalnie te dwa procesy wyglądają bardzo podobnie, z czym podejrzewam się nie zgadzasz.

(nb. usunąłem PawelK ze wspomnień, bo i tak nie wnosił nic sensownego do dyskusji, a czasem odpowiadał bzdurami na co @chlopmarcin narzekał; tego drugiego też mogę usunąć jeśli chce, ale wydaje mi się że ta dyskusja nie jest tak oropnym obrzucaniem się erystycznym błotem jak ta poprzednia, więc nie zrobiłem tego od razu; jeśli z czymś tu się nie zgadzasz to feel free żeby to zmienić ofc)
@kravietz
@timorl

Nie zgadzam się ws. porównywalnej manipulacji u ŁS, ale możemy to omówić jeśli chcesz.

Leworęczność: lekarze „leczyli mańkutów”, natomiast nikt nie robił niczego co nazywałby „leczeniem transpłciowych dzieci” — w ogóle nie było takiego pojęcia. To co nazywasz „zwalczaniem transpłciowości” to projektowanie dzisiejszych pojęć na przeszłość, w której nie były znane, na jakieś praktyki, które w ogóle nie były tak rozumiane. Dlatego wskazuję że ta analogia nie działa.

(Proponuję też powstrzymać się od uwag o „rozbawieniu” itp. — to niewinny przytyk, ale temat jest drażliwy.)

Trudności w dostępie: nie chodziło mi o ogólnikowość, tylko o to, że z jednej strony jest ścieżka oficjalna, która pozwala mówić, że tranzycja jest podparta ostrożną diagnostyką (to te trudności), a z drugiej ścieżka prywatna, bez „zbędnych opóźnień”, z doskonałą wiedza w środowisku, do kogo trzeba pójść by od ręki dostać co się chce (co też wiąże się z patologiami typu: lekarz dający od ręki recepty na duże dawki hormonów, ale w zamian żądający nagich fotek).

Tak, pamiętam, że były kłótnie o „promocję homoseksualizmu” vs „born this way” (i powinno dać się znaleźć jak pisałem ze ~20 lat temu na alt.pl.homoseksualizm, że jak dla kogoś homoseksualizm to wybór to właściwie CO Z TEGO). Ale nie udawajmy, że ta rozmowa nie zmienia się, gdy zaczynamy mówić o interwencjach medycznych. Będę się upierał, że medykalizacja to istotna różnica, wyjaśniająca, dlaczego, all things being equal, generalnie lepiej nie medykalizować niż medykalizować. To nijak nie jest analogiczne do pytania, czy lepszy związek homo czy hetero.

Nie rozumiem tej analogii z AIDS. AIDS nie jest interwencją medyczną.

Nie rozumiem też tej uwagi o „niepamiętaniu o lesbijkach”. Ryzyko transmisji HIV w przypadku seksu lesbijskiego jest po prostu (relatywnie) ~żadne. To też był zawsze zabawny argument dla konserwatystów: skoro tak się martwicie, że seks gejowski naraża na HIV, to konsekwentnie powinniście też nakłaniać kobiety do lesbianizmu. 😛

@chlopmarcin @kravietz
A nie czytałem, jak pierwszy raz podlinkowałeś to spojrzałem, ale wtedy jeszcze tam prawie nic nie było. Teraz rzuciłem okiem (choć interfejs nittera jest okropny >.<) i nie jestem przekonany byś wskazał coś będącego większą manipulacją/erystyką niż Sakowski robi w swoich tekstach. Nie ma chyba sensu żebym tu odpowiadał na cały wątek, natomiast napiszę że nieco mnie rozbawił twój post o leworęczności – tak, dokładnie o to chodzi, transpłciowość również była zjawiskiem zawsze, tylko była ukrywana/zwalczana z powodów moralnych. No i może jeszcze narzekania na to że tekst ino ogólniokowo pisze o trudnościach w dostępie do terapii – z tym jest bardzo nierówno i sytuacja jest podobna do dostępu do aborcji przed wyrokiem TK na ten temat – niby jest, ale w praktyce jak nie wiesz co robić to jest szansa że trafisz na lekarza który cię zwyzywa zamiast pomóc. Ciężko o takiej sytuacji pisać albo nie opisując jej w całości w szczegółach albo właśnie używając weasel words na które narzekasz (lub ofc kłamiąc, ale tego tamten artykuł unikał).

Chodziło mi o listę tu:

> Powodują one [blokery dojrzewania] bowiem długotrwałą osteoporozę lub osteopenię, uszkodzenia wątroby, a także zmiany w ciele możliwe do cofnięcia tylko drogą operacji chirurgicznych, na przykład wzrost gruczołów piersiowych u chłopców, czy jabłka Adama u dziewcząt.

Z tej listy ino osteoporozę kojarzę jako skutek uboczny blokerów, resztę jako efekty HTZ (z czego jak już było wspomniane wcześniej uszkodzenia wątroby nie są problemem przy współczesnych lekach, a reszta efektów jest zamierzona, a nie uboczna).

W tym swierdzeniu kluczowe jest słowo "zbędne". Jak ktoś chce się poddać tranzycji, a potem pozostaje przy swojej nowej formie, to ciężko mi to nazwać zbędną interwencją. W końcu to ta osoba powinna o sobie decydować.

W porównaniu do homoseksualizmu w tym aspekcie chodziło mi o to, że w wielu dyskusjach wtedy przewijały się np. walki na temat tego, czy homoseksualizm da się propagować, gdzie często obie strony(!) przyjmowały implicite, że jeśli się da, to jest to źle robić (i, również implicite, należy propagować heteroseksualizm), co ma sens tylko jeśli się go traktuje jako gorszy. Te argumenty nawet mają trochę praktycznych efektów (mimo że zmienianie komuś orientacji jest raczej niewykonalne) w przypadku osób biseksualnych.

A interwencje medyczne jak najbardziej pojawiały się jako argument w przypadku homoseksualizmu – głównie w związku z epidemią AIDS, która niewątpliwie miała dużo gorsze efekty na jakość życia niż współczesna terapia hormonalna, choć oczywiście występowała u mniejszej części tamtej populacji. Niemniej argumenty wyglądały bardzo podobnie – "Nie możemy pozwolić by dzieci stawały się gejami [o lesbijkach oczywiście zwykle nie pamiętano, podobnie jak teraz o trans facetach :/], bo potem będą umierać na GRID!"

A inne podobieństwa są oczywiste – kolejna mniejszość, która jest źle traktowana przez społeczeństwo, walczy o swoje prawa i jest demonizowana przez (głównie) prawicę, bo jest łatwym celem przez swoją inność. Choc w przypadku walki o prawa homoseksualistów jest jeszcze dodatkowy związek w postaci wcześniejszej wspólnej walki obu tych grup o wzajemne prawa – nic dziwnego zatem że w środowiskach homoseksualnych jest tak duże poparcie dla postulatów osób transpłciowych.

@chlopmarcin @kravietz
Nie wiem jak bardzo to ma sens, bo spodziewam się że tak naprawdę w tej kwestii się zgadzamy – Sakowski ewidentnie pisze z pewnej perspektywy, skupia się na niektórych aspektach pomijając inne, i siłą rzeczy sugeruje interpretacje faktów, które są zgodne z jego poglądami. Z tego co pisałeś w tamtym wątku co go linkowałeś to artykuł robi porównywalne rzeczy. Ciebie one uderzają bardziej bo się nie zgadzasz z jego tezą i pewnie nie znasz części kontekstu, który dla autorów i dla mnie jest bardziej oczywisty, a ja mam symetrycznie z postem Sakowskiego. Tylko mnie się niestety nie chciało rozpisać podobnej analizy jak twoje twitty – póki co liczę na to że w ramach tamtych polemik pojawi się więcej odpowiedzi odnoszących się do tych rzeczy które ja zauważam u niego (choć pewnie nie wszystkie, polska kultura pop-dyskusji o publikacjach naukowych zdaje się być wciąż dość uboga :/). Jak myślisz że to bardzo pomoże w dyskusji to mogę wskazać pojedyncze miejsca gdzie robi podobne rzeczy w poscie (wydaje mi się że jedno nawet wskazałem gdzieś tysiąc lat temu w tym wątku ale znalezienie do raczej byłoby niepraktyczne 💀), ale nadal nie chce mi się robić tak szczegółowej analizy jaką ty napisałeś, więc nie wiem czy cię to ma szansę cię zadowolić.

Ludzie na własną rękę "leczyli" transpłciowe osoby – "bądź mężczyzną/kobietą", "co ty na siebie włożyłeś/aś?!" i ogólna presja społeczna. Większość "leczenia" leworęczności też na tym polegała, wymuszaniu zachowywania się tak jak społeczeństwo uznało ze należy. O lekarzach leczących leworęczność szczerze mówiąc nawet nie słyszałem, jeśli coś takiego było to zapewne porównywalne bardziej do "terapii konwersyjnej" (która swoją drogą występuje nie tylko dla homoseksualizmu, ale również dla transpłciowości, i zdaje się jest podobnie efektywna).

Dokładnego odpowiednika transpłciowości współcześnie rozumianej w przeszłości bym raczej nie szukał (szczególnie że "współcześnie rozumiana" może obejmować kilka nieco różnych podejść), ale jest dość jasne że ludzie o niestandardowych tożsamościach płciowych istnieli od dawna i w wielu częściach świata. Jak dokładnie to wyrażają i jak bardzo są to w ogóle w stanie robić jest kwestią otaczającej ich kultury. Duża część XX-wiecznej kultury była wroga wobec jakichkolwiek ekspresji tego typu, więc nic dziwnego że tylko niewielka część ludzi próbowała się tak wyrażać.

(Przepraszam za to, nie chciałem by to było odebrane jako nabijanie się z ciebie, powstrzymam się od takich komentarzy w przyszłości.)

No tak, tylko albo ta diagnostyka była nadmiernie restrykcyjna, albo, jak sugerowałem w poprzednim poscie, były problemy z osobistą wrogością lekarzy. Inaczej przecież ludzie nie byliby tak zdesperowani, by takie patologie o jakich piszesz wydawały im się lepszą drogą! (Tej historii swoją drogą nie kojarzę, ale niestety brzmi bardzo prawdopodobnie, więc nie wątpię. :/)

Rozumiem argument z medykalizacją, ale wydaje mi się on bardzo słaby. W końcu jak ludzie chcą przerwać, to mogą, więc w szczególności jak kontynuują to jest to ich wybór. Trochę mi wręcz dziwnie o tym pisać, bo osobiście mam być może nawet przesadną niechęć do medykalizacji (nawet ibuprofenów i takich tam raczej unikam), ale jest zbyt wiele osób którym owa (szeroko rozumiana, nie tylko związana z transpłciowością) wyraźnie poprawia życie, że nie mogę popierać ograniczania do niej dostępu bez bardzo dobrych powodów. A analogia jest "czy lepsze związki homo czy hetero" vs "czy lepsze życie jako trans czy cis", i dla mnie to że jedno z dwóch ostatnich wymaga (ehhh, zwykle? nie zawsze wymaga, ale nie chcę się zagłębiać w szczegóły tutaj, tylko nie chciałem też skłamać, stąd nawias) medykalizacji nie czyni go gorszym.

AIDS nie, ale leczenie go już tak. Nie najlepiej to ująłem w poprzednim poscie, ostatni pseudocytat powinien był być bardziej "I będą oni narażeni na uciążliwe leczenie do końca krótszego życia!". Oczywiście nie ma tu pełnej analogii, z wielu powodów, ale pewne podobieństwo argumentów jest, i dla mnie wygląda nieprzypadkowo.

Ta~ak, to był tylko komentarz na boku nawiązujący do mniej więcej tego co właśnie opisujesz, z kontekstu podejrzewałem (i cieszę się że się nie myliłem!) że jesteś weteranem tamtej... wojny kulturowej(?) więc zapewne docenisz. Teraz w publicznej debacie o transpłciowości podobnie większość czasu są ignorowani (szczególnie przez konserwatystów) trans faceci, jak wtedy były lesbijki, taka analogia mniejszej wagi.

@chlopmarcin @kravietz
@timorl
U ŁS widzę nieścisłości, których korekta jednak nie zmieniłaby wymowy treści na przeciwną. Uwaga o mieszaniu skutków ubocznych jest słuszna, ale co to by zmieniło, gdyby te skutki uboczne staranniej posegregować? Najpoważniejsze co zauważyłem, to jak pisał o setkach pozwów już złożonych pod adresem GIDS, opierając się na ogłoszonych dopiero zapowiedziach kancelarii że *chce* złożyć dużo pozwów.

---

Presja, o której piszesz, na normatywny ubiór i zachowanie, jest nakierowana na „poprawienie” osób nie pasujących do norm i oczekiwań wobec płci. Ja rozumiem, że stawiasz tezę, że za tymi nienormatywnymi zachowaniami kryły się czasem tożsamości trans (zakładam że nie za wszystkimi, bo chyba jednak nie utożsamiamy nienormatywności z transpłciowością — istnieją przecież chłopcy/mężczyźni którzy po prostu nie są stereotypowo chłopięcy/męscy i podobnie dziewczynki/kobiety które nie są stereotypowo dziewczęce/kobiece). Ale to jest właśnie to o czym mówię, że to jest projektowanie dzisiejszych pojęć wstecz. Ojciec bijący syna żeby „zrobić z niego prawdziwego mężczyznę” nie „leczył” transpłciowości, tylko niespełnianie przez syna normy męskości. Niezależnie od tego, czy ten syn odczuwał tożsamość płciową, czy był gejem, czy był po prostu „zniewieściały”.

Tymczasem leworęczność była tłumiona jako znana od dawna leworęczność. Ludzie cały czas wiedzieli że niektóre dzieci są leworęczne, podczas gdy pojęcie „dzieci trans” nie istniało. Wszyscy cały czas wiedzieli, że „mańkuci” istnieją, ale żeby odnaleźć dawne „dzieci trans”, trzeba na te potrzeby reinterpretować (niektórych?) „zniewieściałych chłopców” i „babochłopy”.

(Co do dalszej części — nie wiem na ile mamy tu siłę otwierać temat informed consent w kontekście tranzycji dzieci — wbiję więc tylko patyczek, że tu będzie granica między „starajmy się nie medykalizować bez potrzeby” vs „ludzie mogą robić ze swoimi ciałami co chcą zgodnie ze swoim światopoglądem i nikomu nic do tego”. Ale nie musimy tego ciągnąć.)

@chlopmarcin @kravietz
Bogowie, taki elaborat strzeliłem że mi się limit znaków na instancji skończył, sorkie. :blobfoxnotlikethis:

1/3

Zmieniłoby to jednak dużo, w tej wersji jak to zostało napisane, pozostawia to wrażenie na czytelniku że blokery mają wiele skutków ubocznych i, w kontekście, one wszystkie pojawiają się u dzieci które rozpoczynają jakąkolwiek tranzycję, zamiast dopiero na istotnie późniejszym etapie, jeśli w ogóle. To ostatnie jest oczywiście kluczowe w kwestii tego jak świadome tych skutków mogą być osoby które się na terapię decydują. Takie pozostawianie czytelnika z nie odpowiadającym rzeczywistości wrażeniem brzmi dokładnie jak większość rzeczy na które narzekałeś w tamtym wątku twitterowym.

Ale akurat tutaj bym nie oceniał zbyt surowo – to w końcu pochodzi nie z posta, tylko z dość krótkiego komentarza pod innym tekstem, ciężko mieć do takiej formy równie wysokie standardy. Najwyżej jest to lekka poszlaka, że Sakowski nie wzbrania się przed ideologicznym naginaniem zdań, ale naprawdę lekka – w tak krótkim tekście raczej byłbym skłonny podejrzewać, że głównie jest to wynik ograniczeń formy.

Jeśli bym miał wskazać przykład który mnie bardziej uderzył, ale już z faktycznego posta, to najpierw potrzeba trochę kontekstu z mojej strony. Jeśli mam tę całą debatę traktować poważnie, to nie może ona dotyczyć praw osób transpłciowych, bo te dla mnie nie podjlegają debacie, tylko ewentualnie konkretnych problemów z tym kiedy ludziom tranzycja jest zalecana.Czyli problem z którym musielibyśmy się mierzyć musiałby być postaci:
  • Wielu osobom zalecana jest tranzycja. (To jest prawie na pewno spełnione, nawet rząd 0.1% społeczeństwa podpadałby pod wielu, wypisuję jedynie dla pełności obrazu.)
  • Istotna część z tych osób nie jest w momencie podejmowania decyzji dostatecznie świadoma wszystkich jej skutków. (Zasadniczo to głównie może dotyczyć dzieci, bo instytucjonalne wymuszanie świadomości u dorosłych ma raczej negatywne skutki w praktyce; tu już nie jestem przekonany że ten punkt jest spełniony, a przynajmniej nie widziałem przekonujących argumentów że jest; to jest ofc “informed consent” o którym pisałeś.)
  • Istotna część z osób z punktu 1 żałuje tranzycji i istotnie cierpi z jej powodu. (Ten punk jest subtelny, wydaje mi się że w krytyce którą napiszę poniżej będzie widać w jaki sposób; jest to do pewnego stopnia niezależne od punktu 2, choć również powiązane.)
Jeśli problem jest takiej postaci, to faktycznie można z nim coś robić, głównie poprzez wpływanie na organizacje lekarskie, w najgorszym razie poprzez legislację. Ja jestem świadomy symetrycznego problemu przeciwnego, w którym ludziom nie jest zalecana tranzycja (ani nawet przedstawiany ten wybór), nierzadko nie są świadomi efektów jej braku (choć to akurat jest mały problem w tę stronę, skoro i tak nie mają możliwości podjęcia tej decyzji) i potem żałują i cierpią z powodu jej braku – stąd z resztą duża część współczesnego ruchu na rzecz transpłciowości.

W każdym razie, abym się przekonał że to jest problem z którym warto coś robić potrzebuję argumentów za punktami 2 i 3 (do 1 już jestem przekonany). O 2 Sakowski właściwie nie pisze, natomiast o 3 pisze pośrednio, i w końcu teraz mogę się odnieść do jednego miejsca w tekście posta, które mnie uderzyło jako manipulujące na porównywalne sposoby na które ty narzekałeś w artykule. Nie jest to jedyne miejsce, ale już pisałem że nie chcę się rozpisywać o wszystkich, a to jest przynajmniej z mojego punktu widzenia kluczowe.

Nie będę przeklejał tekstu, ale możesz poszukać “Chociaż dotychczasowe” i będę pisał o kolejnych akapitach.

@chlopmarcin @kravietz
3/3

Uf, jeszcze krótko o pozostałych rzeczach, które kluczowe dla dyskusji nie są, ale interesujące.

Tak, wymuszanie norm płciowych nie celowało wprost przeciw ludziom z innym poczuciem tożsamości płciowej, a we wszystkich którzy inaczej swoją płciowość wyrażali, z jakiegokolwiek powodu by się to nie działo, tak jak piszesz. Z mojej perspektywy teraz jesteśmy w procesie pozbywania się kolejnych warstw tego wymuszania z kultury, poczynając od kobiet w spodniach, poprzez akceptację homoseksualizmu, po transpłciowość. I nic dziwnego że jak się pozbywamy kolejnych warstw to coraz więcej ludzi jest w stanie otwarcie dokonywać takich ekspresji w społeczeństwie – na tym polega porównanie do leworęczności, to że owa miała konsystentną nazwę i kulturowe zrozumienie przez wieki nie ma aż tak dużego znaczenia dla analogii.

To że ludzie o innych tożsamościach płciowych zawsze istnieli to jest osobna sprawa, i tu raczej bym argumentował poprzez istnienie takich grup jak https://en.wikipedia.org/wiki/Hijra_(South_Asia), https://en.wikipedia.org/wiki/Mukhannath czy https://en.wikipedia.org/wiki/N%C3%A1dleehi . Nawet po tamtych opisach widać jak różnie różne kultury traktują mniejszości płciowe i seksualne, oraz jak często mieszają te pojęcia czy grupy. Żadna z tych grup nie odpowiada wprost wspóczesnemu zachodniemu pojęciu osób transpłciowych (tu się zgadzamy), natomiast z dużą pewnością można powiedzieć że były wśród nich osoby które zapewne w naszej kulturze by wyrażały siebie poprzez uznawanie się za transpłciowych. To że w europejskiej kulturze nie było miejsca (czy nawewt nazwy) dla takich grup jest raczej ewenementem i powoduje że w naszej historii da się znaleźć raczej pojedyncze osoby z niestandardowymi tożsamościami płciowymi niż społeczności.

@chlopmarcin @kravietz @rcz @robryk
2/3

Po pierwsze autor podaje szereg badań, które są dokładnie sprzeczne z jego tezą (“detranzycja jest częsta”). Następnie szeroko się rozpisuje o wszystkich powodach dla których można się spodziewać że te dane są zaniżone, najpierw o surviviorship bias gdzie podaje zmyślony przykład z dużymi liczbami, który w próżni byłby akceptowalnym opisem potencjalnych największych możliwych efektów takiego błędu na wynik badań naukowych, ale w tym kontekście pozostawia czytelnika z zupełnie nieuzasadnionym poczuciem że przytłaczająca większość(!) ludzi rozpoczynających tranzycję się z niej wycofuje. Jednocześnie nie wspomina o powodach dla których te dane mogą być zaniżone (np. zdażają się i retranzycje po detranzycjach, kryteria diagnostyczne się zmieniały z czasem na różne sposoby itd.), więc przedstawia sprawę bardzo jednostronnie. Dalej pisze o tym że detranzycje często zdarzają się dopiero po wielu latach, ale tego nie podpiera zadnymi badaniami – jedyne badanie jakie cytuje w tym akapicie ma jedynie dowodzić że statystyki mają być zaniżone, a nie bezpośrednio że te wiele lat na to wpływa (nb. aż zajrzałem do tamtej pracy i nie mogłem znaleźć stwierdzenia o zaniżonych statystykach detranzycji, co nie jest dziwne, bo ona wskazuje ~7%, co jest całkowicie w zakresach podanych przez Sakowskiego na początku akapitu (z którymi się nie zgadzał), a sama praca wręcz podaje węższy zakres <1-8% niż Sakowski we wstępie; nie było też nic o odstępie czasu, przynajmniej po szybkim przejrzeniu). To znowu sprawia u czytelnika wrażenie że te wartości mogą być zaniżone, mimo że cytowana praca nie suguruje takiej interpretacji, co ewidentnie jest manipulacją.

Po drugie, patrzenie na detranzycje nie jest do końca argumentowaniem za punktem 3. W końcu nie każda detranzycja wiąże się z żalem, nawet jeśli u Sakowskiego ewidentnie tak było. W końcu można być zadowolonym z jakiegoś doświadczenia, nawet jeśli się go nie chce kontynuować. Brak dyskusji o tym w poscie byłby nawet zrozumiały, gdyby badania o żałowaniu tranzycji nie istniały, ale nie dość że one istnieją, to jeszcze są wręcz cytowane – nawet to jedno badanie do którego zajrzałem o tym wspomina! Konkretnie tam 12 osób przeszło detranzycję, z czego 2 (dwie! nawet tego nie opisują procentami, bo tak mały odsetek nie wychodziłby pewnie poza niepewność) żałowały tranzycji. Czyli czytelnik kończy lekturę tych akapitów z poczuciem że każda detranzycja jest taką tragedią jaką Sakowski sam przeżył, co jest dalekie od rzeczywistości. Nie wspominajac nawet o tym, że nawet jeśli prawdą by było 80% z kompletnie niczym nie podpartego przykładu, to jeszcze większa część z tych ludzi by raczej tranzycji nie żałowała – w końcu jak byli w tym procesie krócej, to zapewne odczuli jeszcze mniej jego efektów.

Czyli ostatecznie z mojej perspektywy Sakowski manipuluje (nie wiem na ile świadomie) przy prezentowaniu statystyk absolutnie kluczowych dla problemu. Na część z teego nawet się złapałem, bo myślałem że może faktycznie są nowsze badania pokazujące wyższy odsetek detranzycji, ale jak zajrzałem do badania które to miało potwierdzać, to nie znalazłem poparcia dla takiej tezy. To niestety powoduje że teraz mam do niego istotnie mniejsze zaufanie (nawet rzeczom podanym w tekście jako fakty podparte badaniami nie można ufać :/) i lepiej rozumiem czemu @robryk był aż tak krytyczny.

@chlopmarcin @kravietz
@timorl
O RANY BOSKIE.
Odniosę się, obiecuję, ale nie od razu. ;)

@chlopmarcin @kravietz @robryk
W sprawie blokerów, piszesz o pozostawianiu „wrażenia że blokery mają wiele skutków ubocznych” i że (jeśli dobrze rozumiem tę uwagę) problemem jest brak rozróżnienia, jakie są skutki tylko blokerów, a jakie dopiero w wyniku decyzji o dalszych krokach.

Rzecz w tym, że:

1. skutków ubocznych blokerów nie można lekceważyć — o niektórych już wiemy, o części brakuje twardej wiedzy, dlatego kolejne kraje orientują się że to jest eksperymentalna terapia, która nie powinna być stosowana rutynowo (zob. np. [1]). Jeśli więc czytelnik zostanie z ogólnym wrażeniem, że blokery mają „wiele skutków ubocznych”, to nie wyląduje daleko od realistycznej oceny. To jest zdecydowanie co innego niż robią autorzy tekstu w „Kontakcie”, którzy np. sugerują, że można zlekceważyć efekty uboczne, bo te leki są stosowany w przedwczesnym dojrzewaniu (nie wyjaśniając, że mówimy o efektach ubocznych które tam nie występują).

2. To oddzielanie skutków blokerów od skutków dalszych kroków opiera się na pierwotnym założeniu, że blokery będą służyć jako dodatkowe narzędzie diagnostyczne, „przycisk pauzy” dający „czas do namysłu”. Tymczasem, jak zwraca uwagę np. Cass [2], niemal wszystkie dzieci po blokerach idą prosto w tranzycję hormonalną. Jeśli to jest w praktyce faktycznie traktowane jak pakiet, jedna terapia rozbita tylko na etapy — to trzeba rozważać skutki całej terapii, w tym długotrwałe — nie tylko natychmiastowe skutki jej pierwszego etapu.

Z tego właśnie powodu zwracają też na to uwagę tzw. „Holendrzy”: „The great majority who had started GnRHa treatment continued with gender-affirming hormones. It is important to take this into account when counseling adolescents who consider this treatment and their parents.”

[3][1] https://news.ki.se/systematic-review-on-outcomes-of-hormonal-treatment-in-youths-with-gender-dysphoria
[2] https://cass.independent-review.uk/wp-content/uploads/2022/03/Cass-Review-Interim-Report-Final-Web-Accessible.pdf
[3] https://sci-hub.se/https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/32152785/

@timorl @chlopmarcin @kravietz @robryk
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
Detranzycja:

Krytykujesz ŁS za „zmyślony” przykład z survivorship bias. Jego hipotetyczny (i przecież pisze, że hipotetyczny) przykład jest skrajny, ale pamiętajmy też, że są powody uważać, że survivorship bias będzie miał tu faktycznie istotny wpływ na wyniki — wiadomo, że zdecydowana większość detranzycjonerów nie wraca na terapię, nie będzie nigdzie odnotowana, więc jak najbardziej powinniśmy spodziewać się, że jeśli badanie znajduje, powiedzmy, ~1% detranzycji przy ~50% lost followup, to właśnie w tym 50% będzie ukrywała się nadreprezentacja detranzycji.

To prawda, że przy tych uwagach o procentach i latach brakuje linków do źródeł. Ale te źródła istnieją. To samo co pisze ŁS, ale lepiej uźródłowione, jest opisane w tym artykule (opublikowanym już po publikacji wpisu ŁS):
https://link.springer.com/article/10.1007/s11930-023-00358-x#Sec8

Twoje uwagi o komplikacjach związanych z pojęciami „detranzycji” i „żalu” są słuszne. Poszedłbym nawet dalej: (abstrahując od tranzycji, generalnie) są ludzie, którzy deklarują „żal” nawet w stosunku do w oczywisty sposób uzasadnionych zabiegów, i są ludzie którzy swoich ewidentnie negatywnych doświadczeń nie formułują w kategoriach „żalu”, bo takie mają podejście.

Ten moment zasługuje na szerszy kontekst, tym razem z mojej strony.

@timorl @chlopmarcin @kravietz @robryk
W rozmowach o tranzycjach mieszają się co najmniej trzy różne narracje:

1) narracja medyczna: mówimy o problemie medycznym (chorobie, zaburzeniu), i rozważamy możliwe terapie, oceniając ich skuteczność w sensie poprawy jakości życia w relacji do skutków ubocznych, kosztów itp.,

2) narracja indywidualistyczna: niektórzy ludzie chcą robić pewne rzeczy ze swoim ciałem, jak tatuaż, brazylijski lifting pośladków, albo wazektomia.

3) narracja kulturowa: przynależność do danej grupy wiąże się z wykonywaniem pewnych zabiegów, jak obrzezanie czy rytualny tatuaż.

Dopóki te narracje nie wchodzą sobie w drogę, każda z nich jest dość dobrze rozpoznana. Nie musimy wymyślać koła, zastanawiając się np. jak się ma kwestia „żalu” do medycznego uzasadnienia terapii. Pytanie o to, jak się ocenia terapie, nie jest nowe, to przecież podstawowe pytanie evidence based medicine. I to nie tylko pytanie, czy pacjent mówi że jest zadowolony, tych pytań jest dużo: inwazyjność, ryzyko komplikacji vs oczekiwane skutki, wpływ przyszłe potrzeby medyczne i pozamedycznie, na funkcjonowanie społeczne, no i sama poinformowana zgoda to dość skomplikowana sprawa. To jest coś, co powinniśmy być w stanie oddać, jak piszesz, kompetentnej organizacji lekarskiej i zaufać że robi to zgodnie ze sztuką.

Problem jest wtedy, gdy zaczyna się to mieszać z tymi dwiema pozostałymi narracjami. Z jednej strony mamy rozważać „ratujące życie” terapie medyczne, ale z drugiej podważanie takich terapii staje się „odmową prawa do istnienia” grupie ludzi o danej tożsamości, czyli ludobójstwem, pogromem, staniem po stronie faszyzmu, „chęcią mordowania”, oraz zamachem na autonomię cielesną, a w ogóle to nawet mówienie o „zaburzeniu” jest przedstawiane jako patologizująca medykalizacja, jako analogiczne do patologizacji homoseksualności. To jest silna presja, zaburzająca naszą zbiorową percepcję, musimy sobie ją uświadomić. Zob.:
https://www.bmj.com/content/380/bmj.p382

@timorl @chlopmarcin @kravietz @robryk
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

kravietz 🦇udostępnił to.

W sprawie analogii do leworęczności:
Gdyby chodziło o stwierdzenie, że zawsze istniały osoby nie pasujące do oczekiwań wobec swojej płci — „niemęscy” mężczyźni, „niekobiece” kobiety — których widoczność zwiększa się wraz z akceptacją — to uznałbym to za zupełnie niekontrowersyjne stwierdzenie, i faktycznie zupełnie analogiczne do leworęczności.

Ale nie o tym była mowa. Mowa była o rosnącej liczbie osób zgłaszających potrzebę pilnych interwencji medycznych, związanych z tranzycją. To jest co innego niż niestereotypowa ekspresja. Twierdzenie, że chłopiec bity kiedyś przez ojca żeby „zrobić z niego mężczyznę” był w rzeczywistości nie niestereotypowym chłopcem, tylko transdziewczynką z medyczną potrzebą tranzycji, jest już rzutowaniem dzisiejszych konstruktów na przeszłość.

W naszej kulturze też był taki wentyl dla mężczyzn, którzy nie chcieli spełniać norm męskości — nazywał się „osoba duchowna”. Księża byli tradycyjnie wyjęci spod norm rządzących mężczyznami, oczekiwania wobec mężczyzn nie dotyczyły „kobiet i osób duchownych”.

Ale znowu, jest to przejaw konkretnej kultury. Nie ma sensu mówić że w jakiejś kulturze są poukrywani księża, tak jak nie ma powodu mówić, że w naszej kulturze są poukrywane hijra albo fa'afafine. Różne kultury tworzą swoje instytucje odnoszące się do „problemu” istnienia osób, które nie pasują do oczekiwań wobec płci — „problemu” tym pilniejszego im ciaśniejsze dana kultura ma te oczekiwania.

@timorl @chlopmarcin @kravietz @robryk
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
Obserwuję tę bardzo ciekawą i rzeczową dyskusję z boku, i wiele się z niej nauczyłem. Chciałbym się odnieść do tego fragmentu:
Mowa była o rosnącej liczbie osób zgłaszających potrzebę pilnych interwencji medycznych, związanych z tranzycją.

Mieszkam w UK i mam dzieci w wieku szkolnym. Zarówno oni jak i ich kuzynostwo w innych miastach niezależnie od siebie mówili, że w rocznikach, które w Polsce opisalibyśmy jako szkoła średnia (gimnazjum, liceum) od paru lat, ale prawie wyłącznie wśród dziewczynek, obserwuje się skokowy wzrost osób, określających się jako “gender fluid”, lesbijki lub trans. Ponieważ polityka edukacyjna w UK pod tym względem drastycznie różni się od Polski i dużą uwagę przykłada się do tolerancji, więc ani dzieci ani rodzice generalnie nie mają problemu z innością. Równocześnie jednak tak skokowy wzrost tych deklaracji wydaje się mało prawdopodobny z punktu widzenia biologii, zwłaszcza gdy dotyczy tylko jednej płci. Równie mało prawdopodobne jest, że jest to fala coming-outów idąca za jakąś liberalizacją społeczeństwa, bo w UK to wszystko miało miejsce dekady temu i osoby trans są po prostu częścią mainstreamu. Jeżeli zatem obecna fala jest skutkiem presji rówieśniczej lub narracji kulturowej, a za nią pójdzie fala interwencji chirurgicznych (a w tym wieku ludzie mają skłonność do radykalnych decyzji) to za 5-10 lat możemy mieć tutaj analogiczną falę przypadków zbliżonych do ŁS.

@timorl @chlopmarcin @robryk
Jak definiujesz punkt (obszar?) oddzielający społeczeństwo nietolerancyjne (i.e. w którym istnieje m.in. presja równieśnicza przeciw niestandardowym przejawom tożsamości płciowej) od społeczeństwa, w którym istnieje presja rówieśnicza w przeciwną stronę? Mam wrażenie, że to nie jest trywialne: Na pierwszy rzut oka możnaby to definiować jako społeczeństwo, w którym decyzje ludzi o własnej prezentacji są takie same jak gdyby społeczeństwa nie było; no ale ludzie bez społeczeństwa byliby na tyle inni, że takie porównanie nie działa. Na drugi rzut oka możnaby to definiować jako społeczeństwo, w którym ludzie są długoterminowo najbardziej szczęśliwi. O tym z kolei bardzo ciężko wnioskować, i to będzie w bardzo wyraźny sposób zależeć od zupełnie niezwiązanych cech społeczeństwa. Innych pomysłow nie mam.
#lazytoot więc proszę, czuj się uprawnionym powiedzieć mi, żebym sobie sam wpierw poszukał

Czy masz może jakieś źródła śledzące, jak wielu ludzi rezygnuje z tranzycji na różnych etapach? (Nie wiem np. czy następuje to głownie przed blokerami pokwitania, czy może w przedziale między owymi a HRT jest szczególnie mało rezygnacji w porównaniu do przed i po.) Różne źródła, które podawałeś, lub o których rozmawialiśmy mówiły o reyzgnacjach na różnych etapach, ale żadne z tych co widziałem nie próbowało ich porównywać między etapami.
@robryk @kravietz 🦇 @Radek Czajka @Chłop Marcin :fediverse: @timorl
A możesz to jakoś rozwinąć na czym polega ta presja "w przeciwną stronę" czyli "za" ?
Jeżeli presja "przeciw" to jest inna nazwa na nietolerancję jakiejś mniejszości (która sobie nie wybrała bycia w tej mniejszości tylko tak dostała od natury) to nie rozumiem w ogóle konstruktu myślowego opcji przeciwnej.
@miklo @kravietz @rcz @timorl

Jeśli dobrze rozumiem, pytasz o to, jak taka presja w ogóle mogłaby wyglądać (a nie ile/czy/gdzie ona jest w istniejącym społeczeństwie). Jeśli to drugie, to zauważ proszę, że ja pytam o ~to samo.

Wyobraź sobie społeczeństwo z dokładnie symetryczną nietolerancją do tego jak niektóre nasze wyglądają. (Nietolerancja większości nie jest zbyt nierealistyczna, porównaj np. kasty w Indiach.) Podejrzewam, że stwierdziłbyś, że tam jest presja na zmianę płci która prezentujesz.
3/7

W kwestii żalu wydaje mi się on jednak najlepszym sposobem mierzenia tego czy dana terapia jest sensowna w wielu przypadkach. Jeśli ludzie żałują jakieś terapii, to jest to wyrażenie jakiejś preferencji na nie poddanie się jej – tak można wykryć sytuacje w których lek jest gorszy od zarazy. Szczęśliwie obecnie jest to w miarę rzadkie, ale niestety nie zupełnie hipotetyczne – część ludzi na przykład postanawia się nie poddawać chemioterapiom w przypadku nowotworów, bo skutki uboczne owych są dla nich nieakceptowalne. W takiej sytuacji gdybyśmy mierzyli bardziej standardowe efekty (przeżywalność czy wyleczalność) to stwierdzilibyśmy że jest to, jak piszesz, w oczywisty sposób uzasadniony zabieg, ale jednak dajemy ludziom wybór właśnie na podstawie tego żalu. Moim zdaniem tak być powinno (mimo że sam bym prawie na pewno takiej decyzji nie podjął), bo większość prób narzucenia ludziom “tego co dla nich dobre” systemowo źle się kończy.

Co do tego co piszesz o podejściu – tak, żal się trudniej mierzy niż np. przeżywalność, ale to nie znaczy że nie powinien być wyznacznikiem, tylko że należy na to brać poprawkę. Jeśli mamy punkty odniesienia w kontekście innych interwencji, to można porównywać jak bardzo są one sensowne. Niemało jest interwencji z istotnie niższym czynnikiem satysfakcji, a mimo to są one wykonywane, i zwykle nawet nieszczególnie kontrowersyjne (może powinny być?). Pewnie już widziałeś przykład z pewnymi operacjami kolan i kilkunastoprocentowym odsetkiem niezadowolonych – przykład o tyle ciekawy, że mniej kontrowersyjny, więc jest prościej myśleć o możliwych podejściach do poprawy tego odsetka, które nie wymagają odmowy tego zabiegu pozostałym 80% zadowolonych. Co mi przywodzi na myśl dość istotne pytanie – jakie właściwie jest twoje stanowisko? Jak powinno wyglądać pomaganie osobom transpłciowym twoim zdaniem? Skupiamy się na krytykowaniu obecnego systemu (który idealny na pewno nie jest), ale dobrze byłoby też wiedzieć jakie są alternatywy.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
2/7

Co do blokerów to uwaga o jakości tekstów jest imo adekwatna – ty w tym jednym zdaniu z Kontaktu widzisz umniejszanie już znanego efektu ubocznego i pomijanie tego że mogą być inne, ja widzę podanie jedynego znanego i argument za tym że gdyby inne znaczące często występowały to byśmy je znali, bo te leki nie są nowe - w szczególności efekty na kości były znane zanim leki zaczęły być stosowane na potrzeby osób potencjalnie transpłciowych. Żadna z tych rzeczy nie jest napisana eksplicite i wydaje mi się że oba odbiory tego zdania są dopuszczalne, a być może wręcz oba odzwierciedlają intencje piszących. Podobnie, choć w drugą stronę z oddzielaniem skutków – ty widzisz argument o “linii produkcyjnej”, w którym trzeba rozważać wszystkie skutki całego procesu na raz, ja widzę proces w którym są etapy podejmowania coraz bardziej znaczących decyzji przez coraz bardziej ich świadomą osobę przedstawiany jakby cały był podejmowany przez 11 latka i natychmiast dostawał skutki całego procesu. Znowu, żadna z tych rzeczy nie jest napisana eksplicite i nie wiem jaka tutaj była mieszanka intencji.

Co do samych liczb, ŁS napisał 80% (hipotetycznie), ty piszesz 50% (hipotetycznie? czy raczej tylko jako górna granica?), a artykuł który linkujesz ma górną granicę 30%… Już nawet nie wspominając że mam do niego umiarkowane zaufanie z racji tonu. No ale też niestety i tak już spędzam za dużo czasu na tej dyskusji, więc nie chce mi się przeglądać cytowań by sprawdzić czy faktycznie potwierdzają te górną granicę i co ona dokładnie znaczy… :/ (patrz drugi akapit o ustalaniu dokładnych liczb). Istnienie cytowań nie wpływa też istotnie pozytywnie na moją ocenę jakości tekstu – jeśli do czegoś nie ma się cytowania to należy to napisać, albo przynajmniej nie wklejać cytowania, które udaje że coś uzasadnia podczas gdy tego nie robi. :/ (Może warto też wiedzieć że autor tamtego badania wspierał zniesienie zakazu terapii konwersyjnej – nie ma to raczej dużego znaczenia dla argumentów przez niego przedstawianych jeśli są peer-reviewed, ale dobrze wiedzieć kogo się politycznie propaguje. :/).

Może nawet istotniejsze jest, ze z samą logiką się raczej nie zgadzam, albo przynajmniej z tym że produkuje istotne dla dyskusji wnioski. Mianowicie, z mojego punktu widzenia wciąż próbujemy ustalić jak wiele osób żałuje terapii, w szczególności z punktu widzenia długotrwałych (przynajmniej trochę) skutków (ubocznych bądź nie). Jeśli ludzie rezygnują, ale potem nie kontaktują sie z lekarzem to raczej takich skutków nie mają – inaczej chcieliby zapewne pomocy w radzeniu sobie z nimi. Tacy ludzie może i podpadają pod detranzycję w jakimś sensie, ale raczej nie powinni mieć znaczącego wpływu na naszą ocenę tranzycji, w końcu nic szczególnie złego im się nie stało, nie? Oczywiście są jeszcze zapewne smutne przypadki postaci samobójstw bądź innych śmierci, ale te również nie podpadają pod detranzycję, a badania wskazują raczej zmniejszone odsetki samobójstw w przypadku tranzycji, więc to raczej nie wynik terapii.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
O nie, jeszcze więcej tekstu, przepraszam, taki już mam styl komunikacji. ._. Jeśli przypadkiem będziesz gdzieś w okolicach Krakowa w najbliższych dniach, to moglibyśmy się pokłócić nad herbatą i byłoby to pewno wydajniejsze. Nie spodziewam się pozytywnej odpowiedzi, ale proponuję bo a nuż…

W każdym razie 1/7(chyba <_<”).

Zdaje się że część tej konwersacji która jest o jakości tekstów (post ŁS vs Kontakt) zmierza w kierunku którego się spodziewałem. Czytamy te teksty i uderzają w nas różne braki w argumentacji, uproszczenia, czy niedoargumentowane stwierdzenia (przykłady konkretne będą dalej). Oboje mamy nieco więcej wiedzy na te tematy niż spodziewani czytelnicy tych tekstów, więc kończymy narzekając głównie na najbardziej nas irytujące “manipulacje”, które są niezgodne z naszymi stanowiskami. Tekst który by porządnie opisał temat musiałby być co najmniej długości książki, a i wtedy w praktyce byśmy narzekali na to jak niektóre rzeczy by było przedstawione. Na początku dyskusji bym się zgodził, że zapewne tekst ŁS jest trochę bardziej merytoryczny (bo naukowe blogowanie zwykle > artykuły o nauce w czasopismach), ale jak sie okazało że ów okrasza cytowaniami stwierdzenia, których owe nie uzasadniają to teraz już najwyżej mogę je traktować jako porównywalne.

Jeszcze jedna ogólna uwaga do dyskusji – jestem dość przekonany, że spieranie się o konkretne odsetki efektów tranzycji nie będzie najbardziej produktywnym spędzeniem czasu. W najlepszym razie uda nam się ustalić ile osób ląduje w jakichś kategoriach od “bardzo żałują i mają permanentne efekty zaawansowanej tranzycji” poprzez “wycofali się z zaawansowanej tranzycji, ale nie wiadomo z jakich powodów”, po “wycofali się z tranzycji na jakimkolwiek etapie” i zapewne wiele po drodze. Co więcej, jako że jest to dziedzina bardzo aktywnie badana i niestety kontrowersyjna politycznie, niepewności w ustalonych procentowych udziałach tych grup zapewne byłyby ogromne. Nawet osiągnięcie takiego etapu wymagałoby ogromnego wysiłku, a efekty nie byłyby tak użyteczne – silnie podejrzewam, że główna nasza niezgoda jest w wartościowaniu tych liczb, i te niewiele lepsze dokładności w nich nie byłyby dostatecznie duże by wpłynąć na nasze opinie. Do tego zapewne każdego z nas interesuje właściwie tylko jedna z tych grup, i nawet nie ma gwarancji że byłaby to jedna z badanych – dla mnie to jest “ludzie którzy żałują tranzycji”, nie jestem pewien co dla ciebie.Żeby być bardziej konkretnym – najwyższe oszacowanie żałujących tranzycji jakie widziałem to było 2%, jest ono znacząco wyższe niż większość które widziałem wcześniej i ma dość ogromną niepewność, ale nawet jeśli jest poprawne to wciąż uważam że dostęp do tranzycji nie jest nadmiernie łatwy (choć ofc zmiany które zmniejszą tę liczbę, a nie utrudnią dostępu ludziom którzy faktycznie go potrzebują są mile widziane). W takim razie wydaje mi się że warto się skupić na tych argumentach które mają jakąkolwiek szansę zmienić nasze wzajemne zdania, a nie na znajdywaniu tych konkretnych liczb/przedziałów.

Dobrz, tyle tytułem wstępu, dalej już będę odpowiadał na konkretne rzeczy, choć czasem się będę do powyższych dwóch uwag odnosił.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
7/7

Podejrzewam, że masz bardzo inny model tożsamości płciowej niż to co wyżej opisałem, więc podam dwa argumenty które mnie najbardziej do powyższego modelu przekonały. O pierwszym już pisałem, choć nie dostatecznie jasno – istnienie tych grup w innych kulturach, które gromadziły różnych ludzi nieprzystających do tamże ogólnie przyjętych norm płciowych. Ważne jest nie to że te grupy istniały (do tego wystarcza istnienie homoseksualistów oraz osób nie chcących się przystosować do norm), ale jaki miały kształt. W przypadku tej grupy indyjskiej rytuały były bardzo daleko posunięte (kastracja), czego nie podjęła się z własnej woli raczej ani większość homoseksualistów ani ludzie którzy jedynie nie chcą się dopasować do norm społecznych, więc jest to poszlaka za tym że ta grupa zawierała dość niewiele osób z tych dwóch kategorii, a więcej z innej kategorii, imo tej o której pisze wyżej. W przypadku amerykańskiej grupy jest zupełnie inaczej – główna konkretna osoba podana jako przykład na wikipedii ewidentnie podpada pod osobę nie chcącą się wpasować w normy społeczne, ale raczej posiadającą tożsamość płciową zgodną ze wskaźnikami biologicznymi. Kryterium w wyniku którego wylądował w tej grupie było że zajmował się wikliniarstwem, co było pracą dla kobiet, a przy tym sam używał form męskich. Natomiast wspomniane jest że dalece nie było to jedyną opcją – część ludzi w tej grupie używała form niezgodnych z ich płcią natalną. W związku z tym te dwie kultury skonstruowały takie kategorie dla różnych grup osób, inaczej stawiając granicę przynależności do tych kategorii. Przez tę granicę występującą w innych miejscach również praktyki tych grup były bardzo różne. Przykład księży który podajesz również można tak zinterpretować, i moim zdaniem wtedy widać że w najlepszym razie można go opisać jako, jak sam napisałeś, “wentyl”, ale raczej nie porządną grupę. W końcu ta kategoria wychodziła istotnie poza mniejszości płciowe, księdzem można było chcieć zostać z bardzo wielu powodów nieszczególnie związanych z tożsamością płciową czy wręcz nawet osobistym stosunkiem do norm płciowych w społeczeństwie. W związku z tym ta grupa, nawet jeśli lądowali w niej również ludzie z mniejszości płciowych i seksualnych, nieszczególnie pozwalała im się porządnie wyrażać.

Drugi argument jest dużo bardziej empiryczny – można popytać ludzi o ich tożsamość płciową. Robienie tego wprost nie działa zbyt dobrze, bo nikomu nie będzie się chciało słuchać wykładu tłumaczącego pytanie, ale miałem sporo szczęścia z pytaniem postaci “Wyobraź sobie że budzisz się rano w ciele o płci przeciwnej niż twoje obecne. Zignoruj zdziwienie sytuacją i najlepiej konotacje seksualne. Społeczeństwo cię traktuje tak jakbyś był tej płci której jest twoje ciało po zmianie i bez zdziwienia. Jaka jest twoja reakcja?”. Tutaj ciekawe jest nie tylko że dostaje się pełną gamę odpowiedzi, od “O nie, to okropne, trzeba to natychmiast odkręcić!” poprzez “Ok, spoko, mogę tak żyć.” po “W końcu wszystko jest w porządku ze światem…” (i wiele pośrednich!), ale też jak bardzo większość ludzi nie zdaje sobie sprawy że ich odpowiedź nie jest jedyną oczywistą, albo co najmniej najpowszechniejszą. Polecam przepytanie tak paru (dostatecznie dobrych) znajomych, sporo się można dowiedzieć. Jeśli jednak to zrobisz, to proszę ostrożnie – ponieważ ludzie nie są świadomi jak bardzo ich odpowiedzi mogą być niestandardowe to bez wahania są w stanie powiedzieć o sobie więcej niż by chcieli. Co najmniej raz przypadkiem mi się zdarzyło kogoś tak wyautować (choć szczęśliwie towarzystwo było przyjazne i dyskretne), więc lepiej to robić w rozmowach dwuosobowych. <_<”

(Na boku dla rozluźnienia atmosfery – w kategorii “ludzie nie doceniają jak bardzo ich przeżycia wewnętrzne są różne od innych” polecam pytanie ludzi o to czy myślą za pomocą słów/obrazów/konceptów/czegoś jeszcze innego. Podobnie jak w poprzednim pytaniu dostaje się wiele różnych odpowiedzi, ale przede wszystkim konsystentne zdziwienie pytaniem “Ale jak to, co masz na myśli, przecież myślenie to znaczy X, co by znaczyło myślenie tymi innymi sposobami?”. To już można w miarę spokojnie zadawać w grupach, bo nie jest szczególnie kontrowersyjne. W podobnym duchu https://slatestarcodex.com/2014/03/17/what-universal-human-experiences-are-you-missing-without-realizing-it/ i komentarze do owego.)

@robryk @chlopmarcin @kravietz
6/7

Analogia do leworęczności: zdecydowanie nie udaje mi się tu przekazać o co mi chodzi, ale wydaje mi się że zidentyfikowałem konfuzję, która to utrudnia, i jest ona ważna, więc spróbuję jeszcze raz. Mój argument (i, moim zdaniem, wartość analogii) wygląda tak:
  • Kultura wymuszała na wszystkich ludziach dopasowanie się do standardów płciowych. Tu zdaje się się zgadzamy.
  • To wymuszanie uderzało w szeroką grupę składającą się z osób, które z bardzo różnych powodów nie chciały się podporządkować tym standardom. Chyba nie jest kontrowersyjnym stwierdzeniem dla ciebie, że takie wymuszanie uderzało również w homoseksualistów, nie?
  • Twierdzę że w tej grupie, byli zarówno ludzie nie chcący się wyrażać stereotypowo, jak i homoseksualiści, jak i osoby o innych tożsamościach płciowych. W związku z tym coraz większa akceptacja dla innych ekspresji pozwala każdej z tych grup być bardziej sobą.
Wydaje mi się że mieszasz dwie z tych grup, chętną do wyrażania się niestereotypowo i tych z innymi tożsamościami płciowymi, więc postaram się uargumentować czym one się różnią, czy może wręcz że ta druga grupa istnieje niezależnie od pierwszej. Przez tożsamość płciową mam na myśli wewnętrzne poczucie płciowości. Zdaje się że owo jest częściowo wrodzone, częściowo socjalizowane, jak większość tego typu cech. To poczucie dalece nie jest binarne, u niektórych jest silniejsze, u innych słabsze, i w bardzo różnym stopniu zgodne z biologicznymi czynnikami związanymi z płcią. Ludzie z bardzo silnym, ale niezgodnym z większością wskaźników biologicznych poczuciem to są ci o których się najczęściej myśli jako o trans – to u nich najczęściej występuje cielesna dysforia i oni najbardziej desperacko próbują być postrzegani jako inna płeć. Jako że to jest u nich najsilniejsze, to oni są przykładami które się pojawiały nawet gdy kultura wciąż silnie naciskała na standardy płciowe. Teraz, gdy ten nacisk się luzuje, to ludzie którzy mają tożsamość nie pasującą do biologicznych wskaźników, ale nie aż tak silną, są w stanie się bardziej wyrażać. Czasem będą oni chcieli skorzystać z co najmniej częściowej medycznej tranzycji (tu jeszcze jest dodatkowy czynnik technologiczny – nawet jeśli obecne terapie są nieidealne, to wciąż są wielokrotnie lepsze niż cokolwiek co mieliśmy wcześniej), a czasem jedynie wyrażać się na inne sposoby. Nie jest też szczególnie zaskakujące że tych ludzi może być relatywnie do wcześniejszej grupy wiele – większość innych tego typu wewnętrznych poczuć ludzkich ma bimodalne rozkłady, więc jeśli się minimalnie przesunie granicę akceptowania to nagle o wiele większa grupa może się wyrażać tak jak by chciała. Jest tu też pewna lekka analogia do biseksualizmu – ludzie biseksualni mogli żyć “całkowicie heteroseksualnie” i wedle standardów kulturowych, ale kiedy homoseksualizm stał się bardziej akceptowalny, to owi również mogli się lepiej wyrażać, mimo że nie są przecież homoseksualistami.

@robryk @chlopmarcin @kravietz
5/7

Tu też powiązana sprawa, o której możesz nie wiedzieć z racji zapewne nie przebywania w tych środowiskach. Wiele osób trans czuje, że mogą być zaakceptowani przez szersze społeczeństwo jedynie w wyniku daleko posuniętej medycznej tranzycji. Jest to oczywiście powiązane z brakiem w naszej kulturze historycznej roli dla takich ludzi, o której pisaliśmy wcześniej, ale też problem sam w sobie. W takim kontekście pojawiają się właśnie stwierdzenia o ludobójstwie – jeśli społeczeństwo nie akceptuje bez tranzycji (a czasem nawet z ostrzejszymi wymaganiami) a jednocześnie postanawia dostęp do tranzycji odciąć, to sprowadza się to do “społeczeństwo nie akceptuje”. Fajnie by było zmienić to w społeczeństwie, ale takie zmiany nie są proste ani szybkie. W tym momencie grupą która najbardziej w praktyce o nie walczy są osoby niebinarne, które w dużej części przypadków nie korzystają z medycznych elementów tranzycji. Największe siły przeciw to konserwatyści (oczywiście) i TERFowie (ironicznie) – ci drudzy się lubują w opisywaniu jak to łatwo np. zauważyć że ktoś “tak naprawdę” jest mężczyzną, w praktyce podnosząc standardy akceptacji przy tranzycji. :/

To chyba jest też dobry moment bym napisał bardziej eksplicite jaka jest moja konkretna pozycja. Otóż nie uważam by decyzje ciał medycznych były szczególnym problemem – one raczej są w praktyce postaci “nie rekomendujemy”, ale nie są zakazami, więc konkretni lekarze mogą podejmować decyzje o terapii w zależności od przypadku. To zapewne trochę utrudni dostęp ludziom którzy faktycznie tej terapii potrzebują, być może wyłapie jakieś przypadki które w innym wypadku by żałowały, ale na to pierwsze raczej nie będzie mieć kluczowego wpływu – raczej ufam lekarzom że są w stanie podejmować rozsądne decyzje na tyle, żeby ludzie którzy faktycznie tranzycji potrzebują potrafili znaleźć takiego, który im ją zapewni. To co mnie martwi to polityczne pełne zakazy (jakich teraz się nieco pojawiło w stanach, podejrzewam że co najmniej niektóre ty również uznajesz za nadmiernie restrykcyjne) oraz szerokie problemy z dostępem, czy to związane z brakiem środków przekazywanych na te terapie czy z ogólnym podejściem lekarzy w danym regionie. Obie te rzeczy powodują desperację u wielu osób, która zwykle nie kończy się dobrze, jak choćby patologie wśród lekarzy o których pisałeś wcześniej czy ludzi próbujących kurować się hormonami bez nadzoru lekarskiego (niektórzy to robią z sukcesami, ale nawet oni twierdzą, że to nie jest dobry pomysł). W tym momencie w Polsce nie jest z tym tragicznie (w kontekście ogólnej jakości naszej służby zdrowia) i wolałbym jedynie by nie zrobiło się gorzej.

@robryk @chlopmarcin @kravietz
4/7

Rozumiem rozbicie na trzy narracje, ale niekoniecznie się zgadzam że dwie pierwsze powinny być tak bardzo osobne. W szczególności ludzie podejmujący indywidualne decyzje zwykle też je robią dla poprawy jakości swojego życia, a to że niektóre interwencje są bardziej bądź mniej medykalizowane jest w dużym stopniu arbitralnym wyborem. To rozbicie jest natomiast faktycznie centralne dla większości istnienia EBM, i jest jednym z powodów dla których ludzie tak chętnie wybierają alternatywy, nawet te kompletnie bzdurne. Szczęśliwie środowiska medyczne się zorientowały i coraz bardziej zwracają uwagę właśnie na to co faktycznie jest istotne dla pacjentów (satysfakcję), jednocześnie wciąż próbując poprawić inne wskaźniki (w przeciwieństwie do szarlatanów, którzy robią jedynie to pierwsze). Ten temat jest bardzo ciekawy dla mnie, ale raczej nie ma tu miejsca na kolejną ogromną dyskusję – napiszę tylko że uważam że najlepszym sposobem na zmniejszenie popytu na homeopatię, który wciąż byłby zgodny z etosem EBM, byłoby wprowadzenie oficjalnego leku o nazwie “Placebix”. ;)

Trzecia narracja faktycznie jest istotnie osobna i niefortunnie związana z pierwszą parą. Najpierw chciałbym napisać że traktowanie tranzycji jako swego rodzaju rytuału przynależności do społeczności trans faktycznie może być ciekawym socjologicznym spojrzeniem na tę społeczność (ba, podejrzewam że już ktoś to robił), natomiast z mojego doświadczenia współcześnie nie jest to popularne spojrzenie wewnątrz tej społeczności. W szczególności ludzie często podkreślają, że dowolna tranzycja nie jest w żaden sposób wymagana by być uznanym za trans wewnątrz tej społeczności, nie wspominając nawet o żadnych konkretnych zabiegach. Była o tym wewnętrzna debata, w której pozycją transmedykalistów było że tylko pełna tranzycja powoduje że jest się trans, ale teraz nie jest to szczególnie popularny pogląd – te debaty oczywiście nie mogą być nadmiernie promowane na zewnątrz, bo dowolny jej wynik może być wykorzystany przeciw społeczności politycznie (albo “skoro nie potrzebujecie tranzycji to jej nie będziecie mieć” albo “zmuszacie wszystkich do tranzycji, jak możecie?”). Co może nieco dziwne, prominentni transmedykaliści teraz się bardziej lubią z TERFami – nie jest to argument za niczym konkretnym, może poza tym że potwierdza że raczej zostali wypchnięci z tej społeczności. Ten cały fakt też powoduje że dużo mniej się martwię wzrostem liczby osób deklarujących się jako trans – wiele z nich nigdy nie będzie chciało dokonywać żadnych zabiegów bardziej inwazyjnych niż założenie bindera, bo społeczność nie będzie tego od nich wymagać by byli do niej włączeni.

@robryk @chlopmarcin @kravietz
@timorl

Ok, mam nadzieję że niczego istotnego nie pominę, starając się nie popaść w drobiazgowość.

Zgadzam się, że nie potrzebujemy się tu wgryzać w konkretne procenty ani kryteria evidence based medicine. Tylko dla jasności: liczba 50%, którą ja podałem w hipotetycznym przykładzie, dotyczyła lost follow-up, i mieści się w przedziale raportowanym w Levine, 2022 (20–60%).

Żeby odnieść się do Twojej uwagi o S. Levine (że „wspierał zniesienie zakazu terapii konwersyjnej”), proponuję następujący eksperyment myślowy:
w późniejszej części posta przywołujesz kwestię zakazów tranzycji w USA, pisząc że cię martwią, i że niektóre pewnie ja też uznam za nadmiernie restrykcyjne. Nie mam dużej wiedzy o konkretnym ustawodawstwie w USA, ale załóżmy roboczo że faktycznie zgadzamy się, że na jednym końcu spektrum mamy np. jednoznacznie nadmiernie restrykcyjny twardy zakaz jakichkolwiek tranzycji dla wszystkich, a na drugim słuszne prawo, że ubezpieczyciel zdrowotny który pokrywa zabiegi tranzycji powinien też pokrywać jej powikłania i ew. detranzycję. Z pewnością gdzieś między nimi będzie jednak jakiś zakres ustawodawstwa, które ja uznam za uzasadnioną ochronę dzieci przed nadużyciami medycznymi, a Ty za zamach na osoby trans. To chyba brzmi prawdopodobnie, biorąc pod uwagę naszą różnicę zdań, prawda?
To teraz wyobraź sobie, że w jakiejś rozmowie ktoś się odwoła do jakiejś Twojej wypowiedzi, na co ja odpowiem: „może warto też wiedzieć, że timorl sprzeciwiał się ochonie dzieci przed nadużyciami medycznymi, dobrze wiedzieć kogo się propaguje :/”.

Ustawy o zakazach terapii konwersyjnych bywają krytykowane, gdy terapie te zdefiniowane są tak szeroko, że mogą kryminalizować nawet psychoterapię dzieci z dysforią w modelu innym niż czysto afirmacyjny. Czy to jest to, czemu przeciwstawiał się Levine? To przecież nie jest jakiś przypadkowy wariat propagujący kopanie gejów prądem, tylko psychiatra z wyjątkowo imponującym track record w dziedzinie badań i standardów postępowania w dysforii płciowej.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Blokery:
Zdanie z „Kontaktu”, które ja wskazałem jako wyjątkowo manipulacyjne, Ty tłumaczysz, że to „argument za tym że gdyby inne [efekty uboczne] znaczące często występowały to byśmy je znali, bo te leki nie są nowe”. Tu też musimy się zatrzymać na dłuższą chwilę — bo rzecz właśnie w tym, że to tak nie działa.

Wpływ blokerów na kości był przewidywalny wcale nie dlatego, że „te leki nie są nowe”. Wpływ blokerów na kości był przewidywalny, ponieważ rozumiemy, że mineralizacja kości odbywa się podczas dojrzewania pod wpływem estrogenów (również u chłopców, u których estrogeny produkowane są z kolei z androgenów pod wpływem aromatazy; mam to akurat wykute na bieżąco ze względu na DSD u mojego syna). Blokery podawane na potrzeby tranzycji powstrzymują ten proces. Ale — to jest kluczowe — to nie jest efekt obserwowany przy podawaniu blokerów w przedwczesnym dojrzewaniu, ponieważ tam dojrzewanie normalnie zachodzi.

To jest właśnie ta kluczowa sprawa: interwencja polegająca na powstrzymaniu prawidłowego rozwojowo dojrzewania jest *zupełnie inną interwencją*, o innym zestawie efektów, niż podawanie blokerów w przedwczesnym dojrzewaniu, po którym następuje zwyczajne, prawidłowe rozwojowo dojrzewanie w typowym wieku ze wszystkimi zwykłymi skutkami tego dojrzewania.

Nie ma takiego przełożenia, że efekty uboczne w jednym przypadku będą odpowiadać efektom ubocznym w drugim, bo mówimy o efektach ubocznych powstrzymania prawidłowego rozwojowo dojrzewania — które to powstrzymanie *nie* następuje u dzieci leczonych na przedwczesne dojrzewanie. To właśnie dlatego manipulacją nazywam tę narrację, że efekty uboczne, oj tam oj tam, przecież stosujemy te leki od dawna i znamy ich skutki uboczne z tamtych przypadków. Nie, nie znamy.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Argumentujesz, że ludziom, którzy nie zgłaszają się do lekarza jako detranzycjonerzy, najwyraźniej nic złego się nie stało. To jest bardzo optymistyczne założenie. Zwracam tylko uwagę, że nie mówimy tu o osobach, które po tranzycji już nigdy więcej nie zgłosiły się z niczym do żadnego lekarza, tylko o osobach, które nie wracają do klinik zajmujących się konkretnie tranzycją zadeklarować się jako detranzycjonerzy. Te osoby nadal mogą korzystać z wszelkiej innej pomocy lekarskiej, i nie ma żadnego powodu ot tak po prostu zakładać, że nie mają problemów medycznych i nie zostały skrzywdzone. Raczej, jeśli czują się skrzywdzone przez tranzycję — to tym bardziej zrozumiałe jest, że nie wracają po dalszą pomoc do tych miejsc, w których tej krzywdy doznały.

Twój przykład z osobami które nie decydują się na chemioterapię nie dotyczy ani żalu, ani używania żalu do oceny sensowności terapii, tylko informed consent. To jest dodatkowy krok: medycyna na podstawie evidence base oferuje pewne terapie, które mają znaną skuteczność i znane efekty uboczne, i pacjent ma prawo się na daną terapię nie zdecydować.

W szczególności, bo czasem w tym temacie widzę mieszanie tych pojęć: obowiązujący w medycynie „informed consent” to nie jest synonim „zabiegu z wyboru”. To jest dodatkowy warunek etycznej terapii, zarówno w przypadku terapii ze wskazań medycznych, jak i w przypadku zabiegów z wyboru.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Rozbicie na narrację medyczną i indywidualistyczną ma może bardziej ograniczone znaczenie u dorosłych (głównie przekładające się na kwestie finansowania), ale jest kluczowe gdy mówimy o dzieciach. Ja mogę sobie zrobić wazektomię bo mam takie widzimisię, i pytanie czy mam do tego powód medyczny to tylko kwestia tego kto za to zapłaci — ale zrobienie jej 12-latkowi, nawet gdy ten 12-latek utrzymuje że w życiu nie zamierza mieć żadnych dzieci bo robienie dzieci jest fuj, byłoby najzupełniej oczywistą zbrodnią.
No i oczywiście nawet u dorosłych inaczej będziemy traktować naprawdę głębokie interwencje — typu np. amputacja nogi — gdy mamy wskazanie medyczne, a inaczej, gdy ktoś sobie jej po prostu życzy bez widocznego powodu.

Ta trzecia narracja, kulturowa, też zdecydowanie ma tu zastosowania. Oczywiście wiem, że dominująca obecnie narracja formalnie głosi, że osoba, która po prostu zadeklaruje swoją tożsamość i nic więcej nie zrobi, teoretycznie jest every-bit-as-valid, ale w praktyce zabiegi z całą pewnością mają pewną wartość jako budujące pozycję i wiarygodność rytuały przejścia. Zresztą sam kształt tej dyskusji o „bycie valid”, wokół pytań „czy społeczność wymaga X żeby być do niej włączonym”, wskazuje, że jest tu komponent gry statusowej. I oczywiście związek tożsamości trans z medyczną tranzycją nie jest zero-jedynkowy, ale też nie możemy udawać, że w ogóle go nie ma. Tym bardziej, że co prawda obowiązująca w środowisku teoria mówi, że tranzycja jest związana z dysforią, a nie z tożsamością, i że to jest jasne rozróżnienie, ale w międzyczasie samo pojęcie dysforii ulega znacznemu rozmyciu — ludzie mówią np. że „czują trochę dysforii w okolicy piersi” itp. (i sam, chwilę wcześniej, pytałeś w kontekście medycznym o „pomaganie osobom transpłciowym” — nie „osobom z dysforią”).

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Naturalnie tak, zgadzam się, że kultura wymuszająca standardy płciowe uderza przede wszystkim w osoby homoseksualne. Skrajnym przypadkiem jest Iran, gdzie geje przechodzą przymusowe tranzycje. Ale Hannah Barnes w „Time to Think” opisuje też szerzej problem systemowej homofobii w klinice GIDS Tavistock, no i w kolejnych publicznych przypadkach tranzycji dzieci można zobaczyć ten sam mechanizm: dziecko poddawane przemocy przez homofobicznych rodziców zostaje „dostosowane do standardów płciowych” przez tranzycję.

Zob. sekcję „Couples counseling” wystąpienia ówczesnej szefowej Mermaids na TED (film niedawno usunięty z kanału TED):
https://youtu.be/QsQVEhHfEGU?t=171

Albo ten film promowany przez ACLU:
https://www.youtube.com/watch?v=h60YLGDJ6n0

Albo tutaj, od 7:30:
https://www.them.us/video/watch/kai-shappley-a-trans-girl-growing-up-in-texas

Hipotetyczne pytania typu „wyobraź sobie że budzisz się” są bardzo ciekawe, nie tylko w przypadku płci. Interesujące odpowiedzi z pewnością uzyskamy, pytając: „wyobraź sobie że budzisz się w epoce kamienia łupanego”, albo „budzisz się jako starzec”, albo „budzisz się z niepełnosprawnością” — to są ciekawe eksperymenty myślowe, i różne odpowiedzi coś nam powiedzą o naszym stosunku do siebie, do otoczenia, do świata. Ale to, że ktoś powie, że komfortowo mu jest myśleć o sobie w roli średniowiecznego mnicha, a ktoś inny, że czułby się na najwłaściwszym miejscu jako machający mieczem rycerz pod Grunwaldem, nie oznacza przecież, że ludzie mają wbudowaną jakąś „prawdziwą tożsamość historyczną” którą mogą w sobie odkryć.

Uważam pojęcie „tożsamości płciowej” za należące do tego samego porządku co „dusza” albo „aura” — rozumiem, gdy ktoś używa ich jako metafor dla pewnych aspektów osobowości, i szanuję, że niektórzy wierzą w nie literalnie. Ale to projektowanie tożsamości płciowych jest dla mnie tym samym, co szukanie chrześcijańskiej „duszy” w buddyjskiej karmie, albo szukanie kalwińskich „predestynowanych do zbawienia” przejawiających się w dobrych uczynkach ludzi różnych kultur.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl
Pytasz wreszcie, jak moim zdaniem powinno wygladać „pomaganie osobom transpłciowym”.

Nie zamierzam wymyślać tu koła. Uważam, że kolejne europejskie instytucje medyczne słusznie wycofują się z systemu interwencji afirmacyjnych u dzieci, rozpoznając w kolejnych badaniach przeglądowych słabość materiału dowodowego i motywowany dobrymi intencjami „bycia po słusznej stronie” błąd ich pochopnego wprowadzania.
Problemem jest WPATH — organizacja ewidentnie aktywistyczna i nie trzymająca się zasad evidence based medicine, traktowana jako poważne towarzystwo medyczne. Można spekulować o mechanizmach w jakich to funkcjonuje, ale nie wiem czy chcemy tu znowu dołączać cały duży wątek.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@robryk
Nie mam gotowego zestawu źródeł. Jako punkt startu wskazałbym ten artykuł, bo zawiera sporo uporządkowanych tematycznie linków:
https://link.springer.com/article/10.1007/s11930-023-00358-x

Drugą publikacją zbierającą takie źródła jest Cass Interim Report:
https://cass.independent-review.uk/publications/interim-report/

Ale ogólnie, żeby to trochę uporządkować:

1. Dziecięca dysforia ustępuje w większości przypadków na etapie dojrzewania.

2. Z dzieci ustawionych na blokerach niemal nikt nie rezygnuje z terapii hormonalnej.

3. Wygląda na to że tzw. tranzycja społeczna (zmiana zaimków itp.) też daje u dzieci efekt utrwalający dysforię i prowadzący do medykalizacji.

4. Po zabiegach występuje kilkuletni „miesiąc miodowy”.

@timorl @chlopmarcin @kravietz
Ja mogę sobie zrobić wazektomię bo mam takie widzimisię, i pytanie czy mam do tego powód medyczny to tylko kwestia tego kto za to zapłaci

To nie jest tylko hipotetyczny scenariusz bo w publicznym dyskursie istnieje przecież koncepcja “transableismu”, czyli swobody identyfikacji jako osoba niepełnosprawna: są ludzie, którzy podejmują wybór pozbawienia się wzroku, przerwania rdzenia kręgowego lub amputacji kończyny ponieważ identyfikują się jako osoby niepełnosprawne “błędnie urodzone w sprawnym ciele”.

https://news.yahoo.com/transgendered-transabled-now-people-choosing-231708271.html

Oczywiście, “swoboda transgresji między stanem pełnosprawności a niepełnosprawności” jest w tych przypadkach iluzoryczna bo przy obecnym stanie medycyny jest to droga w jedną stronę i o żadnej detranzycji nie ma zwykle mowy.

@timorl @chlopmarcin @robryk
@timorl @rcz @kravietz

> Społeczeństwo cię traktuje tak jakbyś był tej płci której jest twoje ciało po zmianie i bez zdziwienia.

Czy to nie powoduje, że odpowiedź na twoje pytanie jest predykowana przez to, jak indagowany ocenia seksizm w społeczeństwie? (A może ludzie, którzy w ogóle o tym pomyślą są po prostu w grupie "Ok, spoko, mogę tak żyć"?)
@robryk
… Pewnego dnia badania nad tym mechanizmem międzymózgowej transmisji i usuwania wspomnień, pomimo embarga nałożonego w UE i oficjalnie popieranego przez USA, przynoszą rezultaty w tajnych laboratoriach i natychmiast znajdują wykorzystanie militarne. W atmosferze chaosu i paniki rozpoczyna się wyścig zbrojeń między środkami bezpośredniego ataku na mózgi przeciwników a mechanizmami obrony. Krzykiem mody wśród najzamożniejszych klas stają się stylizowane na rodzaj kapeluszy z woalem zakładane na głowę klatki ochronne, działające na zasadzie analogicznej do klatek Faradaya. Klasa średnia zaczyna opuszczać miasta, w nadziei znalezienia się poza zasięgiem ataków. Postępuje dewastacja środowiska naturalnego, następuje załamanie gospodarki do poziomu w którym problematyczna staje się skuteczna dystrybucja żywności. W obliczu klęski humanitarnej obradująca w Centralnej Klatce Antyincepcyjnej Rada Ocalenia podejmuje dramatyczną decyzję o masowym wykorzystaniu nowej technologii w celu bądź to usunięcia u ludności wiedzy o niej, bądź, gdyby to nie zadziałało, implantacji informacji o skuteczności ochrony za pomocą czapeczek z folii aluminiowej. Tymczasem w Chinach………

@timorl @chlopmarcin @kravietz
@timorl @rcz @kravietz

"Wyobraź sobie, że z nieznanych powodów losowi ludzie budzą się w ciele o przeciwnej płci i tak im zostaje. Wszyscy wiedzą, że tak jest. Pewnego dnia..." chyba jest lepsze pod tym względem.
Ha, tak, to ma niestety wpływ, ale nie udało mi się jeszcze wymyślić wersji tego pytania, która sobie radzi z tym problemem, seksizm i rola przyznawana płciom przez społeczeństwo są na to zbyt splątane. Da się to zwykle wyklaryfikować w dalszej rozmowie, a często jest też jak piszesz – gdy kogoś to obchodzi to już jest poszlaka za słabszą tożsamością płciową. @chlopmarcin @rcz @kravietz
@timorl

Umowa społeczna w sprawie „uprzejmego nie zwracania uwagi na rzeczy” jest oczywiście warunkowa. Osobie, która lubi śpiewać, raczej nie będziemy sprawiać przykrości zwracaniem uwagi że okropnie fałszuje — ale ta uprzejmość kończy się na castingu do musicalu. Osoby, która dla swojego samopoczucia zaniża swój wiek w towarzystwie, nie będziemy korygować — ale uznamy za nadużycie tej uprzejmości i zaprotestujemy, jeśli postanowi zapisać się na tej podstawie do niższej kategorii w sporcie. Generalnie: nie zwracamy uwagi *pod warunkiem* że chodzi o rzeczy które nie mają w danej sytuacji znaczenia.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Czy coś jest “zauważalne” to nie jest binarna własność – pytanie kto próbuje zauważyć i przy jak bacznej obserwacji. Standard do którego większość ludzi w miarę byłaby w stanie dojść przy obecnej technologii, to “kasjer w sklepie nie zauważy”. Niektórzy są w stanie dojść istotnie dalej. Jak daleko ludzie chcą być na tej skali duży wpływ ma właśnie umowa społeczna o której piszesz – jeśli ludzie by się jej trzymali, to wystarczyłoby dostatecznie jasno zadeklarować (nie werbalnie ofc, zapewne wyglądem/ubiorem?) jak się chce być postrzeganym i po problemie (choć wciąż raczej byliby ludzie z dysmorfią ciała – te rzeczy społeczne pewnie mają na nią wpływ, ale wątpię, że dostateczny by ją wyeliminować). Transfobia niestety powoduje, że ludzie się tej umowy w tym kontekscie nie trzymają i o tym zasadniczo jest fragment który zacytowałeś. @chlopmarcin @rcz @kravietz
> Wiele osób trans czuje, że mogą być zaakceptowani przez szersze społeczeństwo jedynie w wyniku daleko posuniętej medycznej tranzycji.

Czy chodzi ci o coś więcej niż HRT? Miałem wrażenie, że to jest wystarczające do bycia rozpoznawanym jako kobieta/mężczyzna przez losowych ludzi, których spotykasz. (Może nie jest? Może chodzi ci o jakąś inna definicję akceptacji?)

> TERFowie (ironicznie) – ci drudzy się lubują w opisywaniu jak to łatwo np. zauważyć że ktoś “tak naprawdę” jest mężczyzną, w praktyce podnosząc standardy akceptacji przy tranzycji. :/

Jeśli szukamy standardu pt. nie da się tego zobaczyć na podstawie łatwych do przeprowadzenia obserwacji, to faktycznie jest to bardzo trudne/niemożliwe (bo kształt miednicy wpływa na chód -- chyba zauważalnie -- i na łatwość noszenia ciężkich przedmiotów opartych o biodra).

Jednocześnie w innych przypadkach (np. ludzi ze stomią lub z protezą kończyny lub jej fragmentu lub po prostu ludzi w danej chwili miesiączkujących) jest, wydaje mi się, szeroko przyjęte w społeczeństwie, że nie jest akceptowalnym publiczne zwracanie uwagi na to, że ktoś nieidealnie ukrywa swój stan (jak i niepubliczne używanie tej wiedzy w sposób inny niż bezpośrednio temu człowiekowi pomocny). (Disclaimer: moje obrazy społeczeństwa mogą być dziwne :P)

Czy ~niemożność odróżnienia jest faktycznie standardem, do którego ludzie nietrywialnie rzadko dążą?
2/4

No to chyba w kwestii dwóch pierwszych narracji się prawie zgadzamy – ja generalnie jestem dużo bardziej zwolennikiem silniejszej emancypacji dzieci i młodzieży, ale ktokolwiek robiący z ciałem coś poważnego lub nieodwracalnego komuś powinien się w miarę możliwości upewnić, że ta osoba nie będzie tego później żałować. Jeśli byśmy mieli silne dowody, że 12latkowie po wazektomii nie żałują tej decyzji w przyszłości, to zapewne robienie im jej nie byłoby dla mnie problemem, tylko tak raczej by nie było, bo wiemy że ludzie często zmieniają zdanie w tej kwestii. (Choć tu warto wspomnieć jak irytujące bywa gdy ktoś jest już dorosły, ale wobec niego stosowana jest ta sama logika – np. sytuacje kobiet, które chciały podwiązać sobie jajniki, ale lekarze mówili “nie zrobię, pani jeszcze młoda jest”; nie w Polsce ofc, tu to jest nielegalne, co samo w sobie też jest problemem.) Czyli imo wracamy tu do kwestii żalu. No, plus drugiej strony tego medalu, czyli jak bardzo tranzycja ludziom pomaga, co też ma wpływ (bo “wskazania medyczne” o których piszesz).

Tranzycja medyczna ma… jakiś status w środowiskach trans, zapewne zależny od konkretnego środowiska. W tych, w których ja się obracam, jest to coś o czym ludzie rozmawiają, ale głównie jako dzielenie się doświadczeniami, nie widziałem by było traktowane jako istotny wyznacznik statusu. To wszystko, tak jak pisałem, raczej domena “starej gwardii”, która uważa że “prawdziwi transseksualiści” to musieli przejść całą medyczną tranzycję. A, i przynajmniej w środowiskach które znam, o dysforii się mówi jako o irytującym ograniczeniu narzuconym przez instytucje medyczne powstrzymującym przed dostępem do tranzycji. Duży procent osób trans odczuwa dysforię cielesną ofc, ale niemały odsetek nie, a wciąż potrzebuje dostępu do tranzycji aby być w stanie sensownie żyć w społeczeństwie – dlatego pisałem o pomaganiu osobom trans, a nie tylko tym z dysforią. Jednocześnie jednak nie wszyscy potrzebują medycznej tranzycji – ta grupa jest naprawdę zróżnicowana.

Żaden z filmików które podlinkowałeś nie pokazuje że zidentyfikowanie kogoś jako trans następuje w wyniku homofobii (rozumiem że taki był zamiar?), tylko że ludzie nie wiedząc czym jest transpłciowość mylnie myśleli że ich dziecko jest homoseksualne. W drugim nawet nie było to powiedziane (rodzic mógł równie dobrze oryginalnie być transfobiczny a nie homofobiczny, a najprawdopodobniej po prostu oba), w pierwszym była mylna identyfikacja, ale nie widziałem homofobii, w ostatnim ewidentnie była homofobia, ale też jak się posłucha choć odrobinę więcej niż jedno zdanie po 7:30 to widać że chodziło o tożsamość płciową – geje nie będą się upierali że są dziewczynkami, tylko że lubią chłopców. Nie wiem czy konkretna klinika była homofobiczna, jeśli tak to oczywiście niedobrze. Sytuację z Iranu kojarzę i jest absolutnie okropna, ale właśnie po to cała społeczność LGBTQ próbuje zbudować dla siebie przestrzeń w naszej kulturze razem, żeby unikać sytuacji w których niektóre jej kawałki są siłą wpychane w inne, żeby uprościć życie ludziom którzy ich nie rozumieją.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Tym razem minimalnie krócej, i zaczynam czuć że się miejscami powtarzam, więc podejrzewam, że już wyklarowaliśmy większość naszych stanowisk. W związku z tym być może będę odpowiadał krócej albo i wcale w przyszłości, tak ino ostrzegam.

1/4

Co do Levine’a to spodziewałem się że znasz i pewnie popierasz jego aktywizm w kwestii legislacji związanych z tranzycją, więc nie odnosiłem się ani do niego, ani do porównań do jakich się posuwa w tych kwestiach – natomiast spodziewałem się że może ci przeszkadzać, że swoją działalnością uderza również (i w tamtym wypadku zapewne znacząco bardziej) w grupę na której dobrostanie ci zależy. Jeśli chcesz pisać że sprzeciwiam się ochronie dzieci przed nadużyciami medycznymi, to oczywiście ci wolno – każdy potem może sprawdzić jak to stwierdzenie się ma do rzeczywistości i na tej podstawie przemyśleć któremu z nas mniej ufać.

Co do efektów ubocznych, to sytuacja którą opisujesz moim zdaniem pozwala stwierdzić że innych częstych i znaczących efektów ubocznych nie powinniśmy się spodziewać. Jeśli efekty by były związane z samym przyjmowaniem leku, to by zostały wykryte przy innych zastosowaniach, jeśli by były związane z opóźnianiem dojrzewania, to na tyle dobrze rozumiemy te mechanizmy, że byśmy o nich wiedzieli wcześniej (jak mineralizacja kości). Może są i inne kategorie, ale te leki nawet jako stosowane dla osób transpłciowych nie są aż tak nowe – trzydzieści lat już będzie – więc jeśli by były inne częste i znaczące efekty uboczne, to raczej też byśmy je już znali, albo przynajmniej podejrzewali konkretne. To że ŁS musiał napisać o efektach innych etapów kuracji żeby postraszyć większym zbiorem efektów sugeruje, że takich sensownych podejrzeń raczej nie ma. Po ostatnich światowych doświadczeniach jestem też osobiście uczulony na postulowanie nieznanych długoterminowych efektów ubocznych jako argument przeciw interwencjom medycznym, ale to ostatnie to już może osobisty bias. <_<”

Oryginalny argument był implicite sugestią, że wszyscy którzy rezygnują z tranzycji są przypadkami tak tragicznymi jak sprawa ŁS, ja podałem alternatywną interpretację tych rezygnacji. Uważam że jest one mniej bezpodstawna – świat w którym porównywalnie wiele (a tak by wynikało z 50% które (półhipotetycznie?) podałeś) ludzi jest po traumatycznej detranzycji jak ludzi trans po tranzycji wyglądałby znacząco inaczej, w szczególności byłoby ich znacząco więcej widać, bo i znacząco bardziej by się na to skarżyli. No i spodziewałbym się więcej zgłaszania się do lekarzy od których się daną terapię otrzymało – to w końcu jest typowe działanie, gdy efekty kuracji człowiekowi nie odpowiadają. Nawet jeśli nie, to pozostali zgłaszaliby się do endokrynologów (jako specjalistów od hormonów, nie?), najwyraźniej w liczbach porównywalnych z osobami transpłciowymi – owi endokrynolodzy przecież by w takiej sytuacji bili na alarm, podczas gdy zdecydowana większość towarzystw endokrynologicznych popiera dostęp do tranzycji.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
4/4

W aktywizmie łączonym z nauką, jak już chyba ustaliliśmy, nie ma nic złego. Ja jestem bardziej skłonny ufać organizacjom aktywistycznym które są bardziej popierane przez pacjentów którym pomagają, a sytuacja z nauką raczej nie jest aż tak jasna jak sugerujesz, bo póki co tych organizacji, które nieco ograniczają dostęp do blokerów (co istotnie, żadna nie zabroniła całkowicie) nie jest tak znowu dużo.

W kwestii umowy społecznej wspomniałeś sport i to jest bardzo dobry przykład zjawiska które opisywałem – stanowisko że “ludzie którzy przeszli męskie dojrzewanie nie mogą brać udziału w kobiecych sportach” oraz “nie dajmy dostępu do blokerów dojrzewania” powoduje wykluczenie transkobiet ze sportu. Sport już jest ważnym elementem życia dla wielu osób, ale bardziej istotne jest że dokładnie takie pary argumentów wychodzą od środowiska TERFów w dużo większej ilości dziedzin życia (najoczywistsza jest chyba kwestia dostępu do publicznych toalet, którą z tego co kojarzę również ty promujesz, ale nawet tam to się nie kończy) i skutkiem ich jest wykluczenie osób trans z życia publicznego. To dlatego “TERF” często jest używane jako dostateczny powód by się z kimś nie zadawać, i stąd te różne oskarżenia na które wcześniej narzekałeś – nawet jeśli nie są zamierzone (a nikomu kto ma szansę być wyeliminowany w ten sposób raczej nie będzie się chciało weryfikować zamiarów), to efekty przyjęcia pozycji tej grupy byłyby tragiczne.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
3/4

Kwestia istnienia tożsamości płciowej jest chyba kluczowa dla naszej dyskusji. Czy zgodzisz się, że jeśli taka tożsamość istnieje i jest podobnie trudna do zmiany co pociąg seksualny, to dostęp do tranzycji jest ważny?

W każdym razie kontynuując wątek o tożsamości – na te inne hipotetyczne pytania zasadniczo nigdy nie dostaniesz aż tak silnej emocjonalnie odpowiedzi jak na pytanie o płeć. Część ludzi pytana o płeć odpowie z równą nonszalancją co jakby ich pytać o “tożsamość historyczną”, ale to będą ci, którzy tożsamość płciową mają słabą. Będzie sporo takich, co odpowiedzą bardzo silnie, głównie zgodnie z płcią którą prezentują – było to dla mnie też pewnym zaskoczeniem (choć wiedza o istnieniu osób transpłciowych powinna mi była pozwolić się tego spodziewać), bo ja akurat nie mam właściwie żadnej tożsamości płciowej, ale jak już to zobaczyłem to jest to imo silna poszlaka za istnieniem owej. Podobnie istnienie grup, które wyrażały swoją płciowość (czasem dość radykalnie) w wielu kulturach również jest poszlaką za tą hipotezą. I eksplicite tu piszę o tożsamości płciowej, a nie o transpłciowości – to ostatnie faktycznie bardziej opisuje nasz konstrukt społeczny zbudowany naokoło tożsamości płciowej i rzutowanie tego konstruktu na inne kultury jest mało sensowne. Co może istotne, ten konstrukt nie jest też stały w czasie – jak już wcześniej pisałem “transseksualizm” był używany wcześniej i miał inne konotacje niż współczesna “transpłciowość”, a to jedynie może 50 lat różnicy.

Nie znam natomiast żadnych istotnych poszlak za istnieniem dusz czy aur, a znam za to fizyczne powody dla których większość postulowanych efektów z nimi związanych jest niemożliwych. Zupełnie tego nie można powiedzieć o tożsamości płciowej – nie ma nic, co by powodowało że człowiek nie może czuć przynależności do którejś płci, nawet bardzo silnej i niezmiennej. Ogólne spostrzeżenia na temat różnic w ludzkich wewnętrznych doświadczeniach (sprawdzone na mniej kontrowersyjnych tematach) powodują, że raczej nie mam problemu z wiarą w czyjeś deklarowane przeżycia, jeśli nie łamią one praw fizyki.

Jeszcze parę pomniejszych poszlak za istnieniem tożsamości płciowej: deklarowana tożsamość jest dużo słabiej skorelowana z podążaniem za płciowymi normami kulturowymi niżbym się spodziewał gdyby wynikała wyłącznie z chęci podążania za tymi normami (to jest dość kluczowe, bo wydaje mi się że to drugie było twoją hipotezą i mimo ilości tekstu poprzednio udało mi się to pominąć >.<), wewnętrzne poczucie pociągu do osób danej płci istnieje (więc jest precedens na bezpośrednio niesprawdzalne, ale na ten moment niekontrowersyjne poczucie tego typu), lekkie powody ewolucyjne (w społeczności warto mieć poczucie przynależności do danej grupy, by lepiej się w nią wpasowywać; to jest jednak evopsych, co zawsze jest podejrzane, więc to jest imo bardzo słaba poszlaka), ludzie transpłciowi niebywale zmieniają swoje zachowanie gdy się im pozwoli być sobą i zaakceptuje (we wszystkich trzech filmikach jest to opisane w stylu “dziecko które nigdy wcześniej się nie smiało nagle było szczęśliwe”, ale mogę też potwierdzić z własnych doświadczeń z osobami trans które znałem przed tranzycją, naprawdę nie przesadzają z ogromem tej różnicy). Jaka właściwie jest alternatywna hipoteza która tłumaczy te wszystkie rzeczy?

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Levine:
Nie znam detali amerykańskiego ustawodawstwa, ale ten sam mechanizm widziałem bliżej w UK: dołączenie tematu tranzycji dzieci do kwestii zakazu terapii konwersyjnych (zgodnie z zasadą „Tie your campaign to more popular reform” opisaną tutaj: https://www.iglyo.com/wp-content/uploads/2019/11/IGLYO_v3-1.pdf), po to, by przeciwników przedstawiać właśnie jako jakieś mroczne postacie broniące terapii konwersyjnych.

Kiedy jednak w UK rząd zaproponował: ok, to rozdzielmy te tematy, szybko wprowadźmy ten zakaz terapii konwersyjnych, a kwestię trans potraktujmy osobno — to okazało się że nikt nie jest tym zainteresowany.

Do kogo więc należy mieć pretensje, że zakaz terapii konwersyjnych jest traktowany jak zakładnik kwestii tranzycji?

Blokery:

Nie jest prawdą, że „na tyle dobrze rozumiemy te mechanizmy [dojrzewania], że byśmy o [efektach ubocznych] wiedzieli wcześniej”, i nie jest też prawdą że „raczej byśmy znali efekty uboczne” — bo żeby je ustalić nie wystarczy lek stosować, trzeba to robić w kontekście badań klinicznych. Dokładny wpływ hormonów płciowych (i efekty ich wstrzymania) nie jest wcale jasny. Autorzy niedawnego szwedzkiego przeglądu systematycznego piszą to wprost: badań brakuje, efekty nie są znane, stosowanie blokerów w dysforii powinno być traktowane jako eksperymentalne.
https://news.ki.se/systematic-review-on-outcomes-of-hormonal-treatment-in-youths-with-gender-dysphoria

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Detranzycja:
Bez przesady z tymi „przypadkami tak tragicznymi jak sprawa ŁS”, znam osoby bardziej pokrzywdzone, nie opowiadam im że są „tragicznymi przypadkami”. 😐

Nie wiem dlaczego powtarzasz, że podałem liczbę „50% ludzi po traumatycznej detranzycji”. Wyjaśniałem przecież inne znaczenie tej liczby.

Czy wysoki udział detranzycji byłoby widać?

Po pierwsze, zdecydowana większość detranzycjonerek i detranzycjonerów z którymi sam rozmawiałem w ogóle nie wychyla się publicznie — mówią wprost, że obawiają się agresji z lewej strony i wykorzystania z prawej, a są w stanie psychicznym w którym potrzebują raczej wsparcia i spokoju. Nawet te parę osób, które gdzieś tam się trochę wypowiadało ~rok temu, potem się pochowały — dlatego sprawa ŁS wygląda jak grom z jasnego nieba i pierwsza detranzycja. Nie dziwię im się zresztą, ich obawy są uzasadnione — nie raz widziałem, że pulicznie wypowiadający się detranzycjonerzy faktycznie bardzo przewidywalnie spotykają się z agresją.

Po drugie, detranzycje są oczywiście opóźnione w stosunku do tranzycji, o ~5-10 lat. Jeśli liczba tranzycji rośnie, to nawet duży udział detranzycji nie będzie wcale objawiał się jako zgłaszanie się do lekarzy w liczbach porównywalnych do bieżących tranzycji.

Po trzecie, założenie, że detranzycjonerzy będą wracać do dotychczasowych lekarzy, jest po prostu empirycznie fałszywe.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Filmiki:
one są rozpowszechniane przez transaktywistów, więc oczywiście że żaden nie mówi: „zobaczcie, tożsamość trans to wynik homofobii”. Ale w każdym powtarza się ten sam schemat: chłopiec zachowuje się „niechłopięco”, co prowadzi do przemocowej reakcji rodziców i konfliktu rodzinnego na tym tle, który w końcu zostaje rozwiązany poprzez transpłciową indentyfikację dziecka.

Oczywiście, jeśli przyjąć gnostyczną perspektywę na tożsamość płciową jako niezależnej rzeczywistości dostępnej przez wewnętrzne poznanie (zgodnie oczywiście z zamiarem za każdym z tych filmików — każdy z nich jest przecież filmiki propagandowym *za* stanowiskiem zgodnym z Twoim, nie moim), to właściwa interpretacja jest taka jak piszesz: całe niefortunne nieporozumienie brało się z nieujawnionej prawdziwej tożsamości dziecka.

Jeśli jednak tożsamość nie jest niezależną wewnętrzną rzeczywistością odkrywalną w drodze gnozy, tylko jest konstruowana — i jeśli w związku z tym tożsamość płciowa jest — jak to tym trochę rozmawialiśmy w wątku o niebinarności — sposobem na interpretację i manifestację relacji do społecznych norm płciowych — to te sytuacje zaczynają wyglądać zupełnie inaczej.

Zaczynają wyglądać jak dziecko biorące na siebie winę za przemoc i brak akceptacji ze strony rodziców i internalizujące ją jako swoją tożsamość. Konflikt rodzinny skutecznie rozwiązuje się w ten sposób bez potrzeby jakiejkolwiek pracy ze strony rodziców. To jest też odpowiedź na Twoje pytanie, jaka jest alternatywna hipoteza wyjaśniająca, że „dziecko które nigdy wcześniej się nie smiało nagle było szczęśliwe”.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Tożsamość vs tranzycja:
Pisałeś o tym, że narracja kulturowa (tzn. że tranzycja jest zabiegiem o znaczeniu społecznym, związanym z przynależnością do danej tożsamości) jest niewłaściwa — a jednak ciągle ten temat wraca.

Nie, nie uważam żeby kwestia istnienia tożsamości była kluczowa dla dostępu do medycznej tranzycji. Uważam że medyczną tranzycję powinno się udostępniać albo zgodnie z medycyną opartą na faktach w przypadkach potrzeb medycznych, albo jako wolny wybór dorosłych tak jak inne dobrowolne modyfikacje ciała — niezależnie od tego, czy stoi za tym subiektywne poczucie tożsamości czy coś innego.

Nie uważam żeby orientacja seksualna była „poczuciem tego typu”. Żeby stwierdzić swoją orientację nie muszę odwoływać się do jakiejś wewnętrznej tożsamości do której czułbym przynależność — wystarczy że zaobserwuję kto mnie pociąga.

Instytucje:

To prawda, że w aktywizmie łączonym z nauką nie ma nic złego. Ale jest coś złego, gdy aktywizm zastępuje rzetelną naukę — a to jest podstawowy zarzut wysuwany pod adresem WPATH.

Wycofanie blokerów do fazy badań klinicznych nazywasz „ograniczeniem nieco dostępu” i podkreślasz że to nie jest „całkowity zakaz”. Ale to jest krok odpowiadający rozpoznaniu, że blokery nie mają evidence base.

Piszesz wreszcie o „wykluczeniu transkobiet ze sportu”, „z publicznych toalet”, czy wręcz „z życia publicznego”. To zwyczajnie nie jest prawda. W niektórych sytuacjach obowiązuje — z dobrych powodów — podział wg płci (rozumianej jako rodzaj fenotypu w ramach dymorfizmu płciowego) i od transkobiet oczekuje się, że będą się do tego stosować jak wszyscy inni, niezależnie od tego, jak się indentyfikują w kategoriach płci kulturowej czy tożsamości płciowej.

Nie ma żadnego powodu, by w kontekstach takich jak sport wprowadzać jakiekolwiek podziały związane z tożsamością płciową.

Nie ma też żadnego powodu, by kogokolwiek skądkolwiek wykluczać w związku z jego tożsamością płciową, i nie spotkałem się z tym żeby ktoś stawiał taki postulat.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
Jeżeli dobrze rozumiem, to skandale związane z toaletami — czy przebieralniami, czy innymi tego typu miejscami — dotyczą sytuacji, w których przebierają się w nich trans-kobiety w trakcie tranzycji co prowadzi do zgorszenia przebywających tam cis-kobiet. Segregacja w takich miejscach została wprowadzona w odpowiedzi na potrzeby tych ostatnich jako forma "bezpiecznego miejsca tylko dla kobiet". Głównym wizualnym wyznacznikiem przynależności jest w tym przypadku wspomniany fenotyp, trudno się więc dziwić, że pojawienie się w nich osobnika z fenotypem dyndającym między nogami budzi zgorszenie, niezależnie od jego wewnętrznych intencji lub identyfikacji płciowej.

@timorl @chlopmarcin @robryk
Przede wszystkim skandale związane z toaletami i przebieralniami dotyczą głównie tego, że efektywnie mówimy o ew. otwarciu tych przestrzeni dla *wszystkich chętnych* — z punktu widzenia kobiet nie ma jak odróżnić, czy wchodzący męski fenotyp to szczera transkobieta, czy creep.

Stąd plakaty jak w załączniku, mówiące kobietom wprost: „see someone using the 'wrong' bathroom? do not challenge them”.

Nie mówimy więc tylko o szczególnym wyjątku dla niewielkiej mniejszości transkobiet — mówimy o odebraniu kobietom prawa do protestu, gdy do ich przestrzeni wchodzi *dowolny* mężczyzna.

Co zresztą ujawniło się parę lat temu w głośnym tzw. incydencie Wi Spa — kiedy właśnie kobieta poszła do obsługi zaprotestować, że w wydzielonej dla kobiet i dziewczynek części spa jest nagi facet (z, nazwijmy to, uaktywnionym fenotypem), i wrzuciła do sieci wideo pokazujące, jak została zignorowana przez obsługę i zbluzgana przez obecnego przy tym innego faceta. Wybuchła cała afera: protesty, kontrprotesty, medialne zarzuty a to że to hoax, albo że to transkobieta prześladowana przez transfobkę. Po tym jednak jak w końcu facet został aresztowany i zostały mu postawione zarzuty, zdaje się że wszyscy uznali, że to jednak nie była transkobieta, tylko creep, i że jednak, no cóż, reakcje były niewłaściwe.

Co każe jednak zapytać: no dobrze, to jaka byłaby w tej sytuacji właściwa reakcja?

@chlopmarcin @robryk @timorl
Zdjęcie plakatu z tłem w kolorach flagi transpłciowości i napisem:

Do you feel like someone is using the 'wrong' bathroom?

Please don't:
- stare at them
- challenge them
- insult them

Do not purposely make them uncomfortable.

Instead, please:
- respect their privacy
- respect their identity
- carry on with your day

Protect them from harm.

They are using facilities they feel safe in.
Please *do not* take this right away from them.

Trans* and gender questioning students
You have every right to be here:
in this facility | in this university | in this world

Your gender identity and expression are valid.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
mówimy o odebraniu kobietom prawa do protestu, gdy do ich przestrzeni wchodzi dowolny mężczyzna

No ale jeżeli uznajemy, że sama idea “kobiety” i “mężczyzny” jest konstruktem społecznym, z którym można się płynnie identyfikować, to przecież to prawo znika samo z siebie, bo znika określoność tych kategorii?

@chlopmarcin @robryk @timorl
@kravietz
Tak, i są osoby, które konsekwentnie postulują zniesienie kobiecych kategorii w sporcie, osobnych przebieralni, toalet, więzień itp. dla kobiet. Cokolwiek się na ten temat sądzi — jest to wtedy przynajmniej postawienie sprawy wprost.

@chlopmarcin @robryk @timorl
Takie postulaty można traktować filozoficznie - i wtedy taki dekonstruktywizm ma sens jako próba badania istniejących tabu i wyznaczania nowych granic. Każde społeczeństwo co do zasady tego wymaga bo bez dekonstrukcji siedzielibyśmy nadal w starotestamentowych tabu żywieniowych pomimo, że jakiekolwiek, być może racjonalne, powody dla ich istnienia dawno zniknęły. Postęp zazwyczaj zaczyna się z jakiejś formy dekonstrukcji.

Tutaj problem polega głównie na tym, że ruch dekonstruktywistyczny nie jest wcale tak jednolity jak się wydaje konserwatystom: zakres tej dekonstrukcji między różnymi frakcjami różni się drastycznie, oscylując nie tylko między tymi, którzy uznają lub odrzucają jakikolwiek biologiczny determinizm, ale także między tymi, którzy na razie tylko stawiają pytania i tymi, którzy chcą natychmiast wprowadzać w życie wynikające z nich postulaty zanim udzielone zostaną odpowiedzi.

A cała ta debata toczy się na dodatek w dość sekciarskiej atmosferze politycznej poprawności, gdzie pewnych pytań nie wypada stawiać bo mogą urazić wybranych jej uczestników. Oczywiście przy milczącym założeniu, że urażanie wszystkich pozostałych na około (jak tych cis-kobiet z Wi Spa) jest OK bo one są… no nie wiem co? Nie są gnębioną mniejszością, więc można? (kwestia urażania cis-mężczyzn jest w ogóle poza tematem bo “facet to świnia i da se radę”)

O ile ten brak spójności wcale mnie nie dziwi w ruchu intelektualnym, który jest spadkobiercą postmodernizmu, z jego odrzuceniem obiektywnej rzeczywistości i kultem subiektywnej interpretacji to wydaje mi się, że na pewnym etapie doprowadzi to do jego pogłębiającej się alienacji społecznej. Będzie ona wynikać z rosnącej niezdolności do tłumaczenia zjawisk społecznych ogółowi.

Dekonstrukcja z postawionego wiek temu pytania “dlaczego w sumie kobiety nie mogą głosować w wyborach” jest możliwa do intelektualnego, empatycznego i empirycznego ogarnięcia przez każdego i doprowadziła do fundamentalnych przemian społecznych tak samo, jak np. odejście od trybalizmu ~2000 lat temu.

Ale tyle argumenty przedstawione w tej ulotce z toalety wydają się kompletnie nie trafiać do jej odbiorczyń właśnie dlatego, że nie odpowiadają na podstawowe pytanie: dlaczego ich poczucie bezpieczeństwa ma być naruszone w miejscu, które zostało właśnie w tym celu wydzielone (podobnie ze sportami itd).

Być może zresztą renesans anty-racjonalnego konserwatyzmu obserwowany w wielu krajach jest właśnie pierwszą falą społecznej odpowiedzi na tę alienację… 🤔

@chlopmarcin @robryk @timorl
@kravietz
Rzecz w tym że te narzędzia dekonstrukcji brzmią mądrze i naukowo, ale bardzo łatwo jest ich używać jak cepa — jeśli tylko wolno nam założyć z góry, co będziemy dekonstruować i obnażać jako ukryte relacje władzy, a czego nam dekonstruować ani obnażać nie wolno.

A to są w gruncie rzeczy dość proste narzędzia, które pozwalają dowolnie odwracać co się chce na nice.
„To nie rzeczywistość — to perspektywa przywileju każe to widzieć jako rzeczywistość.”
„To nie absurd — to tylko nasze uprzedzenia każą to widzieć jako absurd.”
„To nie negatywny skutek X — to negatywny skutek braku akceptacji X.”
„To nie pozytywny skutek X — to przywilej dostosowania do normy wyznaczanej przez X.”

To mogą nawet być intelektualnie ciekawe ćwiczenia, ale trzeba mieć też świadomość ich ograniczeń poznawczych.

@chlopmarcin @robryk @timorl
@timorl
Niżej w wątku rozmawiamy o trendzie do „dekonstrukcji” pojęć kobiety i mężczyzny, nie pamiętam żebyś Ty akurat szedł w tym kierunku (nie zauważyłem np., żebyś negował dymorfizm płciowy, a są osoby które faktycznie negują) — w każdym razie ja, pisząc te komentarze o dekonstrukcjach nie miałem na myśli Ciebie.

3-letni okres podawania hormonów nie neutralizuje sportowej przewagi męskiego fenotypu. Najlepsze co możemy zrobić w sporcie to:
— utrzymać podział wg płci fenotypowej (kryterium męskiego dojrzewania zapewne jest tu użyteczne na potrzeby decyzji w granicznych przypadkach DSD),
— w większości sportów, dopuszczenie transmężczyzn do kategorii męskiej, która w praktyce i tak jest kategorią open (oczywiście nie powinny startować w kobiecej jeśli brały testosteron),
— organizować sport dla osobnych kategorii wg potrzeb.

W kwestii toalet i przebieralni (ale też: więzień) — bycie creepem nie jest jednak tak całkiem niezależne od płci — gdyby nie kwestia transpłciowości, wszyscy byśmy się zgodzili, że jest dla nas całkowicie oczywiste dlaczego przynajmniej pewne osobne przestrzenie dla kobiet mają sens. To też kluczowa różnica w przywołanej analogii do homoseksualności: w rzeczywistości bycie creepem nie ma szczególnego związku z orientacją, ale ma ogromny związek z płcią i kobiety nie mają obowiązku udawać że tego nie wiedzą.

Nie jestem pewien, co to jest „prezentacja płciowa”. Moim zdaniem właściwym kryterium jest płeć fenotypowa — czyli typ ciała w ramach dymorfizmu płciowego. Z pewnością w mniej sformalizowanych przestrzeniach z konieczności musi istnieć spory zakres tolerancji dla różnych przypadków granicznych. Istotna dla ochrony kobiecej przestrzeni nie jest super ostra granica, tylko żeby nie było tak że dowolny facet może sobie tam wejść i nikt mu nie może nic powiedzieć.

Ja nie mam też problemu ze wspólną nagością tam gdzie to bezpieczne (sauny itp.). Nie uważam, że segregacja płci musi być wszechobecna, nawet tam gdzie występuje nagość — tylko wg potrzeb.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Nie wiem gdzie najlepiej odpisać, bo niżej w tym wątku implicite oskarżacie mnie o ignorowanie rzeczywistości (au!) i to chyba już jest mniej na temat. Wybrałem ten post półlosowo.

O sporcie i innych sferach o których wspominasz piszę tylko o praktycznych efektach zakazu który opisałem (o przejściu męskiego dojrzewania). Mnie się wydaje że 3letni okres terapii hormonalnej, którzy przyjęły niektóre sporty w których męskie cechy biologiczne faktycznie dają przewagę jest niewygodny, ale być może najlepszym co możemy osiągnąć nie rewolucjonizując całej przestrzeni sportów widowiskowych (a takiej rewolucji się nie ważę proponować, bo nieszczególnie oglądam sport, więc nie wiem co by było interesujące). Jeśli takie podejścia są dla ciebie akceptowalne, to się chyba zgadzamy.

W kwestii toalet i przebieralni – przede wszystkim uważam że powinniśmy wszystkim zapewnić w miarę możliwości komfortowe warunki korzystania z owych, niezależnie od płci. “Creepem” (ugh, pisałbym po polsku, ale również nie wymyśliłem tłumaczenia które to oddaje i nie wprowadza niepotrzebnych konotacji :<) może okazać się każdy, niezależnie od płci i na wiele sposobów – czy to nadmierne w kontekście kultury eksponowanie nagości czy nachalne wpatrywanie się, czy jeszcze gorsze zachowania. Szczególnie na takie zachowania narażone przestrzenie muszą sobie z tym jakoś radzić, ale sposobów jest wiele i różne są stosowane zależnie od kultury. Na przykład, w polskich przebieralniach ludzie raczej nie bywają kompletnie nadzy (przynajmniej w tych które ja widziałem), więc większość tego problemu nie istnieje – gdy kobieta z penisem się tamże przebiera, to i tak będzie to robić nie pokazując go. W innych kulturach nagość bywa mniej seksualizowana, więc ludzie się czasem przebierają nago, ale tam też zwykle mniejszym problemem dla ludzi jest zobaczenie penisa czy sromu. Z toaletami to nie wiem na czym polega problem poza Stanami (gdzie kabiny bywają idiotycznie skonstruowane). Te rzeczy rozwiązują większość problemów z przebywaniem w danej przestrzeni, a jak ktoś jest creepem, niezależnie jakiej płci, i powoduje istotny dyskomfort wśród obecnych to powinien zostać wyproszony – tak się nie stało w sytuacji, którą zalinkowałeś i to jest oczywiście źle, ale problemem nie było to że creep był bądź nie był osobą transpłciową (tbh nie wiem czy był, może tak, w końcu ludzie transpłciowi to tylko ludzie, oczywiście będą wśród nich creepy), tylko że był creepem. To jest kryterium po którym bym sugerował wykluczanie kogoś z takich przestrzenii, nie… prezentacja płciowa? Chyba takie kryterium proponujesz w praktyce, tak? Czy jakieś inne?

(Warto też zwrócić uwagę, ze podobny argument pamiętam stosowany wobec wpuszczania osób homoseksualnych do tych przestrzeni, implicite założenie że będą creepami, tylko tam ciężej było ich wykluczyć “na oko”, więc był to mniejszy problem.)

A, i to też ma problem z praktycznym, nawet jeśli nie teoretycznym, wykluczeniem z tych przestrzeni – na podstawie prezentacji płciowej osoba w trakcie tranzycji będzie wykluczona zarówno z męskiej jak i żeńskiej przebieralni, tak jak i osoby które nie chcą przejść wszystkich możliwych operacji. No i jeśli ktoś nie jest w stanie prezentować swojej płci dostatecznie dobitnie (bo np. dojrzewanie w niewłaściwej płci pozostawiło na tej osobie trwałe ślady) to również w wyniku takiego kryterium może zostać wyproszony. To z resztą czasem się zdarza nawet osobom cispłciowym, które nie prezentują swojej płci.

Ah, i skoro temat już się pojawił – osobiście nie chcę “zniesienia” płci, to by było raczej niemożliwe z racji istnienia tożsamości płciowych, ludzie naturalnie będą konstrukty kulturowe naokoło płci odtwarzać by te tożsamości wyrazić. Natomiast osobiście lepiej się czuję w kulturach w których nie ma aż takiego nacisku na stereotypy płciowe, a także jest mniejsza seksualizacja nagości (jeden z bardzo pomniejszych powodów dla których wyniosłem się z Polski) i w związku z tym najlepiej gdy mają więcej takich przestrzeni wspólnych, a nie dzielonych. Przy tym nie chciałbym nikomu odbierać możliwości życia w kulturach bardziej podkreślających płeć – różni ludzie lubią różne rzeczy a istnienie wielu kultur urozmaica świat.

@kravietz @chlopmarcin @robryk
Zgodnie z obietnicą nie będę się odnosił do rzeczy gdzie bym się musiał powtarzać – tak tylko dla wyjaśnienia czemu na niektóre rzeczy nie odpisuję.

Wydaje mi się że kwestia istnienia poczucia tożsamości płciowej jest jednak kluczowa dla naszej niezgody. W szczególności, jak piszesz, interpretacja tamtych przypadków jako homofobii jest dużo mniej prawdopodobna. Podobnie dużo mniej zaskakujące są wyniki badań w których ludzie w wyniku akceptacji i tranzycji czują się znacząco lepiej, oraz niskie poziomy detranzycji. Drugą grupę wspominam, bo one są dobrymi uzasadnieniami dla dostępu do medycznej tranzycji, tak jak chcesz evidence-based. Dlatego też na tym bym się chciał skupić w odpowiedzi.

Obserwacja kiedy czujesz do kogoś pociąg jest równie osobista co obserwacja jaką czujesz tożsamość płciową. Obie są w podobnym stopniu weryfikowalne zewnętrznie, dość pośrednio i bardzo niedokładnie, szczególnie jak się wykluczy własne deklaracje. Jeśli się deklaracji nie wykluczy, to wypadałoby mieć podstawę do wierzenia ludziom którzy twierdzą że czują pociąg do osób danych płci, ale nie tym którzy twierdzą że czują tożsamość płciową (albo z resztą na odwrót). Twierdzę że empirycznych podstaw za bardzo nie ma. Zarówno jedni jak i drudzy są reprezentowania w różnych kulturach, współczesnych i historycznych, na różne sposoby (które często są ofc krzywdzące dla jednej z tych grup, ale o tym już pisaliśmy). Jedni jak i drudzy wyraźnie podejmują działania potwierdzające ich słowa – czy to tworzenie związków albo przynajmniej uprawianie seksu (oba powyższe różne zależnie od kultury ofc) z osobami danych płci, czy różne formy tranzycji (równie zależne od kultury). Jedni i drudzy są zadowoleni (nie tylko deklaratywnie, ale też bardziej empirycznie, w postaci istotnie poprawionego zdrowia psychicznego) gdy zostaną zaakceptowani przez społeczeństwo gdy te rzeczy wyrażają. Te deklaracje mają też podobne rozkłady (różne poziomy pociągu do osób różnej płci, różne poziomy tożsamości płciowej dla różnych płci) – to ma znaczenie głównie z punktu widzenia Brzytwy Ockhama, gdyby te poczucia się zachowywały istotnie inaczej, musielibyśmy postulować istnienie innego mechanizmu ich odczuwania, co by wymagało więcej poszlak. Oba mają bardzo niedoskonałe powiązania z badaniami biologii – czy to badania reakcji śluzówek genitaliów na erotykę, czy jakichś wskaźników EEG, które wśród osób trans lądują przesunięte w stronę deklarowanej płci. Czemu więc w jedne deklaracje wierzysz, a w drugie nie?

Co do tożsamości trans wynikającej z homofobii – to się nie bardzo trzyma kupy z dwóch istotnych powodów (pomijając ofc że tożsamość płciowa istnieje, bo za tym próbuję argumentować). Po pierwsze, przytłaczająca większość homofobów jest również transfobiczna, szczególnie teraz gdy konserwatyści obrali sobie osoby transpłciowe na cel, ale bardzo bym się zdziwił gdyby wcześniej było istotnie inaczej. Po drugie, zarówno przykład do którego się odnosiłem był w środowisku dużo bardziej akceptującym homoseksualizm niż transpłciowość (po coming oucie się to zmieniło, ale dla co najmniej części bliskiej rodziny było to trudne), jak i całe pokolenie w którym transpłciowości jest wyraźnie więcej dużo mocniej akceptuje homoseksualizm niż co najmniej kilka wcześniejszych. Nie wspominając nawet o tym, że spora część osób transpłciowych jest również homo/bi/aseksualna, więc sama tranzycja by nie rozwiązywała tego “problemu”.

Hipoteza że tożsamość wynika wyłącznie z chęci dopasowania się do norm społecznych danej płci jest subtelniej błędna. Żeby to zobaczyć naprawdę jest najłatwiej pozadawać ludziom pytanie, które sugerowałem wcześniej, korelacja jest naprawdę dużo słabsza niż byś się spodziewał. Sam kiedyś myślałem że będzie silna, ale dość szybko spotkałem osobę bardzo wyraźnie niechętną normom i stereotypom naokoło jej płci, która jednocześnie dała mi jedną z najsilniejszych odpowiedzi (z niemałą dozą oburzenia) zgodnych z jej płcią. Ale na szczęście nie musze się odnosić do anegdot (ani zmuszać cię do zadawania potencjalnie niewygodnych pytań znajomym, nawet jeśli polecam ćwiczenie) – to rozróżnienie było dla mnie tak oczywistym pytaniem do zadania, że podejrzewałem że na pewno ktoś to już badał i okazuje się że owszem, dwa papiery co znalazłem: https://sci-hub.se/10.1023/A:1020611416035 oraz https://sci-hub.se/10.1080/00223891.2011.650302 . Z pierwszego polecam tabelkę IV, z drugiego 3, obie pokazują wyniki kwestionariusza ról płciowych. Widać na nich, że osoby transpłciowe lądują bliżej deklarowanej płci, ale dalece nie są bardziej z nią zgodne niż osoby cispłciowe, a te same z siebie nie są bardzo zgodne – czyli w obu tych grupach zgodność ze społecznymi rolami płci jest dalece nie determinowana tożsamością płciową.

(Fun fact - pierwsze badanie jest z Polski i okazuje się że u nas do niedawna było oficjalnie istotnie więcej trans mężczyzn niż kobiet.)

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl

Nie rozumiem dlaczego ma być zaskakujące że ludzie czują się lepiej po tranzycji. Niezależnie od tego jaką mają motywację do tranzycji — jakąś mają, realizują ją, więc czują się lepiej, przynajmniej przez jakiś czas.

W sprawie wierzenia deklaracjom:

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że rozmawiasz z grupą osób które wierzą w aury. Aury, mówi, mają różne kolory. Różne kolory aur są skojarzone z cechami takimi jak pobudliwość, witalność, równowaga, spokój, otwartość, mądrość, pesymizm, przedsiębiorczość itp.

Każdy ma aurę, aury mają kolory, i każdy wewnętrznie wie jaką ma aurę, wystarczy go zapytać. Dlaczego nie mielibyśmy wierzyć w deklaracje? Ludzie w różnych kulturach mają przecież te cechy różnych aur, nawet jeśli nie używają do ich opisu takiego słownictwa, i wyrażają te cechy w swoim życiu. Dlaczego więc nie mielibyśmy wierzyć osobie, która deklaruje swój kolor aury?

Ja bym powiedział: „ok, nazywasz to aurą, ale z mojego punktu widzenia mówisz po prostu o cechach osobowości. Istnieje mnóstwo osobowości, ale te kolory aur, które im przypisujesz, to tylko kulturowa interpretacja”.

Ale powiedzmy też że chcę sobie zadać pytania o swoją własną tożsamość.

Gdy staję przed pytaniem: „jaka jest Twoja orientacja seksualna” — to obserwuję w sobie fakt odczuwania pociągu seksualnego. Zauważam, że odczuwam ten pociąg do jednej z płci, i mogę użyć słowa opisującego tę obserwację. To nie jest tak, że mam w sobie wbitą jakąś aprioryczną przynależność do kategorii. Obserwuję pewne fakty na swój temat, nawet jeśli tylko wewnętrznie osiągalne — to do nich odnosi się kategoria orientacji. Gdybym zaczął mówić: „co prawda czuję pociąg wyłącznie do osób przeciwnej płci, a wizja seksu z osobą tej samej płci mnie odrzuca, ale jednak niezależnie od tego utożsamiam się z orientacją homoseksualną” to byłby to zupełnie bezsensowny ciąg słów.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Gdy następnie staję przed pytaniem: „jaki jest Twój kolor aury” — to mogę potraktować pojęcie „aury” jako metaforę osobowości, a jej kolor jako konwencjonalną klasyfikację cech osobowości zrozumiałą dla osoby z którą rozmawiam, w związku z czym oczywiście też mogę zaobserwować w sobie pewne cechy charakteru i stwierdzić: „widzę w sobie takie a takie cechy charakteru; to odpowiada temu, co Ty nazywasz fioletową aurą, choć moim zdaniem to zbędne pojęcie.”

Czy w związku z tym aura istnieje? Dopóki używamy tego pojęcia jako metafory, to ok. Ale w momencie gdy ktoś zacznie mówić, powiedzmy, o „interferencji aur”, to zacznę mówić: hola hola, o czym my mówimy.

Gdyby rozmówca zaczął mówić: „nie nie, to nie jest metafora dla cech osobowości, po prostu każdy ma w sobie pewien kolor aury, i często jest tu zbieżność z osobowością, ale może być tak że ktoś ma osobowość typową dla zielonej aury ale aurę ma czerwoną, i to się po prostu wie jaką aurę węwnętrznie odczuwasz” — to ja powiem że nie widzę powodu wierzyć w taki gnostycyzm auralny.

Gdy staję następnie przed pytaniem: „jaka jest Twoja tożsamość płciowa” — to jakie fakty na swój temat powinienem w sobie obserwować? Czy powinienem spojrzeć na to jakie mam ciało? Czy powinienem szukać w sobie ukrytych pragnień na temat mojego ciała? Czy powinienem szukać u siebie cech osobowości „męskich” albo „kobiecych”? Czy dopasowania do jakichś norm? Czy jakiejś wewnętrznej gnozy, w ramach której mogę odnaleźć w sobie przynależność do kategorii tożsamościowej zupełnie niezależnie od obserwowalnych cech mojego ciała i mojej osobowości?

@timorl @chlopmarcin @kravietz @robryk
To jest kryterium po którym bym sugerował wykluczanie kogoś z takich przestrzenii, nie… prezentacja płciowa?

Teza, że zbokiem “może okazać się każdy, niezależnie od płci” to trochę pobożne życzenie: można tę frazę powtarzać użytkowniczkom toalet sto razy, a i tak nie będą chciały mieć osoby z penisem, bo ich dyskomfort nie wynika wyłącznie z możliwości spotkania zboka. Potrzeba posiadania wydzielonych przebieralni i toalet wychodzi od samych kobiet, dla których widok człowieka z penisem jest dyskomfortowy, z wielu powodów. Można tę potrzebę albo uszanować, albo nie, ale to ostatnie prowadzi do oczywistego konfliktu gdy “grupa wczoraj chroniona” powinna zrezygnować ze swojej ochrony aby zrobić miejsce dla nowej “grupy chronionej”.
przyjęły niektóre sporty w których męskie cechy biologiczne faktycznie dają przewagę

Problem z dowolnym sportem wyczynowym jest jeden: kasa. Ludzie dla kasy zrobią wszystko w ramach ustalonych zasad, włącznie z naginaniem ich w maksymalnym możliwym stopniu. Podawanie kobietom w NRD męskich hormonów płciowych dla osiągnięcia lepszych wyników “na chwałę socjalizmu” to jeszcze lata 1980-te. Każda zasada będzie powodowała kontrowersje, bo każda zasada będzie naginana dla osiągnięcia zysku.

@chlopmarcin @rcz @robryk
Uwagi bardziej na marginesie:

— Twoje argumenty o mniejszej akceptacji transpłciowości nie działają w omawianych przykładach — w których przecież ewidentnie transpłciowość właśnie zakończyła przemocowy konflikt rodzinny. Jeśli rodzic bił „chłopca w sukience”, a potem doszedł do wniosku że to transdziewczynka i to jest szczęśliwe zakończenie i rozwiązanie konfliktu — to gdzie tu jest ta mniejsza akceptacja?

— Dużo miejsca poświęcasz obaleniu hipotezy, że „tożsamość wynika wyłącznie z chęci dopasowania się do norm społecznych danej płci”. Ja nigdzie nie stawiałem takiej hipotezy, zgadzam się że nie jest przekonująca.

Użycie słowa „wyłącznie” sugeruje też że ja tu gdzieś formułuję jakąś jedną, wszechogarniającą hipotezę na temat źródeł transpłciowości, więc od razu wyjaśniam: nie, nie robię tego, uważam że są różne źródła, powody i motywacje.

— W badaniach nt. mózgów „przesuniętych w stronę deklarowanej płci” zawsze warto zwrócić uwagę, czy wzięto pod uwagę orientację („Given previous observations of a sex-reversed pattern of chemo-signal activation, amygdala
connectivity, and hemispheric asymmetry in cisgender homosexual compared to cisgender heterosexual men
and women”):

„Previously reported sex differences in FA were reproduced in cis-heterosexual groups, but were not found among the cis-homosexual groups. After controlling for sexual orientation, the transgender groups showed sex-typical FA-values.”

(Dla porządku: wyjątkiem są pewne atypowe płciowo wskaźniki konkretnie w obszarze odpowiedzialnym za postrzeganie swojego ciała.)

https://www.nature.com/articles/s41598-017-17352-8/

@timorl @chlopmarcin @kravietz @robryk
1/3

No to ze sportem twoje podejście robi to o czym pisałem – w praktyce wyklucza transkobiety z tej przestrzeni. No i ten cały podwątek dyskusji pociągnąłem żeby wytłumaczyć czemu TERFizm jest traktowany jako ideologia, z którą nie warto się zadawać – właśnie dlatego.

Hm, właściwie nie jest dla mnie oczywiste czemu osobne przestrzenie dla kobiet mają sens w pełnej ogólności – oczywiście rozumiem że mają sens w kulturze w której wiele osób odczuwa dyskomfort w pewnych sytuacjach w otoczeniu osób innej płci, ale nie wiedziałem czy faktycznie przestrzenie mieszane są niebezpieczniejsze. Nie udało mi się znaleźć poszlak że tak jest dla toalet (choć tego się szczególnie nie spodziewałem, w końcu jak pisałem w toaletach bez pisuarów nie jest się szczególnie nagim na widoku innych ludzi, a nawet w większości tych z pisuarami trzeba by się postarać żeby zobaczyć penisa), natomiast jakieś dane znalazłem co do przebieralni, i faktycznie mogą być niebezpieczniejsze (choć niestety było to dalekie od badań – jeśli jakieś znasz to podrzuć plx).

W każdym razie nawet jeśli te przestrzenie nie byłyby stricte niebezpieczniejsze, to sam fakt dyskomfortu w ramach kultury jest pewnym argumentem by to rozgraniczenie utrzymać (choć nie bardzo mocnym, nie chcę przywoływać niepotrzebnie kontrowersyjnych porównań, ale każdy je może wymyślić we własnym zakresie). Przy tym wciąż uważam, że głównym kryterium powinno być czy ktoś jest creepem – i może jest tu brakujący kawałek kontekstu, o którym może nie dość się mówi: osoby transpłciowe zwykle są bardzo wrażliwe na nie naruszanie przestrzeni danej płci zanim nie wyglądają dostatecznie do niej dopasowanie. Przytłaczająca większość z nich w końcu też nie chce wylądować w krępującej sytuacji, gdzie ktoś ich wyprasza z takiej przestrzeni, ani nawet gdzie ktoś się przez nich czuje niekomfortowo. W związku z tym gdy ktoś wyglądający całkiem jak mężczyzna, nie próbujący w żaden sposób sygnalizować innej płci próbuje wejść do damskiej przestrzeni, to można taką osobę podejrzewać o bycie creepem i na tej podstawie ją wyprosić. Plakat który zapostowałeś wcześniej raczej odnosi się do sytuacji, w których ktoś tylko częściowo nie pasujący, próbuje skorzystać z danej przestrzeni. Niestety tacy ludzie spotykają się czasem z transfobią i są wypraszani bez dobrego powodu.

Twoje kryterium nie jest dla mnie szczególnie jasne – jak mówisz o wypraszaniu kogoś, to na jakim właściwie etapie? Bo właśnie raczej mówimy tu o przypadkach granicznych, więc “dymorficzna płeć fenotypowa” do wielu z nich się nie stosuje, często nie da się łatwo stwierdzić jakie kto będzie miał kawałki nim się rozbierze (zakładam że mówimy tu o przebieralniach), a jak zacznie wymachiwać genitaliami, to już taką osobę można wyprosić na podstawie kryterium bycia creepem.

O więzieniach tylko krótko – więzienie w którym to że jest mieszane jest problemem najprawdopodobniej ma dużo gorsze problemy, które by były istotne nawet gdyby mieszane nie było. Więzienia często generalnie są nieludzkie.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
3/3

Odpowiedzi na krótkie uwagi:
  • Mniejsza akceptacja przecież właśnie była – bił “chłopca w sukience”, co jest bardziej objawem transfobii niż homofobii (choć w tamtej konkretnej sytuacji raczej chodziło o ogólne wymuszanie norm w okolicach płci, włącznie z seksualnością). Jak dla mnie te sytuacje wyglądają jak w miarę typowe “rodzic jest [homo|trans]fobiczny wobec swojego dziecka, ale w końcu rozumie że tym sposobem je krzywdzi i porzuca swoją [homo|trans]fobię”. Gdyby ci rodzice byli wyłącznie homofobiczni (co, już pisałem, jest bardzo rzadkie) to nie potrzebowaliby tyle czasu by “rozwiązać” problem za pomocą uznania dziecka za transpłciowe. Nie mówię też oczywiście że to się zupełnie nigdy nie zdarzyło (świat jest wielki; no i jest ofc przypadek ŁS, ale tam to była zinternalizowana homofobia, co jest nieco inną sytuacją), ale w tych przykładach tego nie widzę.
  • Jaka zatem jest twoja hipoteza, tudzież zbiór hipotez? Dla jasności próbowałem argumentować nie tylko przeciw tej, ale też “transpłciowość to metoda na poradzenie sobie z homoseksualnym dzieckiem” z punktu powyżej, bo to były dwie rzeczy najbliższe hipotez jakie widziałem w twojej argumentacji.
  • Dlatego pisałem że biologiczne badania są słabe – badania nad śluzówkami genitaliów też by np. sugerowały że ~90% kobiet jest co najmniej biseksualnych, co nie jest szczególnie realistyczne.
@chlopmarcin @kravietz @robryk
2/3

Hm, mogę odpowiedzieć na pytanie o jakiej obserwacji uczuć możesz się spodziewać, ale pamiętaj, że rozmawiasz z człowiekiem, który sam tożsamości płciowej nie ma, więc będzie to wiedza w najlepszym przypadku z drugiej ręki. Trochę jakbyś pytał człowieka aseksualnego o opisanie pociągu seksualnego.

Co może sugeruje pytanie – czy gdybyś był aseksualny, a zatem nie miał dostępu do uczucia pociągu seksualnego, to myślisz że równie bardzo byś nie wierzył w istnienie orientacji seksualnej? Jeśli tak, to czy to nie jest pewien problem dla twojej epistemologii? Jeśli nie, to czy możesz wskazać powody, które by cię do tego istnienia jednak przekonały?

(Nie próbuję tu sugerować że nie masz tożsamości płciowej, bo to nie wynika jasno z twoich wcześniejszych odpowiedzi. Natomiast jest to chyba dobra okazja by zwrócić uwagę, że argumenty których będziesz dalej używał mogą cię w tej kwestii wyautować na tym, mimo wszystko, publicznym forum. Podejrzewam że nieszczególnie ci to przeszkadza i nie spodziewam się by stanowiło to dla ciebie jakiekolwiek zagrożenie, ale wydaje mi się że dla uprzejmości wypada mi zwrócić na to uwagę. <_<”)

Wracając do meritum, najczęstsze uczucia związane z tożsamością płciową pojawiają się gdy człowiek który taką posiada jest w sytuacji, w której nie jest ona afirmowana przez otoczenie. Przypadek osób transpłciowych jest dość oczywisty, to jest to o czym na tyle często mówią, że musiałeś o tym słyszeć. Są nawet historie z dzieciństwa zanim zrozumieli jak ich ciało się ma do płci i gdy lądowali w niewłaściwej, z ich punktu widzenia, grupie przy podziale na płci, reagując konfuzją gdy opiekunowie mówili “nie tu”. Zdarza się to jednak również osobom cispłciowym – czasem ze względu na pomyłkę, czasem dręczenie (zwykle związane z wymuszaniem ról płciowych o których pisaliśmy wcześniej). Ludziom takie sytuacje przeszkadzają w różnym stopniu, i część tego twierdzę wynika z siły ich poczucia tożsamości płciowej (reszta to często na przykład inne nieprzyjemne uczucia związane z byciem celem dowolnego dręczenia).

Z bardziej pozytywnych przykładów, ludzie czasem czują potrzebę zrobienia czegoś celem wyrażenia swojej płciowości, prawie zawsze jakiegoś wyznacznika płciowości typowego dla kultury. W naszej kulturze to będą rzeczy jak dobry makijaż, praca nad sylwetką, pobicie się z kimś, uczestnictwo w sporcie odpowiedniej kategorii, posprzątanie domu, naprawienie czegoś w domu i milion innych niebywale stereotypowych rzeczy, które aż mi nieprzyjemnie wypisywać, bo niezbyt stereotypy lubię. Dla każdej z tych rzeczy oczywiście można mieć inne powody by ją zrobić, ale czasem ludzie eksplicite ci powiedzą że robią je właśnie by poczuć się męsko/kobieco.

Jest też rzecz której jestem mniej pewien, ale jest do pewnego stopnia empirycznie sprawdzalna, więc może ktoś już to zrobił (nie chce mi się atm wymyślać jak tego poszukać, srkie). Mianowicie spodziewam się że w wyniku tego poczucia ludzi bardziej przyjmują zachowania w danej kulturze związane z płcią. Część świadoma tego (typu wspomniane już ubieranie sukienek) raczej podpada pod którąś z dwóch pierwszych kategorii, ale manieryzmy, sposoby mówienia (nie gramatykę, ale intonację, głośność), sposoby śmiania się, czy nawet niektóre cechy osobowości już mogą być przyjmowane mniej świadomie.

Pierwsza z tych trzech rzeczy jest też powodem dla którego pytanie które sugerowałem jest sensowne dla poznawania czyjejś tożsamości płciowej – fragment o “wszyscy traktują cię jakby normalnie traktowali osobę tej płci” nie jest tylko by wykluczyć całe rozważania na temat tego co ludzie by zrobili gdyby nagle coś takiego się stało, ale też sam z siebie ma kluczowe znaczenie. To właśnie bycie traktowanym przez społeczeństwo jako osobnik danej płci jest istotne dla pierwszej kategorii uczuć związanych z tożsamością płciową.

Jeszcze w kwestii twojego porównania z kolorami aur – rozumiem że jest to porównanie, ale warto zwrócić uwagę, że opisujesz coś przypadkiem bliskiego synestezji. Owa była badana empirycznie, i testy jakich do tego użyto nadawałyby się również do przebadania twojego przykładu (po dość oczywistych zmianach dostosowujących je do sytuacji). Nie ma to zbytniego znaczenia dla idei którą chciałeś przekazać, ale to ilustruje jak nietrywialne jest wymyślenie przykładu czegoś co się dzieje w ludzkich głowach i jest całkowicie empirycznie niesprawdzalne.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl
Stawiasz zarzut, że moje podejście do sportu „w praktyce wyklucza transkobiety z tej przestrzeni”. To nie jest prawda. Transkobiety mają dostępną kategorię, w której mogą rywalizować na równych zasadach z osobami o tym samym fenotypie. To nie jest wykluczenie. Gdy transmężczyźni startują w kategorii żeńskiej (nierzadko odkładając w tym celu branie testosteronu) to wszyscy rozumieją, że to jest całkowicie ok i mają do tego prawo — i bardzo dobrze. Transkobiety mogą uczestniczyć w kategorii męskiej dokładnie na tej samej zasadzie. Mają nawet większe pole manewru — jeśli decydują się brać hormony, to nie muszą rezygnować w tym momencie ze startów, decydują się wtedy tylko w dłuższej perspektywie na osłabienie wyników. To, co nazywasz górnolotnie „wykluczeniem z tej przestrzeni” to po prostu brak możliwości przejścia do innej, preferowanej kategorii, w której miałyby potężną przewagę.

Nie ma natomiast żadnego powodu, by dzielić sport wg tożsamości płciowej. Ja chętnie rozmawiam spokojnie, kulturalnie i na argumenty, ale prawda jest też taka, że takie zastępujące argumenty performatywne oburzanie się — że niby mowa tu o jakiejś straszliwej „ideologii, z którą nie warto się zadawać” — zasługuje na obnażenie jako niepoważne. Jak ktoś nie chce się zadawać to niech się nie zadaje, takie bigoteryjne odcinanie się od innowierców z którymi „nie warto się zadawać” jest dość typowe dla nietolerancyjnych religii i zazwyczaj niewiele da się na to bezpośrednio poradzić. Zachęcałbym tylko taką osobę, żeby sięgnęła do zestawu „pytań odróżniających” Megan Phelps-Roper.
https://101010.pl/@rcz/110106147472736765

W sprawie „wypraszania”, nie wdając się w detale — dopóki się zgadzamy, że kobiety mogą wywalić ze swojej przestrzeni ewidentnego faceta, to już jesteśmy bliżej niż dalej. Nie chcę tu otwierać puszki Pandory pt. „czy i do kogo faktycznie nie stosuje się płeć fenotypowa”, bo raczej do niczego więcej tu nie dojdziemy.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl
Pytasz, czy gdybym nie czuł pociągu seksualnego, to nie wierzyłbym w istnienie orientacji seksualnej.
Oczywiście że bym wierzył. Podobnie jak możemy badać, u których gatunków występuje homoseksualizm — nie musimy się w nie w tym celu wczuwać.
Podobnie jak wiem, że istnieją zwierzęta widzące barwy albo słyszące dźwięki niedostępne dla mnie. Nawet to że ktoś może czuć emocje które są mi zupełnie obce, jest dość zrozumiałe.
Jest bardzo łatwo wyjaśnić istnienie orientacji seksualnej osobie która nie odczuwa pociągu seksualnego — wystarczy wskazać że ludzie chcą łączyć się w pary i uprawiać seks, że jest to dla nich silna motywacja, i że układa się według zauważalnych wzorów względem płci — większość ciągnie do osób przeciwnej płci, mniejszość do osób tej samej płci albo obu płci. Jeśli nie rozumiem — mogę zapytać i dostanę sensowną odpowiedź, że ktoś w obecności pewnych osób czuje silne emocje, pojawia się w nim chęć robienia różnych rzeczy z tymi osobami albo myśląc o tych osobach. Mogę sam tego nie odczuwać, mogę nie wiedzieć skąd się w kimś takie emocje biorą, mogę nie umieć z nimi empatyzować — ale samo wyjaśnienie faktu ich występowania jest dość proste i nie wymaga ciężkiej mistyki. Dziecku to można wyjaśnić — że dorośli ludzie czują potrzebę łączenia się w pary i dla niektórych są to pary tej samej płci.

Z drugiej jednak strony, to że ktoś deklaruje że „widzi kolor aury”, „czuje przepływ fluidów energii przez czakry” albo „czuje stałą obecność Boga” nie oznacza że muszę przyjmować te rzeczy za realne. To jest rozróżnienie które starałem się wyjaśnić wyżej: że czym innym jest zrozumienie nazywanych przez drugą osobę odczuć — i w tym sensie możemy w miarę rozumieć, czym dla kogoś jest odczucie „stałej obecności Boga” — a czym innym jest uznanie, że w takim razie musimy uznać realność tego Boga, którego ta osoba odczuwa, żeby nie zaprzeczać jej odczuciom. Nie musimy.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl
Mówienie o zagrożeniu „wyoutowaniem braku tożsamości płciowej” — napiszę to, choć zaznaczam że przyjmuję, że zwracasz na to uwagę w dobrej wierze — uderza mnie jako w gruncie rzeczy niesmaczne. Pojęcie „coming outu” i „wyoutowania” wiąże się z potencjalnie ryzykownym ujawnieniem faktów o osobie, ujawnieniem się kogoś kto będzie żył inaczej, niż inni by się może mogli spodziewać, jest ustawieniem się we wrażliwej pozycji, z oczekiwaniem akceptacji. Między mną posiadającym tożsamość płciową a mną nie posiadającym tożsamości płciowej, z tego co widzę, nie ma żadnej materialnej różnicy. Moje zachowanie może się brać z domniemanej tożsamości płciowej, może nie. Nie jestem przekonany czy to się w ogóle kwalifikuje jako „fakt”. Zostawiłbym więc pojęcie „outowania” osobom dla którym ma ono rzeczywiste, czasem dramatyczne znaczenie.

Chyba kalwiniści mają taki myk, że wierzą w predestynację do zbawienia, i nie ma sposobu na to żeby się dowiedzieć, czy się jest tym predestynowanym — ale generalnie wiadomo, że ci predestynowani żyją cnotliwie — można więc powiedzieć, że jeśli żyjesz cnotliwie, to to możesz być Ty. Ale może nie, może po prostu żyjesz cnotliwie z innego powodu.

I tu jest trochę podobnie: może to, że noszę spodnie i wbijam gwoździe, jest symptomem męskiej tożsamości płciowej. A może nie, może przyzwyczaiłem się do spodni i potrzebuję mieć wbite gwoździe z zupełnie innych powodów. Jak ktoś chce, to może się w tych gwoździach doszukać tożsamości, jak ktoś nie chce to nie.

To jest tak samo puste poznawczo pojęcie jak ta predestynacja. Może jestem predestynowany, może nie jestem, może mam tożsamość, może nie mam. Jedno i drugie może widać w pewnych zachowaniach, a może nie widać.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
@timorl
Pytasz o mój zbiór hipotez:

— Istnieje dysforia płciowa — ten problem psychologiczny, który ujawnia się u dzieci, i u niewielkiej części jako „persistent, consistent, insistent” nie ustępuje wraz z dojrzewaniem.

— Możliwa jest wspomniana tutaj internalizacja homofobii. Sporo detranzycjonerów zresztą mówi o swojej historii właśnie w tych kategoriach.

— Możliwa jest internalizacja głębokiej niechęci, obrzydzenia itp. wobec swojej płci w wyniku przemocy wobec dziecka. To może być bezpośrednia przemoc seksualna, ale też niekoniecznie — bo mamy też obecnie dzieci wcześnie dojrzewające, zwłaszcza dziewczynki, które zostają dość brutalnie wrzucone w świat który ma do nich krzywdzące podejście. Stają się obiektem zainteresowania mężczyzn w sposób który ma się nijak do etapu ich rozwoju psychoseksualnego, zostają zetknięte z przytłaczającym zestawem norm i oczekiwań, a potem okazuje się że ich rówieśnicy czerpią wyobrażenie o tym co to znaczy „być kobietą” z przemocowej, skrajnie uprzedmiatawiającej pornografii. Serio, nie zazdroszczę dziewczynkom dojrzewania w świecie, w którym ktoś kto pisze takie rzeczy może dostać Pulitzera: https://pingthread.com/thread/1656328581536940033

— Istnieje zjawisko określane jako „rapid onset gender dysphoria”, czyli rozprzestrzenianie się tożsamości trans przez transmisję społeczną, tą samą drogą, którą dawniej krążyły rzeczy takie jak anoreksja, bulimia, czy różne rodzaje samookaleczeń. ROGD to oczywiście jedno z tych haseł, które wywołuje gesty performatywnego oburzenia w środowisku transaktywistycznym.

— Wreszcie istnieje autogynefilia — niektóre osoby o tej orientacji wolą opisywać ją jako „autoheteroseksualność” — popęd seksualny nakierunkowany na postrzeganie samego siebie jako osoby przeciwnej płci. To są osoby dawniej znane głównie jako transwestyci. AGP to oczywiście drugie z tych „złych” haseł, wywołujące jeszcze większe gesty performatywnego oburzenia, i jest to pojęcie objęte bardzo głęboką stygmą, co zapewne samo w sobie też wyrządza dużo szkód.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
Z kategorii dzielenie zawodników na kategorie: z kategorii używanych w zawodach, poza kategoriami płciowymi i wiekowymi, kojarzę tylko wagowe w niektórych sportach walki i amatorskie/profesjonalne (kiedyś stosowane w nowożytnych Igrzyskach Olimpijskich; nie wiem, na ile praktykowane gdziekolwiek teraz). Kojarzysz może jakieś inne podziały, lub jakieś sporty inne-niż-walki gdzie kategorie wagowe są używane?
@robryk
Są jeszcze kategorie wagowe w podnoszeniu ciężarów i w wioślarstwie, a także kategorie związane z rodzajem niepełnosprawności.
@timorl @chlopmarcin @kravietz
No to ze sportem twoje podejście robi to o czym pisałem – w praktyce wyklucza transkobiety z tej przestrzeni.

Jeżeli w danej dyscyplinie startuje transkobieta z ciałem uformowanym przez aktywność męskich hormonów płciowych na etapie dojrzewania to na starcie ma taką samą przewagę jak mężczyzna. Używając Twoich sformułowań, taka uczestniczka na starcie wyklucza z tej przestrzeni kobiety, które przechodziły dojrzewanie płciowe bez tych hormonów.

I w nieco szerszym kontekście: sporty wyczynowe są aktywnością społeczną, której uczestnicy konkurują w nich dobrowolnie. Dowolne zasady w danym sporcie obowiązujące są wprowadzane na wniosek uczestników, a ich celem jest zapewnienie maksymalnie sprawiedliwej konkurencji. Jeżeli uczestnikom danej konkurencji odgórnie narzucisz zasady, które będą przez nich postrzegane jako niesprawiedliwe to zwyczajnie nie będą w niej startować 🤷‍♂️

@chlopmarcin @rcz @robryk
@robryk
“Notwithstanding, values for strength, LBM and muscle area in transwomen remain above those of cisgender women, even after 36 months of hormone therapy.”
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC8311086/

Blokowanie testosteronu ma osłabiający wpływ, ale nie taki, żeby zniwelować efekt męskiego dojrzewania, w żadnym badanym okresie. To nawet nie jest już specjalnie kontrowersyjne, dlatego rzecznicy udziału transkobiet w kobiecym sporcie nie próbują już argumentować, że nie mają przewagi, tylko że tak rozumiana inkluzywność powinna przeważać nad innymi wchodzącymi tu w grę wartościami z powodów moralnych, pomimo utrzymanej przez transkobiety przewagi.

@kravietz @chlopmarcin @timorl
@kravietz @rcz @timorl

Nie no, z tym że ma taką samą przewagę bardzo przesadzasz. Gdyby tak było, doping testosteronem nie byłby skuteczny. (Nie twierdzę, że stan hormonalny przez ostatnie dwa lata determinuje wszystko, ale twierdzę że jego wpływ na wartości oczekiwane wielu istotnych parametrów jest dużo większy niż wpływ ustalonej podczas dojrzewania budowy ciała.)

To co wydaje mi się nie zostało to jeszcze wspomniane, to że potencjalnie sytuacja może być bardzo inna na różnym poziomie wyczynowości: to samo przesunięcie wartości oczekiwanej rozkładu Gaussa daje coraz dalsze od 1 stosunki gęstości im dalej jesteśmy od centrum.
Nie za bardzo rozumiem, czy chcesz sie ze mną zgadzać czy polemizować. Narzekałem na stwierdzenie, że transkobiety mają _taką samą_ przewagę jak mężczyźni (w sportach w których mężczyźni mają przewagę).
@robryk
Nie jestem pewien jaką konkretnie stawiałeś tezę, więc raczej po prostu rozjaśniałem ew. wątpliwości. Nie mam potrzeby polemizować dla samej polemiki. 😀

Ściśle rzecz biorąc, transkobiety na starcie faktycznie mają _taką samą_ przewagę jak mężczyźni, bo mają po prostu męski fenotyp. *Jeśli* transkobieta zdecyduje się na kurację hormonalną (a przecież nie musi), to ta przewaga z czasem maleje, ale pozostaje przewagą.

W tym sensie transkobiety mają w męskiej kategorii wieksze pole manewru niż transmężczyzni w kobiecej. Transmężczyzna, decydując się na kurację testosteronem, musi zrezygnować z udziału w tej kategorii, bo to jest substancja dopingowa — to czasem jest powód odkładania kuracji na późniejszy czas. Transkobieta może też, decydując się na kurację, tak samo odłożyć ją w czasie, utrzymując formę i rywalizując po prostu na równi z mężczyznami (jak Bruce/Caitlyn Jenner), ale ma też opcję stopniowego, rozłożonego w czasie poświęcania topowej formy sportowej na rzecz kuracji, ale bez konieczności rezygnacji ze sportu.

@kravietz @chlopmarcin @timorl
> Ściśle rzecz biorąc, transkobiety na starcie faktycznie mają _taką samą_ przewagę jak mężczyźni, bo mają po prostu męski fenotyp.

Chyba jest ciekawiej: Praca którą cytowałeś twierdzi, że tak nie jest: że patrząc np. na siłę dłoni transkobiety _przed_ HRT mają ~10% mniejszą niż mężczyźni (patrząc na cytowane prace, chodzi o porównanie ze średnią po mężczyznach w tym samym wieku).

Cytowane prace sugerują (bez statystyk), że może to być spowodowane innym trybem życia. W sumie to może troche wyjaśniać zaskakująco duże różnice między badaniami wziętymi do tej metaanalizy: w różnych okolicach powszechne podejście transkobiet do np. ćwiczeń fizycznych może być inne; badania wzięte do tej metaanalizy (te badania wydają się patrzeć na pacjentów co najwyżej kilku różnych ośrodków).
@robryk
No tak, ale to tak jakby twierdzić że mężczyźni-programiści nie mają na starcie takiej samej przewagi w sporcie jak mężczyźni, bo są statystycznie mniej wysportowani.
@kravietz @chlopmarcin @timorl
3/3

Hipotezy, hurra!
  • Dysforia – w moim modelu te uczucia są powiązane z tożsamością płciową (co chyba jest jasne z powyższej dyskusji), ale nie zawsze będą przy niej występowały ani niekoniecznie będą aż tak patologiczne by podpadać pod problem medyczny. Z mojego punktu widzenia sprowadzanie transpłciowości do dysforii jest jak sprowadzanie homoseksualizmu do obrzydzenia seksem z przeciwną płcią – taką definicją obejmiesz niemałą część homoseksualistów, ale dalece nie wszystkich ludzi nieheteroseksualnych, i jeszcze złapiesz niektórych aseksualnych.
  • O zinternalizowanej homofobii już pisaliśmy i nie zaskakuje mnie że jest częsta wśród obecnych detranzycjonerów, ale żałujących detranzycjonerów jest jednak stosunkowo niewiele. Warto może też zwrócić uwagę, że sytuacja analogiczna zdarza się również czasem w drugą stronę – wiele osób transpłciowych najpierw podejrzewało że są homoseksualni na podstawie stereotypów, nawet jeśli nie odczuwali pociągu do właściwej dla takiego podejrzenia płci.
  • Nie musisz mnie przekonywać do powszechnej mizoginii, również ją widzę. Nie jest ona aż tak silna jak homofobia w propagandzie konserwatywnej z lat dwutysięcznych, ale też komuś może się przez nią coś takiego stać – spodziewam się jednak, że to będą rzędy wielkości mniej niż na zinternalizowaną homofobię, a już tamtych nie ma tak wiele.
  • “Istnieje” to dość mocne stwierdzenie – masz za tym jakieś poszlaki lepsze niż ankieta zebrana na transfobicznym forum internetowym? Bo z taką poszlaką hipoteza że to jest panika moralna wydaje mi się dużo bardziej prawdopodobna. Szczególnie że były już próby naukowego potwierdzenia tego zjawiska i się nie powiodły.
  • Co do AGP – znasz jakieś inne fetysze, naokoło których istotna część ludzi zmienia całe swoje życie i aktywnie bierze w nich udział publicznie? Bo nie wątpię że są ludzie, których coś takiego podnieca, ale nie pokrywają się oni istotnie z osobami transpłciowymi – oni raczej adekwatnie robią to jedynie w sytuacjach seksualnych, a nie cały czas, byłoby to dla większości z nich niekomfortowe, jak każde inne zachowania seksualne wykonywane publicznie. Są oczywiście ludzie, którzy lubią publiczną seksualność, ale nawet wtedy nie taki procent czasu jak ludzie transpłciowi prezentują swoją płeć, nie wspominając o tym że jest ich rzędy wielkości mniej niż osób transpłciowych.
Czyli imo te hipotezy nie są adekwatne do opisu rzeczywistości – jedynie pierwsza jest w stanie objąć istotny kawałek populacji osób transpłciowych, pozostałe dotyczą zbyt niewielkich kawałków populacji by mieć istotny wkład. Dysforia jest niewystarczająca, bo nie wszystkie osoby transpłciowe ją odczuwają, ale też nie przypadkiem najbliższa hipotezie istnienia tożsamości płciowej, bo obejmuje istotny kawałek tej populacji.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
2/3

Wracając do meritum rozmowy o istnieniu tożsamości płciowej. Otóż zauważ, że pierwsza poszlaka, którą wypisałem poprzednim razem jest znacząco bliższa tej, którą opisujesz dla orientacji niż tym drugim. Tak samo są to uczucia odczuwane w danych sytuacjach – interakcje z osobami odpowiedniej płci w przypadku orientacji, traktowanie jak bycie niewłaściwej płci w przypadku tożsamości płciowej. W obu wypadkach nie trzeba też eksplicite odnosić się do danego bytu (czy to orientacji czy tożsamości płciowej) by rozmawiać o uczuciach z nich wynikających – pytanie, które od dłuższego czasu reklamuję, nie odnosi się nijak bezpośrednio do tożsamości płciowej, tylko właśnie do uczuć w pewnej sytuacji. Nawet specjalnie jest tak skonstruowane, by nie wspominać o takim konstrukcie. Poskarżę się też, że tę poszlakę zupełnie zignorowałeś, a drugą przeinaczyłeś – poszlaką w drugim przypadku nie jest że ludzie robią rzeczy stereotypowe, tylko że czasem twierdzą że ich motywacją za tym jest afirmowanie swojej płci. Są w szczególności przypadki, kiedy inne wytłumaczenia są dużo mniej prawdopodobne, nawet jeśli tym ludziom nie chcesz wierzyć na słowo (choć nie rozumiem czemu twoim zdaniem ludzie cispłciowi mieliby w takich kwestiach kłamać) – np. kobiety robiące kunsztowny makijaż w dzień, w który nie zamierzają się z nikim widzieć. Tak samo też są inne motywacje niż pociąg seksualny by uprawiać seks, jak np. wiele par borykających się z płodnością może ze smutkiem potwierdzić.

(Trochę na boku – przykłady typu “czuje obecność Boga” są niebywale słabą poszlaką za istnieniem Boga, czakr, czy czego tam jeszcze, ale nie aż tak słabą za istnieniem takiego uczucia. W szczególności różnorakie “stany mistyczne” nierzadko odpowiadają empirycznie potwierdzalnym zjawiskom w mózgu. Ja nie postuluję istnienia odrębnego bytu typu “tożsamość płciowa” istniejącego poza czyimkolwiek mózgiem, więc te porównania są tym mniej trafione.)

I serio, porozmawiaj trochę z ludźmi o ich uczuciach względem płci, będziesz zaskoczony. Nie musisz używać Pytania™ ofc, pewnie dasz radę wymyślić inne metody rozmawiania o tym nie wspominając pojęcia “tożsamości płciowej”. Jeśli znają twoje poglądy to mogą być mniej otwarci w takich rozmowach, ale podejrzewam że dasz sobie z takim problemem radę. Takie empiryczne podejście do sprawy na prawdę jest bardziej wartościowe niż czytanie mnie po raz nty opowiadającego ci jak różni ludzie są w tych kwestiach i jak wiele z nich ma bardzo silne uczucia z tym związane.

@chlopmarcin @kravietz @robryk
1/3

Osobiście przecież z tobą rozmawiam i wydaje mi się że nie chochołowałem twoich poglądów istotnie w tej dyskusji. Ten podwątek był naprawdę ino po to by wytłumaczyć czemu sporo ludzi nie chce się z TERFami zadawać, bo widziałem że wyrażałeś w tej kwestii niezrozumienie. Trochę więcej o sporcie napiszę w innej odpowiedzi, ale niedużo.

Niestety kwestie konkretnych kryteriów to jest sprawa kluczowa tutaj. Plakat na który się wyżej w wątku oburzałeś miał na celu ułatwienie osobom transpłciowym korzystanie z właściwych toalet, bo to oni z tym mieli problem. Transfobii w społeczeństwie jest sporo, niezrozumienia jeszcze więcej Dla jasności moja pozycja to “każdy może próbować wyprosić dowolną osobę z danej przestrzeni” oraz “każdy może kogoś kto wyprasza oskarżyć o bycie uprzedzonym”. Osobiście bym nie wypraszał nikogo kto by nie wyglądał szczególnie podejrzanie, i oskarżał o uprzedzenia tylko osoby wypraszające ludzi ewidentnie próbujących prezentować jakąś płeć inną niż ta stricte niepasująca, przy braku innych poszlak że coś jest nie tak. Jakie są twoje kryteria?

O ałtowaniu nie wiedziałem jak napisać, ale nie chodziło mi oczywiście o wyjście z czymś i oczekiwanie akceptacji (jak słusznie zauważasz jest to typowe znaczenie tego zwrotu), ale o sytuację którą zapewne znasz z poprzednich wojen kulturowych – homofobiczny konserwatysta mówi “Przecież gdy pozwolimy facetom wychodzić za mąż to nikt nie będzie chciał zakładać rodzin z kobietami!” albo, mniej drastycznie, “Wystarczy przecież skupić się na pociągu do kobiet, i odrzucić ten grzeszny do mężczyzn.”. Żadne z powyższych nie jest wyałtowaniem w sensie o którym piszesz, oni sami nie spodziewają się że powiedzieli coś nietypowego, ale jednak ich bardziej świadome otoczenie może ich z tego powodu zacząć inaczej traktować. Oczywiście z mojej perspektywy to się opiera na dokładnie takim samym mechanizmie jaki widzę tutaj – oni nie wierzyli że orientacje seksualne bywają różne, więc nie widzieli mówienia “rzeczy oczywistych” jako ałtowania. Wiem też że raczej cię to nie przekona, ale nie mogłem nie ostrzec z czystym sumieniem i ta kontynuacja jest z tego samego powodu, bo wydaje mi się że ostrzeżenia nie zrozumiałeś. Oczywiście możesz całkowicie je zignorować (zapewne nawet ze zrozumiałym z twojej perspektywy oburzeniem na porównanie, przepraszam za nie, ale to właśnie próba uniknięcia go poprzednim razem spowodowała że nie wyraziłem się dostatecznie jasno), ale zważ radę którą sam wyżej napisałeś – zawsze powinieneś brać pod uwagę, że a nuż nie masz racji.

@chlopmarcin @kravietz @robryk

Ostrzeżenie o treści: (1/5)

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: (2/5) Poszlaki

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: (3/5) Poszlaka z zachowań afirmujących

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: (4/5) Hipotezy: ROGD, AGP

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: (5/5) Sport

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: (1/3) Tożsamość płciowa

Ostrzeżenie o treści: (2/3) Inne hipotezy

Ostrzeżenie o treści: 3/3 Sport?

Ostrzeżenie o treści: 1/2 kryteria, tożsamość

Ostrzeżenie o treści: 1/2 ROGD, detrans, AGP, sport

Ostrzeżenie o treści: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: re: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: re: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: re: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: re: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: re: 1/2 Odpowiedzi

jestem tu krótko ale moja teoria jest taka, że jest tutaj trudniej dostać się do innych osób dla osób niezaawansowanych technologicznie i to głównie te osoby generują najwięcej negatywnego materiału. Oczywiście mogę się mylić i nie chcę nikogo obrażać ale to takie moje spostrzeżenia po jednym dniu korzystania.
@ciechom No wiesz, określenie "osoba niezaawansowana technologicznie" nie jest żadną obrazą. 😀
bardziej miałem na myśli żeby nie obrazić osób niezaawansowanych technologicznie żeby nie zakładać, że to odrazu haterzy, trolle itp.

Ostrzeżenie o treści: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: 1/2 Odpowiedzi

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: tropienie herezji

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: 2/2 Przewidywania

Ostrzeżenie o treści: 2/2 Przewidywania

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Ostrzeżenie o treści: re: Sport

Ostrzeżenie o treści: System wartości, 1/2

Ostrzeżenie o treści: System wartości, 2/2

Ostrzeżenie o treści: re: System wartości, 2/2

Ostrzeżenie o treści: re: System wartości, 2/2

Ostrzeżenie o treści: re: System wartości, 2/2