Przejdź do głównej zawartości


Wyobraź sobie, że za każdym razem, kiedy jedziesz gdzieś autobusem alb tramwajem, ktoś pyta Cię o imię, nazwisko oraz dokładny cel podróży.

Gwarantuję Ci, że czułbyś/czułabyś się bardzo niekomfortowo - w końcu dlaczego przejazd komunikacją miejską ma wiązać się z podawaniem takich danych? Do czego potrzebuje ich osoba kierująca zbiorkomem, który porusza się przecież po z góry wyznaczonych trasach i nie potrzebuje od Ciebie takich danych? To naruszenie prywatności! - grzmiałoby w Twojej głowie, przynajmniej przez chwilę.

Podobne pytania i irytacja zapewne nie pojawiają się, kiedy wrzucasz zdjęcia swojego domu z przystrojoną choinką i zastawionym stołem (tak, aby było widać dokładnie, jak drogi jest ten serwis, który zawsze wyciąga się "od święta" i na ile jedzenia było Cię stać w tym roku).

Nie myślisz o tym, kiedy wrzucasz na Instagram zdjęcia swoich domowników, być może po kieliszku, być może - nieletnich, z buziami umazanymi słodyczami czy barszczem. Oni mają pracę. Oni będą chodzić do szkoły. I niekoniecznie chcą, żeby zdjęcie, nawet zrobione dla żartów, znalazło się publicznie widoczne dla wszystkich na Twoim profilu w mediach społecznościowych.

Chwalenie się świętami, wystrojem, dostatkiem, to potrzeba stworzona przez internetowy ekshibicjonizm. Warto jednak pamiętać, że dzieląc się wszystkim, co robimy w tym czasie - pokazując liczbę i wartość otrzymanych prezentów, robiąc i wrzucając do sieci zdjęcia innych osób bez ich zgody na publikację, nie szanujemy ani własnej prywatności, ani cudzej - może i uczestnicząc w wyścigu zazdrosnych spojrzeń na takiej czy innej platformie, może nawet i wygrywając.

Może być jednak tak, że rywalizacja w internetowym konkursie na przepych może być przegraną dla nas i innych osób w realnym życiu.

#techspressocafe

2 użytkowników udostępniło to dalej

@didleth dokładnie, można ich po prostu nie wrzucać. W Polsce wciąż możesz kupić w większości miejsc bilety jednorazowe, kartonikowe. Bilety imienne zawsze były tańsze, to co tutaj martwi to raczej formy płatności - odbijając kartę płatniczą w systemie elektronicznego zakupu zbiorkom w PL też o nas zbiera dane, natomiast nadal - nikt nas nie wypytuje o dokładny cel naszej podróży, jeśli już mam się czepiać, to gromadzić można najwyżej dane o tym, gdzie wsiadamy i wysiadamy i to jak często to robimy / w jakich patternach.

Niemcy mają jeden z lepszych obok CNIL organ ochrony danych w Europie.
@didleth dokładnie, bardzo adekwatne!

Osobiście obserwuję dużo osób, które mają problem z oversharingiem. To m.in. moje znajome ze studiów, mające duże obeznanie w świecie, a jednak dzielą się publicznie niemal każdym aspektem życia swojego, swoich dzieci, mężów, a także rodziców / teściów. Wiem, gdzie i kiedy wyjeżdżają na wakacje, wiem, ile m2 ma ich mieszkanie, wiem, jaki mają wóz i psa, wiem, kiedy ktoś wychodzi i wraca z pracy. Ja z tymi danymi nic nie zrobię, ale ktoś inny kto śledzi na IG czy na FB może.
@didleth dalej, obserwując innych - wiem mniej więcej, ile wynosi wartość ich zobowiązań na kredyty konsumpcyjne, bo wiedząc gdzie pracują i na jakim stanowisku wiem, ile zarabiają - a potrafię ocenić wartość rzeczy, których "unboxingiem" codziennie chwalą się na IG. To też jest wartościowa wiedza. ;)
@betrzy przyszło tu nieco odbiorców i odbiorczyń nie znających fediwersum, za to po lekturze mojego tekstu o alternatywach dla tt. Ten wpis jest też dla nich - jest dla wszystkich. Warto przypominać.
niezbyt trafne porównanie. W pierwszym przypadku ktoś jest nagabywany wbrew swojej woli, a w drugim sam chętnie się wysypuje z informacji o swoim otoczeniu. Ludzie to robią masowo, ale raczej na fejsie. Na fedi święta są spokojne.
@forestp napiszę, co już pisałam - razem ze mną przyszły tu moje czytelniczki, które niekoniecznie są dobrze zaznajomione z fedi, ale się go uczą, bo się o nim ode mnie dowiedziały. M.in. dla nich jest ten post, a jak widać, cieszy się atencją wśród ludzi - więc może nie oceniaj pochopnie, co jest trafne, a co nie.

Ty masz wiedzę, ktoś inny nie ma - fedi jest dla wszystkich.
@pum
W Castoramie zawsze pada pytanie przy kasie " mogę kod pocztowy ?" Odpowiadam nie.
@didleth Wiele osób ma stale włączone usługi GPS w smartfonie, co w większości przypadków powoduje, że dane o „celu podróży” i tak są gromadzone (a przynajmniej mogą być wnioskowane).
Jak nie GPS to GSM i śledzenie za pomocą stacji bazowych. Ja osobiście nie znam nikogo, kto chodzi po mieście z włączonym trybem samolotowym.
@Michał Kulbacki @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡ @Gosia Fraser "Ja osobiście nie znam nikogo, kto chodzi po mieście z włączonym trybem samolotowym." To już znasz... Tryb samolotowy i włączony gps w telefonie z "nieśledzącym" OS'sem to całkiem jak stare dobre turystyczne gps'y. Jeszcze żyją ludzie, który takich kiedyś używali a dzisiaj nie mają potrzeby być online 24/7. Bo właściwie po co ? Żeby ktoś kto na pewno nie działa w moim interesie wiedział cały czas gdzie jestem ?
@didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡ to wszystko racja co piszesz. Jasne że kiedyś tam włączam telefon (w sensie modułu gsm) ale przebywając przez większą część czasu w stałych miejscach gdzie jest wifi jednak mogę zminimalizować ten czas. Poza tym nie celuję w scenariusz kompletnie anonimowej komunikacji tylko raczej prywatności - tam gdzie to możliwe. Jak ktoś chce ze mną uzyskać kontakt osobisty to w publicznych miejscach wiszą informacje jakimi prywatnymi kanałami jestem dostępny.
Natomiast co do victim blaming to ja jestem od tego daleki. Ale to jest kij , który ma dwa końce. Jeżeli 99% populacji ma temat swojej cyfrowej prywatności w dupie (nie oceniając powodu ani ich ew.winy tylko stwierdzając fakt) to jakie są strategie dla pozostałego 1-go, bardziej świadomego swoich praw, procenta ?
Właściwie tylko dwie:
- pierwsza, która nie wymaga żadnego udziału tej biernej większości, polega na budowaniu sobie w systemie alternatywnych nisz, narzędzi, doskonaleniu strategi obronnych. I przyglądaniu się jak system krojony pod większość ciągle robi postępy, rozszerza i doskonali swoje narzędzia nadzoru.
- druga czyli próba zmiany systemu. To jednak wymaga uzyskania wpływu - żeby np dokonać zmian prawnych. Wpływu czyli albo większości albo przynajmniej zauważalnego udziału w różnych gremiach decyzyjnych. A jakim cudem tę większość mamy uzyskać skoro te gremia są pod względem swojej świadomości problemów zbliżone do średniej w populacji. A nawet gorzej, bo to od nich zaczyna się lobbing korporacyjnych interesów - które przecież mają prawie monopol na przekaz swojej wersji co jest problemem i co jest rozwiązaniem.
Więc żeby , jak to nazywasz, sprawcy nie czuli się bezkarnie to trzeba pracować nad zmianą świadomości obojętnej (ale niestety np głosującej) większości. I kto inny to ma zrobić jak nie ludzie identyfikujący się z tym 1% ?
Wierzę, że tutaj ta proporcja jest jednak lepsza bo bycie tu już wymagało podjęcia pewnego wysiłku i wyjścia ze strefy komfortu.
Oczywiście te 99/1 to tylko szacunek z sufitu bo problemów i postaw ludzi wobec nich jest tyle, że te proporcje się zmieniają w zależności od konkretnego tematu.

#prywatność #komunikacja #korporacje #społeczeństwo