Przejdź do głównej zawartości


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Scientists who participated in the March to #EndFossilFuels were arrested today while shutting down the Federal Reserve, demanding they stop funding fossil fuel! 120 were arrested in total
#DefundClimateChaos

Hear from the scientists arrested:
"Police should arrest the leadership of the Federal Reserve: They are the real criminals! By funding the expansion of fossil fuel extraction, the scientific evidence predicts millions will die in catastrophic climate disasters." -Glenn Wilkie, Green Power Systems Engineer

"We are in a climate emergency. And we should act like it. By putting our bodies on the line today, we hope to disrupt business as usual and compel our politicians to stop their greenwashing and start acting with urgency now to save the home we all share." -Ali Hadjarian, PhD

https://www.linkedin.com/posts/scientistrebellion_climate-activists-protesting-the-federal-activity-7109929137179365376-2eXI

#scientistrebellion #SR
#climatecrisis #actnow #endfossilfuels

Part of me wants to disbelieve what is happening. Not the climate crisis itself but how stupidly societies react.

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Jest kolejny odcinek podcastu. Tym razem rozmawiam z Bartoszem Józefiakiem, autorem interesującego reportażu "Wszyscy tak jeżdżą".

Rozmawiam z nim o wypadkach, o tym, kto mówi "jeżdżę szybko, ale bezpiecznie", o stanie polskich dróg, o wykluczeniu transportowym, betonozie i parkingozie.

Zapraszam do przesłuchania!

https://podcasters.spotify.com/pod/show/paulinamatysiak/episodes/Czy-wszyscy-tak-jed--O-tym--co-dzieje-si-na-polskich-drogach-opowiada-Bartosz-Jzefiak-e29fsu0

3 użytkowników udostępniło to dalej

@polamatysiak No cóż... przyjmuję do wiadomości.
Ale wiesz, że żeby to nabrało "mocy urzędowej" to trzeba będzie to wygłosić w kolejnym książkowym podkaście ?

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


#Poland PiS government declassified and published parts of 2011 Polish military doctrine, highlighting one fragment which planned retreat towards Vistula river and holding a defense line there.

The sole purpose of this publication was to bash PiS largest political opponent — PO, who was in power back then — and imply they would give up half of Poland instantly (the message is conveniently presented with limited details to prevent its verification).

And that's the essence of Polish politics unfortunately — bash your opponent at literally any cost, even if it involves revealing and misrepresenting state secrets, thus demolishing the very concept of state continuity and preservation of state policy regardless and above of tribal wars.

It's not the first time PiS did it — in 2006-2007 they published a massive "report on military intelligence", whom they accused of being "post-communist" and in the report they happily revealed plenty of operational details including sources of information. The report gained huge popularity in #Russia, not surprisingly, but also a lot of raised eyebrows on the stupidity of such transparency, which compromised Polish sources e.g. in Afghanistan.

This PiS publication also gained plenty of interest in Russia and Ukraine, with comments ridiculing "cowardice" of Polish army. The harm to the reputation of Polish command, Poland's defense forces and Polish state on its own is immense, but this has never stopped them before.
A sample of comments from an Ukrainian channel War Zone responding to the news from Poland, mostly in ironic and ridiculing tone
@kmic

Piszę to co piszę bo co do obecnej sytuacji Snowdena w Rosji nie mam żadnych wątpliwości i z pierwszej ręki wiem jak działa ten system. Ostatni raz byłem w Rosji na miesiąc przed wybuchem wojny bo od dawna jeździłem tam parę razy w roku na wyprawy jaskiniowe. Nadal mam ważną wizę do Rosji ale po 24 lutego 2022 nie wybrałbym się tam nawet gdyby mi płacili miliony bo raczej na pewno bym już nie wrócił. Wystarczy mi, że w 2019 byłem przez godzinę trzepany przez FSB na granicy bo miałem pieczątkę graniczną z Ukrainy w polskim paszporcie. Po 2014 roku odwołałem wyprawy na rok ale potem jednak starali się utrzymywać pozory normalności. W przypadku Snowdena ich skuteczność nie ma tutaj żadnego znaczenia - przecież on sam im wjechał w ręce. Najpierw przez kilka tygodni go trzymali na lotnisku żeby się na spokojnie zastanowić, a potem wzięli co ich i nie musieli się spieszyć.
@kmic

Nie za bardzo rozumiem twoje pretensje. Osobiste doświadczenie jest absolutnie miarodajne, jeżeli nie ma charakteru anegdotycznego. Np. każdy jeżdżący samochodem po Polsce w latach 2000-2010 mógł potwierdzić, że drogi w Polsce są generalnie chujowe - były lepsze, były gorsze - ale generalnie były chujowe, zwłaszcza w porównaniu np. do Czech lub Niemiec. Moje doświadczenia z Rosji są rozłożone na 20 lat i z różnych regionów, wszędzie jest to samo. Czego jeszcze chcesz? Raportu Transparency International i Doing Business? Udanej lektury ale nic lepszego niż ja na pisałem tam nie znajdziesz :)




MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Academics: stop being coy about #SciHub and start treating it like basic research infrastructure. If you dont include it in your syllabus already as a normal way to access research, you should start. No more winks and nods, just link directly to it and accept no criticism for doing so from the researchers that necessitate its continued existence by their publishing practices

https://mastodon.social/@eff/111075817148342123

“The open access movement is fighting to get rid of paywalls altogether, and we are making progress. But in the meantime, thanks to Alexandra’s courage and creativity, researchers around the world have SciHub. It is my honor and privilege to recognize her with a 2023 EFF Award.”
An image of the 2023 eff award for alexandra asanova elbakyan. The award is a red glass obelisk with the EFF logo. It says: EFF Award for access to scientific knowledge.

4 użytkowników udostępniło to dalej


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Bez skrupułów wyrwane z profilu Mocna Kultura na FB. Niech ktoś tego gościa ściągnie na fedi...

Długo zastanawiałem się czy pokazać Wam ten obraz. Czy pisać o nim? Kiedy się wahałem, przypomniałem sobie, co czyni malarstwo Henriego de Toulouse-Lautreca niezwykłym. Czego by mi nigdy nie wybaczył. On pokazywał PRAWDĘ i byłby na mnie wściekły, gdybym ją ukrywał, bo może kogoś zakłuć w oczy. Bo to nie piękno formalne jego dzieł, nie płynne linie i nie atmosfera Moulin Rouge, ale PRAWDA jest najważniejszym osiągnięciem Lautreca. To dzięki niej zapisał się w historii sztuki i w naszych sercach. Dlatego dzisiaj opowiem Wam o „Inspekcji medycznej w domu publicznym przy rue des Moulins” z 1894 roku zdobiącej zbiory National Gallery of Art w Waszyngtonie.
Trafiłem na ten obraz przygotowując się do prezentacji Mocna Kultura Show Live o Lautreku. Trafiłem, bo trzeba się nieco namęczyć, by go znaleźć. Żadna ze stron internetowych o sztuce nie pokazuje go, gdy pisze o Lautreku. „Inspekcja” jest zbyt „fe”, żeby wplatać ją w bajeczne opowieści o malarzu, który „odmalował Belle Epoque”. Szkoda, że niemal nikt spośród prowadzących blogi o sztuce, nie decyduje się wejść w trzewia tamtych czasów. Z drugiej strony rozumiem ten strach. „Ładne” posty lepiej się klikają...
W historii, którą Wam opowiem Belle Epoque będzie mało „belle”. Bo piękna była tylko dla wybranych. Świat pań w szeleszczących sukniach i dżentelmenów w cylindrach funkcjonował obok świata brudu, biedy i przemocy. I to ten drugi był większy. Henri de Toulouse-Lautrec jako jedyny pokazał w sztuce to pękniecie społeczeństwa fin-de-siecle’u. „Inspekcja” jest dla mnie niemalże oskarżeniem wobec świata sukni i cylindrów.
💗 W 1892 roku Henri namalował serię obrazów, która do dziś pozostaje, przynajmniej dla mnie, największym arcydziełem czułości i bliskości międzyludzkiej. To 4 obrazy prostytutek z domu publicznego przy rue d'Ambroise, leżących wspólnie w łóżkach. Mówi się, że to obrazy miłości lesbijskiej. Dla mnie to hymny po prostu do miłości jako takiej. Najsłynniejszym z nich jest obraz zatytułowany „Łóżko” (1892, Musee d’Orsay). Namalować je mógł tylko z jednego powodu i namalować mógł je tylko on. O tym za kilka chwil.
🖌️ Dwa lata później Lautrec zaczął być częstym gościem w domu publicznym przy rue des Moulins. Stworzył serię obrazów i rysunków pokazujących sceny z życia tego przybytku. Jednym z najsłynniejszych jest „W salonie rue des Moulins” przechowywany przez muzeum Toulouse-Lautreca w Albi. Tym mniej sławnym, wyklętym do dziś (o tym na końcu) jest nasza „Inspekcja”. Więc teraz o niej.
🖼️ Dwie prostytutki stoją w kolejce do okresowych badań ginekologicznych, prowadzonych przez lekarza wysłanego przez władze miasta. Ma on ustalić, czy nie złapały jakiejś choroby wenerycznej i tym samym czy są zdolne do dalszej pracy.
Pierwsza kobieta - nazwę ją "Blondynką" - jest wyraźnie znużona. Bezwolnie oczekuje swojej kolei do badania. Jakże daleko w tym portrecie od wizji uśmiechniętych trzpiotek w falbaniastych sukniach. Twarz zmęczona, okolona ledwo co uczesanymi blond włosami. Stojąca za nią kobieta - nazwę ją "Ruda" - patrzy z ukosa na malarza. Na nas. Jej policzki toną w różowym pudrze. A może to... rumieniec wstydu?
„Blondynka” – złożył ręce na przezroczystej halce. „Ruda” jest półnaga. Ma na sobie tylko przejrzysty materiał narzucony na ramiona. Obie nie zdjęły "służbowych", czarnych pończoch. Ale jest jeszcze ktoś.
Za nimi, odwrócona do nas, stoi "Madam" - burdelmama. Ona nie musi przechodzić tej upokarzającej procedury. Kiedyś i owszem, pracowała w ten sposób, ale teraz to ona tu zarządza i od usług seksualnych ma stadko podopiecznych.
Co ciekawe, Lautreka wcale nie interesuje lekarz. Nie ma go na obrazie i gdyby nie tytuł, nie domyślilibyśmy się nawet, w czym uczestniczymy.
Wszystko nakreślone jest zachwycającymi, pewnymi ruchami pędzla. Lautrec obrysował ciała kobiet ciemną obwódką, którą wypełnił koncertem drobnych pociągnięć farbą. Kiedy przyjrzycie się z bliska, zobaczycie, że na tym obrazie nie ma ani jednej plamy barwnej o czystym kolorze! Halka „Blondynki” mieni się różem, fioletem, zielenią i bielą, rzuconymi na niebieski podkład. Czarne pończochy tak naprawdę są wirem ziemistej zieleni, fioletu i granatu.
🖌️ Absolutnie mistrzowskie jest tło - podłoga i ściana toną w rdzawo-rudych uderzeniach pędzla. Szybkie kreskowania tylko sygnalizują istnienie tych powierzchni.
🆓 Co ważne, Lautrec świadomie zostawia niezamalowane duże fragmenty kartonu, na którym powstał obraz. To "wytoczenie wojny" oficjalnemu malarstwu "salonowemu". W wyższych sferach, "porządny" malarz musiał nie tylko dokładnie zamalować całą powierzchnię obrazu, ale powinien ją jeszcze "wylizać" gładkimi pociągnięciami pędzla i pokryć lakierowanym werniksem.
Henri mówi "mam to gdzieś!"❗
✍️ Całość ma charakter szybkiej notatki. Uchwycenie chwili, którego dokonać potrafi tylko prawdziwy mistrz 🏆
Lautrec w niezauważalny sposób wprowadził w ten obraz niepokój. Może tego nie widzicie, ale podświadomie czujecie. Jak to zrobił?
U kogoś innego mogłoby to uchodzić za błąd kompozycyjny, ale nie u niego! Pomyślcie. Gdyby sportretował tylko te dwie kobiety, zachowana byłaby symetria, a obraz tchnąłby wizualnym spokojem. Ale on rozdziela karton na dwie, nierówne części. Osią podziału jest, zdawkowo nakreślone, okno w tle (na którym zdołał trzema kreskami oddać kształt wazonu z kwiatami!). Lewa część w całości zajęta jest przez postać „Blondynki”. W prawej ścisnął „Rudą” i Maman, zaburzając w ten sposób statykę kompozycji.
👏 Delikatny manewr, ale jakże mistrzowski. Dzięki niemu nasza podświadomość, kochająca przecież symetrię jako synonim spokoju, wchodzi w stan lekkiego rozedrgania. Czujemy, że ta scena nie jest fajna. Nie powinno jej nigdy być, a te dziewczyny nie powinny się tam znaleźć. Ale inspekcja jest, one są, a świat nie składa się z lukrowanych ciastek.
💔 Nie ma tu żadnej erotyki. Żadnego "belle". Jest szorstka, ostra jak żyletka prawda o sex-biznesie na Montmartre. Dla mnie, Lautrec do farb dodał emocje: zrozumienie, współodczuwanie i szacunek dla losu tych kobiet.
❓ Zapytacie, co jest tak dramatycznego w momencie, który pokazuje Lautrec? Dla tych kobiet zła weryfikacja, na przykład wykrycie syfilisu, oznaczała tragedię. Chora prostytutka nie była potrzebna w domu publicznym o „dobrej reputacji”. Jedna „pracownica” zarażająca klientów narażała cały interes na utratę „marki” i bankructwo. W związku z tym była natychmiast usuwana z pracy, wpis o chorobie trafiał do jej urzędowej książeczki zdrowia. Wyrzucona na ulicę, schodziła po kolejnych stopniach na same dno. Dlatego to dramatyczny moment.
😲 Czy wiecie, że patrzycie na obraz, który nie miała prawa powstać? Że łamał wszelkie istniejące w 1894 roku zasady? Henri był hrabią de Toulouse-Lautrec. To jeden z najbardziej szanowanych rodów Francji, dawni władcy wielkich połaci ziem na zachodzie kraju. Był arystokratą. A wyższe sfery wiązał wtedy drastyczny kodeks postępowania. Łańcuch znany jako savoir-vivre, trzymający - jak na smyczy - zwłaszcza kobiety.
📖 Agnieszka Lisak w swojej przeciekawej książce „Życie towarzyskie w XIX wieku” opisuje, co było nieobyczajne. Dama miała być wrażliwa, delikatna, ckliwa, a kiedy trzeba – melancholijna. Powinna na zawołanie zalewać się łzami, dostawać migren i duszności. Nad obyczajnością kobiety z wyższych sfer czuwały posępne matrony, bez litości obgadujące każdy błąd towarzyski.
Kobieta z dobrego domu nie mogła sama chodzić po ulicach, do teatru czy na bal. Pokazanie się w miejscu publicznym wymagało asysty męża, kogoś z krewnych lub służącej. Uniesienie sukni tak, by odsłaniała bucik damy traktowano jak zachowanie pornograficzne.
Nad wszystkim wisiał miecz „zszargania reputacji” – swoim cięciem wykluczający z towarzystwa.
😬 Jak głęboki był absurd tych zasad? Kodeks przewidywał, że na przykład na balu, córka nie mogła sama wyjść z sali balowej i pójść do bufetu. Lisek cytuje fragment z polskiego poradnika „Pani domu” M. Rościszewskiego z 1904 (!) roku, skierowany do młodych dam: „Oczyma nie strzelaj po stronach; nie spoglądaj na nikogo ukosem, ani okiem pogardzającym i pysznym, a gdy z kim mówisz, nie wpatruj mu się w twarz, lecz niżej ku ziemi”. Biorąc poprawkę na zapóźnienie Polski, w 1894 roku w Paryżu, te zasady już obowiązywały. Zresztą pan Rościszewski brał je z Paryża właśnie.
Czy teraz rozumiecie jaką rewolucją, wstrząsem dla towarzystwa, były obrazy z burdeli malowane przez hrabiego de Toulouse-Lautrec? Jak ogromnie odważny był Henri i jak bardzo pogardzał towarzyskim bagienkiem malując kobiety, o których samo wspomnienie w wyższych sferach było grubym nietaktem?
👨‍🎨 Pierwsze obrazy z prostytutkami namalował w 1886 roku gdy miał 22 lata. Wtedy zrozumiał ostatecznie, że nigdy nie doczeka się „normalnej” miłości. Pokraczny karzeł z bulwiastym nosem i wargami wielkimi jak balony, nieustannie śliniący się ze zdeformowanej szczęki nie mógł liczyć na uczucie „prawdziwej damy”. Wykonał więc krok, po którym nie było powrotu. I nigdy go zresztą nie szukał.
📰 1886 był ważnym rokiem, bo również wtedy powstały jego pierwsze rysunki na zamówienie prasy paryskiej. Studiował wtedy w pracowni Fernanda Cormona z Louisem Anquetinem, Emile’m Bernardem i Vincentem van Goghiem. Ta trójka, wraz z innymi studentami – Francisco Gauzim i Henrim Rachou, tworzyła zgraną paczkę przyjaciół. No może akurat Vincent był nieco mniej zgrany, ale on generalnie miał trudności ze zgrywaniem się z kimkolwiek.
💃👩‍🎤 Na Montmartre rodziły się w tym czasie pierwsze cafe-concerts vel cafes-chantants. Wbrew pozorom nie przy kawie, ale winie i absyncie, tłoczyły się tam tłumy słuchającew zjawiskowych pieśniarek jak Yvette Guilbert czy patrząc na narodziny le kadril realistique. Ten taniec znamy dziś, nieco błędnie, jako kankan. Najsłynniejszymi cafe-concerts były Le Chat Noir Adolphe’a Salisa i jego następca, Mirliton Aristide’a Bruanta.
🔝 Henri wstępował właśnie na top paryskiej sztuki, chociaż rakieta z napisem „Toulouse-Lautrec” wystartuje dopiero w 1891 roku. Wtedy stworzy słynny plakat promujący Moulin Rouge. On uczyni go sławnym w całej Francji. Znienawidzonym i kochanym zarazem.
Malując dziewczyny z domów publicznych Henri odkrył prawdę, która poraziła go jak piorun. Jak pisze jego biografka Julia Frey, zrozumiał, że prostytutki są bardziej naturalne, niż płatne modelki z pracowni, bo „mniej skupiają się na swoim wyglądzie i są dużo swobodniejsze”. Są prawdziwsze.
Gdy powstawała nasza „Inspekcja” był już innym człowiekiem niż w 1886 roku. Na Montmartre nie było nikogo, kto nie znałby Lautreka. Malował największe sławy świata kabaretów, miał swoich marszandów i… pił. Na umór. Codziennie.😢
Żaden sukces i żadna przyjaźń nie mogły go powstrzymać. Nawet nowa wielka fascynacja – litografia. W 1891 zaczął tworzyć litografie i od razu okazał się geniuszem tej zapomnianej ówcześnie techniki. 26-letni artysta stworzył nowy styl, który niedługo stanie się podwaliną dla współczesnego plakatu.
📰 Po pierwszej wystawie indywidualnej w galerii Boussod et Valadon posypały się recenzje. Gazeta „Le Temps” pisała: „Jest pan bezlitosny wobec bliźnich i cyniczny. Odkrywa pan wrzody na ciele tego świata. Bardzo to śmiałe”. Gustave Geffroy w „La Justice” gromił krytyków odsądzających Lautreka od czci i wiary: „Wnikliwość jego obserwacji, widzenia tego, co pokazuje jako niezasługujące na litość, to opowiedzenie się za pięknem życia”. Roger Marx w „La Rapida” notował: „Dociekliwa analiza i precyzja wyrazu, okrutna, nieubłagana zdolność obserwacji”. Taki jest nasz dzisiejszy obraz.
👑 Przez moment wydawało się, że wróci na salony wyższych sfer. W 1893 roku zaprzyjaźnił się z polskimi Żydami Alexandre i Thadee Natansonami. Wydawali oni pismo „La Revue Blanche”, które miało wielkie znaczenie dla kształtowania się sztuki. Dodatkowo Thadee był mężem Misi Natanson-Godebskiej, która prowadziła jeden z najsłynniejszych salonów artystycznych Paryża. Lautrec bywał tam, bawił się, ale szybko zrozumiał, że to nie jego miejsce. Jego świat był już gdzie indziej.
I tu dochodzimy do wyjaśnienia, dlaczego tylko on mógł namalować „Łóżko” i „Inspekcję”.
Kobiety z domów publicznych, w których bywał, zaakceptowały go jako kogoś swojego. „Towarzystwu” trudno byłoby to sobie wyobrazić, ale w latach 90-tych zaczął przeprowadzać się na długie tygodnie do burdeli. Od „maman” – szefowej przybytku, dostawał własny pokój i żył życiem pracujących tam kobiet. Z czasem zaczynały traktować go jako naturalną część ich życia. Pozwalały obserwować się przy codziennych czynnościach, czasem zwierzały się i wypłakiwały mu na ramieniu. Henri żadnej z nich nie osądzał i nie traktował z góry. W jakiś dziwny sposób darzył je ciepłem i uczuciem. Korzystał też z ich usług, żeby nie było tu opowieści romantycznej jak uderzenie Hanki Mostowiak w kartony.
W domach publicznych czuł się na swoim miejscu. Tam odnajdywał spokój i czuł się członkiem tej społeczności. Tak jak dziewczyny z „Perroquet Gris” czy rue des Moulins, czuł się człowiekiem wyrzuconym na margines społeczeństwa. Odrzuconym przez „normalnych”. One z racji zawodu, on z racji wyglądu. Nie zgadzał się też na jedno – hipokryzję, która pozwalała piętnować kobiety z domów publicznych, przez ludzi, którzy korzystali z ich usług. Patrzył z coraz większym obrzydzeniem na wyfiokowane damy i panów w świecących cylindrach.
⚔️ Bezlitośnie pokazywał rozbieżność między męskimi fantazjami na temat prostytutek, a ich prawdziwym życiem. Jak pisze Marta Frey, brutalnie niszczył męskie wyobrażenia przybytku rozkoszy pokazując upokorzenie kobiety traktowanej jak przedmiot.
Taka jest „Inspekcja”. Obraz bezlitośnie odsłaniający prawdę.
Od czasów Lautreca niewiele się zmieniło. Dlaczego? Przez 80 lat „Inspekcję” dopuszczono tylko czterokrotnie na wystawy poświęcone Lautrekowi. Raz w Philadelphia Museum of Art i trzy razy w muzeum, do którego należy, National Gallery of Art w Waszyngtonie. Hipokryzja żyje i ma się dobrze.
Auguste Renoir powiedział o obrazach Lautreca: „Często są pornograficzne, ale zawsze przeraźliwie smutne”. Nie zgodzę się z tym zdaniem.
Obrazy Henriego są przeraźliwie prawdziwe, a prawda to blask.
Jakkolwiek by to światło nas nie oślepiało 💗☀️
***
☕ PS: moje opowieści to owoc pasji i ciężkiej pracy researchera. Jeżeli doceniacie tę pracę i postawicie mi wirtualną kawę, będę wdzięczny: BuyCoffee.to łamane przez /mocnakultura ☕💗



#XIXwiek #malarstwo #ToulouseLautrec #SexWork
opis w tekście

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


A tymczasem wjeżdża nowy odcinek naszego podkastu. Nową serię zaczynamy z przytupem: od wywiadu z Adamem Bodnarem.

https://lewackiepitolenie.buzzsprout.com/1802226/13607911-lewackie-pitolenie-o-tym-co-nam-powiedzial-pan-profesor-gosc-adam-bodnar

Zapraszam!

6 użytkowników udostępniło to dalej


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


If you use #AI to make AI art or writings about #Solarpunk to share wildly, then you are part of the problem.

Stop using capitalist spam tools to push out real artists and writers and claim you're doing it for a #Solarpunk world. The amount of carbon dioxide and other pollution being released to train and maintain AI is enormous and contributing to the climate change drivers.

(EDIT: I am discussing Server Farms that use millions of gallons of water, release shitton of carbon dioxide in the energy usage, and harms local communities. IF you don't understand what a server farm is, then look at my replies to this post where I outline it in detail. These are giant ass things that cover hundreds of acres.)

AI is just another scam by tech bro investors who wanted another bubble to burst so they can take the profits and run, while the rest of us have to deal with the consequences of endless fucking SPAM in all arenas of life.

So using AI to make AI art or AI anything for #Solarpunk projects is contributing to the very problem that Solarpunk wants to address.

Stop it.

Instead, come to us creative folks and work with us to use our creative works and skills in the project. And be willing to compensate us because unlike AI, we actually need to eat. If you're truly committed to a Solarpunk world, this would be built into your praxis anyway. We ought to be caring for each other so that no one is left behind.

(EDIT: My argument here centers COMMUNITY. AI being used for art/writing/media cannot and does not build community; it simply can't as it individualizes a process that would have required people to talk with one another and work on projects together.)

Thanks for reading.

EDIT: I added in these edits because I'm sick of reply-guys ignoring my major points and using various fallacies to dismiss the impact AI has had on communities. Thanks for reading. Good day.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
I find one valid use for AI: to evaluate biases in the datasets, not in creating any kind of art.

I tend to use Midjourney from time to time to see what is currently "missing" from its datasets, from the popular culture. What is unimaginable for someone who encounters only that kind of culture?

Other than that, I agree 100%.
@alxd

Finding bias in a dataset can be useful, but until we reckon with the underlying structures to maintain those Big Data sets, we are still utilizing tools that drive climate change. That impact needs assessed and incorporated into the approach on how to deal with the impact and challenges as well as risks that these LLMs have.

All current LLM datasets are heavily biased. There's several Black women researchers that have shown the bias and discrimination inherent within these LLMs models. (Timnit Gebru has some excellent studies and articles about the rampant discrimination built into LLMs).

So although I can see the use for research purposes, I also wish to point out that this derails my entire thread.

My thread focuses on the environmental impact that drives climate change AND the human impact that disenfranchises and harms the livelihoods of creative individuals such as myself and others.

We ought to be building up community not relying on LLMs.

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


🇬🇧 Worrying! Internal minutes reveal that numerous EU states want to pass indiscriminate #Chatcontrol #CSAM #MassSurveillance legislation in just two weeks. Protest now!

https://netzpolitik.org/2023/internes-protokoll-eu-staaten-wollen-chatkontrolle-in-zwei-wochen-beschliessen/
Sharepic on the question: Which member states want to adopt the chat control, which violates fundamental rights, by the end of September? 
In favour are: Spain, Ireland, Hungary, Latvia, Italy, Lithuania, Romania, France, Cyprus, Bulgaria, Denmark, Croatia, Malta, Slovakia.
Against: Germany, Poland, Netherlands, Austria
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

2 użytkowników udostępniło to dalej


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


The missing ActivityPub dev toolkit is coming along!

https://pubkit.net #PubKit #activityPub #fediverse #shippingSoon
PubKit.net PubKit.net Library Definition
PubKit.net Library

2 użytkowników udostępniło to dalej

Such awesome work, Dan :)

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Last Week in the #Fediverse - ep 35

Main news of the week:
- Swiss government starts their own #Mastodon server
- The SWICG has talks about restructuring
- Doubts about the moderation tools and governance of Lemmy
- The #activitypub plugin for #wordpress is officially released

Read at https://fediversereport.com/last-week-in-fediverse-episode-35/
I am a big fan of your report and I have one style request: I am slightly color blind, therefore I have hard times to see the links in your report. Is it possible to give it more contrast or similar to the rest of the text?
@askans Hey, thanks for letting me know, appreciate it! I need to do an accessibility check on the website, and will also change this

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


@michal @m0bi13 @kalisz79 @74 @pawelszczur @ftdl @rysiek @miklo @agturcz @emill1984 @brayozz
#mobilizon #wydarzenia #events
#feditranslate #przekladpl #tlumaczenia
Zobaczcie, Francuzi proponują zmiany w Mobilizonie. Trzeba to dobrze przeczytać, przemyśleć i dać im odpowiedź. Jak dla mnie, to dziwna wydaje się z góry ustalona lista kategorii. Poza tym przydało by się przełączanie do widoku zwykłej tabeli tekstowej, przeszukiwalnej po różnych kryteriach (jak w menedżerze plików w trybie listy).
https://framacolibri.org/t/using-mobilizon-for-regional-leftist-subculture-calendar-platforms/18772

2 użytkowników udostępniło to dalej

Mobilizony się federują między sobą. Imo uwspólniona lista pozwala na wymianę eventów między np. Mobilizon.pl <-> AkcjaReakcja.pl

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Przypomnienie dla @xaphanpl że ocena “post nie narusza prawa” nie należy do niego ale do prokuratury i sądu, które wychodzić będą z brzmienia art. 257 KK:
Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Pospieszne rozgrzeszenie wulgarnych. rasistowskich i - co istotne dla prokuratury - nie sporadycznych wypowiedzi jego użytkownika argumentem, że “nie naruszają one prawa” ergo admin nic nie musi z nimi robić można interpretować jako w najlepszym razie sztywne trzymanie się źle pojmowanej, bezwzględnej swobody słowa połączone z ignorancją prawną, a w najlepszym - jako źle skrywaną pochwałę dla ich treści.

Jak pisałem dawno temu przy okazji kłótni o FediBlock dla 101010 o kontrowersyjnych tematach - a należy do nich kwestia migracji - można i należy dyskutować ale jeżeli zaczyna się właśnie od publicznego znieważenia to nie jest dyskusja tylko rasistowski ściek.

Odnoszę się do tego postu admina: https://101010.pl/@xaphanpl/111082128457487323

Samego ścieku nie przytaczam bo usera zablokowałem i nie mam najmniejszej ochoty go szukać.

@thorcik nie musisz wołać. Anonimy z Internetu nie wymuszą na nas działania. Znowu zaczyna się krzyk kilku anonimów i próba wymuszenia swojego widzenia świata. Nie rusza mnie to już. Post nie narusza prawa, więc nie mam podstaw go ruszyć.
@me @rato

2 użytkowników udostępniło to dalej

wiesz jaki mam problem z tą dyskusją? Zaczęła się niewinnie, a później to już faktycznie jeden wielki ściek i wzajemne obrzucanie się inwektywami.
A Twój post jest chyba pierwszym który ma dla mnie sens dyskusji.
Dziękuję za docenienie, staram się dyskutować merytorycznie. Jak również wielokrotnie pisałem w dawnych dyskusjach o FediBlock ludzie w sieciach społecznościowych mają skłonność do natychmiastowej polaryzacji, startują z pozycji zacietrzewionych i natychmiast jadą w brzytwę Hanlona, co potrafi być przykre. Wydaje mi się przy tym, że jako admin powinieneś jednak występować z pozycji zwiększonego poziomu odpowiedzialności i starać się docierać do sedna pretensji nawet jeżeli są wyrażone w ułomny sposób.

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


W końcu nadeszła długo oczekiwana wersja 1.0 wtyczki #ActivityPub do #WordPress 👍

Sporo zmian i wreszcie możliwość ustawienia 1 konta dla całego bloga.

Testujemy :)

https://wptavern.com/activitypub-1-0-0-released-introducing-blog-wide-accounts-and-new-blocks

4 użytkowników udostępniło to dalej

@rail

Nie poddawaj się, poczekaj jeszcze i zgłoś ponownie. Email do urzędu ląduje zazwyczaj w dzienniku podawczym i odpowiadają. Jeśli nie to daj znać gdzie wysyłałeś, przygotujemy akcję informacyjną dla (i o) opornych.
@macbre
 
koniecznie daj znać jakie masz odczucia. dla mnie z jednej strony to wygląda na bardzo ciekawą propozycję, z drugiej zaś mastodon to miejsce na krótkie wpisy ad hoc, na które na stronie niekoniecznie jest miejsce... a po trzecie po kilku latach odpuściłem wordpress i powoli piszę stronę na nowo, tylko w html i css, jak w latach 1990-tych ;)

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


I wanted to give a shoutout to @gabboman@app.wafrn.net for introducing me to this awesome new #Fediverse platform called #Wafrn. I had no idea it existed until now!

From what I've seen, it's like a Tumblr-like service where you can easily share and curate different types of media. I must say, they've done a great job in terms of user-friendliness.

If you're curious, I've attached some screenshots for you to check out. And hey, feel free to explore Wafrn for yourself at this link: https://app.wafrn.net/dashboard/exploreLocal.

@fediversenews@venera.social
Wafrn screenshot Wafrn screenshot
Wafrn screenshot

3 użytkowników udostępniło to dalej


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Czy szkoły przestrzegają RODO? - część pierwsza


Czy szkoły przestrzegają RODO? - część pierwsza


#RODO #szkoła #przedszkole #dane #prywatność #prawadziecka #prawaucznia #edziennik #nauczyciele #UODO #microsoft #facebook #komunikacja #komunikatory #rekrutacja #aplikacje #smartfony

Poniższy tekst ma charakter zarówno analizy, jak i publicystyki. Tak miał być. W niektórych miejscach mogą się zdarzyć uogólnienia – sorry, jeśli na takie traficie, nie bierzcie do siebie, widocznie tak bardziej pasowało stylistycznie lub podczas pisania umknęło mi jakieś “większość” czy “zazwyczaj”. Jeśli kogoś interesują suche fakty i paragrafy, bez odautorskich komentarzy i opinii – zapraszam na koniec tekstu (będzie w drugiej części, bo całość mi się nie zmieściła. A bloga założyłam, bo teksty nie mieściły mi się na szmerze...chyba się rozkręcam ;–)). Są tam źródła, z których korzystałam, można sobie samemu wszystko pozbierać, wyłuskać i wyrobić własną opinię. Jeśli natomiast ktoś wolałby publicystykę i nie rozumie, po co w tekście nudne dane czy paragrafy – no niestety, ale walcząc o przestrzeganie prawa warto te paragrafy znać, żeby móc się na nie powołać. Inaczej to tylko “ja mam swoje zdanie, pani swoje i proszę się już o zdjęcie dziecka na szkolnym fb nie czepiać”. Dodam jeszcze, że chociaż starałam się, by artykuł był rzetelny i pomocny – to zawodową prawniczką nie jestem i mogło mi coś umknąć – za co przepraszam i proszę o ewentualne uzupełnienia, uwagi czy korektę.

Tekst ma wstęp, zakończenie i 10 rozdziałów – jeśli czegoś z tego brakuje, to dlatego, że wciąż kombinuję, jak to technicznie opublikować ;–)

Wstęp


Rozpoczął się nowy rok szkolny. Stan polskiej oświaty jest alarmujący już od lat: niedofinansowanie, upolitycznienie, narzucanie religijnego charakteru, wielozmianowość, braki kadrowe – i w efekcie łatanie wakatów byle kim, przepełnione klasy, sfrustrowani i nieraz niekompetentni nauczyciele po jednej stronie oraz, także często, rodzice domagający się ocenozy i zgody na znęcanie się nad dziećmi, by te “nauczyły się życia” po drugiej. Do tego każdy kolejny polski minister edukacji bierze sobie chyba za cel, by zniszczyć ją jeszcze bardziej, niż poprzednik. Finalnie “nieprawomyślni” dyrektorzy i dyrektorki boją się o pracę, a gdy zostaną zastąpieni przez kogoś żyjącego lepiej z władzą – o pracę zaczynają bać się inni nauczyciele. Nauczyciele – pasjonaci, którzy mieli siłę pchać ten kaganek oświaty – nieraz przy oporze rodziców, innych pedagogów czy dyrekcji – mają dość, odpuszczają lub zmieniają zawód, tych mających siłę walczyć dalej jest coraz mniej. Rodzice – ci walczący o prawa swoich dzieci – dostają łatkę roszczeniowych. Przyklejaną im przez dyrekcję, grono pedagogiczne, czasami (chociaż mam wrażenie, że jednak coraz rzadziej) przez innych rodziców. Przykład nauczycielki, która została zwolniona z przedszkola, bo zgłosiła przemoc domową u jednego z podopiecznych (reszta kadry chciała się nie wtrącać i mieć święty spokój) jest dość wymowny. Przykład szkoły, która podała “roszczeniowego” rodzica do sądu twierdząc, że 10letnie dziecko jest zaniedbane, gdyż samodzielnie chodzi do szkoły – także.

Oliwy do ognia dolewają media i socialmedia. Niedawno czytałam w lokalnej prasie artykuł – szkoła zaniedbała zapewnienie pomocy uczniowi (z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego), w efekcie czego dziecko zrobiło krzywdę koleżance. Tytuł? Coś w stylu “szkoła sobie nie radzi”, “brakuje nauczycieli – dzieci cierpią”? Gdzie tam. “11latek terroryzuje szkołę”, bo dla “dziennikarza” nie ma różnicy między dzieckiem potrzebującym pomocy a kimś, kto porywa samolot, by nim wlecieć w wieżowiec. A jeśli jest, to lepiej się do tego nie przyznawać, bo wiarygodny i sensowy nagłówek nie będzie się tak dobrze klikać. Kolejny aspekt – socialmedia. Praktycznie pod każdym tekstem dot. problemów w polskiej edukacji wylewa się hejt na rodziców. Bynajmniej nie na tych, którzy domagają się apeli papieskich i szkolnych mszy, a o cudzą koszulkę z dynią czy Hello Kitty urządzają awanturę, bo im się “uczucia religijne” obraziły. A na tych, którzy walczą o prawa swoich dzieci, gdy szkoła je łamie, lub gdy chcąc uniknąć “dobrodziejstw” szkoły rejonowej wybierają dla swoich dzieci inne rozwiązania. Tradycyjnie obrywają “leniwe matki” – są leniwe, jeśli pracują zawodowo – więc nie poświęcają dość czasu, bo wychować dziecko do roli niewolnika dla jakiegoś randomowego frustrata z internetu; są też leniwe, gdy nie pracują zawodowo pomagając dziecku w nauce i nie zmuszając go do przebywania w przepełnionej świetlicy. Jeśli więc matka nie jest w stanie się rozdwoić czy roztroić, to jest “leniwą roszczeniową maDką” i nic z tą łatką nie zrobi. W tym roku, przez wzgląd na braki kadrowe, przedszkola mają być czynne krócej, więc problem się nasili. Btw – parę lat temu natknęłam się na forum dla tzw. “nauczycielek” (celowo w cudzysłowie) przedszkolnych narzekających, że dzieci przychodzące do przedszkola powinny być samodzielne, wyedukowane i zsocjalizowane, a autyzm i inne zaburzenia to wina rodziców chodzących po centrach handlowych. Wtedy miałam nadzieję, że będzie szło ku lepszemu, a takie stworzenia szybko pożegnają się z pracą w zawodzie. Jest wręcz przeciwnie – nauczycieli brakuje coraz bardziej, więc dyrekcje wybrzydzać nie będą, a rodzic, któremu się to nie podoba, jest co najwyżej roszczeniową madką...

Wielu rodziców woli odpuścić walkę z obawy, że placówka z zemsty pokaże im drzwi. O ile ze szkoły rejonowej trudniej ucznia usunąć, to pozostałe mogą już szukać jakiegoś bardziej oficjalnego pretekstu (argumentacja “bo roszczeniowy rodzic domagał się od nas, byśmy nie łamali prawa” może nie przejść w sądzie), ojcu czy matce mówiąc wprost, że na miejsce ich dziecka znajdzie się masa chętnych.

W świetle powyższego nie ma się co dziwić, że tak niewiele miejsca poświęca się tematyce ochrony danych osobowych w przedszkolach i szkołach. Z punktu widzenia mnogości problemów systemu edukacji prywatność staje się dobrem luksusowym, na które mało kogo stać. Teoretycznie dziecko ma prawo do jej ochrony – w praktyce dopilnowanie tego to otwieranie kolejnego frontu walki z przedszkolem czy szkołą, z niepewnym wynikiem.

To tak pokrótce, żeby wyjaśnić, dlaczego z przestrzeganiem RODO w polskiej oświacie bywa tak źle. A teraz – do konkretów.

Rozdział 1: Czym są dane osobowe?


Należałoby zacząć od podstaw, mianowicie tego, czym są dane osobowe.

Otóż – wbrew powszechnej opinii – dane osobowe to nie tylko imię i nazwisko. Wedle RODO (edit: podziękowania dla Adama Klimowskiego za zwrócenie uwagi na błędy w terminologii – wcześniej określiłam RODO mianem ustawy, zamiast rozporządzenia) “„dane osobowe” oznaczają informacje o zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osobie fizycznej („osobie, której dane dotyczą”); możliwa do zidentyfikowania osoba fizyczna to osoba, którą można bezpośrednio lub pośrednio zidentyfikować, w szczególności na podstawie identyfikatora takiego jak imię i nazwisko, numer identyfikacyjny, dane o lokalizacji, identyfikator internetowy lub jeden bądź kilka szczególnych czynników określających fizyczną, fizjologiczną, genetyczną, psychiczną, ekonomiczną, kulturową lub społeczną tożsamość osoby fizycznej” (RODO, art. 4 ust. 1). Innymi słowy, jeśli szkoła (tudzież podmiot z nią współpracujący) wykręca się w formie “ale nie łamiemy RODO, bo nie pytamy o imię i nazwisko”, tudzież “przetwarzamy dane jedynie w formie imienia i nazwiska” – to nieraz łamie prawo. Pierwszy przypadek dot. często pseudoanonimowych ankiet – gdzie wprawdzie nie trzeba podawać imienia i nazwiska, trzeba za to podać masę innych danych. A to już “jeden bądź kilka szczególnych czynników określających tożsamość osoby”. Niejednokrotnie wystarczy tutaj “uczeń klasy takiej a takiej, urodzony w roku...”. I to nie tylko problem szkół dla dorosłych, gdzie nieraz jest się jedynym osobnikiem z danego rocznika na danym kierunku i roku, ale także przypadek wielu uczniów i uczennic w szkołach podstawowych. Wystarczy, że dziecko jako jedyne poszło do szkoły wcześniej, zostało odroczone lub powtarza klasę i jego rok urodzenia będzie inny od pozostałych. Tudzież chłopiec i dziewczynka są jedynymi w swojej klasie dziećmi, które poszły do szkoły jako 6latki – a “anonimowe” badanie nakazuje podać rok urodzenia i płeć. Analogicznie z w drugim przypadku. Jeśli osoba prowadząca zdalne lekcje wymaga, by dziecko użyło platformy platformy do videostreamingu (np. microsoftowych teamsów) – to przekazuje znacznie więcej danych, niż imię i nazwisko. Jeśli nauczyciel lub nauczycielka nagra w szkole ucznia lub uczennicę i pokaże to nagranie czy to koleżance, czy przedstawicielowi firmy trzeciej – łamie RODO i nie na znaczenia, że dziewczyna na filmiku nie jest podpisana. Ważne, że można ją na tej podstawie zidentyfikować. Przy tekście “mam problem z pewną rudowłosą dziewczynką z mojej klasy” w momencie, gdy do danej klasy chodzi tylko jedna rudowłosa dziewczynka – podobnie.

A kiedy RODO nie ma zastosowania (edit: jak słusznie zauważył Tymoteusz Jóźwiak – niefortunne sformułowanie, bo RODO wciąż ma zastosowanie – chodziło mi o to, że rodzic nie można odmówić przekazania szkole imienia i nazwiska dziecka argumentując to ochroną danych przez RODO), mimo, że szkoły lub rodzice próbują się na nie powołać? W przypadku gromadzenia danych niezbędnych (kluczowe słowo – bo nie każda informacja, o którą nas tutaj proszą będzie niezbędna) w procesie rekrutacji czy realizacji obowiązku szkolnego – w pierwszym przypadku informacje są potrzebne, by – z logistycznego i technicznego punktu widzenia rekrutacja mogła się odbyć, a drugim przypadku dochodzi kwestia interesu publicznego, który takie przetwarzanie umożliwia (RODO art. 6 ust. 1b i 1e). I to działa w obie strony – szkoła nie może odmówić prowadzenia dziennika czy sprawdzenia obecności powołując się na ochronę danych osobowych.

Szkoły nie mogą się też zasłaniać RODO w momencie otrzymania zapytania, ilu uczniów zapisało się na szkolną katechezę. Nie chodzi bowiem i informację “kto”, a “ilu”, a to dane statystyczne, a nie osobowe (vide np. https://bip.um.wroc.pl/informacja-publiczna/48904/liczba-uczniow-uczeszczajacych-na-lekcje-religii-w-szkolach-podstawowych-i-ponadpodstawowych-we-wroclawiu-wniosek-740-2020, https://bip.lublin.eu/informacja-publiczna/wnioski-o-udostepnienie-informacji-publicznej/2020/389-wniosek-o-dostep-do-informacji-publicznej-dotyczacy-liczby-uczniow-uczeszczajacych-na-religie,1701,27834,2.html)

Rozdział 2: dlaczego warto przejmować się ochroną danych?


“Naprawdę myślisz, że kogokolwiek obchodzą Twoje dane/dane Twojego dziecka?”, “Po co utrudniać sobie życie?”, “nie mam nic do ukrycia – i nic przeciwko temu, by poświęcić moje dane w imię bezpieczeństwa” – można nieraz usłyszeć. Tymczasem, cytując klasyka, kto “Kto rezygnuje z wolności dla bezpieczeństwa, traci jedno i drugie” .

Tymczasem dane Polaków zgromadzone przez Google'a i Facebooka warte są 6 mld zł (https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/dane-polakow-na-facebooku-i-google-tyle-sa-warte/47t0gnn). Niezła cena jak na coś, co nikogo nie obchodzi. Innymi słowy – tak, dane Twojego dziecka obchodzą wiele osób. Niektórych – w celach stricte reklamowych. Marketingowcy już dawno odkryli, że na dzieciach i ich rodzicach da się zarobić, jeśli tylko przekona się ich, że dany produkt czy usługa są potrzebne “dla dobra dziecka”. A dane osobowe ułatwiają dostosowanie reklamy pod dziecko, by to następnie przekonało rodzica, że potrzebuje akurat konkretnego produktu firmy X czy Y. Nie dlatego, że dany produkt jest najlepszy czy niezbędny – a dlatego, że firmy zatrudniają specjalistów od manipulacji wiedzących, jak przekonać dziecko. Potem wokół produktu można zbudować całe imperium, od filmów po karty i figurki, a podczas kolejnych zakupów dziecko będzie usilnie namawiało, by zrobić je w konkretnym dyskoncie, bo akurat w takim programie lojalnościowym bierze udział szkoła.

Ale są też inne niebezpieczeństwa, z których nieraz nie zdajemy sobie sprawy. Dane osobowe to wiedza, a wiedza to władza. Jeśli dane naszego dziecko dostaną się w niepowołane ręce – mogą zostać wykorzystanie przeciwko niemu. A tutaj jest już całe spektrum: od pozbawionych złych intencji żartów czy plotek – które rozrastają się czyniąc z dziecka ofiarę wyśmiewania lub hejtu, przez wykorzystywanie informacji o dziecku przez służby, by grozić jego bliskim, po kradzieży wizerunku, tożsamości i przerabianie wizerunku dziecka (z pomocą AI) przez pedofilów.

A jak już jesteśmy przy służbach – możemy spotkać się z ich strony z różnymi dziwnymi groźbami czy sugestiami, że powinniśmy posiadać wiedzę, której nie posiadamy. “Bo jak to tak, to niemożliwe, że w rodzinie nie rozmawia się o pracy, że nauczycielka nie rozpowiada na prawo i lewo, że Zosia Iksińska z licealnej Ia miała w szkole zeszyt z symbolem Strajku Kobiet, a Karol Igrekowski z IVb jest osobą LGBT i w zaufaniu zwierzył się z tego wychowawczyni. I że mąż/matka/syn nauczycielki nic o tym nie wiedzą”.

Otóż nie. Mąż, matka czy syn nauczycielki nie są pracownikami szkoły. I nie tylko mogą pewnych rzeczy nie wiedzieć – a wręcz nie mają prawa uzyskać tych informacji. I dając się wciągnąć w różne machlojki służb i kłamiąc, że posiada się większą niż w rzeczywistości wiedzę na temat uczniów, można zaszkodzić bliskiej osobie. Nie ma nic nielegalnego w tym, że nauczycielka zna poglądy czy orientację seksualną swoich uczniów. Nikt jej za to nie skaże, bo nie ma za co. Można ją natomiast oskarżyć o nieprzestrzeganie RODO, gdyby okazało się, że wrażliwe danych uczniów i uczennic przekazała, bez ich zgody, komuś ze swojej rodziny.

Rozdział 3: Rekrutacja


Wedle prawa oświatowego (art 150 i 151) przy rekrutacji do szkoły czy przedszkola rodzic musi podać imię, nazwisko, datę urodzenia, nr PESEL, adres zamieszkania, w określonych przypadkach – dodatkowe dokumenty (dot. rozwodu, separacji lub zgonu rodzica, oświadczenie o samotnym wychowaniu dziecka czy o dochodach). I tyle.

Prawo nie wymaga podawania żadnych danych dot. stanu zdrowia, alergii, wyznania, zgody na umieszczanie zdjęć w socialmediach, danych osób upoważnionych do odbierania dziecka, danych pracodawcy, klientów czy kontrahentów....Wszystkie te informacje gromadzone już na etapie rekrutacji nie są niezbędne, by przyjąć dziecko do przedszkola – więc nie powinny być gromadzone. A już zwłaszcza pytania o stan zdrowia czy wyznanie, czyli o dane szczególnie wrażliwe, są niedozwolone (RODO, art. 9 ust.1). Dlaczego przedszkola pytają o to już na etapie rekrutacji? Bo chcą odsiać dzieci, które z jakiegoś względu odstawałyby od pozostałych. To dyskryminacja – już na etapie przedszkola. I to właśnie z myślą o m. in. takich sytuacjach powstało RODO – by tego typu praktyki utrudnić.

Jeśli zaś chodzi o listy przyjętych i nieprzyjętych – to zgodnie z prawem oświatowym placówka może stworzyć listę złożoną z imion i nazwisk i wywiesić ją w szkole czy przedszkolu. Ale umieszczanie jej na publicznej stronie internetowej nie ma pokrycia przepisach i jest nielegalne (za https://www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/ochrona-danych-osobowych-w-szkole--poradnik-uodo-i-men)

Rozdział 4: czy katecheta może mieć wgląd w dane ucznia?


Kolejny temat, ostatnio głośny. Szkolna religia i przymuszanie do niej, w taki czy inny sposób. Temat wałkowany chyba we wszystkich możliwych odmianach (w razie problemów w tym zakresie polecam https://wolnoscodreligii.pl/) – tyle, że uczniów chroni konstytucja, różne inne przepisy dot. wolności sumienia i wyznania, prawa dot. wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami, rozporządzenie dot. organizacji religii w szkołach, prawo oświatowe...ale czy RODO? To już zależy...

Najczęstszym argumentem podnoszonym w kontekście danych osobowych jest udostępnianie katechecie danych dziecka niezapisanego na religię. Czy szkoła ma do tego prawo? Teoretycznie katecheta jest nauczycielem, ma więc prawo do obecności na radzie pedagogicznej, gdzie i tak dane dziecka padają. Nie oznacza to jednak, że ma mieć do nich dostęp podczas każdej katechezy. Czemu, nota bene, nieraz towarzyszy wypytywanie innych uczniów, czemu Iksiński nie chodzi na religię (a to już wymuszanie informacji dot. wyznania czy bezwyznaniowości, czyli bardziej chronionego rodzaju danych wrażliwych – RODO, art. 9 ust. 1). Po pierwsze – informacje o uczniu czy uczennicy z dziennika lekcyjnego są obszerniejsze niż te, z którymi pedagodzy stykają się podczas rady pedagogicznej. Po drugie – w dobie e-dzienników szkoły tworzą klasy wirtualne dla uczniów uczestniczących w poszczególnych lekcjach. Powstają więc klasy wirtualne dla przedmiotów obowiązkowych, w których uczestniczą wszyscy uczniowie i uczennice, w cudowny sposób da się stworzyć klasy wirtualne na WF, lektoraty z języków czy etykę – i uwzględniać na listach obecności tylko te osoby, których dane lekcje dotyczą, a w przypadku szkolnej katechezy nagle się nie da, administrator e-dziennika dostaje jakiegoś nagłego zaćmienia umysłu i ksiądz katecheta dostaje dane uczniów niezapisanych na religię. A następnie, przy nazwisku “winowajcy/winowajczyni” wpisuje sobie “nieobecny/a” lub “zwolniony”. Tutaj już wchodzi nie tylko kwestia RODO, ale zwyczajnego fałszowania dokumentacji. Dlaczego to problem? Chociażby dlatego, że w przypadku sytuacji nadzwyczajnych, jak np. pożar nie wiadomo, gdzie dokładnie i pod czyją opieką znajduje się dziecko. A próbę beztroskiego podejścia to kwestii “czy lista dzieci z e-dziennika i z sali jest zbieżna” mamy chociażby tutaj https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,30162452,ursus-osmioletnia-dziewczynka-zaginela-w-szkole-szukala-jej.html?

Coś, co zdecydowanie nie jest zgodne z RODO, to wymaganie w niektórych szkołach oświadczeń negatywnych (czyli “nie wyrażam zgody na udział w lekcjach religii”), czy to zawierających jedynie imię i nazwisko dziecka, czy dodatkowo powód niezapisania na katechezę, w celu... udostępnienia ich proboszczowi. To już raczej ten element “łatania byle kim” nie tylko etatów nauczycielskich, ale dyrektorskich, inaczej takiego zachowania wytłumaczyć nie potrafię. Kościół jest jaki jest. To, że czasami chce bezprawnie zbierać dane osobowe uczniów i uczennic to jedno – ale to nie oznacza, że szkoła ma im te dane udostępniać. Analogicznie jak nie oddaje się imion i nazwisk dzieci z danej szkoły imamowi, by miał porządek w papierach i sobie odnotował, jakie konkretne dziecko i z jakiej rodziny nie wyznaje islamu. A wymóg deklaracji negatywnych, tj. wymaganie od rodziców dzieci nigdy nie zapisanych na katechezę oświadczenia, że nie zgadzają się na uczestnictwo syna/córki w lekcjach religii mają podobny sens, co wymóg deklaracji, że syn/córka nie będą brać udziału w lekcjach w szkole rodzenia. Czyli mają związek albo z niekompetencją szkoły, albo – dodatkowo – z fanatyzmem osób ją prowadzących. W kontekście wynoszenia danych uczniów ze szkoły i przekazywania ich dalej – czy to na parafię, czy to do szkoły rodzenia, czy na dowolne zajęcia nadprogramowe, w który dziecko nie bierze udziału – mamy do czynienia z bezprawnym naruszeniem danych (RODO Art. 6 ust. 1). I w momencie, gdy zwykłe zwrócenie uwagi nie pomoże, warto zainteresować sprawą Urząd Ochrony Danych Osobowych.

Szczytem jest już świadome udostępnianie danych kontaktowych rodziców katechecie – by ten przekonał ich do zmiany zdania albo bieganie za rodzicem z prośbą i groźbą o pisemne wyjaśnienie dla księdza, argumentując wprost “bo proboszcz prosi, bo musi mieć porządek w papierach”. Tego typu sytuacji nie da się już wytłumaczyć niekompetencją i nieznajomością przepisów – do tego potrzeba złej woli i braku elementarnej przyzwoitości. Jakoś nigdy nie słyszałam, by jakikolwiek dyrektor zaprzyjaźniony z mułłą czy rabinem urządzał podobne cyrki i przekazywał (już nie wnikając, czy w formie przyjacielskiego prezentu, czy sprzedaży towaru) mu dane swoich uczniów czy ich rodziców.

Rozdział 5: RODO, Microsoft i zdalne nauczanie


Problem dla jednych oczywisty – Microsoft to amerykańska, a więc pozaunijna firma gromadząca masę dodatkowych danych użytkowniczek i użytkowników. Inni, zwłaszcza ci bardziej eurosceptyczni i proamerykańscy nie widzą problemu. Oglądając wpisy na twitterze polityków partii rządzącej, także tych odpowiedzialnych za cyfryzację, miałam nieraz problem z rozpoznaniem, kto bardziej lobbuje na rzecz amerykańskich korporacji – przedstawiciele BigTechów, czy polscy politycy. W tym kontekście nie dziwi fakt, że w poradniku UODO dla szkół, przedstawiającym 18 szczegółowych zagadnień dot. ochrony danych osobowych, kwestia korporacyjnego oprogramowania nawet nie wypłynęła. A jaki jest problem z Microsoftem w szkołach i dlaczego powinniśmy się tym przejmować?

Po pierwsze dlatego, że przyzwyczaja uczniów do korzystania z produktów jednej firmy. To trochę jak z religią w wielu rodzinach – dziecko dostaje chrzest, bo tak trzeba, potem idzie do komunii, bo wszyscy idą, potem bierze ślub kościelny, bo ładny kościółek, biała sukienka i wprawdzie z nauką instytucji nie do końca po drodze i wysiłek intelektualny włożony w “ale zaraz, nie zgadzam się z nauką kościoła, ślub mogę wziąć, gdzie chcę” byłby równie uciążliwy co “ale zaraz, nie muszę używać MS Office, są inne pakiety biurowe” – to jednak siła przyzwyczajenia i presja społeczna robią swoje.

Po drugie – dane. Microsoft zbiera ich takie ilości, że dwukrotnie zdobył Big Brother Award (https://writefreely.pl/didleth/microsoft-otrzymuje-big-brother-award) – antynagrodę przyznawaną za inwigilację i naruszenie danych. Takie zachowanie budzi zaniepokojenie nie tylko wśród zwykłych obywateli, ale także wśród urzędników (nie polskich, bo w Polsce lobbing dużych firm technologicznych jest duży, a zasoby organizacji walczących o prawo do prywatności czy cyfrowe prawa obywatelskie – małe), np. https://gdpr.pl/czy-microsoft-365-jest-bezpiecznym-narzedziem. Firma nie ujawnia, jakie dokładnie dane gromadzi, w jakim celu je przetwarza, ponadto wysyła je do USA – gdzie poziom ich ochrony jest znacznie niższy, niż w UE. Przed ETS od lat toczą się spory między Europejczykami a Stanami Zjednoczonymi, dot. właśnie ochrony danych osobowych obywateli Europy.

A co firma może zrobić z danymi i dlaczego powinno nas obchodzić, że Meta (właściciel Facebooka, Instagrama i Whatsappa), Google czy inne firmy posiadają nasze dane? Ponieważ dzięki temu są nie tylko w stanie zgromadzić nadmiarowe informacje o naszych preferencjach czy zachowaniach, bynajmniej nie będące niezbędnymi do wykonania usługi (jest to tzw. nadwyżka behawioralna) i sprzedać je reklamodawcom, ale też na ich podstawie przewidzieć nasze przyszłe działania. A w związku z tym – przygotować reklamy i usługi mające na celu wywołać konkretne czynności z naszej strony. Nie chodzi już o to, żeby wrzucić nam reklamę z kategorii, która nas potencjalnie interesuje – ale by tworzyć w nas potrzeby, których wcześniej byśmy nie mieli i kształtować konkretne zachowania na zlecenie reklamodawców. A to szczególnie groźne.

Ten sam dylemat dotyczy więc nie tylko Microsoftu, ale także usług Google'a, Facebooka czy Amazona. Nie dodaję do tej listy produktów Apple'a – gdyż prozaicznie są poza zasięgiem finansowym większości polskich placówek.

Tymczasem nauczyciele nie znają alternatyw – więc wymagają korporacyjnych rozwiązań. Podczas zdalnego nauczania powszechne było wymaganie od uczniów zainstalowania Teamsów, Zooma, Messengera czy różnorakich komunikatorów. Często w formie “każdy nauczyciel wymaga innego, a dziecko niech je upchnie na komputerze obok programów używanych przez rodziców i rodzeństwo”. Dotyczy to także szkół, które miały możliwość skorzystania z innych rozwiązań, ale wolały tego nie robić. W pozostałych przypadkach zwyciężyła wygoda i skorzystanie z oprogramowania, które było wprawdzie nie tańsze (bo nasze dane mają sporą wartość), ale jednak łatwiej dostępne.

Ale opisywany problem sięga dużo dalej, niż zdalne nauczanie. To, także pozapandemiczna, codzienność polskich szkół. Szkolne i przedszkolne fanpage w socialmediach, o których napiszę w dalszej części artykułu. Grupy w socialmediach (nie wszystkie podlegające pod RODO, bo czym innym będzie taka założona przez samych uczniów, a czym innym taka, na której nauczyciele omawiają między sobą szczegółowo problem Stasia Iksińskiego). Komunikatory – nieraz nauczyciel(ka) wprost przyznaje, że z uczniami komunikuje się przez Messengera, bo tak jest im najwygodniej, on(a) zaś wie, że wtedy młodzież wiadomości odczyta. Tyle, że nikt nie ma obowiązku używać Facebooka czy instalować Messengera i w momencie, gdy jest nacisk na skorzystanie z tej formy komunikacji zarówno uczniowie, jak i nauczyciele czują presję, by jednak wziąć udział w karmieniu korporacji. Także w tych obszarach, w których dotąd tego nie robili. Nawet, jeśli szkoła ma e-dziennik, rodzice nieraz są przez samych nauczycieli proszeni o zainstalowanie Whatsup'a, o przypomnienie czegoś przez Messengera. Czasami dyrektor próbuje zdyscyplinować pracowników i przekonać, by przynajmniej nie nadużywali komunikatorów w kontaktach z rodzicami – ale to jak głos wołającego na pustyni. W oświacie jest kryzys, prywatność to nie priorytet. Do tego dochodzą jeszcze kosztowne prezenty od sponsorów. A to czytniki e-booków od Amazona, a to okulary do wirtualnej rzeczywistości od Mety. Kusi, by rzucić kamieniem i napisać coś o nauczycielach czy dyrektorach, dla których dobro sponsora jest ważniejsze od dobra ucznia. Ale nic nie jest czarno-białe.

Pamiętam ze swoich czasów szkolnych sytuacje, gdy do szkoły wchodziła jakaś prywatna firma – a to producent pasty do zębów prowadził warsztaty z higieny jamy ustnej dorzucając przy okazji próbki swojej pasty i tłumacząc, dlaczego powinniśmy używać właśnie tej, a to producent podpasek w podobnym tonie prowadził zajęcia dla dziewcząt, a to ktoś z banku oferował otworzenie młodzieżowego konta – oczywiście u nich – wymagając comiesięcznych wpływów, o których nikomu w naszej klasie się wtedy nie śniło. A zindoktrynowane wcześniej przez przedstawicieli tych firm nauczycielki grzmiały groźnie, żebyśmy z tych usług skorzystali. Wzmacniały przekaz własnym autorytetem, będąc zapewne wdzięcznymi marketingowcom, że wybrali akurat naszą szkołę i przekonanymi, że szansa, jaka nam się trafiła, jest wyjątkowa. Nie miały pojęcia, że zostały zwyczajnie wykorzystane przez prywatne podmioty w celach marketingowych. Teraz obserwuję dokładnie ten sam mechanizm – tyle, że osobami próbującymi wpłynąć na dzieci za pośrednictwem szkół są ludzie znacznie potężniejsi, niż ci produkujący pasty do zębów. Nauczyciel nieraz nie zna innych rozwiązań, niż korporacyjne – analogicznie jak naszym rodzicom nie przyszło by do głowy, by podważać dogmaty kościoła, postawić się księdzu i nie ochrzcić dziecka. Bo to znali, bo tak zostali wychowani, bo – uwzględniając doświadczenia epoki PRLu – kościół kojarzył im się ze zmianą na lepsze. I współcześni rodzice czy nauczyciele z równą pobożnością podchodzą do produktów Microsoftu. Zdarzało mi się mieć styczność z rodzicami, niby postępowymi i nowoczesnymi, którzy paragrafami dot. świeckiego państwa sypali jak z rękawa, uświadamiając pod tym względem szkołę czy innych rodziców – i którzy jednocześnie na rodziców walczących o prywatność swoich dzieci reagowali z większą nienawiścią, niż ultrakatolicki rodzic grzmiący o satanizacji dzieci poprzez urządzanie Halloween. Smutne, ale prawdziwe.

Kiedy więc przeciętny nauczyciel w małej wiejskiej szkole, nieraz łatający etaty po innych szkołach, używający MS Office bo wszyscy używają i nie mający wiedzy w zakresie otwartego oprogramowania, bo nikt mu jej nie przekazał, dostanie do dyspozycji komputery naszpikowane szpiegowskim oprogramowaniem czy nowoczesne cyfrowe okulary – będzie się cieszył, że jego uczniowie mają w ogóle styczność z nowoczesną technologią. Prywatność z jednej strony stanowi prawo podstawowe każdego obywatela, w tym dziecka (i może zwłaszcza dziecka powinno dotyczyć), a z drugiej – towar luksusowy. Nieraz jedyny, jakim dysponuje niedofinansowana szkoła. Więc wymieniają go za wiedzę i technologię, płacąc barterem.

Jako państwo jesteśmy cyfrową kolonią. Z punktu widzenia rządzących polityków, ale nieraz też nauczycieli dzieci powinny cieszyć się z tych gromadzących dane nowoczesnych paciorków, bo kolonialista paciorki rozdaje, a bez tego rozdawania dzieci paciorków by w ogóle nie miały. I chociaż ich suwerenność by na tym zyskała, to trudniej byłoby im się odnaleźć w skolonializowanej rzeczywistości.

I o ile można zrozumieć, że ktoś prosi uczniów o skorzystanie z konkretnego oprogramowania, bo innego nie zna – to już łamania praw podstawowych, gdy uczeń/rodzic odmawia, zrozumieć nie można. Jeśli chcemy od małego uczyć dzieci, że “nie znaczy nie” – by wyrosły na empatycznych i asertywnych dorosłych, to wypadałoby w podobny sposób podchodzić do “nie” wyrażonego przez ucznia. W momencie gdy uczeń (lub jego rodzic) nie chce, by jego prywatność została naruszona, jego dane – zabrane i wykorzystane w niewiadomych celach, lub gdy przynajmniej chce zminimalizować to ryzyko. Na szczęście część nauczycieli potrafiła to uszanować. W trakcie zdalnego nauczania oferowali alternatywne formy zaliczenia przedmiotu, pozwalali, by dziecko miało wyłączoną kamerkę (btw – wbrew temu, co sugerują niektórzy – funkcja zamazywania tła nie wszędzie i nie zawsze działa, a w USA były już przypadki, że uczniowie dostali laptopy a następnie szkoła, używając zainstalowanych tam kamerek zgłaszała się do uczniów z pretensjami odnośnie tego, co robią i mówią prywatnie w swoich pokojach). Niestety – nie dotyczy to wszystkich, część pedagogów ze szpiegowania prywatności swoich uczniów uczyniła misję. Czy to w bliżej nieznanych celach, czy tylko w ramach nakarmienia korporacji, czy gorzej – w imię “jak uczeń będzie mieć dziwną minę i koledzy wrzucą filmik na YT czy Tik Toka, żeby się pośmiać, to ich ofiara zmężnieje i nauczy się życia”. Co jakiś czas pojawiają się doniesienia o katechetce czy innym pracowniku szkoły, który siłą, za rękę czy ucho, zaciąga dziecko na lekcje religii. I zawsze podnoszą się wtedy słuszne głosy oburzenia. Warto, by analogiczne podnosiły się w przypadku zmuszania dziecka do zajęć przez Teamsy czy Zooma. W przypadku dziecka zabranego siłą na katechezę – fizyczny siniak zagoi się szybko, nie będzie po nim śladu, a rodzic może przedsięwziąć stosowne kroki. Cyfrowy ślad zostaje na dłużej. Jeśli zdjęcie lub video przedstawiające ucznia w niekomfortowej dla niego sytuacji trafi na socialmedia to nawet, jeśli rodzic zainterweniuje w szkole, treści z internetu tak szybko nie znikną. Mogą w nim żyć własnym życiem przez lata.

A jak na to wszystko reaguje państwo? Pozornie wydawałoby się, że będzie jak z lekcjami religii. Tj. – są uprzywilejowane, szkoła często je narzuca, nieraz (na ile legalnie to osobna kwestia) stawia niekatolickie dzieci w niekomfortowej sytuacji – wymagając nielegalnych oświadczeń, kombinując, jak tu przemycić religijne treści na innych przedmiotach (np. modlitwa przed matematyką), zmuszając do siedzenia na korytarzu czy w szatni. Jednak rodzic wciąż ma narzędzia prawne, by – nawet najbardziej ureligijnionemu dyrektorowi – uniemożliwić zmuszenie dziecka do udziału w praktykach religijnych. I niejeden rodzic miał nadzieję, że także w przypadku przekazywania danych dziecka korporacji wystarczająco zdeterminowany opiekun będzie w stanie dziecko wybronić. W tym założeniu nie uwzględniliśmy jednego: jesteśmy cyfrową kolonią. A polski rząd dba o dominację amerykańskich korporacji w jeszcze większym stopniu, niż o dominację kościoła. Dlatego Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł (II SA/Wa 2259/21 – Wyrok WSA w Warszawie) https://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/461657CD16 orzekł, że przekazywanie firmie Microsoft danych dziecka, wbrew woli jego opiekunów prawnych, nie narusza RODO i że tym samym Microsoft jest uprawniony do przetwarzania danych polskich obywateli nawet wbrew ich woli. Dlaczego? “Nie ulega wątpliwości, że powyższe warunki zostały w niniejszej sprawie spełnione, albowiem wybór przez Szkołę platformy MS Teams prowadzonej przez profesjonalny podmiot, jakim jest renomowana Microsoft Corporation [...], z całą pewnością gwarantuje stosowanie przez podmiot przetwarzający środków organizacyjnych i technicznych, o których mowa w art. 28 ust. 1 RODO”. Tłumacząc z prawniczego na język bardziej zrozumiały: skoro Microsoft jest “profesjonalną” i “renomowaną” firmą, to nie ma co nawet podejrzewać jej o łamanie RODO. Cóż, swego czasu rządowe media ujawniły dane ofiary pedofila (https://tvn24.pl/polska/nie-zyje-syn-poslanki-magdaleny-filiks-rzadowe-media-ujawnily-informacje-o-ofierze-pedofila-tvp-probuje-zrzucac-odpowiedzialnosc-na-posla-po-pawla-borysa-6809460) i też nie poniosły konsekwencji. W środowiskach rządzących mają przecież opinię profesjonalnych i renomowanych.

Kraje kolonialne wprawdzie miały w pewnym stopniu prawo do zachowania własnych zwyczajów, w pewnym stopniu do indywidualnego systemu prawnego – ale nie mogły one być sprzeczne z interesem kolonialisty i generalnie nie dziwi fakt, że sąd w kraju kolonialnym orzeka na rzecz góry/mocodawców, zamiast na rzecz własnych obywateli. Nie dziwi – ale bulwersować wciąż może.

Część druga: https://writefreely.pl/didleth/rozdzial-10-sportowe-talenty

Microsoft otrzymuje Big Brother Award


Microsoft otrzymuje Big Brother Award


#BigTech #Microsoft

Microsoft otrzymał Big Brother Award (Nagrodę Wielkiego Brata) za “całokształt twórczości”. Big Brother Award to przyznawana corocznie w różnych krajach nagroda za szczególne osiągnięcia w dziedzinie naruszenia prywatności czy ochrony danych osobowych. Nazywa się ją czasem “Oskarem inwigilacji”.

Oprogramowanie Microsoftu jest obecne we wszystkich dziedzinach życia – w pracy, administeacji publicznej, na urządzeniach osobistych itp. Firma wciąż rozszerza swoją władzę nad danymi.

Nagrody przyznała w piątek 28.04.2023 niemiecka organizacja Digitalcourage. W skład pięcioosobowego jury weszło dwóch członków Digitalcourage, Frank Rosengart z Chaos Computer Club i dwóch innych ekspertów zajmujących się ochroną danych. Nagrodę za “całokształt twórczości” otrzymał Microsoft. To nie pierwsze takie odznaczenie dla firmy – w 2002 roku otrzymała je już za “kompleksową technologią kontroli praw autorskich”, Digital Rights Management.

Thilo Weichert, były komisarz ds. ochrony danych w Szlezwiku-Holsztynie i ekspert ds. ochrony danych w Netzwerk Datenschutzexpertise określił Microsoft mianem “wielkiej protekcjonalnej maszyny okradającej nas z cyfrowej suwerenności”. Opowiada o różnych czynnikach, które doprowadziły jury do podjęcia takiej decyzji.

Microsoft chce przejąć producenta gier Activision Blizzard, m. in. po to, by uzyskać przewagę w dziedzinie wirtualnej rzeczywistości (metaverse). Urząd ds. konkurencji w Wielkiej Brytanii zablokował póki co tę operację, by firma nie uzyskała nadmiernej przewagi na rynku.

Kolejny problem to aplikacje pakietu biurowego. Jak wielka jest zależność od ich usług okazało się w styczniu, gdy, podczas awarii MS Office, wiele firm musiało po prostu przerwać pracę. Microsoft dominuje także w niemieckiej administracji: gdy w maju 2021r. zapytali o to posłowie FDP okazało się, że 96 procent wszystkich urzędów federalnych używało w 2018 roku Microsoft Office i Windowsa, zaś 69 procent korzystało z Windows Servera. Od tego czasu sytyuacja się nie poprawiła, wręcz przeciwnie, dominacja koncernu wzrosła. Mimo, że pierwotnie planowano wyposażyć berlińskich nauczycieli w adresy mailowe z mailbox.org, to kontrakt otrzymał amerykański koncern technonogiczny.

W listopadzie 2022 roku eksperci zajmujący się ochroną danych zwracali uwagę, że Microsoft 365 jest niezgodny z RODO. Microsoft nie ujawnia, jakie kategorie danych i w jakim celu przetwarza, ponadto przekazuje dane do USA – gdzie poziom ich ochrony jest niższy niż w EU, a dostęp do danych mają amerykańskie służby specjalne, co stoi w sprzeczności z decyzją Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Pozostali laureaci to niemiecki minister finansów Christian Lindner (w kategorii “Władze i administracja”), firma fintech Finleap (w kategorii “Finanse”), platforma wideokonferencyjna Zoom (w kategorii “Komunikacja”), grupa Deutsche Post DHL (w kategorii “Ochrona konsumentów”).

Tekst na bazie https://robertkoop.wordpress.com/2023/05/02/lebenswerk/ (podlinkowane na mastodonie digitalcourage) video: https://digitalcourage.video/w/gPdZJxJ2Q7fyc92hCj77LN

2 użytkowników udostępniło to dalej



MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


https://zrzutka.pl/gcgj5b

Hej, droga osobo!
Mój chłopak zbiera na diagnozę w kierunku spektrum autyzmu, i razem z nim prosimy Cię o pomoc.
Alan potrzebuje takiej diagnozy między innymi po to, aby móc pracować. Z diagnozą autyzmu mógłby uzyskać dostęp do miejsc pracy zrobionych specjalnie pod osoby z niepełnosprawnością, w tym osoby z autyzmem.
Niestety bez tego Alan nie będzie w stanie pracować, choć ma już 23 lata, i bardzo by chciał zacząć być samodzielny i móc zacząć zarabiać na siebie.
Liczy się każda pomoc, czy to w postaci wpłacenia kilku złotych czy podania zrzutki dalej.
Będziemy z Alanem naprawdę bardzo wdzięczni!

#wroclaw #autism #queer #poland


Profesor Adam Strzembosz. Apel do młodych wyborców


Początkowo myślałem, że zacznę ten list słowami: "Moi młodzi Przyjaciele". Odstąpiłem od tego zamiaru, bo nie wiem, czy chcielibyście być przyjaciółmi obcego człowieka. W dodatku starszego od Was o co najmniej dwa pokolenia. Piszę dlatego: "Młodzi i Najmłodsi Wyborcy wyborów parlamentarnych z tego roku". Nie chcę Was namawiać do głosowania na konkretną partię. Ale uważam, że jest moim obowiązkiem podzielić się z Wami doświadczeniem, które być może pomoże Wam świadomie podjąć odpowiednią decyzję.

https://tvn24.pl/opinie/wybory-parlamentarne-2023-profesor-adam-strzembosz-apel-do-mlodych-wyborcow-7340076

#polityka #plpol #wybory2023

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Polski Instytut Ekonomiczny:
📌Naukowcy migrują z X (dawniej Twitter) na inne platformy społecznościowe

➡46,9 proc. nowych kont zostało utworzonych na Mastodonie

➡ 34,8 proc nowych kont utworzono na Linkedin

Blisko połowa ankietowanych osób (47,7 proc.) twierdzi,
że w ostatnich sześciu miesiącach rzadziej korzystało z X, a 6,7 proc. w ogóle przestało
korzystać z platformy

https://pie.net.pl/wp-content/uploads/2023/09/Tygodnik-PIE_36-2023.pdf

#nauka #twitter #statystyki
Wykres  Najpopularniejsze platformy na których naukowcy otwierali nowe konta – Mastodon 46%, Linkedin 34%, Instagram 27%
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Beautiful Comet Nishimura https://apod.nasa.gov/apod/ap230911.html #APOD
#apod

2 użytkowników udostępniło to dalej



MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Jechałem pociągiem z Wiednia do Krakowa. W wagonie sypialnym był ze mną ukraiński biznesmen, farmer, wracający do domu. Gdy usłyszał, że jestem z Polski, wylał cały swój żal.

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


I've updated my free #iOS comet app so that it now shows you the location of #Comet #Nishimura (C/2023 P1) in the night sky. It might be visible with the naked eye in dark areas this weekend!
https://apps.apple.com/ca/app/comet-nishimura/id1523594527
A hand holding a phone with the Comet Nishimura app running and showing the location of the comet. In the background a horizon and the night sky are visible.


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Finders keepers? Police illegally seize and refuse to return journalists’ equipment https://freedom.press/news/finders-keepers-police-illegally-seize-and-refuse-to-return-journalists-equipment/
they do that regularly. It's fubar

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


#Wiedeń umie w #wodopoje, są we wszystkich najważniejszych miejscach w mieście i są bardzo widoczne.
Wodopój we Wiedniu, duży, niebieski z napisem "Trink Vasser!"
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
w komunikację, w ładne budynki, w parki, w wielkie przestrzenie dla pieszych

💙💛:~/eu/pl/priv$:idle:udostępnił to.


PL 🇵🇱: Solidarnie z Agnieszką Holland i twórcami filmu "Green Border" #petycja.
EN 🇬🇧: In solidarity with Agnieszka Holland and the makers of the film "Green Border". #petition.
https://www.change.org/p/solidarne-i-solidarni-z-agnieszk%C4%85-holland-i-wsp%C3%B3%C5%82tw%C3%B3rcami-filmu-zielona-granica
#GreenBorder #refugees #AgnieszkaHolland

2 użytkowników udostępniło to dalej


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


#Solvespace CAD got its rather unusual logic, but at the end is very consistent, logical and once you get its philosophy, it’s even quite intuitive. The learning curve is quite steep but short. And I guess a 3D printed ABS antenna holder will be slightly more durable than the three layers of superglue and silicone which failed minutes after I packed the device to my backpack 😂
A 3D model of an antenna holder made in Solvespace
Have you found a convenient way to do fillets on all edges of a part?
@robryk

Not on that level of sophistication yet :) In Solvespace all complex shapes are produced by creating a simple 2D shape (circle), then extruding into a 3D one (cylinder), then doing the same in difference mode which produces the void space in a pipe. So filleted edges could be done by cutting a rectangular, rotated shape from the edge, but if you’re asking about doing this by default on all edges - which makes a lot of sense - I have no idea so far :(

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


A oto główny obiekt moich dzisiejszych fotografii: #most kolejowy nad Jeziorem Panieńskim nieopodal przystanku #Zakrzów #Kotowice. To całkiem fajny obszar z dwoma jeziorami, zaledwie 15 minut baną zez Wrocławia Głównego.

To most kratownicowi o szerokości dostatecznej dla dwóch torów, choć aktualnie tylko jeden został wybudowany. Jest też drewniana kładka dla pieszych, choć osobiście wolę przespacerować się ścieżką dookoła jeziora.

#jezioro #Wrocław #kolej #wędrówki
Widok spod mostu kolejowego. Na pierwszym planie stalowa konstrukcja w kolorze rdzy. W lewej połowie widać podkłady kolejowe z szynami, prawa strona jest pusta. Balustradka oddziela połowy. Przy lewej krawędzi widać ciemność desek służących za kładkę dla pieszych.

W oddali widać murowaną podporę mostu. Scena otoczona jest drzewami. Lewa część mostu jest ciemniejsza wskutek cieni rzucanych przez elementy na powierzchni, podczas gdy prawa jest jaśniejsza ze względu na puste przestrzenie. Zdjęcia z przodu mostu. Lewa strona jest zajęta torem kolejowym, z dodatkowymi szynami pośrodku i siecią trakcyjną u góry. Tor jest nieco zarośnięty roślinnością.

Po prawej stronie stoją dwa znaki, prostokątne, z malunkiem w kształcie litery V, i cyframi 4 i 2 odpowiednio w górnych częściach. Za nimi gęste krzewy odcinają dostęp do nieużywanej części mostu. Pośrodku widoczna jest barierka, a po bokach kratownice mostu.

Całkiem z lewej biegnie ścieżka do kładki dla pieszych. W pierwszej części ograniczona jest krzewami, a dalej barierką.
Fotografia mostu kolejowego pod kątem około 30° od osi. To stalowa konstrukcja z kratownicami powyżej poziomu mostu. W miejscach zejścia dwóch sąsiednich odcinków kratownic podpory z cegły. NA dwóch z podpór znajdują się słupy sieci trakcji elektrycznej. Przewód trakcyjny podwieszony jest nad jednynym torem. Po lewej stronie widać barierkę zabezpieczającą kładkę dla pieszych.

Na przeciwległym brzegu most otoczony jest gęstym, zielonym lasem. Nad mostem dominuje błękit nieba. Całość odbija się pięknie w wodzie jeziora. Fotografia z północno-zachodniego brzegu jeziora. Most jest widoczny w oddali na planie błękitnego nieba i jego odbicia w wodzie jeziora. Lewy koniec mostu jest widoczny poprzez drzewa tam rosnące, prawy jest zakryty bliższymi drzewami.
czyli jednak smartfon! I to motka taka - niesamowite. Fajne zdjęcia.
@Zenek73, zawsze kupowałem ekonomiczne Motorole, i zawsze zdjęcia wychodziły ok. Nie wiem, czy to faktycznie jakiejś wyższej jakości sprzęt (a od kiedy ich wykupiło Lenovo, to raczej wątpię), czy po prostu kwestia braku "udziwniania".


@Kozak Który jak rozumiem już obejrzałeś, że się wypowiadasz 😱


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Przypominam o mapie nierówności w szkole Fundacji Wolność od Religii. Można zgłaszać nadużycia
https://rownoscwszkole.pl/mapa/

4 użytkowników udostępniło to dalej

nie produkuj się, patrz w bio i mutuj
@noodlejetski wow, właśnie widzę. Co tu się wydarzyło w komentarzach. Jak twitter i facebook w jednym O_o Pana zgłosiłam, reszta po stronie administratorów instancji

MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Our latest project is live. => "Children born today may never experience the world as you’ve known it. How does the temperature over your lifetime compare to other generations? Discover your personal climate stripes." https://newsinteractives.cbc.ca/features/2023/climate-stripes/ @JaeBern
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)

Raskolnikow :verified:udostępnił to.



MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


The car industry is even worse for your privacy than the worst tech company -- and that's because the worst behavior of the tech industry is embedded in every car. This report from @mozilla is what Consumer Reports should have done years ago -- and it is infuriating. https://foundation.mozilla.org/en/privacynotincluded/articles/its-official-cars-are-the-worst-product-category-we-have-ever-reviewed-for-privacy/

3 użytkowników udostępniło to dalej


MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛udostępnił to.


Uruchamiam produkcję mebli designerskich. Szukam dostawcy kantówki bukowej, jesionowej, najchętniej klejonej warstwowo lub na mikrowczepy. Przekrój ok. 30 x 30 mm, strugana lub szlifowana.
Na razie niewielkie ilości, zobaczymy jak rynek zareaguje.
Dostawa do Wschowy (lubuskie).

#drewno #meble #kantówka