Przejdź do głównej zawartości


Warto przemyśleć. Zwłaszcza, że niektórzy fediwersum traktują jak kościół "jedynej słusznej" religii, której są wyznawcami, a do osób korzystających z innych rozwiązań podchodzą jak to godnych potępienia innowierców.

"Bycie we własnej bańce to żadna cnota"

https://www.instagram.com/p/C9umNQGo6xO/

3 użytkowników udostępniło to dalej

Nie mam konta na insta, ale cieszę sie, że czasami przytaczasz link do wpisu G. Frazer. I... zgadzam się z tą, ale nie tylko tylko, opinią. Dzięki 🙂
Po chwili zastanowienia:

Zgadzam się z sekciarskim charakterem zachowań „wyznawców” własnej bańki/medium społecznościowego. To faktycznie często się zdarza na wielu portalach.

Jednocześnie nie zgadzam się z redukcją Kościoła do dogmatów, a każdego heretyka do odważnego eksploratora poszukującego wiedzy i ginącego za niewinność.

Problemem jest stawianie sobie pozłacanych cielców. Jednymi z nich są właśnie, dla niektórych użytkowników, zamykające się na świat bańki mediów społecznościowych.
Tylko @gosiafraser edukując (słusznie i celowo) mieszkańców baniek „korporacyjnych” i permanentnie na nie narzekając od fedi odbiła się natychmiast właściwie nie sprawdzając co to.

IMO fedisie nie tyle traktują otwarte media jako jedyne słuszne, co — dokładnie jak Gosia — wskazują wynaturzenie tamtych. Można powiedzieć, że jest tu zgoda. Trudno internety porzucić, ale czy jeśli opisuje się je zawodowo nie powinno się poza narzekaniem szukać rozwiązań? Czy #fedi nie jest tu szansą?
@Jakub Klawiter :mastodon: @Gosia Fraser @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡
He he... Prawie to samo miałem napisać. Tzn że napier* w korpomedia na tychże korpomediach jest chwalebne ale tylko pod warunkiem, że wskazujemy jakieś lepsze alternatywy. A @Gosia Fraser zakończyła karierę na fedi już dawno temu, więc nie wiem do czego zmierza (do jakiej zmiany) tymi postami na instagramie.
@miklo @wariat @gosiafraser do bycia offline, według niej nie da się uratować internetu (śledzę ją na insta, coś takiego było na jej stories). A, i pisała coś, że ludzie tworzący alternatywny internet często się wywyższają, a większość i tak za nimi nie pójdzie (parafraza moja z pamięci, jeśli coś przekręciłam to nieumyślnie)
@dancingindystopia @miklo @wariat @gosiafraser może trafiła na #dziesiony ? Moje odczucia są inne... No ale ja się cieszę że masy tu nie przyjdą i że pozostanie to niszowe.
@Precz @miklo @wariat @gosiafraser rozumiem to, a z drugiej strony chciałabym mieć poczucie, że nie muszę mieć facebooka, żeby znajomi o mnie pamiętali :v fajnie, że fedi jest niszowe, ale na ten konkretny problem w swojej niszowości nie pomaga
Miała konto na qoto, fatalny wybór, bo oderwany od wówczas ponad 2 lat prac nad UX Mastodona, a przez dodatkowe funkcje jej interfejs przytłacza
@dancingindystopia

i ma rację. Miała też niedawno dobry odcinek podcastu odnośnie tego, że nie każdy może sobie pozwolić na rezygnację z korpomediów.

Ja sama jestem tu już mocno zmęczona wiecznymi pretensjami pod adresem G.F. - a jedynie wrzucam linki do jej tekstów, więc jak byłaby traktowana bezpośrednio ona, autorka tych tekstów i osoba z odpowiednio większymi zasięgami, gdyby tu była aktywna? Dla porównania - udostępniam nieraz na FB teksty Michała Ryśka Woźniaka,/1

@miklo @wariat
@dancingindystopia

który pisze na podobne tematy, jest obecny na fedi, ale którego nie ma na fb. I pretensje pod jego adresem od osób obserwujących mnie na fb widzę zdecydowanie rzadziej, a jeśli się pojawiają - to są zwykle merytoryczne (dla porównania: przy paru fediwersowych komentarzach dot. Gosi miałam co najwyżej "wtf?" i poczucie "dobrze, że ona tego szamba nie czyta").

/2

@miklo @wariat
Znaczy ten, tegez. Niewątpliwie, są tutaj osoby, które posiadają jakieś konta na meta, i które rzadziej lub częściej z tych kont korzystają. Ale zasadniczo pisanie tutaj, że trzeba opuścić korposocmedia to wożenie drzewa do lasu. Jeżeli trzeba kogoś przekonywać do opuszczenia tychże, to ludzi właśnie tam.

Tylko jakie mamy alternatywy? Ja mam konto na fejsie tylko i wyłącznie po to, żeby mieć jakąś formę komunikacji z ziomami. Więc loguję się, czasem trzy razy w tygodniu, czasem raz na trzy tygodnie, żeby sprawdzić, co tam w powiadomieniach (zwykle nic). I jakieś 5 minut sprawdzania, co tam w feedzie (zwykle nic). I bardzo chętnie przeniosłabym komunikację z messendżera w inne miejsce.

Tylko jakie mamy alternatywy dostępne dla zwykłego użytkownika?

Telegram? Tak, używam. To moje centrum utrzymywania kontaktu ze znajomymi. Ale biorąc pod uwagę Durova, to jest raczej miejsce, z którego trzeba się wypisać, zamiast przyciągać więcej ludzi.

Signal? Mam. Trochę znajomych tam jest, ale regularnie używam z dwoma. I dopóki nie zmienią filozofii korzystania z narzędzia, nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić signala jako komunikatora osobom nietechnicznym. Spoiler: nie zmienią.

Matrix? Nie mam żadnych doświadczeń. Ale czytając co piszą inni, nawet nie chce mi się próbować.

Coś ominęłam?

@dancingindystopia @miklo @wariat
@Agnieszka R. Turczyńska @Jakub Klawiter :mastodon: @dancing in dystopia @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡
Każda zdecentralizowana sieć społecznościowa, komunikator w których uczestnicy: 1. mają autonomię wyboru/zmiany/prowadzenia-sobie usługi 2. nie podlegają manipulacjom typu algorytmy, masowemu gromadzeniu/przetwarzaniu prywatnych danych 3. Są podmiotami a nie produktami dla właściciela, będzie lepsza dla "zwykłego użytkownika" niż oddanie całego swojego życia w ręce kilku wielkich korporacji.

Co do konkretnych narzędzi to pewnie najlepsze będzie to, którego już używa jakaś grupa zainteresowań do której ktoś mógłby dołączyć w ramach pierwszego kroku odchodzenia od korpomediów.
Nie wydaje mi się żeby miała sens dyskusja która konkretnie alternatywa jest /byłaby najlepsza. Lepiej od razu przyjąć założenie, że w zdecentralizowanym świecie cyfrowym jesteśmy wręcz skazani na używanie wielu różnych narzędzi do tego samego celu ( np komunikacji z różnymi grupami zainteresowań). Można się jedynie starać, żeby wybierać te, które zapewniają najlepszą ( albo w ogóle jakąś ) współpracę z innymi podobnymi - czyli albo jakieś bramki albo wspólny protokół (jak w przypadku #fediverse)
@miklo No offence, but...

Wyobraź sobie ten scenariusz.

Ja: *agituję moich znajomych, żeby porzucili fejsa*
Oni: Rację masz, Agnieszko, światłe I mądre Twe słowa. Zaiste, wynieśmy się stąd. Gdzie podążyć mamy?
Ja: *cytuję Twoją odpowiedź in expressis verbis*

Jak myślisz, jaka będzie reakcja?

@wariat @didleth @dancingindystopia
@Agnieszka R. Turczyńska @Jakub Klawiter :mastodon: @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡ @dancing in dystopia
Przedstawiłaś wymarzoną hipotetyczną sytuację w której największym zmartwieniem przy wyciąganiu kogoś z FB jest decyzja gdzie.
Zakładam, że skoro tu jesteś to kwestia gdzie się przenieść z aktywnością o charakterze bardziej publicznym jest prostsza - czyli znaleźć jakiś serwer fedi, który najlepiej pasuje do pisania, publikowania obrazków, filmów itd czy co tam będzie potrzebne.
A jeżeli jakiś komunikator, który spełnia postulaty, które wymieniłem to wg mnie #matrix nie jest taki straszny. Mniej więcej to samo osiągalne jest przy użyciu #xmpp . Albo - chyba najmniejszy próg wejścia (bo nie ma rozkminy jaki serwer wybrać, raczej każdy ma jakąś skrzynkę email) - #deltachat .
@miklo

1) przewagą fb jest to, że tamtejsza działalność nie musi być "publiczna". A co do przekonywania - to przypomina mi się sytuacja z pewnej grupy na fb, liczącej coś koło 4000 osób, wściekłych na fb. Aż padła propozycja "dość tego, migrujemy na alternatywę" - przeniosły się całe 2 osoby (w tym ja)

2) problemem alternatywnych komunikatorów jest to, że jeśli już ktoś ich używa - to każdy innego. WhatsAppa czy Messengera używają /1

@wariat @agturcz @dancingindystopia
@miklo

mityczni "wszyscy" - a w praktyce "większość", która się nie ugnie. I albo się do nich dostosujesz, albo po prostu Cię wykluczą. Dot. pracy, szkoły, grup rodzicielskich itp. Gdy jedną osobę (tę drugą od migracji) zagadałam o alternatywny komunikator to usłyszałam, że po zdalnym ma serdecznie dość tego, że każdy wymaga innego komunikatora i że wystarczy jej messenger. I rozumiem tę argumentację.

/2

@wariat @agturcz @dancingindystopia
Uważasz że sytuacja z przetwarzaniem danych publicznych wpisów na fedi jest i zawsze będzie lepsza niż w przypadku komercyjnych platform? I każdy użytkownik będzie wolał dzielić się swoimi wpisami z niemal nieograniczoną liczbą podmiotów trzecich, bez gwarancji że każdy z nich np. będzie respektował Delete'y?
albo admin postanowi ściągnąć całą bazę danych na domowy komputer akurat wtedy, kiedy dostanie wjazd na chatę od służb :akko_thonk:
@marcin mikołajczak @Jakub Klawiter :mastodon: @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡ @Agnieszka R. Turczyńska @dancing in dystopia
Tak właśnie uważam. Choćby z takiego powodu, że w zdecentralizowanym świecie o wiele łatwiej ukształtować swoje cyfrowe tożsamości i podzielić miedzy nimi swoje różne aktywności tak, żeby złożenie z tego do kupy pełnego obrazu było bardzo trudne, niż w korpomediach, które albo wymuszają pojedynczą tożsamość albo bardzo utrudniają posiadanie wielu faktycznie niezależnych, (bo np osobny nr telefonu do każdej potrzebny).
Czyli uważasz sposób w jaki sam korzystasz z social media za uniwersalny i dziwisz się, że ludzie nie chcą korzystać z fedi 🤷‍♂️
Z ciekawości, co wyklucza Signala dla nietechnicznych? Nie widzę jakichś różnic w porównaniu z np. WhatsAppem i po prostu widzę, że ludzie z niego korzystają. Sam bym określił Signal już mainstreamowym komunikatorem, patrząc po dostępności znajomych
@marcin mikołajczak @Jakub Klawiter :mastodon: @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡ @Agnieszka R. Turczyńska @dancing in dystopia
Nie wiem co dla nietechnicznych ale dla mnie aplikacja która dość często wymusza aktualizację pod groźbą, że stracę dostęp, albo wymusza ponowną aktywację klienta desktop przy użyciu aplikacji mobilnej nie daje mi poczucia bezpieczeństwa, że akurat jak będzie potrzebna to będzie działać. No i jest scentralizowana więc zasadniczo łatwiej ukręcić do niej dostęp wszystkim naraz.
@mkljczk

Patrząc po znajomych - to jeśli udało mi się kogoś ze znajomych czy rodziny przekonać do innego komunikatora to był to właśnie signal, natomiast dla niektórych signal był trudny w instalacji (a ich bliscy chętni do pomocy w instalowaniu whatsappa już tacy chętni w przypadku signala nie byli), pojawiały się argumenty "że teraz wszyscy z grupy musieliby zmieniać i uczyć się nowego komunikatora, a whatsappa już wszyscy znają i mają"
@mkljczk Zdaje mi się, że proces instalacji i rejestracji w Signalu jest identyczny jak w Whatsappie, a zatem bodaj najprostszy z możliwych - znacznie łatwiejszy niż np. na Facebooku. W samym użyciu bardziej skomplikowana jest głównie kwestia backupów. Ze wszystkich narzędzi „prywatnościowych” Signal jest bodaj najprostszym i najbardziej rozpowszechnionym - w dużej mierze dzięki temu, za co jest krytykowany przez hardkorowców, czyli powiązanie z numerem telefonu.
@GeekOrganic @mkljczk

Tak, ale to, że coś się łatwe dla nas nie oznacza, że coś jest łatwe dla wszystkich. Jak sobie zaprosisz dzieci czy wnuki spoza bańki IT, bo masz nowy telefon i potrzebujesz konfiguracji, to whatsappa zainstalują ci domyślnie, o signala będziesz się musiał się dopomnieć. No i panuje wiara w to, że whatsapp/messenger to coś, co wszyscy mają (silniejsza nawet niż to, że jak Polak, to katolik), wytwory Mety traktuje się nieraz jak religię, którą wszyscy muszą wyznawać.
/1
@GeekOrganic @mkljczk

Jak potrzebujesz grupę dla 30 osób, to może 3 z tej 30ki zgodzą się na signala...Sama wiele osób do Signala przekonałam, ale grupy na tym komunikatorze nie mam żadnej (i nawet nie wiem, czy taka usługa istnieje). Inna kwestia - osobiście nie trawię chatów wieloosobowych z zasady (jeden wielki przebodźcowujący chaos, w którym wszystko umyka), w przeciwnym razie może bym kombinowała, czy by na signalu czy matrixie jakiejś mastodonowej nie założyć...

/2
Ale kto mówi o rezygnacji z korpomediów? Jasne, że wielu sobie pozwolić nie może, nie w tej chwili.

Ale ludzie są różni i ich sytuacje też są różne, także tacy którym GAFAM zryło mózgi, odkryli tu miejsce gdzie da się zamieszkać pokasowali tam konta i cóż, są źli więc wymyślają korporacjom. Można to też zrozumieć.

Natomiast znakomita większość bywa i tu i tam nie robiąc z tego sprawy.

IMO jeśli się chce ludzi „ratować” warto eksplorować alternatywy.

@dancingindystopia @miklo
@miklo @wariat Ja do niej pretensji żadnych nie mam, choć trochę szkoda, że nie publikuje również na fedi (może przenoszę za bardzo swoje doświadczenie, ale zrobienie kopiuj-wklej z fejsa zajmuje mi zwykle tak z minutę, więc no, nie rozumiem problemu). Czy się z nią zgadzam we wszystkim? Hell no, choć to tyczy bardziej podejścia do kultury, niż kwestii internetow i tak dalej. Ale uważam, że śledzić ją warto.
@dancingindystopia @miklo @wariat

Też się z nią w niejednej rzeczy nie zgadzam, co więcej - jeśli ktoś się z kimś we wszystkim zgadza to uznaję to za niepokojące ;)

Miałam swego czasu podobne odczucia odnośnie tego "szkoda, że nie publikują też w fedi" (Gosia Fraser i Anna Wittenberg przez krótki czas były obecne w fedi i dawało to jakąś nadzieję, że więcej mediów się tutaj przeniesie). Byłam na grupie techspresso na fb (gdzie atmosferra była jednak przyjaźniejsza, niż w fedi ;)
/1
@dancingindystopia

i nawet intensywnie fediwersum promowałam. Teraz nie byłabym w stanie żadnej dziennikarce polecić fediwersum z czystym sumieniem.

Natomiast: gdyby ta wspomniana "tylko minuta" nie była problemem, to każdy z nas miałby konto we wszystkich socialmediach - z jakichś powodów tego nie robimy. To nie tylko kwestia czasu na "kopiuj/wklej", ale też przeciążenia informacyjnego

/2

@miklo @wariat
@dancingindystopia

(my patrzymy z pozycji "50 wiadomości do odczytania", osoby publiczne - z poziomu "500", jeśli nie więcej - nie wiem, jak to ocenić, ale skoro ja sama po powrocie z wakacji miałam 200 nieodebranych wiadomości z samych grup szkolno-przedszkolnych, to w społeczeństwie tendencja na wysyłanie wiadomości wydaje się być wzrostowa), całej otoczki, reakcji i interakcji.

/3
@miklo @wariat
@dancingindystopia

Przede wszystkim jednak: obserwuję Gosię na fb/instagramie, widzę zjawiska, które opisuje (vide np. https://www.instagram.com/p/C6YrAj8o-dx/ https://www.instagram.com/p/C6YrAj8o-dx/c/18043341313698055/) - i zwyczajnie widzę, jak intensywnie to zjawisko występuje na fedi pod tootami linkującymi do jej tekstów.

/4

@miklo @wariat
@dancingindystopia
Ok, ale samo kopiuj wklej to 25%. Trzeba jeszcze ogarnąć komentarze więc tak jest to dodatkowy obowiązek. Natomiast IMO jeśli chce się szukać zdrowego miejsca w sieci i pokazywać ludziom podejście „slow net” to gdzie jak nie tu? :>
No ale oczywiście ja wiem jak tu jest i mam porównanie z twitterem. Ludzie o których rozmawiamy mogą myśleć, że jest tu jak wszędzie… czyli dość wujowo.

@didleth @miklo
@wariat

wspomniane dziennikarki już tutaj były, więc zdążyły się przekonać, jak tutaj jest i czy im się podoba. I - nawiązując do Twojej innej wypowiedzi, żeby nie dublować - nie trzeba oceniać "całego fedi" na podstawie "jednostkowych złych doświadczeń". Wystarczy ocenić własne doświadczenia, by wiedzieć, czy chce się w danym miejscu być.

@dancingindystopia @miklo
Jakie były? Przez tydzień? :D Ej to ja też byłem na instagramie, przed chwilą kliknąłem Twój link i przeczytałem opis obrazka mówiący o tym, że dobrze by było rozmawiając z dziennikarzem który dostaje monety za swoje literki przyklęknąć na jedno kolano. Niestety nikt w internecie tego nie robi. :D
To był pierwszy raz w życiu kiedy coś czytałem na insta, ale zaliczone. Już tam byłem (cd w komentarzu nie widzę bo, jest dla wybranych ;-)

@dancingindystopia @miklo
Ten wpis został zedytowany (5 miesiące temu)
@wariat

twój wpis to antyreklama fedi - nie wiem, w jaki sposób zamierzasz nim zachęcić dziennikarki i dziennikarzy, czy kogokolwiek, do założenia tutaj konta. To już nie jest dyskusja, ale kręcenie gównoburzy dla samej gównoburzy i chęci obrażania innych. Nie zamierzam zniżać się do tego poziomu i brać w tym udziału. Z mojej strony EOT.

@dancingindystopia @miklo
Nikt kogo tu już nie ma nie będzie tego czytał. Rozmawiam z Tobą i innymi. Tak, też odnoszę wrażenie, że wałkujemy to za długo. :)

Od zawsze w internecie rozmawialiśmy ze sobą z równego poziomu. Nie ma handicapu dla ludzi z tytułami, jest za to — powinno być — dążenie do cywilizowanej rozmowy i wymiany myśli.

Jeśli ktoś czuje się atakowany dlatego, że jego pozycja nie daje mu ekstra punktów za autorytet to nie jest IMO problem platformy tylko tego kogoś.

@dancingindystopia @miklo
Ten wpis został zedytowany (5 miesiące temu)
@didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡ @Jakub Klawiter :mastodon: @dancing in dystopia
Ale co to znaczy "antyreklama" ? Czy my jesteśmy tutaj (a jacyś inni/inne tam) bo uczestniczymy jako konsumenci w jakiejś grze rynkowej produktów pn Najlepsza-Platforma-Społecznościowa ? IMO nie i dlatego nie ma żadnego sensu reklamowanie fediverse komuś kto najpierw nie zmierzy się mentalnie z tym jakie długofalowe konsekwencje globalne dla społeczności ma to że coraz większą część swojego życie oddaliśmy razem z miliardami innych zwykłych ludzi pod kontrolę prywatnych korporacji.
Nie możemy nikomu obiecać, że odzyskanie podmiotowości w cyfrowym świecie da się zrobić bez poniesienia na początku różnych osobistych kosztów. Które trzeba je ponieść właśnie dlatego, że tak to zostało zaplanowane przez biznesowe modele różnych korporacji.
I jeżeli mam do kogoś pretensje, że pomimo swojej wiedzy robi za mało albo nic to m.in do różnych dziennikarzy technologicznych którzy/które chętnie krytykuje/wytykają różne rzeczy bigtechom, ale tylko tak trochę, nie za bardzo - żeby sobie nie podcinać gałęzi na której mocno siedzą.
tutaj się przyda. Polskie media, chcąc zachęcić ludzi do zmiany na lepsze, powinny po prostu same to zrobić. Ludzie (szczególnie ci, którzy w żaden sposób nie dokonują jakiejkolwiek kontrybucji choćby w postaci komentarza) sami z siebie nie przejdą. Proste.

@didleth @wariat @dancingindystopia
@slavistapl @wariat @dancingindystopia @miklo Po wielu latach przestałem oglądać Tech Week Klawitera z tego powodu. Często krytykuje big tech, ale filmy tylko na YT, aktualności na IG...
Nie lubię takiej hipokryzji.
@brightflag
Ta lista jest naprawdę długa… w .pl jest na niej 99% twórców, choćby narzekający (słusznie) na hejt w sieci praktycznie wszyscy z kanałów popularnonaukowych.

Głupim byłoby proponować im przeniesienie filmów z YT na PeerTube, ale inwestycję kilku godzin tygodniowo na dodanie µBloga w fedi uważam za sensowną i mogącą dać bonus w przyszłości kiedy tamte sieci utną im zasięgi „bo tak”.

@slavistapl @didleth @dancingindystopia @miklo
Głupim byłoby proponować im przeniesienie filmów z YT na PeerTube

@wariat: a jeżeli YouTube się zwinie? Zawsze nalezy zakładać, że Google moze zamknac serwis, bo uzna nagle, ze jest nierentowny.

@brightflag @didleth @dancingindystopia @miklo
@slavistapl albo nie będą chcieli dostosować się do wymogów EU. Póki co, razem z FB tylko straszą (obiecują?) odejściem.

Na https://killedbygoogle.com/ jest już prawie 300 zakończonych projektów.

@didleth @wariat @dancingindystopia @miklo
@slavistapl
Tak, ale dziś, teraz przeniesienie się nagle na PT to jednak jak zamknięcie kanału.
Kiedyś w przyszłości sam widzę taką sytuację, że program ma przynajmniej swoją kopię hostowaną u siebie na jakimś peertube.program.pl.

@brightflag @didleth @dancingindystopia @miklo
@slavistapl @brightflag @wariat @dancingindystopia @miklo

Istnieje mnóstwo alternatyw dla jutuba, nawet więcej niż dla ćwierkacza:

- polskie CDA
- Vimeo
- Dailymotion
- blockchainowe i kryptowalutowe Odysee
- Rumble, i oczywiście
- nasz PeerTube

Fedi, czyli PeerTube jeszcze nie jest konieczne do uniezależnienia się od jutuba
@wariat

1) mam tyle na głowie, że perspektywa ucieczki od obowiązków w odwlekany od wiosny tekst typu "dlaczego osoby publicznie nie używają fedi/nie ograniczają się do niego" jest w zasadzie coraz bliższa ;D Tak w imię "i tak się nie wyrabiam, a tak to przynajmniej zajmę się czymś innym" ;) Zobaczymy...

2) Użytkownicy fediwersum są różni. Od takich, którzy w zasadzie są tu nieaktywni i co najwyżej ustawiają jakiegoś bota przekierowującego tweety, bo takich,

/1
@wariat

którzy każdego nowego użytkownika odstraszają sekciarskim podejściem (pretensjami o wybór instancji, nakazem likwidacji kont gdzie indziej) itp. Niedawno widziałam długi wątek sprowadzający się do "zrób porządki i polikwiduj konta wszędzie indziej, bo przecież ich nie potrzebujesz". I pomiędzy tym masz całe spektrum innych postaw - czyli i użytkowników w jakiś sposób powiązanych z daną bańką,

/2
@wariat

i takich, którzy wprawdzie ograniczają się do fedi - ale tolerują tych, którzy tego nie robią itp.

I jeszcze coś: kwestia zamknięcia w bańce to nie tylko kwestia braku otwartości na innych, ale też fiksacji na dany temat, na który nie każdy chce rozmawiać.

/3
z tym sekciarskim podejściem do wyboru instancji to jest różnie: większość wyborów jest neutralna, ale wybranie instancji z homo- i transfobiczną administracją i kulturą neutralna nie jest. wrzucanie każdego krytycznego komentarza do worka „sekciarstwo, echo chamber i bańki” jest przeciwskuteczne. @wariat
zrób porządki i polikwiduj konta wszędzie indziej, bo przecież ich nie potrzebujesz

@didleth: na dłuższą metę autor:ka tego wpisu ma rację. Czemu? A no dlatego, że pozostawiając nasze nieużywane konta na pastwę losu, ryzykujemy po prostu wyciekiem danych. Im wiecej kont, tym potencjalnie większe ryzyko na wyciek informacji o naszej osobie. I gdy już daliśmy wystarczająco duży bufor na migrację tam gdzie trzeba, to po prostu się te niechciane konta usuwa, bo są one zwyczajnie w świecie niepotrzebne.
każdego nowego użytkownika odstraszają sekciarskim podejściem

Póki co miałem przypadek jednej osoby, ktora z kolei nie stosowała zbyt merytorycznych argumentów (coś w stylu pretensjonalnego “no, mam 3.600 obserwujących na Twitterze, i co mi zrobisz?”). Inne osoby, które po prostu napiszą, że potrzebują pomocy w poruszaniu się po Fediwersum (jak znaleźć ludzi o tych samych lub podobnych zainteresowaniach, co jest czym, gdzie co wrzucać itd.), to ją dostaną. I to drugie na razie (i na szczęście) widzę częściej.

@wariat
@slavistapl

jesteś z tego co wiem osobą indywidualną, zainteresowaną technologiami i mężczyzną - a to wszystko może mieć wpływ na to, jak jesteś traktowany w fedi i jak się tutaj czujesz.

A co do nieużywanych kont - tak, masz racje, że z tymi realnie nieużywanymi warto zrobić porządek przez wzgląd na bezpieczeństwo, natomiast kontekst tamtej wypowiedzi sprowadzał się do "przecież nie używasz fb i yt i ich nie potrzebujesz, bo ja ich nie używam i nie potrzebuję" ;)
jesteś z tego co wiem osobą indywidualną, zainteresowaną technologiami i mężczyzną

@didleth: ale… co to ma do rzeczy? Gdybym np. się urodził kobietą, to już nagle nie mogę się interesować tym, co za swojego obecnego życia?
Ten wpis został zedytowany (5 miesiące temu)
@slavistapl

to już byś musiał przeczytać teksty dot. feminizmu, też są gdzieś na moim blogu. Gdybyś urodził się kobietą dalej mógłbyś się interesować tym, czym się interesujesz, ale - jeśli mowa o informatyce - jest większe prawdopodobieństwo, że ktoś sugerowałby, że jednak jesteś facetem, albo próbowałby Ci udowodnić, że się na czymś nie znasz itp. Ja np. pracując w serwisie z telefonami bardzo często słyszałam "czy jest tutaj jakiś pan?" Tego typu klimaty
@slavistapl

Bycie osobą indywidualną ma to do rzeczy, że masz inne potrzeby i zasięgi niż organizacja czy osoba, dla której działalność w socialmediach stanowi pracę.

Bycie osobą zainteresowaną informatyką ma to do rzeczy, że takie osoby tutaj dominują - więc siłą rzeczy czujesz się tutaj bardziej "u siebie".

/2
@slavistapl

Bycie mężczyzną - fedi ogólnie robi wrażenie "męskiego świata", stopniowo na szczęście coraz mniej. Większość znanych mi osób, które zrezygnowały z fedi, to kobiety - nie czuły się tu dobrze. Ja sama, jak przestawiłam się z polskiego fb na polskie fediwersum to miałam lekki szok kulturowy, jakbym się cofnęła do społeczeństwa sprzed 30 lat (w tym negatywnym sensie...). Powoli się to zmienia, ale jeszcze wiele wody upłynie...

/3
To normalne że kobiety/dziewczyny w przestrzeni zdominowanej przez mężczyzn nie czują się całkiem komfortowo, w pewnym sensie ignorowane. Nie wszystkie mogą to wytrzymać i uciekają. Wszyscy na tym coś tracą.
Ten wpis został zedytowany (5 miesiące temu)
> Bycie osobą indywidualną ma to do rzeczy, że masz inne potrzeby i zasięgi niż organizacja czy osoba, dla której działalność w socialmediach stanowi pracę.

Ale w tym wątku tylko Ty sugerujesz, że te organizacje po wejściu do fedi powinny pozamykać konta na facebooku czy twitterze.
Ok mówisz raczej, że pojawiają się takie głosy. Tylko kurcze te głosy to margines i jeśli jest to największy zarzut do fedisiów to… bardzo dobrze o nich świadczy. :D

@slavistapl
@wariat

akurat w tym przypadku nie trzeba od razu zamykać konta u konkurencji - wystarczy prozaiczne "doba ma 24h, a w fediwersum nie zdobędę zasięgów/zarobków/wyborców" itp. Przykładowo - ten sam czas spędzony na instagramie przełoży się u przeciętnego polityka na większą ilość wyborców, niż ten sam czas spędzony w fedi, w przypadku influencera - na większą liczbę płatnych subskrypcji czy propozycji biznesowych itd.
/1

@slavistapl
@wariat

Jeśli chodzi o zakładanie konta "na każdej jednej nowopowstałej platformie" - to kojarzę tylko ICD, a oni są też na masto.

Podpuszczanie jednej osoby to nie to samo co wyjście z konkretną propozycją pomocy do konkretnej organizacji oficjalnym kanałem.

@slavistapl
ten sam czas spędzony na instagramie przełoży się u przeciętnego polityka na większą ilość wyborców, […] w przypadku influencera - na większą liczbę płatnych subskrypcji czy propozycji biznesowych itd.

@didleth: ale fedi nie powstało głównie po to, żeby cały czas tworzyć jednostronne tablice ogłoszeniowe, tylko głównie po to, żeby… rozmawiać? Zresztą możemy wyjść nawet poza fedi i powiedzieć, że to dotyczy w zasadzie całego internetu. Jeżeli tylko się rejestrujemy gdzieś, żeby się reklamować, bez żadnego przedstawiania się, bez innego wkładu własnego (np. odpowiadanie zainteresowanym)… to według mnie obecność na jakimkolwiek medium (FB/IG/TT/fora dyskusyjne/Fediwersum/etc.) jest bez sensu. Tu już nie chodzi tylko o samo fedi.

Wracając do tematu, żeby nie było: na Fediwersum swoją markę można budować, jak najbardziej, tylko po prostu trzeba robić to z głową. Najważniejsza zasada, która przynajmniej tutaj panuje, to po prostu nierobienie z siebie jednostronnej tablicy ogłoszeniowej i niewciskanie innym chamsko swoich reflinków do reklamowanych produktów w ramach współpracy.

@wariat
@slavistapl @wariat

Rozmowy to podstawy działań w socialmediach, ale prozaicznie samymi rozmowami garnka nie napełnisz. Ty rozmawiasz w socialmediach dla rozrywki. Osoby tam pracujące - bo to ich praca. Swego czasu pytałam w korpomediach pewną znaną feministkę o zgodę na przerzucanie jej tekstów do fedi - nie otrzymałam jej. Może po prostu nie miała czasu ogarniać wiadomości - a może zdecydowało to, że za tekst w fedi nie zapłacą reklamodawcy. Nie oceniam.
Ej, ale nie trzeba być znanym, żeby nie zgadzać się na systemowe kopiowanie do miejsc gdzie nie ma się kontroli. :D

Nie chodzi też o to, żeby kogokolwiek namawiać inaczej niż w komentarzach czy prywatnych rozmowach czasami wspominając, że to istnieje.

Natomiast nie zmieniam zdania w sprawie, że od opowiadania w korpo mediach jakie te media są złe się ich (mediów) nie zmieni.

Oraz, że ocenianie całego fedi na podstawie jednostkowych złych doświadczeń jest nie fair.

@slavistapl
@wariat

obiecane, alczkolwiek robocze (stać mnie na więcej, ale nie mam kiedy ;p)

https://writefreely.pl/didleth/h1dlaczego-organizacje-i-osoby-publiczne-korzystaja-korporacyjnych-socialmediow

Dlaczego organizacje i osoby publiczne korzystają korporacyjnych socialmediów?


Dlaczego organizacje i osoby publiczne korzystają korporacyjnych socialmediów?


Wpadłam na pomysł tego tekstu przy okazji jakiejś dyskusji w fediwersum – konkretniej to chciałam komuś odpisać i okazało się, że to, co mam w tej kwestii do powiedzenia, zdecydowanie nie zmieści się w jednym toocie. Uznałam więc, że wstrzymam się z tematem i napiszę na ten temat osobny tekst – który pierwotnie miał być lepszy i trochę bardziej analityczny, ale...jest lato i na solidniejsze analizy nie mam czasu i siły, a temat ciągle powraca, więc niech będzie czysta publicystyka. Zwłaszcza, że wyszłam z formy. Kiedyś napiszę na ten temat lepszy tekst – i je sobie porównam, w ramach eksperymentu i oceny własnych możliwości w okresie wakacyjnym i poza nim ;)

Co jakiś czas w fediwersum wybucha dyskusja odnośnie tego, dlaczego dana organizacja ma konto na Facebooku, dziennikarz na X-twitterze, a przecież mogliby zrezygnować z usług big techów, założyć konto w fediwersum i byłoby to z korzyścią dla wszystkich. Czasami słyszę też teksty o tym, jak to wraz z przejściem danej organizacji lub osoby na Mastodona przejdą też ludzie obserwujący ją na Tik Toku czy LinkdedIn , więc nikt nie straci, a jeśli ktoś się nie zdecyduje – to nie warto się takim człowiekiem przejmować. No...nie, to tak nie działa. Ale po kolei.

Myślenie “jakość obroni się sama” i “nasi czytelnicy z nami zostaną” przerabialiśmy już wraz z upowszechnianiem się internetu, kiedy część osób związana z mediami wierzyła, iż internet nie zaszkodzi tradycyjnej, papierowej prasie. I wszyscy wiedzą, jak to się skończyło. Mamy obecnie (nie tylko w fedi, a ogólnie, jako społeczeństwo) tendencję do zerojedynkowego postrzegania rzeczywistości i niedostrzegania cudzej perspektywy – co jest w dużym stopniu zasługą właśnie zamykania się w bańkach. W praktyce sprowadza się to do myślenia mniej więcej na poziomie “gdybym to ja był prezesem organizacji X, zlikwidowałbym konto na Facebooku i założył je na Mastodonie, i dalej miałbym obserwujących, bo 3 moich kumpli też ma konto na Mastodonie. I nawet przeprowadziłbym darmowe warsztaty i wszyscy w organizacji przesiedliby się na linuxa i zaczęli używać pinephonów, jak moi 3 kumple i byłoby fajnie, bezpiecznie i prywatnie”. I podejrzewam, że cała koncepcja zostałaby lepiej przyjęta w fediwersum czy wśród geeków, ale już jednak gorzej przez wspomnianego prezesa organizacji X i wśród jego obserwujących. Bynajmniej nie z powodu jakiejś niechęci do prywatności i cyberbezpieczeństwa, wspomniany prezes może sobie być nawet adminem jakiejś mastodonowej instancji – ale będzie też realistą. Jeśli zajmuje się np. adopcją psów – to facebook da mu większe zasięgi (tak, te mityczne i wyśmiewane na mastodonie zasięgi wbrew pozorom bywają istotne), więcej kontaktów wśród ludzi, dla których szukanie psom nowych domów ma większy priorytet, niż ochrona prywatności i którzy wolą poświęcić wolny czas na pomoc zwierzętom, niż na naukę pinephone'a. Czy gdyby wspomniani animalsi wystarczająco się postarali i przestali “szukać wymówek”, to byliby w stanie polikwidować swoje tik toki, instagramy i zacząć działać w fedi? Zapewne tak. Tyle, że byłoby to kosztem ich działalności i prozaicznie nie widzą powodu, by zaspokajać wymagania jakiegoś mastodonowego Iksińskiego, który ma wobec nich takie oczekiwania. Analogicznie jak mastodonowy Iksiński nie widzi powodu, by zaspokajać potrzeby animalsów i woli tworzyć kod wolnego oprogramowania, zamiast biegać po okolicy wyłapując dzikie koty do sterylizacji (tudzież pomagać chorym dzieciom, zajmować się odrestaurowywaniem starych nagrobków czy organizować wsparcie prawne dla ofiar przemocy domowej*). A nawet, jakby bardzo chciał i namówił do tego samego swoich 3 znajomych geeków – to fizycznie nie byliby w stanie zastąpić 3 tys. czy 30 tys. ludzi z facebooka. I nie chodzi o to, że jedno jest mniej lub bardziej potrzebne od drugiego – a o to, że ludzie są różni, mają różne sytuacje, potrzeby i priorytety. I m. in. niedostrzeganie tego stanowi problem zamykania się we własnych bańkach.

Kolejna grupa – osoby publiczne. W zasadzie podobnie, jak przy organizacjach. Swego czasu miałam na mastodonie wymianę zdań odnośnie X-twittera z jedną polityczką – pisała, że to nie tylko kwestia zasięgów, które na mastodonie są w takim zakresie nieosiągalne, ale także tego, że do jej tweetów odnoszą się media, że inni poszukując z nią kontaktu korzystają właśnie z X-twittera. I mnie ta argumentacja przekonuje. Ktoś inny dodał, że wychodząc z twittera zostawia się go całkowicie w rękach oszołomów, którzy poczują się tam jeszcze lepiej – i coś w tym jest. Sama nie mam siły na użeranie się z hejterami – ale jeśli ktoś czuje się na siłach i decyduje się mimo wszystko reagować na mowę nienawiści w korpomediach – to ma moje błogosławieństwo. I ciężko jest mi jednoznacznie potępić polityków korzystających z tik toka – bo regulacji póki co brakuje, politycy skrajnej prawicy i tak sieją tam swoją propagandę i docierają do niezdecydowanego elektoratu. A użytkownicy tik toka nie stwierdzą nagle “a, jednak zagłosuję na jakiegoś polityka z mastodona” (bo o istnieniu mastodona nieraz nawet nie wiedzą).

Podobnie sprawa ma się z dziennikarzami – muszą docierać do ogółu społeczeństwa, a “ogół społeczeństwa” nie jest tożsamy z użytkownikami mastodona. Ok, z użytkownikami instagrama też nie – ale statystycznie jest ich tam po prostu więcej. Kojarzę jednego polskojęzycznego dziennikarza bez konta w korporacyjnych socialmediach – ale pisze on do serwisu, który swoje konto w socialmediach ma. I nie wiem, czy bez tego wspomniany serwis by się utrzymał. I tutaj kolejna kwestia, o której orędownicy wyjścia z korpomediów zdają się zapominać: dla dziennikarzy – ale też dla polityków, blogerów, influencerów, przedsiębiorców, ale także pracowników organizacji – socialmedia to część ich pracy zawodowej. Czasami idą czy to w płatne subskrypcje (coś jak paywall – twórca udostępnia na instagramie treści, które mogą zobaczyć tylko ci, którzy wykupili płatną subskrypcję), czy w różne współprace biznesowe (jeśli jakiś influencer zachwala jakiś hotel, w którym spędził wakacje czy aplikacje, która mu coś ułatwiła – to nieraz nie chodzi o realne osobiste doświadczenia, a bardziej zawoalowaną formę reklamy), nieraz w jedno i drugie. Nieraz po prostu wrzucają linki do swojego sklepu czy strony www – w które mało kto by kliknął, gdyby nie zobaczył ich na facebooku. Jeśli przedsiębiorca prowadzi internetowy sklep z zabawkami – zyskuje za każdym razem, gdy jakiś parentingowy influencer pochwali jego produkty (i traci, gdy skrytykuje). Twórcy z facebooka czy instagrama, jak wszyscy inni ludzie, muszą utrzymać ze swojej pracy siebie i swoje rodziny. Moralizatorskim tootem Iksińskiego o tym, że skoro już są w fedi, to powinni wybrać inną instancję, rachunków nie zapłacą ani garnków nie napełnią. A tezy, że edukatorzy czy dziennikarze nie powinni na swojej pracy zarabiać, tylko wolontariacko działać po godzinach “prawdziwej” pracy (autentyk), są nie tylko pozbawione empatii, ale zwyczajnie niebezpieczne dla funkcjonowania demokracji.

Sytuacja staje się jeszcze bardziej nerwowa, gdy temat dotyczy osób czy organizacji zajmujących się szeroko pojętą prywatnością, higieną cyfrową, walką z dezinformacją, ochroną danych, prawami dziecka itp. I w dużej mierze to rozumiem – sama potrafię skrytykować na fb jakieś szkolenia z RODO, na których wymaga się obowiązkowo zainstalowania oprogramowania Microsoft. I nie przekonuje mnie argument, że działalność takich osób czy organizacji nie jest w fediwersum potrzebna – bo siedzę tu wystarczająco długo, by widzieć wypowiedzi nie tylko osób zorientowanych w temacie, ale także tych, ekhm...no, powiedzmy, że mniej uświadomionych O:–) I wiem, jak dużo kosztuje mnie emocjonalnie przetrawienie faktu, iż nie mam dostępu do jakiejś interesującej mnie treści za “zbrodnię” nieposiadania instagramowej aplikacji. Boli – i wolę się wtedy wziąć kilka (czy kilkaset ;p) głębszych wdechów i trzymać z dala od komputera, żeby nie napisać gdzieś czegoś, czego później będę żałować. Jednocześnie wiem, że to właśnie tam jest największy sens mówić o zagrożeniach i to tam statystycznie jest dużo więcej osób, do których trzeba dotrzeć. Dlatego cieszę się, że Demagog zajmuje się zwalczaniem dezinformacji na TikToku czy Xtwitterze. Dzięki naszemu narzekaniu na mastodonie poziom dezinformacji w korpomediach nie spadnie, ale dzięki działalności organizacji factcheckingowych – może.

Schodząc na poziom osób prywatnych – one też często używają mediów korporacyjnych. Bo tego wymaga ich praca, szkoła czy znajomi. Swego czasu ktoś na mastodonie mnie okrzyczał, że powinnam zlikwidować facebooka, bo przecież on nie ma, nie potrzebuje i ogólnie wszyscy jego znajomi się bez niego obywają – no i jeśli rzeczywiście ma taką sytuację, że nie potrzebuje fb i whatsappa, to szczerze zazdroszczę – ale dla mnie cała ta gadanina ma tyle samo sensu, co “zostań primabaleriną i nie szukaj wymówek, bo ja i moi znajomi świetnie odnajdujemy się w świecie muzyki i baletu”.

Ogólnie nie podoba mi się obecny w Polsce (nie wiem, jak jest gdzie indziej) poziom braku zrozumienia czy poszanowania dla cudzej sytuacji czy wyborów. Problem jest w zasadzie wszechobecny, w kwestii fediwersowej sprowadźmy go do takich sytuacji:
  • A: “Mam blog kulinarny na instagramie” B: “zlikwiduj instagram, przejdź do fediwersum!”
  • A: “ale to moja praca, reklamodawcy i followersi za mną nie pójdą” B: “to ich przekonaj, znajdź inną pracę!”
  • A: “w mojej okolicy ciężko o pracę” B: “to się przeprowadź”
  • A: “nie mogę, moje dziecko chodzi tutaj do szkoły o wybranym profilu” B: A kto ci kazał mieć dzieci? Mogła/eś się zabezpieczyć, ja bym się nigdy na dzieci nie zdecydował/a. A w ogóle to dlaczego w przepisie na zapiekany makaron w twojej książce kucharskiej są brokuły zamiast szpinaku? Próbowałem, z tymi brokułami jest ohydny, ty w ogóle nie potrafisz gotować, nie powinieneś prowadzić takiego bloga!!”
Rozumiecie, o co mi chodzi? Obstawiam, że większość tak – ale w fediwersum znajdują się także ludzie, którzy nie rozumieją, a którzy odstraszają potencjalnych użytkowników czy użytkowniczki swoją postawą – i dla nich szersze wyjaśnienie. W przedstawionej sytuacji to nie osoba A jest problemem. Osoba A mieszka sobie w małej miejscowości, ma rodzinę, dobrze gotuje i prowadzi blog na Instagramie. Nie pyta B. o jego/jej poglądy dot. posiadania dzieci czy mieszkania w danej okolicy. I generalnie nikomu, poza osobie B. i jej podobnym, nie przeszkadza. To osoba B. jest do tego stopnia zafiksowana na temacie fediwersum i na własnym ego, że stosuje napastliwy ton rozmowy i przekracza cudze granice. Dlaczego aż tak się na ten temat rozpisuję? Bo już niejeden raz prowadziłam w fedi dyskusje na właśnie tego typu poziomie (szczęśliwie większość kończyła się na punkcie 3, ale te zawierające punkt 4 też się zdarzały) – czy to mówiąc wprost o własnych doświadczeniach, czy – w 3 osobie – o cudzych, a rozmówca był do tego stopnia zafiksowany na obronie swoich racji, że sedno problemu w ogóle do niego nie docierało. I sednem bynajmniej nie było to, dlaczego “A” nie przerzuci się z instagrama na pixelfeda, a sposób prowadzenia rozmowy.

Złotym rozwiązaniem wydaje się tutaj półśrodek – promowane przez ICD “publikuj u siebie, rozpowszechniaj wszędzie”. Można by tę samą treść wrzucać i na swojej stronie, i na facebooku, i w fediwersum. Byłoby to na pewno sprawiedliwsze i nie tworzyło poczucia, że warto walczyć o prawa tylko tych kobiet, które używają instagrama (tak, to przytyk do braku organizacji kobiecych w fedi ;p). Dlaczego więc większość osób czy organizacji się na to nie decyduje? Powody są bardzo prozaiczne: nie mają dość zasobów. Finansowych, ludzkich, mentalnych. Jeśli nie macie doświadczenia w działalności w NGOsach – to wyobraźcie sobie, ile waszym zdaniem dana organizacja ma ludzi czy środków i śmiało możecie to podzielić przez 10. Sama teoretycznie mogłabym wszystko powielać i treści z mastodona wrzucać na twittera czy bluesky, przecież to tylko proste “kopiuj/wklej”, prawda? Tylko że nawet bez tego “kopiuj/wklej” nie wyrabiam się już z tym, co robię i zdarza mi się wrzucić jakiś toot czy post w biegu nawet go wcześniej nie czytając, bo powinnam wyjść z domu już 5 minut wcześniej. Teraz wyobraźmy sobie, że reprezentuję konkretny projekt, markę, biznes czy organizację: każdy taki wpis to reakcje, komentarze, które trzeba przeczytać, jakoś na nie zareagować – to wszystko zabiera czas.

I na dzisiaj tyle starczy ;)

*nawias dodałam, na wypadek jakby ktoś poczuł się wywołany do tablicy i zaczął dowodzić, że on ma mastodona, pinephone i praktycznie co tydzień zanosi jakiegoś kota do sterylizacji, więc się da, jak się chce. Ok – ale to wtedy nie zajmuje się już innymi rzeczami, nie ma czasu działać na rzecz prawa do aborcji albo dziecko nie widziało go od 3 tygodni – można robić jedną rzecz, czasami można robić kilka, ale nie da się robić wszystkiego jednocześnie.

Jakub Klawiter :mastodon:udostępnił to.

Ok, ale skąd teza „wejdź do fedi skasuj wszystko inne”? Oczywiście, że to tam są odbiorcy dla wielu i to tam są kontakty. Ale jeśli chce się edukować ludzi i pokazywać im jak korpo robią z nich produkt to może warto poświęcić 5% czasu na eksplorowanie alternatyw?

Tak, piszesz, że brak zasobów. Tylko w realu u wielu to wygląda tak:
Nie mam sił na więcej, jestem na fb i tt <czas mija> Nie mogę więcej jestem na fb, yt i tt <…> …na fb, ig, yt i tt <…> i na tiktoku.
IMO mało wiarygodne…
@wariat od ludzi, którzy atakują właśnie w opisany sposób - i o ile ilościowo stanowią mniejszość, to dyskusja z nimi pochłania odpowiednio więcej zasobów. Plus porozmawiaj z ludźmi, którzy zajrzeli na fedi i szybko zrezygnowali i zapytaj ich o powody - w wielu przypadkach powodem będzie nie tylko brak interesujących kont, ale też protekcjonalna czy "sekciarska" atmosfera.

/1
@wariat
Obserwuję osoby publiczne aktywne w Fedi i nieraz nie jestem w stanie przeczytać wszystkich komentarzy pod pojedynczymi tootami. I - jak sam mówisz - to tylko "5%". Wyobraź sobie, jak wygląda pozostałe 95% , uwzględnij, że doba ma tylko 24h i nie samą pracą/aktywizmem człowiek żyje.
Jeśli dana organizacja jest na fb i yt to oznacza, że widocznie to im się najbardziej kalkuluje.
/2
@wariat

Czy przedstawiciele danych organizacji zaglądają na fedi i czy tutejsza atmosfera jakoś wpływa na ich decyzję - nie mam pojęcia. No i jestem ciekawa, na ile ktoś im realnie wysłał maila z grzeczną propozycją dołączenia do fediwersum, a na ile "zachęcanie" do fedi ogranicza się do krytykowania czy przeklejania tekstów (mam przynajmniej nadzieję, że za zgodą...)

/3
Tak jeśli ktoś jest tylko na fb/tt/yt/tiktok/insta to widocznie mu to odpowiada. I nic mi do tego… ale jednocześnie pozwalam się sobie uśmiechać jeśli ta osoba narzeka jakie te media złe, jak bardzo zmieniają swoich użyszkodników w produkty, pozwalają na rozprzestrzenianie hejtu i wspierają rozsiewanie dezinformacji.
I nie Gosia (od której zaczęliśmy) nie jest tu jedyna. Lista jest długa.

Uważam, że to dobrze, że tacy ludzie są tam, ale uśmiecham się z wymówek dlaczego nie ma ich tu.
@wariat

Owszem, na instagramie czy twitterze też bywa nieprzyjemnie - ale dla mnie to argument przeciwko temu, by pchać się w kolejne nieprzyjemne miejsce, a nie za ;p

akurat Gosi zupełnie się nie dziwię - zwłaszcza widząc inby i ataki ad personam, jakie często pojawiają się w fedi pod wpisami linkującymi do jej tekstów. Kiedyś, będąc na jej grupie fb, polecałam mastodona - dzisiaj bym raczej odradzała. Natomiast Gosia czy Anna Wittenberg to dziennikarki, więc trochę inna sytuacja,
/1
@wariat

niż w przypadku organizacji. Zastanawiałam się, czy próbowałeś pisać do takiego np. Demagoga, Fundacji Dbam o mój Zasięg, ICO czy chociażby FDDS z propozycją dołączenia do fedi czy pomocy w prowadzeniu konta czy udostępniania tekstów. Ja nie - bo wyszłam z prostego założenia, że skoro sama nie jestem w stanie włożyć w coś nieodpłatnej pracy, to nie mam prawa domagać się tego od innych.

/2
Podpuszczałem kiedyś @101 , ale absolutnie nie jest to domaganie się. To wszystko dorośli ludzie którzy wiedzą o internecie dużo więcej niż przeciętny użyszkodnik, sami potrafią podjąć decyzję.
Też uważam, że największą robotę do wykonania mają tam za płotem. Nie przyjmuję tylko tłumaczenia, że ogarnięcie fedi jest ponad siły w sytuacji gdy zakłada się konto na każdej jednej nowo powstałej zamkniętej platformie.
Zgadzam się też, że z fedisiami bywa trudno, ale nie trudniej IMO niż tam.
@wariat Ja rzadko jestem w mediach społecznościowych ostatnio, można powtórzyć pytanie? :D
@101 @wariat

imo zdecydowanie zbyt często powracająca dyskusja w temacie: dlaczego dziennikarze i organizacje są aktywni w korporacyjnych socialmediach, ale w fediwersum nie. Zostałaś oznaczona w kontekście Demagoga. Jakby co to daję znać informacyjnie, bo pytasz, ja już się z tej inby wypisałam ;)
@Jakub Klawiter :mastodon: @didleth 🇵🇱 🌈 🇺🇦 🇪🇺 ⚡
(Też?) mi się wydaje, że budowanie tekstu na opozycji albo-abo pozwoliło łatwo wytłumaczyć albo imposybilizm tych co nie chcą zamienić korpo na wolne alternatywy albo pokazać tych co forsują taką zmianę jako mało empatyczne osoby, które nie rozumieją, że fediverse to nie jest jest pępek/zbawienie świata.

A mnie w tym wszysktim brakło jednej rzeczy - szerszej perspektywy po co niby ludzie mają z tych korpomediów uciekać skoro nie czują że tam aż tak źle jest, a w każdym razie, że różne swoje interesy/potrzeby póki co tam łatwiej mogą zaspokoić .

Ja od dawna te wszystkie procesy , które się dzieją w przestrzeni cyfrowej nazywam globalną katastrofą prywatności - tak przez analogię do globalnej katastrofy klimatycznej. O ile w tym drugim przypadku zagrożenie jest fizyczne a świadomość coraz bardziej powszechna to w tym pierwszym, "na oko" trudno się połapać o co chodzi. A nawet jak ktoś rozumie do czego sprawy zmierzają to często skutki tej katastrofy prywatności w wymiarze osobistym wydają się zupełnie nieistotne ("ja przecież nie mam niczego do ukrycia", 'oni i tak o nas wszystko wiedzą" itd itd.) .
Takie osobiste podejście (które jest zresztą podstawą marketingu cyfrowych korporacji: "łaczymy Ciebie z twoimi znajomymi i twoją rodziną", bla bla...) rozmydla to co najważniejsze - że olbrzymie prywatne podmioty , nad którymi nie ma już dawno żadnej realnej kontroli, których celem działania jest wyłącznie zysk, których metody działania są absolutnie nieprzejrzyste, przejmują coraz większą realną władzę nad życiem setek milionów/miliardów ludzi. Władzę starannie poszatkowaną na tak drobne plasterki, żeby żaden pojedynczo nie był zbyt boleśnie odczuwalny ani łatwy do zakwestionowania np prawnie. Ale wszystkie złożone do kupy trzymają nasze życie za mordę w prawie każdym aspekcie i tworzą próg wyjścia już dawno za wysoki dla zwykłego, nietechnicznego człowieka.
Może o tym rozmawiajmy z publicystami, którzy "bohatersko" próbują zwracać uwagę jak ten system działa... sami go ani na chwilę nie opuszczając.
Albo z NGO'sami, kiedy tłumaczą, że nie mają ludzi/budżetu na jakieś "niszowe" eksperymenty z wolnymi mediami pod własna kontrolą.
@didleth, to ja chyba jednak wolę zamknięcie w "bańce światopoglądowej", która jest dobra dla mojego zdrowia, od sprzedawania się w "bańce korporacyjnej" w imię "zasięgów".
naturalnie wolimy trzymać się z ludźmi do nas podobnymi - ale polaryzacja nie jest dobra dla naszego społeczeństwa. Skoro już jesteś na etapie "jeśli ktoś używa mediów korporacyjnych, to robi to dla zasięgów" - to warto to potraktować jako lampkę ostrzegawczą i sygnał do wyjścia ze swojej bańki. Porozmawiaj z kimś, kto ich używa - znajomym, sąsiadem itp. - ale nie zaczynając rozmowy od ataku.
Ten wpis został zedytowany (5 miesiące temu)
@didleth, ja nie mówię o arbitralnym "kimś", ale o konkretnej osobie. A jeżeli ktoś ma pełną świadomość szkodliwości korpomediów, a mimo to zostaje ich apologetą w imię własnego interesu…
@mgorny no to już kwestia ciebie, tej konkretnej osoby i tego, jakie macie wzajemne relacje. A odnośnie tego, dlaczego ludzie używają korpomediów, wrzuciłam dzisiaj osobny tekst
bo ja wiem? spędziłem długie lata na starannej konstrukcji mojej banieczki i jakoś nie czuję, żeby brak napierdalania w oczy homofobią, ableizmem, rasizmem, transfobią czy wręcz faszyzowaniem w jakikolwiek sposób zubażał mnie intelektualnie.

umiejętność filtrowania źródeł informacji i bodźców jest kluczowa dla mojego dobrostanu.
Ten wpis został zedytowany (5 miesiące temu)
(i idę o zakład, że czerpię informacje z bardziej zróżnicowanych źródeł niż typowa osoba narzekająca na zamykanie się w bańkach)
@radpanda

tak - te grupy, o których wspominasz, to moim zdaniem bańki - ale problemem jest nie samo tworzenie baniek, a zamykanie się w nich. I w dobie korposocialmediów proces ten przybrał na sile. Żeby dać przykład tego, o czym mówię: działałam przez lata w bańce aktywistycznej, jeszcze przed fb. I owszem, bywały różnice zdań czy większe konflikty, ale bańki wzajemnie się przenikały, do tego /1
@radpanda

stopnia, że bezdzietny obrońca praw zwierząt współuczestniczył w organizacji demonstracji samodzielnych matek itp. A teraz ludzie się w tych bańkach zamykają i izolują - jak wrzuciłam temat jednej bańki do drugiej, bo był na stylu - to powiedzmy, że stałam się z automatu takim samym wrogiem, co. domyślny wróg tej drugiej bańki, łącznie z przypisaniem mi wszystkich tego wroga cech ;) Czy zwracanie uwagi na problem jest moralizatorstwem?

/2
@radpanda

Możliwe, ale lepsze to, niż skakanie sobie do gardeł. Możesz zabronić dziecku zapraszać do domu kolegę zapisanego na religię wychodząc z założenia, że to pewnie homofob - a w praktyce może się okazać, że rodzice tego dziecka po prostu nie mieli dość charakteru, by postawić się babci nalegającej na chrzest, ale sami homofobami nie są. I nie chodzi o to, by na siłę spotykać się z ludźmi z poza naszych baniem w imię "może tym razem będzie ok". Raczej o to,

/3
@radpanda

by nie zakładać z góry, że nie znajdziemy z kimś żadnego porozumienia, bo np. ten ktoś je mięso, a my jesteśmy wege (lub odwrotnie). Przecież można rozmawiać na różne inne tematy. Gorzej, jeśli do tego stopnia zamknęliśmy się we własnej bańce, że inne tematy już dla nas nie istnieją.

/4
Mówiąc o bańkach, to całe fedi plasuje się raczej w jednej bańce światopoglądowej i to jest jeden z powodów braku większego sukcesu. Trudno mieć pretensje do ludzi, że mają swoje poglądy i jak następna osoba o poglądach x stawia swój własny serwer, to większość towarzystwa będzie myśleć podobnie. Z drugiej strony właściciel mediów komercyjnych ma interes w tym, żeby ograniczyć ingerencję do minimum, co sprzyja proliferacji. Wniosek jest taki: prywatny model sieci fediwersum nie sprzyja rozrastaniu się. Sytuacja być może zmieniłaby się, gdyby tą technologią zainteresowały się środowiska centrystyczne, najlepiej radykalnie centrystyczne, dla których różnorodność (a nie słuszność) jest wartością podstawową.
@ju raczej nie znam takich środowisk radykalnie centrowych - tym bardziej w warunkach obecnej polaryzacji
@ju @74 Mamy jakichś przedstawicieli tego nurtu w kraju?
@ponda @74
Mentalni przedstawiciele pewnie by się znaleźli, ale deklaratywnie takich poglądów można by szukać najwyżej na poziomie prodemokratycznych NGO‑sów, raczej niż partii politycznych. Niestety niektóre z tych największych NGO‑sów, jak np. KOD, same mają problem z podstawowymi zasadami demokracji.
trudno mówić o fediwersum jak o jakiejś bańce, ja ciągle się zderzam z poglądami, którym jestem przeciwny.

Ja korzystam tylko z mastodona z kilku powodów:
- brak reklam
- brak sponsorowanych wpisów
- spokojne i merytoryczne dyskusje
- mała społeczność

Nie, nie namawiam nikogo z “tamtych złych” mediów do przejścia, bo będzie to samo. Będą bańki jedynej słusznej prawdy, będzie wciskanie tej prawdy. Zobaczcie co robi Threads…
@voitech

akurat zaglądanie do bańki Threads nie jest czymś, co mnie kręci ;) I jak już pisałam gdzieś wyżej - problemem nie jest tworzenie baniek czy przebywanie w nich, a zamykanie się w nich. Póki podchodzisz do fedi jako do fajnego miejsca czy usługi, a nie jak do religii, wszystko jest ok
Właśnie ciężko mi na fedi zauważyć zamykanie się w bańce. Z tego co obserwuję zdecydowana większość jest bardzo otwarta. Argumenty, żeby porzucić korpo media są logiczne i przemyślane, a fedi wcale nie jest traktowane jak jakieś zbawienie, a raczej dobre narzędzie.

Jeśli fedi to przyszłość mediów społecznościowych, to fajnie, bo to FB będzie musiał mieć konto u mnie, a nie ja na FB.
@voitech to trochę jak z marzeniami ludzi ze środowiska edukacji domowych czy szkół alternatywnych, że to będzie przyszłość edukacji - dla wielu tak, ale wciąż dla mniejszości. Nie ta skala. Dlatego trzeba cisnąć i regulować facebooka (analogicznie jak trzeba pilnować tego, co się dzieje w szkołach systemowych) - bo większość, z różnych powodów, i tak się stamtąd nie wycofa