Przejdź do głównej zawartości


Wraz z przedstawicielami KOD Małopolskie oraz Fundacji im. J. Kurtyki organizuje kolejną już zbiórkę pomocową.


Jeśli chodzi o Polskę „po PiS-ie”, to nadal wiemy niewiele. Ma być inaczej, choć nikt nie ma stracić. Ma być trochę jak przedtem, ale nie całkiem. Mamy zostać w Europie i dostać pieniądze. Bo nam się należą.


Dzisiaj felieton o liście hańby PiS-u naznaczonej ludzkimi dramatami, o długim wykazie zaniedbań i zniszczeń dokonywanych przez osoby myślące tylko o sobie i swoich partyjnych interesach. Będzie to opowieść o straconej przyszłości. Nie chodzi bowiem jedynie o kłopoty Rafako, ale o problem wszystkich dużych i małych przedsiębiorców, którzy znikają z mapy życia ekonomicznego w Polsce.


Fabryka porcelany Krzysztof w Wałbrzychu działała od 1831 roku. Przed pandemią pracowało w niej 320 osób. Co roku wysyłano stamtąd na cały świat około dziesięciu milionów sztuk porcelany. Rafako, firma znana w Polsce i za granicą, od siedemdziesięciu lat produkuje kotły, które trafiają m.in. do Europy, Turcji, Chin i Indii. Stadnina arabów w Janowie Podlaskim przyciągała miłośników tych szlachetnych zwierząt z całego świata. Licytacje na aukcji Pride of Poland należą już dzisiaj do legendy.

Co łączy fabrykę porcelany, producenta kotłów i stadninę koni? Lista hańby rządów PiS-u. Hańba ta zawiera się w prostych danych statystycznych, które można znaleźć w Krajowym Rejestrze Zadłużonych. Do 31 grudnia KRZ odnotował rozpoczęcie 84 624 postępowań upadłościowych. Czasy pandemii i rządy PiS-u każą nam się zastanawiać, co bardziej niszczy Polskę i jej gospodarkę: wirus o biologicznym podłożu czy może wirus polityczny. Niekompetencja rządzących to jedno, ale to ciągłe, obsesyjne wręcz zatrudnianie biernych, ale wiernych, oraz zagarnianie wszystkiego dla siebie prowadzą już do degeneracji ekonomicznej kraju.

Kłopoty zakładu z Wałbrzycha, stadniny w Janowie Podlaskim i spółki Rafako – gorący temat omawiany ostatnio we wszystkich mediach – obrazują katastrofalne zderzenie tradycji z PiS-owską władzą. Fabryka Krzysztof pracowała nieprzerwanie przez dwieście lat. Przetrwała niejedną burzę. PiS okazało się kataklizmem nie do pokonania, niezwykle skutecznym w zamrażaniu możliwości ekonomicznych, blokowaniu inicjatyw, utrącaniu szans, jakie daje współczesny świat. Obojętność rządzących wobec zniszczeń, jakie co dzień możemy obserwować w polskiej gospodarce, przerażają skalą marnotrawienia naszego narodowego potencjału.

Rządy PiS powinny zostać rozliczone za odbieranie nam przyszłości. Nie chodzi tylko o dotacje z Unii Europejskiej, ale o niszczenie pracowitości, talentów i kreatywności ludzi, którzy przez całe pokolenia tworzyli polskie marki rozpoznawalne na całym świecie. To brak szacunku zarówno dla tych osób, jak i dla ich dziedzictwa. Odsłania się tu sama natura rządzących dzisiaj Polską: tak bardzo zajętych własnymi interesami, że nie zwracających uwagi na nic innego.

Upadające przedsiębiorstwa, fabryki i spółki oznaczają zwiększenie bezrobocia, osłabienie gospodarki, a dla wielu niebezpieczeństwo ubóstwa czy nawet bezdomności. Powoli staczamy się w coraz większe zagrożenie, pokazując światu, że nie potrafimy żyć bez wewnętrznych sporów, a politycy rozkradający nasz kraj nadal mogą czuć się nad Wisłą bezpiecznie.

Właśnie zaczyna się rok wyborczy, a PiS nie robi sobie nic z kłopotów, jakie ściąga na cały naród, nie widzi problemu w krzywdzie poszczególnych robotników/czek, pracowników/czek bankrutujących przedsiębiorstw. To rozkradanie Polski wyznaczają dwa bieguny: biegun buty i niekompetencji Misiewicza oraz biegun arogancji i cynizmu Obajtka. Pomiędzy nimi stado wiecznie nienażartych PiS-owskich prominentów myśli jedynie o sobie samych. I to jest nasza codzienność, coraz okrutniejsza zwłaszcza dla tych, którzy mieli pecha znaleźć się w przestrzeni zniszczeń PiS-u.

Kłopoty w Janowie Podlaskim to zabijanie dumy, jaką dawały nam zdolności polskich hodowców koni. Konflikt Rafako z Tauronem to wyraz obłudy i zakłamania. Upadłość fabryki w Wałbrzychu to nonszalancja wobec tradycji i czerpanych z niej możliwości. Trzy różne dziedziny ekonomicznego i społecznego życia, jedna przyczyna ich upadku: fatalny rząd, i ten sam skutek: utrata – być może bezpowrotnie – naszych szans rozwoju. W takich warunkach słowa polityków i polityczek PiS-u o patriotyzmie zakrawają na absurdalny żart.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.



Zachód przywyka do wojny. Ofiarowuje pomoc, ale procesy decyzyjne trwają bez końca. My też trochę żyjemy w takim stanie podświadomości. Wojna jest, ale nie u nas. Pomagać trzeba, jednak i nam niełatwo.


Wchodzimy w ostatni rok niszczenia sądownictwa w Polsce. Jeżeli PiS przegra jesienne wybory, rozpocznie się żmudny proces odbudowy wymiaru sprawiedliwości – pełen wyzwań, ponieważ nie może go napędzać chęć zemsty (mimo że rządy PiS poza zdegradowaniem polskiego systemu sądownictwa wyrządziły wiele indywidualnych krzywd), lecz wola realnej naprawy, a właściwie utworzenia systemu wymiaru sprawiedliwości na nowo.


Sejm uchwalił ustawę, która przyznając Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu nieprzewidziane w Konstytucji kompetencje w sprawach dyscyplinarnych, Konstytucję tę narusza. Należy jednak przestrzec opozycję przed samobiczowaniem. Rok 2023 jest czasem politycznych rozstrzygnięć o najwyższej wadze. Kolejna wygrana PiS będzie oznaczać całkowite spetryfikowanie upadku instytucji państwowych. Wybór właściwej strategii politycznej jest bardzo trudny, dlatego opozycja musi się obchodzić sama ze sobą jak z jajkiem.

Warto zauważyć, jak obóz PiS rozumie funkcjonowanie instytucji państwa, nawet tych, które sam stworzył dla rozmontowania systemu. Wymownym świadectwem jest tutaj sprawa wyłonionych w Senacie ławników Sądu Najwyższego. Pani Manowska, niesędzia Sądu Najwyższego i jego pierwsza nieprezes (jej powołanie sędziowskie do SN i wybór na prezesa były obarczone nieusuwalnymi wadami), odmawia ich zaprzysiężenia, choć wybrano ich zgodnie z PiS-owskim prawem. Nie są swoi. Odmowa taka byłaby bezprawna, gdyby Manowska była legalną sędzią i prezesem – ale nie jest. Sami ławnicy też znajdują się w trudnym położeniu. Gdyby ich zaprzysiężono, czekałaby ich konfrontacja z niesędziami i bezprawnie stworzonymi lub obsadzonymi izbami SN. Historia ta dowodzi, jak PiS traktuje wybory, które przegrywa: po prostu ignoruje ich wyniki. A trzeba pamiętać, że o ważności wyborów orzeka Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, w całości obsadzona przez niesędziów SN.

Opozycja musi w końcu zrozumieć skalę zagrożenia. W tym roku będziemy świadkami niszczenia niezależnych sędziów przez grupę Ziobry. Jest to czas próby dla opozycji i dla sędziów. Jeżeli będziemy mądrze solidarni, rozumiejący i tolerancyjni dla siebie nawzajem, wygramy. Zgubi nas natomiast nadmierna pryncypialność i konflikty wewnętrzne. Cała nadzieja Kaczyńskiego jest w ich rozniecaniu. Nie pozwólmy, by jego rachuby się sprawdziły.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Nauka polska rozwija się wspaniale. Pod pięścią i krzyżem Czarnka, ministra służby kościelnej, płonie pięknym stosem palonej niezależności i wolności myśli. Rząd też nie żałuje pieniędzy. Premier Morawiecki ostatnio okazał się nader łaskawy. Skoro się na uczelnię wstawiło swego chłopa, to można mu rzucić trochę kasy. Już on będzie wiedział, jak się odwzajemnić.


Premier Morawiecki był łaskaw wspomóc Uniwersytet Wrocławski. Jakoś tak się dziwnie porobiło w naszym kraju, że ilekroć któryś z polityków spogląda w stronę uniwersytetów, sytuacja od razu staje się nieciekawa. PiS wprawdzie to modelowa partia Misiewiczów, brak kompetencji ma wypisany na sztandarach, ale wie jedno, i to wie dość dobrze: kto ma naukę, ten ma władzę.

Zaczęło się od konstytucji dla nauki Gowina. Reforma zapowiadała się szumnie, a doprowadziła życie naukowe do rozpadu. Teraz każdy, kto chce się rozwijać naukowo, musi ciułać punkty za publikacje, pilnować wskaźników i uganiać się za grantami, bo bez nich w zasadzie nic się nie liczy: ani programy badawcze, ani książki, ani osiągnięcia dydaktyczne. Absurd grantozy i punktozy sprawia, że dawna misja uniwersytetów znika. Kiedyś nauka miała służyć ludziom. W wersji Gowina ma – jak w grze komputerowej – służyć do pozyskiwania kolejnych poziomów punktowanych stanowisk. Nauki o kulturze czy ogółem humanistyka nie są zresztą cenione w świecie polityki. Nic dziwnego, wszak społeczeństwo, które zna mechanizmy kulturowe, może dla tyranii stać się niebezpieczne, a jeśli rozumie politykę i jej niuanse, wręcz zabójcze.

Czasy ministra kościelnej służby Czarnka dobiły idee akademickie, topiąc wszystko w religijnej kadzi. Według tego pana (bo czemu mielibyśmy nazywać ministrem kogoś, kto nie rozumie nauki i ją niszczy?) nauka wydarza się w kościele, a dokładniej, uprawiana jest na ambonie, najlepiej przez takich fanatyków jak Jędraszewski czy Rydzyk. Od szkoły podstawowej po uczelnie Czarnek wszędzie wieszałby krzyże i niepokornych nauczyciel/ki.

W tej scenerii zniszczenia Morawiecki, wielbiciel spektakli, wjeżdża na zgliszcza jako mąż opatrznościowy. Oto Uniwersytet Wrocławski dostał dotację, 80 milionów, na budowę Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych im. Kornela Morawieckiego. A kim jest pan Kornel Morawiecki? Wybitnym profesorem tej uczelni? Zasłużonym dla polskiej nauki i dla Wrocławia fizykiem? Naukowcem? Noblistą? Czyżby Uniwersytet Wrocławski nie miał swoich wielkich postaci? Ach, cóż tam Max Born czy Otto Stern, zaledwie dostali Nobla, ich związek z wrocławską uczelnią zupełnie się nie liczy. Kornel Morawiecki to dopiero miał dorobek, był wszak tatusiem! A tatusia trzeba kochać i czcić, a najlepiej uczcić. Rozumie to obecny rektor Robert Olkiewicz, jest przecież z nadania jak za starych, dobrych czasów i wie, że powinien się teraz odwdzięczyć. Wiadomo, swój swego i jest awans, pieniądze i nawet rozwój nauki. No bo jak się dobrze ustawi listę publikacji, to się okaże, że nie tylko tatuś premiera, ale i sam premier ma dorobek naukowy.

Nauka polska kwitnie. Rozkwita. Granty, dotacje, promocje, publikacje. Pojawiają się też nowi wielcy badacze powołani do istnienia cudownym zrządzeniem losu i pokrewieństwa. Taki to nasz nepotyzm codzienny. Ale cóż, PiS ma nie tylko zdolne dzieci. Rodziców też.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.

Krzyniskoudostępnił to.



Wczoraj zaskoczyła nas wiadomość o ciężkiej chorobie Beaty Kwiatkowskiej. Dziś nadeszła tragiczna informacja o Jej śmierci.


W małopolskim KOD Beata znalazła się w pierwszym wybranym zarządzie regionu, pełniąc bardzo trudne w tamtych czasach obowiązki skarbnika. Potem, po ustąpieniu Danki Czechmanowskiej, objęła zgodnie ze statutem funkcję szefowej regionu małopolskiego. Dzięki Niej KOD Małopolskie przetrwał niełatwy czas przejściowy.

Miałem honor być członkiem zarządu pod przewodnictwem Beaty. Podziwiałem Jej fachowość, odpowiedzialność i prawdziwą troskę o los Polski. Widzieliśmy się ostatnio na spotkaniu KOD Małopolskie w Hevrè. Była pełna życia i woli działania. Niedawno wymienialiśmy się życzeniami. Po prostu nie mieści się w głowie, że Beaty już między nami nie ma. Nie mogę się pogodzić z tym, że nie doczekała zmiany władzy w Polsce i powrotu do demokracji, o którą tak bardzo walczyła, wykonując mrówczą pracę.

Bardzo nam będzie Ciebie, Beatko, brakowało.


Obchodzimy kolejną rocznicę zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i jego śmierci. Bardzo wielu dziennikarzy i komentatorów wskazywało na media publiczne jako moralnie współodpowiedzialne za tę tragedię.


TVP nie przyjęła tego punktu widzenia. Przeciwko wspierającym go wytoczono powództwa, wniesiono akty oskarżenia. Mimo poważnych zarzutów formułowanych przeciwko TVP sądy uznały, że wypowiedzi na temat telewizji publicznej mieszczą się w ramach dopuszczalnej krytyki.

Nasze życie polityczne jest nacechowane sianiem nienawiści, obrzucaniem przeciwników błotem i obrzydzaniem działań propaństwowych. To sprawia, że wiele osób, które mogłyby wnieść dużo dobrego do polityki, trzyma się od niej z daleka. I o to właśnie siewcom nienawiści często chodzi. Chcą przez to chronić ludzi cynicznych i niekompetentnych przed kompetentnymi i szlachetnymi.

Nie wiadomo, czym ostatecznie kierował się zabójca prezydenta. Bezsporne jest to, że Paweł Adamowicz był ofiarą nieprzerwanej kampanii oszczerstw. Efektem takiego sposobu uprawiania polityki jest także śmierć. Bo skoro danego polityka przedstawia się jako zdrajcę, kryminalistę, to w końcu znajdzie się ktoś, kto zechce wymierzyć napędzaną podłością sprawiedliwość.

Dlatego konieczna jest zmiana sposobu komunikowania się i uprawiania polityki w naszym państwie. To dotyczy wszystkich. Tragiczna śmierć prezydenta Gdańska musi nam uświadomić, że słowa bywają śmiercionośne. A życia nie wróci nikt. Krytyka jest w demokracji niezbędna, natomiast oszczercza nagonka zabija. Zabija samą demokrację opartą na dialogu i wspólnocie, ale zabija też w jak najbardziej fizycznym sensie. Musimy to zmienić. Dla nas samych. Dla Polski.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Jedną z „wad” Unii Europejskiej i źródłem problemów w Polsce jest wprowadzony wymóg konsultacji społecznych przy projektach ubiegających się o finansowanie z Funduszy Europejskich, czyli praktycznie przy wszystkich inwestycjach publicznych.


Poczucie bezpieczeństwa to jeden z elementów miejsca, w którym dobrze się mieszka, ale i samej demokracji. Gdy władza staje się totalitarna, nikt z nas poczucia bezpieczeństwa mieć nie może nawet w elementarnych kwestiach. Procesy rozpadu demokracji są w naszym kraju czytelne, zwłaszcza gdy spojrzymy na to, co się dzieje z prawem, polityką międzynarodową czy pozycją Polski w UE. Sprawy codzienne są jednak jeszcze bardziej zatrważające, uświadamiają nam bowiem, że nasze państwo nie tylko przestaje funkcjonować w porządku prawnym, ale też degeneruje się na wielu płaszczyznach.


Poczucie bezpieczeństwa to jeden z elementów miejsca, w którym dobrze się mieszka, ale i samej demokracji. Gdy władza staje się totalitarna, nikt z nas poczucia bezpieczeństwa mieć nie może, i to nawet w takich elementarnych kwestiach jak wezwanie straży pożarnej – bo a nuż nadciągnie za nią policja? Procesy rozpadu demokracji są w naszym kraju czytelne, zwłaszcza gdy spojrzymy na to, co się dzieje z prawem, polityką międzynarodową czy pozycją Polski w UE. Sprawy codzienne są jednak jeszcze bardziej zatrważające, uświadamiają nam bowiem, że nasze państwo nie tylko przestaje funkcjonować w porządku prawnym, ale też degeneruje się na wielu innych płaszczyznach.

Dwie nastolatki zostały wciągnięte do radiowozu policji, a dokładniej, policjanci kazali jednej z nich wsiąść do radiowozu, a ta poprosiła koleżankę, by jej towarzyszyła. Radiowóz ruszył z impetem, tak że dziewczyny nie miały czasu na zapięcie pasów, jechał za szybko i w efekcie wpadł na drzewo. Policjanci nie zainteresowali się stanem dziewczyn po kolizji, a któryś z nich kazał im wyp*****lać. Jedną z nastolatek czeka operacja nosa po złamaniu kości z przemieszczeniem. Druga, ze spuchniętą, potłuczoną ręką, została wezwana na komisariat i będzie przesłuchiwana. Policjanci nie wytłumaczyli dziewczynom, dlaczego kazali im wsiąść do radiowozu, nie udzielili im pierwszej pomocy, a co najważniejsze, jechali do lasu w przeciwnym kierunku niż ich komenda.

Oczywiście można snuć przypuszczenia, że dziewczynki były agresywne, może wyzywające, wulgarne, może miały za kuse spódniczki, a może po prostu są dziewczynkami, mają ręce, nogi, piersi i pupy. Nastolatki przeżyły traumę. Jedna z nich powiedziała mamie, że ten wypadek je ocalił. Dziewczyna czuje, że gdy była w wozie policyjnym, uratował ją wypadek – czy może być coś gorszego? Ta młoda osoba siedziała w samochodzie prowadzonym przez osoby pobierające pensje właśnie za chronienie nas, obywateli i obywatelki, przed niebezpieczeństwem. W wozie policyjnym – pierwsza zasada państwa demokratycznego – każdy powinien czuć się bezpiecznie, niezależnie od tego, kim jest. Żaden obywatel i żadna obywatelka, nawet jeżeli łamią prawo, nie mogą być łamani przez policję. To w reżimach, gdzie porządki dyktuje skorumpowana policja, przekupione wojsko, obstawiona swoimi prokuratura i totalitarna władza, widok służb mundurowych budzi niepokój. Gdy policja czuje się bezkarna, gdy komendant główny policji zabawia się granatnikami, gdy minister spraw wewnętrznych i administracji to ułaskawiony przez prezydenta człowiek z zarzutami karnymi w życiorysie, gdy prezydent państwa łamie konstytucję, oznacza to jedno: państwo opiera się na fatalnych fundamentach.

Koszmar, jaki przeżyły dwie nastoletnie dziewczyny, to horror nas wszystkich. Nie wolno nam traktować go jako błędu policji czy wyskoku konkretnych policjantów. Jesteśmy świadkami i świadkiniami rozkładu naszej rzeczywistości, dysfunkcji państwa na elementarnym poziomie. Państwo nie działa, gdy nie jesteśmy w stanie uzyskać wsparcia w najbardziej podstawowych kwestiach. Złe praktyki rządzących, nonszalancja PiS-u wobec prawa i praworządności, afery, przekręty, oczernianie oponentów to polska codzienność, odkąd Zjednoczona Prawica przejęła władzę. Przekonanie, że można wszystko, że nie ma żadnych nieprzekraczalnych granic, bardzo szybko udziela się innym. W takich warunkach choroba dysfunkcji i nadużyć rozchodzi się po całym kraju, korodując najpierw system państwowy.

Żyjemy w czasach pełzającej dyktatury, która coraz bardziej daje o sobie znać w naszej codzienności.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Zawirowania w instytucji formalnie zwanej Trybunałem Konstytucyjnym, a już dawno zainfekowanej niepraworządnością (jak ocenił Naczelny Sąd Administracyjny), osiągnęły kolejny poziom nonsensu. Należy oto rozstrzygnąć, czy osoba sprzecznie z prawem powołana na urząd prezesa Trybunału Konstytucyjnego zakończyła już kadencję, czy jej nie zakończyła. Chodzi przy tym o kierowanie instytucją, która utraciła przymioty Trybunału przewidzianego Konstytucją. W łonie tej instytucji toczy się bój ziobrowych z morawieckimi. Racja może leżeć po stronie Przyłębskiej, nikt bowiem nie gotuje tak dobrze i nie śpiewa tak uroczo dla samego prezesa Kaczyńskiego.


Pierwszą decyzją po wyborach powinno być wstrzymanie finansowania tej niekonstytucyjnej gromadki. Sejm nie może łożyć środków na byty pozaprawne. Ustalenie, czy kadencja Przyłębskiej się skończyła, czy też powinno się tu stosować przepisy obowiązujące jeszcze w chwili powołania na urząd (powołania – dodajmy – sprzecznego z prawem, bez wymaganej uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK), nie ma żadnego znaczenia. Instytucja rezydująca aktualnie przy al. Szucha nie jest zdolna do wydawania wywołujących skutki prawne orzeczeń. Jako całość symbolizuje degrengoladę państwa PiS-u. Doprowadzenie TK do takiego stanu jest deliktem konstytucyjnym i osoby za to odpowiedzialne będą musiały stanąć przed wymiarem sprawiedliwości praworządnej Rzeczypospolitej.

Podgryzanie sobie nawzajem gardeł przez zasiadających w atrapie Trybunału Konstytucyjnego atrapantów jest jedynie smutnym obrazem stanu państwa. Naszego państwa.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Czy wiecie, że po Krakowie jeżdżą nowoczesne autobusy elektryczne zaprojektowane i wyprodukowane przez spółdzielnię pracy? Oczywiście nie polską, lecz hiszpańską, a dokładnie z Kraju Basków.


Zmiany nie muszą być na lepsze, to oświeceniowa wiara, a my mamy XXI wiek.


Zmiany są stałe – mówił w antycznych czasach Heraklit z Efezu. I miał rację. Wszystko się zmienia i jedne, czego możemy być pewni, to to, że jutro będzie inny, nowy dzień. Kłopot w tym, że zbyt szybkie zmiany nie dają nam czasu na adaptację. Przed kilkoma miesiącami zniknęła księgarnia Logos z ulicy Brackiej w Krakowie. Fryderyk Zoll pisze, że jej los podzieli księgarnia-kawiarnia De Revolutionibus.

Zmiany. Ciche, niedostrzegalne przez tłumy turystów w Krakowie. Dostrzegane przez nielicznych, którzy lubią czytać papierowe książki. Tych jednak, jak się okazuje, jest za mało, by cenione przez nich miejsca były rentowne. Smutne to. Tempus fugit. Chciałoby się, żeby zmiany były na lepsze… Ale wiara w postęp to wiara oświeceniowa, a my mamy XXI wiek. Zmiany nie muszą być korzystne i nie są.

Zmienia się wszystko. My się zmieniamy. W miejsce księgarni zapewne pojawi się coś bardziej komercyjnego. Recepcja hostelu? Sklep z ubraniami z drugiego obiegu? Bar z piwem? Albo kolejne puste okno wystawowe, których ostatnio coraz więcej na starym mieście w Krakowie. Puste okna na parterach, puste okna na piętrach. Zmiany. Życie przeniesie się gdzieś, dostosujemy się do zmian. Ale jakoś tak smutno na duszy.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie KOD.


Dowiedziałem się wczoraj, że z ulicy Brackiej 12 w Krakowie zniknie kawiarnia i księgarnia De Revolutionibus. Fakt, że w samym centrum uniwersyteckiego miasta nie udało się utrzymać miejsca spotkań uczonych, studentów i miłośników książek, nie budzi zdziwienia. Współczesny człowiek sukcesu, taki jak Kadyrow, władca Czeczenii i sługus Putina, podkreśla z dumą, że nie przeczytał ani jednej książki, bo sam określa, co ma się w książkach znaleźć. I słusznie. Czytanie książek w świecie Żabek i Biedronek nie jest do niczego potrzebne. Równie zbędne są miejsca spotkań.


De Revolutionibus było – jest do końca lutego – miejscem szczególnym, bardzo znaczącym dla uniwersytetu. Prowadzono tam seminaria i dysputy filozoficzne, pisano artykuły i wiersze. Był to portal do wieloświata wyobraźni. Książki dawały poczucie bezpieczeństwa. Dowodziły, że ciągle istnieją ludzie myślący. Sam spędziłem tam mnóstwo czasu; żona mówi, że to mój drugi dom. Zamknięcie De Revo na pewno będzie korzystne dla mojego domowego budżetu, bo zawsze wracałem stamtąd obładowany książkami. Teraz o wielu publikacjach nawet się nie dowiem.

De Revolutionibus przynosiło straty. Lokal w centrum Krakowa można niewątpliwie wynająć zyskownie, są przecież Żabki i Biedronki. Nie wiem jednak, czy dobrze policzono wszystkie koszty. Uniwersytet żyje ze spotkań. I z książek. I ze wspólnego picia kawy. Oczywiście, na krótką metę uniwersytet także się nie opłaca.

Zamknięcie De Revolutionibus na Brackiej pozostawi pustkę. Jakieś myśli nie zostaną wymienione, jakieś książki nie będą przeczytane. Trochę niezauważenie zniknęła już z naprzeciwka księgarnia teologiczna, położona niemal w sercu Uniwersytetu Papieskiego. Pewnie też nie było komu czytać książek o filozofii, religii i teologii. Tego rodzaju wyrwy mówią wiele o naszych czasach i o uniwersytetach, o miejscach bez książek, spotkań i wspólnej kawy. Ale może to dobrze. Będzie nam lepiej w poczuciu, że Ziemia jest płaska i stanowi centrum świata wspartego na olbrzymich żółwiach. To też na swój sposób daje jakieś poczucie bezpieczeństwa.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Był to rok straszny, prawdziwy annus horribilis. 24 lutego świat zmienił się nie do poznania. Tuż za naszą miedzą wybuchła wojna. Coś, co znaliśmy dotąd jedynie z opowieści dziadków, z filmów i książek, coś, co w naszym świecie wydawało się nierealne, powróciło z całą brutalnością.


Dzień moich urodzin 27 lutego spędziłem w obszarze przygranicznym. Czekaliśmy na profesorki z dziećmi, na rodziny przyjaciół stojące w gigantycznych kolejkach na zimnie, w niepewności. Wtedy też po raz pierwszy przeszedłem granicę. Zobaczyłem tłum ludzi, między innymi zdezorientowanych studentów i studentki z Afryki i Azji. Zadzwoniła do mnie Marta z Kongresu Katoliczek i Katolików, abym pomógł uwięzionej na granicy grupie studentów z Zambii. Skontaktowałem się z Anetą, która interweniowała skutecznie za pośrednictwem rzecznika praw obywatelskich. A potem Marta wspomniała o zambijskich studentach z ukraińskich Sum, miasta rzekomo już zajętego przez Rosjan. Zatelefonowałem do zaprzyjaźnionego profesora z Moskwy. Bardzo się w tę sprawę zaangażował. Na szczęście Sumy pozostały w rękach ukraińskich i pomoc nie była potrzebna. Historia ta pokazuje ludzką solidarność i przyjaźń, których nie może zniszczyć wojna.

Jeszcze w lutym mój przyjaciel Serhij z Tarnopola przesłał mi listę sprzętu potrzebnego od zaraz. Byłem przerażony, nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Dzwoniłem do znajomych w różnych krajach. Lars z własnych pieniędzy kupił dron, a także zebrał środki na buty wojskowe i inne wyposażenie z listy Serhija. Potem dzięki moim synom nawiązałem współpracę z Fundacją im. Janusza Kurtyki. Paweł, prezes Fundacji, doprowadził do zmiany statutu, tak by umożliwić pomoc Ukrainie. Popłynęły środki od moich kolegów i koleżanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego i innych uczelni. Aneta zdobyła w Niemczech kamizelki kuloodporne. Piotr z Wrocławia wraz z kolegami kupił radiostacje. Znajomi prawnicy i lekarze zaczęli gromadzić leki. Moja żona organizowała mieszkania dla rodzin ukraińskich. Dzięki gotowości przyjaciół, a często ludzi wcześniej mi nieznanych, udało się zapewnić wsparcie rzeczowe i finansowe.

Skala zaangażowania przerosła wszelkie wyobrażenia. Dołączyła i Leah z USA, i Dean z Kanady. Dzięki wielu osobom, w tym KOD-erom, zorganizowaliśmy pierwszy transport darów, odebrany przez Serhija na granicy. Pojechał z nami senator Bogdan Klich. Pomagał i konsul we Lwowie, i pan major ze straży granicznej, i Caritas. Fakt, że działo się to przy wsparciu Fundacji im. Janusza Kurtyki, miał wymiar symboliczny. Tymczasem w Osnabrück z inicjatywy kolegów z tamtejszego uniwersytetu: Larsa, Hansa, Georga, a także dzięki dr Robertowi z Hamburga, powstało Stowarzyszenie Ukrainer Hilfe, Osnabrück, Krakau Ternopil. Tam też zaczęto zbierać fundusze, a miejscowi aptekarze gromadzili leki, w tym te trudno dostępne. Ktoś użyczył ciężarówki i podarował pieniądze na drogę, i tak pojechaliśmy z transportem drugi raz. Niezmierną pomoc świadczył sklep militarny na ulicy Piwnej w Krakowie – dawał upusty, odraczał płatności. Kolejny transport sprzętu z Niemiec przyjechał autem podstawionym przez ochotniczą straż pożarną z podgamburskiej gminy. A potem otrzymaliśmy samochód strażacki, który zawieźliśmy do Tarnopola, aby stamtąd wyruszył do Mikołajewa. Serhij dostał smsa od żołnierzy, że nasze hełmy uratowały życie.

Do zbiórki włączył się KOD Małopolskie, zbierał także Kongres Katoliczek i Katolików. Wytworzyła się struktura i sieć powiązań ponad podziałami i bardzo różnymi granicami. Udało się (dzięki pomocy Rafała) przekonać Bank PKO, by przekazał nam dla Ukrainy samochody terenowe i transportowe. O jednej toyocie wiem, że zanim trafił w nią pocisk, ocaliła życie wielu ludzi. Od banku otrzymaliśmy również środki na drony. Z pieniędzy zbieranych przez Fundację im. Kurtyki oraz KOD kupiliśmy busa (Ewelina, dzięki), który z Tarnopola jeździł z wyposażeniem na wschód, a stamtąd wywoził ludzi. Załatwiliśmy też inne samochody i przyczepę mieszkalną – wszystko dzięki ludzkiej życzliwości. Monachijska fundacja katolicka Pro Femina kupiła za ponad 60 000 euro rzeczy potrzebne dla matek i dzieci, przesłane do Chersonia w transporcie wspomaganym przez Kongres Katoliczek i Katolików.

Moi koledzy z wydziałów prawa dokonywali cudów. Dzięki, Arku, za nieprawdopodobną pomoc. Dzięki, Damianie. Dzięki, Moniko. Wspierali nas moi stryjeczni bracia Michał, Łukasz, Jan, Maciek, Jurek. Dzięki nim zdobywałem mundury, samochody, opony, generatory. Małgosia w bardzo ważnym momencie wspomogła nas wpłatą. Nawiązałem współpracę z Pawłem, przedsiębiorcą z Blitzmann Technologies. Dzięki niemu mogłem sprawnie kupować natowskie apteczki, hełmy, kamizelki, ciepłe mundury, ciepłe ubrania, żywność, generatory – znowu z upustami i cierpliwym czekaniem na wpłatę. Generatory kupiliśmy też za środki z Niemiec pozyskane od emerytów, profesorów, rolników, dziennikarzy. Francuska fundacja Plateforme Humanitaire et Solidarite de l’Herault dostarczyła tira pełnego łóżek szpitalnych. Tu był nieoceniony wkład Małgosi z KOD, Urzędu Miasta Krakowa, a także Maćka, Andrija, Tarasa i wielu kolegów, na których można zawsze liczyć. Pomagał mój tato, żona, Darek, bliżsi i dalsi przyjaciele, znajomi i nieznajomi, a płynne funkcjonowanie zapewniała współpraca Natalii, Serhija, Alisy, Svitlany, Oksany, Andrija, Andzeliki, Saszy, Igora, Wasilija i wielu innych. Nie sposób wyliczyć wszystkich. Mam nadzieję, że za pośrednictwem Polskiej Misji Medycznej uda nam się również zorganizować pomoc dla szpitala w Tarnopolu i Chersoniu.

Dziękuję Wam wszystkim za ten rok. Każdy, kto wpłacił choćby najmniejszą sumę, kto w jakikolwiek sposób udzielił wsparcia, dał wyraz wielkiej ogólnoludzkiej solidarności. Zmęczenie wojną nas nie pokonało. Przeważyła przyjaźń, solidarność, przezwyciężenie podziałów dla wspólnej sprawy. Dzięki temu możemy dziś nie tylko z niepokojem, ale i z nadzieją patrzeć, co przyniesie rok 2023.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Po wielu latach na Salwatorze na ul. Kościuszki, KOD Małopolskie przeprowadza się do nowej siedziby w centrum Krakowa.
Od 1 stycznia 2023 znajdziecie nas na ul. Blich 3/14 (31-502 Kraków) w oficynie kamienicy.


Za nami kolejny smutny rok, w którym PiS niszczyło nasze państwo i naszą rzeczywistość. Przed nami nowy rok, nowe możliwości. Jaki będzie 2023, czas pokaże. Wiele zależy od nas. Mam jednak wrażenie, że sami dużo potrafimy zniszczyć i nikt do tego nie jest nam potrzebny. Na razie w dziwnej ciszy robię małe sylwestrowe podsumowanie.


Czy najgorsze już za nami? W XXI wieku aktywiści i aktywistki zaczęli liczyć i pojawiły się dość zatrważające statystyki – niestety, niepełne. We Włoszech, gdzie liczą od 2008 roku, stwierdzono, że w noc sylwestrową ginie w tym kraju około 50 000 zwierząt. Dodajmy, że to są dane dotyczące zwierząt, do których zdołano dotrzeć. W Polsce w zeszłym roku próbowano ogarnąć problem systemowo, ale liczących martwe zwierzęta było za mało i w rachunkach nie uwzględniono zwierząt żyjących „dziko”. Pozostaje spojrzeć, co dzieje się z naszymi domowymi pupilami: nerwowość, przerażenie, wciskanie się w ciemny kąt, paniczna ucieczka, zawały serca.

Żyjemy w świecie, w którym czwarte wielkie wymieranie zwierząt stało się bolesnym faktem. Co rok żegnamy się z gatunkami ginącymi przez działalność człowieka. Nadal też urządzamy polowania, uznając, że to należna nam ludziom rozrywka. Regularnie gotujemy zwierzętom piekło. Noc sylwestrowa to jeden z tych koszmarnych momentów.

Sylwester jest horrorem nie tylko dla zwierząt. Całe życie będę pamiętać zapłakane oczy mojej znajomej, która w każdą noc sylwestrową zamykała się z mężem w domu. W nalotach II wojny światowej mąż stracił całą rodzinę i odtąd podczas zabawy sylwestrowej mdlał z przerażenia. Nic nie pomagało, jeszcze tydzień później nie był w stanie o własnych siłach wyjść z domu. Ci ludzie już nie żyją; coraz mniej jest wśród nas osób, które pamiętają tamtą traumę. Są jednak inni: uchodźcy z Ukrainy, którzy spędzali dnie i noce pod ostrzałem, zamknięci w piwnicach, przerażeni, że zbliża się ich śmierć. Każda petarda przypomina im tamtą grozę.

Przejadamy nasz świat, wycinamy lasy, wypalamy łąki, budujemy nowe autostrady, miasta, dzielnice, betonujemy, grodzimy, jeździmy, huczymy, strzelamy. Uczyniliśmy ziemię sobie poddaną do tego stopnia, że brakuje już na niej miejsca dla innych istot żyjących.

Sylwester za nami. Huczny, z przytupem, z fajerwerkami. Dzisiaj wiele osób obudziło się z kacem, zmęczonych, zachrypniętych. Teraz będą mogli opowiadać, jak dobrze się bawili. Pozostaną zdjęcia i kilka lajków w mediach społecznościowych, a potem wszyscy o sylwestrze zapomną, ruszą do swoich zajęć, do codzienności. Nikt nie zdoła policzyć martwych zwierząt, które dostały zawału z przerażenia albo zabiły się w panicznej ucieczce. Nikt nie będzie w stanie zbadać, ilu zwierzętom skróciło to życie, ile zapadnie na choroby spowodowane stresem. O sylwestrze przecież się nie pamięta, to tylko jedna noc szaleństwa.

Przed nami rok wyborczy. Martwimy się o złamaną praworządność, przeraża nas bezprawie fundowane nam przez PiS. Czas jednak pomyśleć szerzej, czas zatroszczyć się o nowe prawo chroniące zwierzęta. Okres zmian po odzyskaniu demokracji w Polsce powinien być też okresem intensywnej pracy na rzecz zachowania klimatu i bioróżnorodności. Wielkie wymieranie to ogromne zagrożenie dla istnienia życia na ziemi. Nasza działalność jest niszczycielska i okrutna. Dla jednej nocy zabawy potrafimy bezmyślnie wystrzelić w powietrze tony petard. Śmierć, jaką niesiemy innym, jest niczym niezasłużona i niczemu nie służy. Potrzebne jest nam dobre prawo, które zabezpieczy świat przed nami samymi. W przeciwnym razie przejemy świat i zabawimy na śmierć otaczającą nas rzeczywistość. A w świecie bez zwierząt, w świecie pustyni, nic nie przetrwa.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Gru 31
Żegnamy ostatni rok Misia PiSia
Sob 2:00 PM - 4:00 PM Bulwar Czerwieński Kraków, małopolskie 33-332. Szerokość: 50.0549942, długość: 19.9290771
KOD MAŁOPOLSKIE


Wygląda na to, że po 7 latach w krainie Misia-PiSia, możemy z pewną nadzieją patrzeć w Nowy Rok!
Rytuały są jednak ważne, odwiedźmy wraz z Misiem ostatni raz kilka ważnych miejsc w Krakowie, a potem — niech on już wróci do krainy fikcji, a my życzmy sobie wszystkiego najlepszego w promieniach zimowego słońca!

Startujemy o godz. 14 z Bulwarów Wiślanych w okolicy Mostu Dębnickiego. Zapraszamy!

Organizator: KOD Małopolskie. tel. 729-055-220, biuro@kodmalopolska.pl
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Wśród nocnej ciszy, w grudniowy czas, rozchodzi się moc życzeń. Czasami tak mocnych życzeń, że człowiek ma ochotę obudzić się z koszmaru. Ale nie, to nie koszmar, to nasza rzeczywistość, jak zawsze skrzeczy i to mocno, tym razem nagranymi życzeniami pełnymi miłości bliźniego i teorii spiskowej. Uwaga, politycy atakują w sieci, tym razem na świąteczną modłę.


Grudniowe słodkości tak jak życzenia, grzaniec, prezenty, zakupy i porządki wylewają się zewsząd. Trzeba docenić polityków i polityczki, że nie tylko w okresie przedwyborczym chcą nam podarować wszystko to, co najlepsze. Aktywność w sieci, przed świętami i sylwestrem wzrasta jak drgania sejsmografu przed trzęsieniem ziemi. Czasami z tej erupcji wyskakuje dość osobliwa lawa, w niektórych przypadkach można się zastanawiać czy to aby nie szambo.

Antoni Macierewicz to polityk fazowy – raz jest na świeczniku i można go dostrzec prawie codziennie. A czasami Prezes Narodu chowa swojego pupilka do sejfu. Zwłaszcza przed wyborami Macierewicz z reguły ląduje w odosobnieniu i PiS udaje, że się uśmiecha. Jedno jest pewne, pojawienia się tego człowieka zawsze gwarantuje nam ciekawe przeżycia. Niestety przy okazji ubywa nam z budżetu państwa dość spora suma pieniędzy pewnie nie warta tych wybuchów pomysłowości i eksploatacji teorii spiskowych.

Przed świętami Macierewicz przemówił, a że nie była to jeszcze wigilia, więc jak zawsze mówił do serca, po swojemu, a nie ludzkim głosem. I tak w życzeniach świątecznych mogliśmy usłyszeć o dobru i złu, jakie dzielą Polaków i Polki (choć w myśli Macierewicza mamy tylko jedną płeć, tą dla niego słuszną, męską). Po stronie zła mamy „imperializm rosyjski”, „zagrożenie ze strony Niemiec, które dążą do tego, aby objąć wszystkie państwa UE swoją dominacją”, „atak ideologii antyludzkiej”, „ideologii śmierci”. Po stronie dobra jest „pokój”, „tradycja narodowa” i oczywiście wiara, „nasza wiara”, „nasza walka o niepodległość” i „nasza rodzina”. W ten sposób w umyśle Wielkiego Śledczego jakże pięknie wszystko z wszystkim się wymieszało. Te życzenia są jak sylwestrowy drink, gdy do szejkera nieco już pijany barman wrzucił wszystko, łącznie z płynem do mycia naczyń. I tak wychodzi nam, że chrześcijaństwo to rodzina i walka narodowa o niepodległość, która musi przeciwstawić się antyludzkiej śmierci i propagandzie zbłądzenia niemiecko-rosyjskiego spisku. Wszystko, co złe, jak pamiętamy, zaczęło się oczywiście w Smoleńsku, i rozwija się po dziś dzień. Dlatego do broni, czyli do pasterki i kolacji wigilijnej, a potem do broni i niech się nowy rok szczęśliwie rozwija. Alleluja i do broni.

W tych życzeniach w zasadzie nic nowego się nie dzieje. To, że Macierewicz ma odlotowy styl widzenia świata, wiemy już od dawna. Obsesja na punkcie polskości i naszości to stara choroba PiS, szczucie na innych to też metoda od dawna stosowana. To, co w tym przekazie jest najważniejsze to przede wszystkim nienawiść. Zalana słodyczą, w tle z symbolami religijnymi, nienawiść do całego świata, wszystkich tych, którzy nie chcą się podporządkować, którzy nie myślą tak jak „my”, czy próbują myśleć inaczej.

Największa patologia naszych czasów i największy problem polskiej polityki: myślenie pełne nienawiści, działanie zakładające, że tylko poprzez awanturę i podziały możemy dojść do czegokolwiek. W życzeniach Macierewicza, jednego z czołowych polityków PiS (choć nie raz skrywanego i stylizowanego na cierpiącego mędrca) w tym przekazie pojawia się ta stała nuta: nienawiści i nietolerancji. Życzenia pełne jadu to doskonała ilustracja tego wszystkiego, co od ośmiu lat funduje nam PiS.

Jako ateistka na święta spoglądam z boku. W wigilię i święta siedzę sobie z mamą przy stole, gramy w dixit, czytamy, czasami podjadamy wegańskie pierniczki. I gdy tak słucham tych wszystkich życzeń, tych wszystkich awantur, które cały czas wylewane są nam na głowę, to tak niechrześcijańsko, niereligijnie, życzę państwu: wdech nienawiści – wydech spokoju. Niech sobie gadają, w końcu w nowym roku są wybory, więc czas wystawić im rachunek za zniszczoną Polskę.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


To są szczególne Święta. Przypadają w smutny czas wojny, niepokojów, chorób. To Święta czasów niemal apokaliptycznych. A jednak jak każde Święta Bożego Narodzenia niosą nadzieję – nadzieję na pokój, na lepszą Polskę, na ludzką solidarność.


Ten rok oprócz zła wojny, hipokryzji polityków, ich kłamstw i oszczerstw dał nam także niebywały zryw solidarności, pomocy, poświęcenia. Niech z tej strony zostanie zapamiętany. Przywróćmy tym Świętom właściwe znaczenie: dzielonego z innym chleba/opłatka i wolnego miejsca przy stole, które naprawdę zaprasza. Wszystkim Czytelnikom, Redakcji, Koderom życzę szczęśliwych Świąt, po których nastanie pokój na ziemi. Pokój dla nas wszystkich!
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.


Świat, w którym się poznaliśmy, był innym światem. Świat, w którym pisaliśmy do Państwa w ubiegłym roku, wyglądał inaczej. Liczyliśmy na uspokojenie – przyszedł zamęt. Spodziewaliśmy się pokoju – przyszła wojna. Obawialiśmy się, że zwycięży egoizm – a ludzka solidarność okazała się silna jak nigdy.

Oby w nadchodzącym roku strach rozpłynął się w promieniach słońca, a znużenie prysło w obliczu zadań, jakie nas czekają. Jesteśmy silniejsi, niż nam się wydaje.

Doczekajmy – wspierając się wzajemnie – wiosny, która zawsze w końcu nadchodzi. Przygotujmy wspólnie piękną jesień.

Z najlepszymi życzeniami

Zarząd Regionu Małopolskie KOD

Jakub Urbanowiczudostępnił to.


Naród i przemoc. Felieton Adama Jaśkowa (107)


Nie istnieje demokracja bez demokratów ani braterstwo bez sióstr i braci. Nie ma demokracji bez równości i sprawiedliwości. Nie ma wolności bez obowiązków. Jeśli jednak ludzi dobrej woli jest więcej, to nie mogą zachować bierności i milczenia.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)

Jakub Urbanowiczudostępnił to.


Gru 19
Wspieramy sędziów niezależnych!
Pon 12:00 PM - 1:00 PM Kraków ― Chrzanów ― Oświęcim ― Sucha Beskidzka
KOD MAŁOPOLSKIE


18 października 2022, jak co miesiąc, spotykamy się na pikiecie wspierającej sędziów w całej Małopolsce:

Kraków, ul. Przy Rondzie 3 – 19.12.22, g. 12
Chrzanów al. Henryka 23 – 19.12.22, g. 12
Myślenice ul. Piłsudskiego 7a – 18.12.22, g. 18
Olkusz ul. Kazimierza Wielkiego 45 – 16.12.22, g. 12
Oświęcim Rynek Główny 14 – 19.12.22, g. 17
Sucha Beskidzka ul. Mickiewicza 11 – 19.12.22, g. 15
Tarnów ul. Dąbrowskiego 27 – 18.12.22, g. 17
To jest odpowiedź na wydarzenie z Mastodona.


Eurofile i patrioci. Felieton Joanny Hańderek (100)


Już niebawem święta. Czekam, aż PiS przemówi ludzkim głosem. I pewnie się nie doczekam, skoro do boju ruszają, jak zawsze, rycerze wielkich spraw Ziobry i naszej narodowej autonomii. Wolność? Ale wolność do czego? Do polexitu?


No i już wiemy. Polacy nie dzielą się na gorszy sort i panów, ale na „dwa przeciwstawne stronnictwa i bloki”: polskich patriotów oraz eurofilów i federastów. Tak to u nas wygląda. Na szczęście dzielny poseł Piotr Sak nie tylko rozpoznał ów podział, ale celnie go również zdekonstruował i dał nam nadzieję na pokonanie złego plemienia. Okazuje się bowiem, że eurofile i federaści to nikt inny jak Donald Tusk, przewodnicząca Europarlamentu Ursula von der Leyen, Niemcy, opozycja i wszelkiej maści agitatorzy zgniłego Zachodu (tej Europy, która na dworcu w Wiedniu tak się nie spodobała Jarosławowi Kaczyńskiemu). Patrioci natomiast szanują naród, suwerenność i konstytucję (tę, której jeszcze nie ogłoszono, ale która zapewne tkwi już napisana w całości w umyśle Ziobry). Patrioci generalnie to wspaniali ludzie, którzy muszą nieustannie walczyć z wrogiem. Lista nieprzyjaciół jest długa – ot, choćby polscy sędziowie nie chcą przystać na to, co w głowie Ziobry, i uparcie trzymają się tego, co w konstytucji i kodeksach prawnych.

Dzielny poseł Sak nie czarował, nie kokietował, ale prosto od serca zwracał się do burzycieli, co to by chcieli przestrzegać jakichś traktatów wyimaginowanej wspólnoty czy słusznie minionego porządku w naszym kraju. Eurofile nie widzą i nie wiedzą, że mamy już nowy ład i liczy się to, co zarządzono na Nowogrodzkiej, a pobłogosławiono na Żoliborzu. I czyż nie brzmi to swojsko? Taka Nowogrodzka dźwięczy nową nadzieją, a nie jakaś tam stara Bruksela. Taki Żoliborz, zielony Żoliborz, jest nasz, w naszej Warszawie, którą niszczyli źli Niemcy. Wara więc eurofilom od polskiej stolicy! Polacy nie gęsi i Wanda nie chciała Niemca, więc my teraz Ziobrę obronimy. Amen.

W tym wszystkim rycerz sprawiedliwości i prawości Sak wytknął, słusznie wielce, że patrioci grzecznie się tłumaczą, a zła Bruksela i eurofilia, czyli Tusk-opozycja-lewica, nie. Nie tłumaczą się owi źli ludzie, dlaczego wciąż trzymają z Krzyżakami, a myśmy ich pokonali, z nazistami, a myśmy ich zwyciężyli, z filarami dyktatury, a myśmy przecież już się dogadali (sami ze sobą).

W płomiennej mowie obrońcy Ziobry było wszystko: zła Bruksela, naziści, Niemcy, nawet zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny – cały wyśniony pakiet. I byłby to popis krasomówstwa, tandetnej socjotechniki i pokrętnej retoryki łączący dowolne fakty, byłaby to posągowa mowa z serca i głowy, gdyby nie jeden szczegół: nie działo się to w kabarecie ani ulicznej pyskówce, ale w Sejmie Rzeczpospolitej Polskiej. Wybrany przez obywateli poseł przerzucał winy obozu rządzącego na opozycję i Unię Europejską. To już nie zabieg retoryczny ani zwyczajna figura przeniesienia odpowiedzialności z „nas” na „onych”, ale kolejne kłamstwa i budowanie polexitu. To kolejny krok w przyzwyczajaniu społeczeństwa do tego, że prawo stanowią rządzący, że konstytucja jest taka, jaką wyobrażają sobie ludzie PiS, że praworządność to kwestia interpretacji, a nie przestrzegania zapisów prawnych.

W cynizmie takich ludzi jak Ziobro i jego wiernopoddańczy sprzymierzeńcy tkwi ogromne niebezpieczeństwo. Jeżeli w Sejmie dopuszcza się tak jawną manipulację faktami, takie szczucie na ludzi walczących o zachowywanie prawa, to i prawo zaczyna samo być traktowane jak gra planszowa. Ruch do przodu, ruch w bok, zasady obowiązują tego, kto rozdaje pionki. Wypowiedzi Saka i innych ziobrystów utrwalają pogląd, że praworządność się nie liczy, istotne jest to, kto „nasz”, kto „polski”.

Kaczyńskiemu i jego wyznawcom od dawna marzy się wyjście z Unii Europejskiej. Strach przed prawem, konstytucją, praworządnością mają wpisane w swoje polityczne DNA, ponieważ w systemie prawdziwie demokratycznym działać bez żadnego trybu nie można, a bezczelne manipulacje i kłamstwa są niedopuszczalne.

Przemówienie posła Saka jeszcze długo będzie budzić grozę. To zapowiedź polexitu – kolejny mocny dowód, że PiS-owi z Unią Europejską nie jest po drodze, że ciągnie ich do totalitaryzmu i propagandy orwellowskiego świata. Słuchając popisów erystycznych Saka, myślałam: przecież Orwell podkreślał, że jego książki to diagnoza totalitarnej władzy, a nie instrukcja obsługi dla królestw i królów wykarmionych na nienawiści i fobii wobec świata.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Zniszczenie „tych ludzi” i komisja weryfikacyjna. Felieton Fryderyka Zolla (436)


Spotykamy się na marszu antyfaszystowskim w rocznicę śmierci prezydenta Gabriela Narutowicza, który padł ofiarą nienawiści nakręcanej przez jego politycznych wrogów. Niestety, odkąd władzę w Polsce objęło PiS i współsprawcy niszczenia demokracji i państwa prawa, wezwanie do sprzeciwu wobec faszyzmu jest szczególnie aktualne.


Autorytarne reżymy Putina, Kaczyńskiego, Orbana i wielu innych starają się zdemontować wolny świat. Wstrząsem był szturm na Kapitol zwolenników Trumpa, przyjaciela PiS-owskiej władzy (pamiętamy Fort Trump). We Włoszech zwyciężyli w wyborach pogrobowcy Mussoliniego, którzy i tak stanowią najbardziej cywilizowaną część włoskiego rządu. W Niemczech książę Henryk, gość rosyjskich placówek dyplomatycznych, marzył o groteskowym puczu. Na wschód od nas Ukraina krwawi pod ciosami faszystowskiej Rosji. Coraz mniej ludzi żyje w ustrojach demokratycznych, a jakość samej demokracji się pogarsza.

W Polsce sprawy zmierzają w złym kierunku. Dzisiejsze święto przypomina o skutkach nawoływania do niszczenia polityków opozycji. A właśnie takie zniszczenie zapowiedział ostatnio – w cieniu rocznicy śmierci prezydenta Narutowicza – Kaczyński, wodzuś naszych autorytarystów. Na płaszczyźnie politycznej ma temu celowi służyć komisja weryfikacyjna, która za pomocą bzdurnych zarzutów będzie mogła wyłączać polityków z życia publicznego na dziesięć lat. Projekt ten kumuluje w sobie niekonstytucyjność na wielu obszarach. Komisja byłaby pozasądowym organem wchodzącym w kompetencję sądów, pozbawionym cech niezależności i wymierzającym kary za niedookreślone czyny. Organ ten, który ma realizować postulat niszczenia opozycji, pozbawiając jej polityków biernego prawa wyborczego i prawa do zajmowania urzędów publicznych (słowem polityczna śmierć), to symbol upadku państwa i porzucenia najszerzej rozumianych demokratycznych standardów. Jest to instytucja faszystowska w najściślejszym znaczeniu. Jej powstanie trzeba konsekwentnie blokować, aby ratować demokrację. Kaczyńskiemu odpowiadamy, że zniszczenie ludzi opozycji przekracza jego możliwości. Wyborcy obronią swoich polityków dla dobra demokracji.

Na czele komisji weryfikacyjnej PiS powinien postawić Antoniego Macierewicza. Tak zgrabnie przecież poszło z przekładem na rosyjski, gdy Antoni przewodził innej PiS-owskiej komisji. Teraz na pewno też zleci się błyskawiczne tłumaczenie, aby Moskwa jak najszybciej mogła poznać rezultaty nalotu na demokrację w Polsce. My obywatele Rzeczypospolitej, wierni jej ideałom i spragnieni wolności, nie możemy dopuścić do tryumfu polityków nawołujących do zniszczenia ludzi opozycji. Nie możemy dopuścić do tryumfu ich woli.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Ziobro, czyli Tartuffe. Felieton Adama Jaśkowa (106)


„W osobie Tartufa nie z jednym świętoszkiem mamy do czynienia, ale z całą kliką, z kliką czarno odzianych, słodko mówiących jegomościów, którzy stanowią wszyscy jedno wielkie bractwo, zawsze gotowe udzielić sobie pomocnej ręki.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Gru 17
Nacjonalizm zabija! Demonstracja przeciw nienawiści
Sob 2:00 PM - 4:00 PM Plac Matejki, Kraków
KOD MAŁOPOLSKIE


16 grudnia 1922 r. nacjonalistyczny zamachowiec zabił pierwszego prezydenta Polski, Gabriela Narutowicza.

Marzenia Polek i Polaków o jakimkolwiek spokoju w nowo odrodzonym kraju już sto lat temu zostały zgniecione pod butami prawicowych bojówek i pod piórem antysemickich dziennikarzy, którzy, plując na Narutowicza jadem w prasie, pchali mordercy pistolet do ręki.

Wraz z Narutowiczem zginęła wizja Polski bezpiecznej, zjednoczonej i akceptującej.

Niestety śmierć Prezydenta nie pokazała wszystkim wystarczająco, do czego prowadzi tolerowanie mowy nienawiści i przemocy.

Współcześnie polski konserwatywno-narodowy rząd, idący pod rękę z uzbrojonymi w pałki szczeniakami z organizacji narodowych, dba o to, aby nacjonalistyczne widmo wciąż wisiało nad naszym krajem. Władza marginalizuje szereg grup społecznych i mniejszości, a narodowcy próbują zastraszać ludzi na ulicach.

Ale nie damy im się! Prawica i jej dyskryminacje nas nie przestraszą, a my z dumą zademonstrujemy sprzeciw wobec nim już 17 grudnia w Krakowie.

Widzimy się na placu Matejki o 14:00!

Organizatorzy: Stowarzyszenie IKRA, Razem Kraków, Stowarzyszenie Kuźnica, Ogólnopolski Strajk Kobiet – Kraków, KOD Małopolskie i inne


Gru 22
Polska w kolorach tęczy — prawa osób LGBTQ w praktyce
Czw 6:00 PM - 8:00 PM Towarzystwo Słowaków w Polsce, ul. św. Filipa 7, 31-150 Kraków (I piętro)
KOD MAŁOPOLSKIE


Prawa człowieka, równość, wolność, godność człowieka to wartości Unii Europejskiej. W jaki sposób realizują się w nich prawa osób LGBTQ? Jakie wyzwania stawiają przed polskim ustawodawcą europejskie standardy prawne, zabezpieczające interes społeczny osób LGBTQ i dlaczego odpowiedź na te wyzwania jest jednym z warunków uprawiania dojrzałej demokracji? Czego polska społeczność LGBTQ oczekuje od ustawodawcy i dlaczego wprowadzenie związków partnerskich/równości małżeńskiej jest działaniem kluczowym? Jakie szanse dla społeczności LGBTQ implikuje wprowadzenie związków partnerskich/równości małżeńskiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę państwa Unii Europejskiej z podobnymi unormowaniami? Dlaczego Polska nie potrafi rozpatrywać sytuacji prawnej LGBTQ jako demokratycznego standardu, tylko nadal postrzega ją w kategoriach politycznych? W jaki sposób całe społeczeństwo zyskałoby na wprowadzeniu związków partnerskich/równości małżeńskiej, także w wymiarze ekonomicznym?

Na te pytania spróbują odpowiedzieć działaczka LGBTQ z Fundacji Równość.org.pl i Stowarzyszenia Queerowy Maj Magda Dropek i filozof prof. Joanna Hańderek. Rozmowę moderować będzie lekarz psychiatra Maciej Nalepa, członek Komitetu Obrony Demokracji.

Spotkajmy się 22 grudnia, o godz. 18. w sali Towarzystwa Słowaków w Polsce przy ul. św. Filipa 7 (I piętro).


Sty 4
„Dziady i dybuki” – klub książkowy
Śr 8:00 PM - 10:00 PM ZOOM – link do spotkania zostanie tu opublikowany na około tydzień przed terminem.
KOD MAŁOPOLSKIE


Zapraszamy w środę, 4 stycznia, tradycyjnie o godzinie 20:00. Jako kanwę do dyskusji proponujemy książkę Jarosława Kurskiego „Dziady i dybuki”:

Legendę łatwo przyswoić, z prawdą żyć na ogół trudniej


I nagle buchnęła starannie skrywana, wstydliwa rodzinna historia. Walnęła faktem, wychłostała konkretem. Odszpuntowany dybuk skoczył na mnie, Bogu ducha winną ofiarę, jak na świeże mięso, jak do ciepłej krwi. A wlazł we mnie, a rozsiadł się we mnie, męczył pytaniami, podpowiadał tropy, pchał w czeluści internetu. Taplał w wylewającym się stamtąd antysemickim błocie, oblepiał narodowym jadem, nurzał w „spisku żydowskim przeciw Polsce”. Szeptał:  
– Napisz, napisz. Jedyny jesteś, jedyny. Władzę masz. Całkowitą. 
– Jaką władzę?    
– Ty żyjesz!

Fragment książki   (wybór wydawcy). 


Od pierwszego zdania o Mamie Autora nie mogłem się oderwać od tej książki, póki nie dotarłem do ostatniego. Książka fascynuje i wciąga, gdyż jest opowieścią detektywistyczną o koligacjach rodzinnych (niesamowitych, zda się – nieprawdopodobnych!). „Dziady i dybuki” potwierdzają atrakcyjność idei akulturacji w polszczyźnie. Roman Dmowski bałby się takich ludzi jak ukochana Mama Jarka; przy tem postać to skomplikowana, wzorcowo wydobyta z wizerunku Polski Jagiellońskiej.

Marian Turski 

Jarosław Kurski – (ur. 1963) zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Gdańszczanin. Ukończył prawo. Należał do opozycyjnego Ruchu Młodej Polski. Aresztowany w stanie wojennym. Członek redakcji „Solidarności”, podziemnego pisma regionu gdańskiego, którego pierwszy numer ukazał się w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. Pracował dla hiszpańskiej agencji prasowej EFE i w „Tygodniku Gdańskim”. Był rzecznikiem prasowym Lecha Wałęsy. W sprzeciwie wobec „wojny na górze” zrezygnował z pracy. Opublikował Wodza, polityczny portret przewodniczącego „S” na tle ówczesnych wydarzeń. Od stycznia 1991 r. publicysta „Wyborczej”, a od 2006 r. jej wice-naczelny. Prowadził rozmowy polityczne w Polsacie, TVP i TOK FM. Autor esejów o Raymondzie Aronie Pokój z widokiem na historię oraz biografii Jan Nowak-Jeziorański. Kurier wolności. Oficer Krzyża Orderu Odrodzenia Polski i Kawaler Orderu Francuskiej Legii Honorowej.
(za portalem kulturalnysklep.pl)

KOD Małopolskie zaprasza Cię na zaplanowane spotkanie Zoom.
Temat: Klub książkowy – „Dziady i dybuki”
Czas: 4 sty 2023 08:00 PM
czy friendikowe eventy przyjmują Mobilizon-like joiny?
@marcin mikołajczak 🇵🇱 To byś musiał sprawdzić z konta mobilizon. Ja z konta friendica widzę mobilizonowe eventy tak samo jak własne czyli z przyciskami "Będę/nie będę/może będę uczestniczyć"
Z ciekawości kliknąłem u siebie (to nie jest Mobilizon, ale jednym z moich głównych celów była kompatybilność z mobilizonowymi eventami) Join, ale nie dostałem zwrotnej akceptacji. Dziwne żeby Friendica nie trzymała kompatybilności z tymi aktywnościami
Widok wydarzenia w interfejsie Soapbox z oczekującym udziałem
Oczywiście po przyjęciu dołączenia bym opuścił, aby nie robić sztucznego tłumu 🙂
@marcin mikołajczak 🇵🇱 ja kliknąłem dołaczenie to tego wydarzenia z konta mobilizona i przyjęło, również poźniejszą rezygnację.
Nie rozumiem tylko czemu opcja "udostęþnij" na mobilizonie pokazuje opcje udostęþnienia wszeędzie ale nie na tej instancji mobilizona. Nie przewidzieli, że ktoś będzie chciał tam szerować zewnętrzne wydarzenia ?
Dobra, widzę

https://github.com/friendica/friendica/issues/11502

Liczę że to Friendica się dostosuje, bo sam przy swojej implementacji wybrałem za wzór to bardziej kompletne i częściej wykorzystywane do eventów 🙃


Nobel. Felieton Fryderyka Zolla (435)


Tegoroczną Pokojową Nagrodę Nobla wręczono ukraińskiemu Centrum Praw Obywatelskich, rosyjskiemu stowarzyszeniu Memoriał i działaczowi białoruskiej opozycji Alesiowi Bialackiemu. Norweski Komitet Noblowski słusznie docenił bohaterstwo ludzi, którzy pochodzą z krajów w stanie wojny, sprzeciwiają się naruszaniu praw człowieka i dokumentują zbrodnie.


Nagroda dla organizacji ukraińskiej to wyraźne uhonorowanie całej cierpiącej Ukrainy. Ukraińcy bronią Europy i świata przed imperialnym szaleństwem ludzi, którzy po złupieniu swoich poszukują nowych terenów łownych. Jednak mimo nieba przykrytego rakietami, mimo bezmiaru cierpienia, śmierci, zniszczeń, głodu, zimna łatwiej jest bronić praw człowieka w Ukrainie, kraju demokratycznym i szanującym wolność. Dobrze więc się stało, że obok Ukraińców nagrodę otrzymali Rosjanie oraz Białorusin (zastępowany w Oslo – jak niegdyś Lech Wałęsa – przez żonę, która zapewne również mogłaby to wyróżnienie otrzymać).

Ukraińcy muszą jednak uważać, by wojna nie zniszczyła w nich tego, o co walczą. Ważnym zadaniem w procesie odbudowy Ukrainy będzie zapewnienie wolności uniwersytetom. Projekt, który właśnie przechodzi przez Radę Najwyższą (ukraiński parlament), ma zakazać jakiegokolwiek korzystania ze źródeł rosyjskojęzycznych w pracy naukowej. Można zrozumieć powód tego zakazu. Rosja wszelkimi środkami szerzy propagandę antyukraińską, a jej zadeklarowanym celem jest zniszczenie narodu i języka ukraińskiego. To oczywiste, że polityka Ukrainy, w tym traktowanie języka i kultury Rosjan, nie powinna być oceniana z punktu widzenia bezpiecznych państw Zachodu. Niemniej nic nie zwalnia z przestrzegania podstawowych zasad, które zapewniły Zachodowi sukces. Jedną z nich jest właśnie wolność badań naukowych. Zakaz sięgania po źródła rosyjskojęzyczne – nie tylko rosyjskie – nie daje się pogodzić z istotą uniwersytetu i zagraża egzystencjalnym interesom Ukrainy. Dla bezpieczeństwa kraju naukowcy ukraińscy, podobnie jak niegdyś sowietolodzy amerykańscy, muszą mieć swobodę zajmowania się Rosją, jej polityką, nauką i prawem, a to wymaga krytycznego wykorzystania źródeł.

W Ukrainie uniwersytet potrzebuje zasadniczej reformy, tak aby mógł sprzyjać rozwojowi nauki i wykuwaniu się ukraińskich elit. Droga do tego celu nie prowadzi przez zakazy. Nagroda Nobla dla ukraińskiej organizacji jest wielkim zaszczytem, ale i ostrzeżeniem. Ochrona praw człowieka oznacza ochronę wartości, których większość nie lubi i które odrzuca. Czeka tu Ukrainę poważny sprawdzian. Nagroda dla Memoriału i dla Alesia Bialackiego ma w tym kontekście szczególne znaczenie. Obrona praw człowieka w Rosji wymaga wielkiego bohaterstwa. Bardzo trudno jest sprzeciwiać się wszechogarniającemu złu i państwu totalitarnemu. Są w Rosji tacy bohaterowie. Ludzie Memoriału, podobnie jak niegdyś członkowie Białej Róży w Niemczech, ratują resztki człowieczeństwa w swoim kraju. Osadzony w więzieniu Aleś Bialacki natomiast symbolizuje sprzeciw milionów Białorusinów: kolejarzy blokujących moskiewskie transporty, manifestantów walczących o wolną, demokratyczną Białoruś, emigrantów zmuszonych do opuszczenia ojczyzny.

Tegoroczna Nagroda Nobla pokazuje, że lepszy świat jest możliwy, że nawet w tragicznych okolicznościach nie giną człowieczeństwo, odwaga, szlachetność, solidarność, umiłowanie prawdy. Wręczono Nobla, który daje nadzieję. Daje nam nadzieję na jutro.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
#FryderykZoll #PrawaCzłowieka #Ukraina
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Grudniowy czas, piękny czas. Felieton Joanny Hańderek (99)


„Zniszczymy tych ludzi” – piękna zapowiedź zimowych świąt i politycznych spotkań. Pierwszy Prezes w akcji, jakże ciepłej, kolędowej, pełnej radości życia. Grudniowy to czas, czas wspomnień, które dopadają człowieka wraz ze śniegiem i mrozem. Tylko czołgów na ulicach brak, ale spokojnie, Pierwszy Prezes jest w grudniowym nastroju i może nam jeszcze sprawić niejedną niespodziankę.


No i zaczął się nam grudniowy czas, piękny czas. Choinki już przystrojone, udekorowane ulice. Jest w tym logika znana ze starożytności: lud chce chleba i igrzysk, więc je dostaje. Wiadomo, lampeczki, choineczki – taka tradycja, taki obowiązek, a że instytucje kultury nie mają czym płacić za prąd i od połowy grudnia nie pracują lub pracują na pół gwizdka, to trudno. Bez choinek naród się oburzy, a dzieciaki na zajęciach w domu kultury siedzieć nie muszą, niech pobiegają po galerii handlowej za Mikołajem i aniołami sprzedającymi opłatki. Ot, świąteczny czas.

W grudniu wszystkim jakoś tak milej i cieplej na sercu. Prezes Narodu też promienieje miłością do ludzkości, zwłaszcza tej, która mu klaszcze, w ukłonach i lansadach po miastach go wozi i wpatruje się w jego oblicze z nabożnym szacunkiem. A że nasz prezes to wieki mąż miłosierdzia i stanu, w Chojnicach jego wizytę zabezpieczało jedynie 400 milicjantów – o przepraszam, policjantów, stare przyzwyczajenia się odzywają, wracają wspomnienia. A może w ramach miłości do narodu nasz prezes ukochany raczy wprowadzić nam stan wojenny? Obiecywał, że „się zrobi porządek”, no to pewnie się zrobi. Grudzień to miesiąc porządkowania polskich spraw, taką mamy miłą tradycję, a sama będąc dzieckiem dawnych czasów, już czekam na armatki wodne i gaz łzawiący. Rosjanie na innej wojnie zaangażowani, może więc bracia Węgrzy nam pomogą? Albo poradzimy sobie sami, bo nasi prawdziwi patrioci już wzmocnieni przez państwowe dotacje?

Zniszczymy tych ludzi”, „musimy się bronić”, „Polska będzie silnym państwem”. To dobrze znana retoryka. Tak samo pokrzykiwał i wciąż pokrzykuje Trump na różnych wiecach. Tak samo napina się Orban. Te same słowa o zagrożeniu z zewnątrz, o konieczności obrony narodu i walki o wielkość państwa usłyszymy od każdego totalitarnego zamordysty. Mowa nienawiści się nie zmienia, odkąd demony nacjonalizmu opętały Europę, odkąd architekci Trzeciej Rzeszy wyznaczali cele władzy i zadania dla narodu. Stąd podziały, tropienie i wskazywanie złych – tych, którzy mają odejść, podporządkować się lub zgnić w więzieniu. „Oczyszczanie”, podobnie jak „robienie porządku”, to obietnica-marzenie każdego upojonego własnym ego i totalitaryzmem władcy.

Niektórzy filozofowie zakładali, że świat się zmienia, idzie naprzód i nic nie może się powtórzyć. Historia jest ponoć nauczycielką życia – takie mądrości kładzie dzieciom do głowy klasyczne wykształcenie. Widok Prezesa Narodu sunącego ze świtą przez Polskę może jednak nasunąć wątpliwości. Wspomnienia z dawnych lat wracają wraz z policją pacyfikującą czarne marsze, wraz ze szpalerami służb mundurowych strzegącymi prezesa. Grudzień to miesiąc szczególny, tyle że historia niczego nas nie uczy. Pośpiewamy kolędy, w telewizji rządowej pewnie ogłoszą, że Tusk, opozycja, Niemcy i komuniści zafundowali nam stan wojenny i teraz knują, jak obalić Pierwszego Prezesa, a potem zacznie się kolejny rok. Pytanie, jak tym razem będą nas oczyszczać.

Osiem gwiazdek. Te słowo na «w», które było tak słyszane w pewnym momencie i ciągle jest słyszane. Otóż to jest właśnie tego rodzaju akcja: Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa, bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie. Będziemy mieli silne państwo! I zniszczymy tych ludzi”. Pierwszy Prezes ma urok i płynność przemawiania Gomułki. Towarzysz Wiesław, gdy się wyrwał i mówił od serca, a nie z kartki, od razu wchodził na poziom dzisiejszych memów. Historia niby się nie powtarza, ale jeśli wsłuchać się w słowa Jarosława Kaczyńskiego, robi się jakoś dziwnie i strasznie. Jakby to już było, jakby Gomułką brzmiało, jakby trąciło Bareją. Niby mamy inny czas, ponoć ciągle panuje u nas demokracja, ale znowu są jacyś ONI, jest WRÓG, ZŁO, jest walka. Przede wszystkim jest stara, dobra nienawiść. Pierwszy Prezes tak naprawdę żyje nienawiścią i karmi nią swoich wyznawców. To szczera, mocna nienawiść do wszystkiego, co inne, obce, zachodnie, niepolskie, nieksenofobiczne, nie-PiS-owskie.

Pięknie jest. Nie mamy węgla, kryzys energetyczny w Polsce trwa, inflacja wzbija się pod niebo jak dumny polski orzeł, a PiS urządza nam zimowe zawody. Prezes chce walczyć i „wziąć się za to”. Uważajmy zatem, drogie „to”. Prezes jest w grudniowym nastroju.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
#JoannaHańderek
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Zaniknięcie. Felieton Fryderyka Zolla (434)


Teza, zgodnie z którą Trybunał Konstytucyjny zaniknął, nie jest nowa. Stawiano ją również na tych łamach. Podstawą jest tu pogląd, że ze względu na wadliwe obsadzenie instytucji, sprzeczne z prawem powołanie jej prezes, manipulację składami sędziowskimi, orzeczenia poza kompetencjami realizujące różne zamówienia polityczne, powiązania z politykami (typu „odkrycie towarzyskie”) itp., istniejący formalnie organ utracił cechy wymagane przez Konstytucję od Trybunału Konstytucyjnego i stał się atrapą wydającą niby-orzeczenia pozbawione skutków prawnych.


Stąd coraz bardziej nieprawdopodobne wygibasy skupionych wokół Julii Przyłębskiej osób, na przykład stwierdzenie sprzeczności między Konstytucją a traktatami unijnymi czy Europejską Konwencją Praw Człowieka, w normalnych warunkach szokujące dla środowisk prawniczych, a dzisiaj obserwowane już bez szczególnych emocji.

Fakt zanikania Trybunału Konstytucyjnego został stwierdzony przez Trybunał Praw Człowieka, zdaniem którego udział sędziego dublera pozbawia obywatela prawa do sądu. W najbardziej kompleksowy sposób ujął teraz tę kwestię Naczelny Sąd Administracyjny, wskazując, że TK nie jest praktycznie zdolny do wydania orzeczenia zgodnego z prawem i NSA w rozpatrywanej sprawie nie powinien na takie orzeczenie czekać.

Po spodziewanym przejęciu władzy przez opozycję klub Przyłębskiej może być zasadniczym zagrożeniem dla demokratycznego państwa prawa, torpedując próby przywrócenia praworządności. Prezydent lub parlamentarzyści będą kierować do niego wnioski, a choć Trybunał legalnie orzekać już w zasadzie nie może, nadal ma ogromny potencjał kreowania chaosu prawnego i blokowania ewentualnych dróg wyjścia z kryzysu, na przykład stworzenia organu dyscyplinarnego obsadzonego przez sędziów w stanie spoczynku. Co gorsze, sama koncepcja zaniku Trybunału jest problematyczna, bo brakuje organu, który ów zanik mógłby stwierdzić nie tylko w danej sprawie, ale powszechnie i definitywnie.

Istnienie klubu Przyłębskiej jest też najpotężniejszym argumentem za wspólną listą wyborczą partii opozycyjnych. Tylko ona daje szansę na zdobycie większości konstytucyjnej. Brak takiej większości zapewne uniemożliwi wyjście z prawnego bałaganu, wzajemnego nieuznawania się organów państwa, niewykonywania orzeczeń. W tej sytuacji nowy rząd będzie pozbawiony instrumentów efektywnego działania. Dlatego argumenty o dwóch blokach opozycyjnych, uzasadnione w normalnych czasach, bledną wobec konieczności poradzenia sobie z obstrukcją naprawy państwa przez klub Przyłębskiej. Politycy opozycji, weźcie to, proszę, pod uwagę!
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
#FryderykZoll
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Zapraszamy w środę, 4 stycznia, tradycyjnie o godzinie 20:00. Jako kanwę do dyskusji proponujemy książkę Jarosława Kurskiego „Dziady i dybuki”: [...]\n
@KOD MAŁOPOLSKIE Gdybyście zamiast zwykłego postu zrobili wpis do kalendarza to:
- wszyscy obserwujący z serwerów #fediverse, które obsługują wydarzenia (czyli m.in. projekty #friendica,#hubzilla,#mobilizon) zobaczą to jako wpis w swoich kalendarzach i będą mogli zareagować również w formie zaznaczenia udziału/braku udziału
- wpis do kalendarza zostanie udostępniony jako post (-> checkbox "Udostępnij te wydarzenie" w edytorze wpisu)
- jeżeli ktoś z waszych obserwujących nie ma u siebie obsługi kalendarza ale udostępni post z wydarzeniem to ten post nadal zawiera metadane nt. eventu i jego obserwujący (ale już nie wasi), którzy mają kalendarze też zobaczą to jako wpis w swoich kalendarzach.
- wydarzenia z waszego kalendarza można eksportować w formacie ical do innych systemów
@MiKlo:~/citizen4.eu$💙💛
Dzięki za sugestię. Po prawdzie, to uczę się dopiero fediwersum. Próbowałem zautomatyzować publikowanie przez RSS. Przez chwilę importowało wszystko, później zaczęło tylko wydarzenia. Może dlatego, że ustawiłem wszystko i wydarzenia osobno, albo źle ustawiłem "Publikacje lustrzane od tego kontaktu" w ustawieniach kontaktu. Przez RSS chyba da się tylko importować jako zwykły post? Czy da się ustawić tak, żeby friendica importowała automatycznie z WordPressa posty jako posty, a wydarzenia jako wydarzenia. Na WP mamy wtyczkę Event Calendar. Do pliku da się z tego eksportować (.ics), ale do Friendici nie umiem zaimportować. Do Hubzilli się da.


Nacjonalizm zabija! Demonstracja przeciw nienawiści


16 grudnia 1922 r. nacjonalistyczny zamachowiec zabił pierwszego prezydenta Polski, Gabriela Narutowicza. Marzenia Polek i Polaków o jakimkolwiek spokoju w [...]\n
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


IN VITRO TO LUDZIE


Zbieramy podpisy na Rynku Głównym pod obywatelskim projektem ustawy o przywrócenie dofinansowania do in vitro
Potrzebne wsparcie
➡️ 8 grudnia od 18.00 do 21.00
➡️ 9 grudnia od 17.00 do 20.00
➡️ 10 grudnia od 17.00 do 20.00
Namiot będzie stał koło choinki świątecznej.
Potrzebujemy pomocy na godzinkę, dwie. Możecie też pomoc tylko przy rozwinięciu i zwinięciu namiotu.
Każdy ciepło ubrany i uśmiechnięty pomocnik mile widziany.
https://www.instagram.com/invitrotoludzie/
https://www.takdlainvitro.pl/


Nowa Bibuła 055–056


https://kodmalopolska.pl/nowa-bibula-055-056/


Solidarność Rodzin – program rozpoczyna działanie. Program dotyczy rodzin polskich chcących pomóc rodzinom ukraińskim. Po dwóch miesiącach przygotowań rusza program [...]\n
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


Zapraszamy w środę, 7 grudnia, tradycyjnie o godzinie 20:00. Jako kanwę do dyskusji proponujemy książkę Tomasza Stawiszyńskiego „Reguły na czas [...]\n
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)


10 grudnia jest obchodzony na niemal całym świecie jako Dzień Praw Człowieka. W tym roku darowałbym sobie obchody, tym bardziej gdyby miało je organizować Ordo Iuris.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
@James Krakauer no to teraz mogę skomentować ten komentarz i ciekawe, czy James go zobaczy.
Wszystko w porządku, ale czy tu jest wątkowanie.