Zaczęły się schody. Felieton Adama Jaśkowa (153)
Wygląda na to, że pani pierwsza prezes Sądu Najwyższego pożyczyła garść przepisów – nie tylko kulinarnych – od pani Przyłębskiej. Obie panie znalazły się w obozie Andrzeja Dudy, który wyrasta na Naczelnego Kucharza Rzeczypospolitej.
Ten wpis został zedytowany (11 miesiące temu)
KOD MAŁOPOLSKIEudostępnił to.
Uzurpacja i jej tolerowanie. Felieton Fryderyka Zolla (494)
W Sądzie Najwyższym osiedliła się grupa ludzi przebranych w togi sędziowskie. Państwo ciągle zapewnia im dostęp do budynków, sal sądowych i systemów informatycznych oraz wypłaca im wynagrodzenia. Taki stan nie może być tolerowany.
O braku perspektyw na kompromisowe rozwiązanie problemu nielegalnie powołanych sędziów w SN świadczy orzeczenie w sprawie Wąsika i Kamińskiego, które zaprzecza powszechnie znanemu faktowi prawomocnego orzeczenia skazującego na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Gdyby Kamiński i Wąsik nie popełnili żadnego przestępstwa, a sąd ich skazał na podstawie błędnego zastosowania prawa, bylibyśmy w tym samym miejscu. Sprawa bowiem przechodzi przez kilka instancji właśnie po to, by maksymalnie zredukować niebezpieczeństwo błędu, w końcu zaś zapada prawomocny wyrok. Jeżeli nie dojdzie do jego uchylenia na przykład w wyniku kasacji czy wznowienia postępowania ze ściśle określonych przyczyn, wyrok ten wiąże wszystkich: strony i organy państwa. Nawet gdyby Andrzej Duda miał rację co do prawa łaski, nic by to nie zmieniło. Sądy wiedziały o decyzji prezydenta z 2015 roku i rozstrzygnęły inaczej. I to jedynie jest ważne.
Orzeczenie sądu wywołuje konkretne skutki. Podważanie tych skutków przez kwestionowanie prawidłowości rozstrzygnięcia sądu może mieć miejsce w nauce, wyrok natomiast musi zostać wykonany. W przeciwnym razie podważamy istotę instytucji sądu i władzy sądowniczej. Nielegalna izba Sądu Najwyższego wydała orzeczenie, które nie mieści się w żadnym spektrum wyobrażalnych prawniczych uzasadnień. W ten sposób powstaje niezwykle szkodliwe dla porządku państwa prawa wrażenie, że w prawie można uzasadnić wszystko, że nie ma żadnych zasad.
Udział w tej degrengoladzie mają niestety prawnicy, którzy z różnych powodów autoryzują twierdzenia całkowicie sprzeczne z prawniczym wnioskowaniem. Osoby zasiadające w nielegalnej izbie nie są złymi prawnikami, ale takie orzeczenia jak w sprawie Wąsika i Kamińskiego pokazują, że dla celów politycznych można kompletnie ignorować prawo. Widać stąd, jak ważne są właściwe procedury wyboru sędziów, zapewniające, że do Sądu Najwyższego trafiają nie tylko najwybitniejsi, ale także politycznie niezależni sędziowie – tacy, którzy nie pogwałcą prawa dla zaspokojenia czyjegoś politycznego interesu. System stworzony przez PiS sprawił, że pozwolono założyć togi osobom niespełniającym tego wymogu.
W przypadku odwracania skutków rewolucji, jaką był rokosz PiS-u przeciwko państwu rozpoczęty w 2015 roku, mamy przed sobą trzy drogi. Pierwsza z nich jest miękka: negocjacje i uznanie stanu rzeczy stworzonego przez PiS, dające nam trochę spokoju, ale jednocześnie petryfikujące stan bezprawia, co powoduje erozję państwa. Druga droga to zdecydowane działanie: uzurpatorzy powinni zostać wyprowadzeni z sądu, odcięci od pieniędzy i sędziowskich przywilejów, a prokuratura powinna zbadać, czy uzurpacja urzędu sędziego nie jest przestępstwem. Trzecia droga jest pośrednia – ani miękka, ani ostra, wywołująca frustrację i poczucie krzywdy, a cechująca się niezdecydowaniem i generalnie tolerująca bezprawie. Wybór tej drogi oznacza niewątpliwą dewastację państwa, czego właśnie doświadczamy w sprawie Wąsika i Kamińskiego.
Rządzący muszą podjąć decyzję: albo legalizujemy PiS-owskie bezprawie, albo dokonujemy ostrego cięcia. Wybór drogi pośredniej skończy się naprawdę źle. Jak pokazują wydane przez nielegalną Izbę rozstrzygnięcia, nadzieja, że ci ludzie w końcu dorosną do wagi swojego urzędu, jest całkowicie płonna.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie
Ten wpis został zedytowany (11 miesiące temu)
Dylemat Ulissesa. Felieton Andrzeja Ludwika Zolla (1)
Na trzecim roku studiów prawniczych uczęszczałem na niezwykle interesujący kurs „Kultury prawne Azji i Afryki” prowadzony przez dr. hab. Stępnia. Była to miła odskocznia od żmudnego zakuwania, jakie miało miejsce na przedmiotach obowiązkowych. Jeden wątek z tego kursu szczególnie zapadł mi w pamięć.
Na trzecim roku studiów prawniczych uczęszczałem na niezwykle interesujący kurs „Kultury prawne Azji i Afryki” prowadzony przez dr. hab. Stępnia. Była to miła odskocznia od żmudnego zakuwania, jakie miało miejsce na przedmiotach obowiązkowych. Jeden wątek z tego kursu szczególnie zapadł mi w pamięć.
Kiedy mówiliśmy o badaniu konstytucjonalności (czy – szerzej – praworządności) systemów prawa, pojawiło się wyrażenie „dylemat Ulissesa” i na ekranie zobaczyliśmy barwną grafikę greckiego bohatera przywiązanego do masztu okrętu. „Dylemat Ulissesa” to test polegający na szukaniu mechanizmów samoograniczających organy władzy, bliski popularniejszej zasadzie „check and balance”, znanej przede wszystkim z politologii amerykańskiej. Chodzi tu o instytucje prawne, które władza ustawodawcza umieszcza w systemie nie w celu rozszerzenia, ale ograniczenia własnych kompetencji, zapewniając tym samym kontrolę praworządności w określonych kwestiach.
Nazwa dylematu nawiązuje do słynnego epizodu „Odysei”, kiedy Odyseusz (w zlatynizowanej wersji Ulisses) każe swojej załodze, by przywiązała go do masztu, ponieważ wpływają na terytorium syren – bestii o ptasich ciałach, kobiecych twarzach i głosach tak pięknych, że żaden marynarz nie jest w stanie im się oprzeć i płynie ku ich wyspie na własną zgubę (a ku uciesze głodnych syren, które takiego delikwenta z chęcią pożerają). Rozsądek Odyseusza polegał na antycypowaniu własnej ułomności. Grek zdawał sobie sprawę, że nie oprze się syreniemu śpiewowi, i właśnie dlatego, nie chcąc kusić losu, pozbawił się wszelkiej możliwości ruchu (chociaż w przeciwieństwie do marynarzy, którzy zatkali sobie uszy woskiem, Odyseusz wykazał się odrobiną hubris, nie rezygnując z szansy usłyszenia owego legendarnego śpiewu; „nobody’s perfect”, cytując klasyka).
Dlaczego o tym opowiadam?
Zjednoczona opozycja stoi dzisiaj przed bardzo podobnym dylematem – z tą niestety różnicą, że syreny krążą już wokół statku, a maszt skrzętnie wymontowała i wrzuciła w morskie głębiny poprzednia załoga. Rządy PiS-u zostawiły po sobie szereg skrajnie niedemokratycznych mechanizmów, które pozwalają na omijanie zasad państwa prawa, i to niezwykle efektywnie. Istnieje wielka pokusa, by użyć tych właśnie środków w „słusznym” celu. O ileż łatwiej będzie skazać skorumpowanych polityków poprzedniej władzy, dysponując „swoimi” sędziami! O ileż szybciej przywróci się ład, kontrolując „swój” trybunał! Syreni śpiew jest głośny jak nigdy wcześniej.
I tu właśnie jest zadanie dla Komitetu Obrony Demokracji. KOD także stoi przed próbą: poddając się euforii zwycięskich wyborów, może szukać zasłużonego odpoczynku. Niestety, rola KOD-u jest aktualna jak nigdy dotąd. Trzeba naciskać na nową władzę, by przywrócono mechanizmy kontroli. Trzeba naciskać, by nie ważono się wykorzystać mechanizmów zostawionych przez Prawo i Sprawiedliwość i by przy pierwszej możliwej okazji legalnie odwrócono autorytarne zmiany.
Tylko wtedy, po przepłynięciu przez wzburzone wody, możemy liczyć na dotarcie do bezpiecznej Itaki.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (11 miesiące temu)
Rozmach i siła zabezpieczeń konstytucyjnych
Sędzia sądu apelacyjnego J. Michael Luttig i konstytucjonalista z Harvardu Laurence H. Tribe już dawno – jak piszą – doszli do przekonania, że 14.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
Niepodległość. Felieton Fryderyka Zolla (464)
Dziś jest Święto Niepodległości Ukrainy. Jest to święto sprawiedliwości dziejowej. Ukraińcy przez stulecia dążyli do zbudowania własnej państwowości. Upadek Związku Sowieckiego był dla całego regionu dniem opadnięcia kajdan.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
KOD Małopolskieudostępnił to.
Zgadnij, kotku, co w urnie w środku. Felieton Adama Jaśkowa (134)
Drugim pozytywem dla PiS-u jest kampania referendalna, która będzie się toczyła razem z kampanią wyborczą.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
KOD Małopolskieudostępnił to.
Witaj, nasza przyszłości! Felieton Joanny Hańderek (117)
Witaj, nasza przyszłości, witaj, jutrzenko poranna. Już nas opromienił Marek Suski, już nas mądrością uraczył Bartosz Kownacki. Przyszłość jawi się w pięknych barwach. Jeszcze trochę, a aktywistki, feministki i inni genderyści będą na oddziałach psychiatrycznych leczeni ze zgniłego zachodniego lewactwa. Nowy dzień nam nastał, dzień prawych i sprawiedliwych, gdy mężczyznom przypada – jak się im to należy – rozsądzanie skarg niewieścich. Komisja obrony Jarosława Kaczyńskiego ukazała nam nowy program PiS-u: cela+ dla szkodliwych kobiet.
„Szczerze mówiąc, nie wiem, jaki to wydział dał pani tytuł magistra” – orzekł poseł Dolata na posiedzeniu komisji sejmowej. Przed kamerami, w Sejmie Rzeczpospolitej Polskiej, pan poseł wyśmiewał i poniżał młodą kobietę, aktywistkę, prawniczkę. Żaden z obecnych na sali nie wyraził oburzenia. Zresztą, kto miałby się oburzać, skoro prym wodzili tam tacy luminarze PiS-u jak Marek Suski, a Bartosz Kownacki przekonywał, że kobiety nie zachodzą w ciążę, bo są otyłe? W zasadzie można by dojść do wniosku, że Jarosław Kaczyński to miły starszy pan z ciut knajackim poczuciem humoru, stąd jego słowa o dawaniu w szyję. A tak w ogóle, jak stwierdził poseł Dolata, była to po prostu „analiza socjologiczna”. Ciekawe, na jakim wydziale.
To, co się stało na komisji sejmowej, nie było jedynie przewidywalną ochroną swojego człowieka ani kolejnym przykładem przekraczania norm społecznych i prawnych fundowanego nam nieustannie przez PiS. To zapowiedź przyszłości. U obrońców Kaczyńskiego widać było pewność siebie, nawet butę. Ci panowie wiedzieli, że są bezkarni, że mogą powiedzieć wszystko i żaden prawnik w kraju nie zdoła ich postawić w stan oskarżenia. Pogarda dyktatury objawia się nie tylko w tępieniu opozycji. Najwyraźniej ją widać w butnym niszczeniu zwykłych obywateli i obywatelek. Posłowie Suski, Dolata, Kownacki ukazali nam przyszłość, a obrady komisji to obraz Polski PiS-u.
Słuchając nieskrępowanego ataku Dolaty na aktywistkę, można dostrzec nie tylko oczywistą nienawiść do kobiet, ale przede wszystkim pewność posiadania władzy. Okres przedwyborczy, prekampania i początek kampanii wielu z nas dały nadzieję: oto idzie nowe, wreszcie przejmiemy rządy. Pojawiły się też głosy, że PiS zaczyna się bać przegranej. Komisja w sprawie immunitetu Jarosława Kaczyńskiego dowiodła, że tak absolutnie nie jest: ludzie PiS-u niczego się nie boją, nie przewidują żadnej przegranej. Bezkarni, dysponujący zasobami państwa, trzymający w garści sądownictwo i media, kształtujący edukację PiS-owcy czują się panami Polski. Politycy i polityczki PiS-u zadomowili się w sejmowych ławach i uważają nasz kraj za swój prywatny folwark.
Dagmara Adamiak stanęła do nierównej walki człowieka z totalitaryzmem. Musiała się też zmierzyć z gronem mężczyzn – żadnych pań z PiS-u na obradach nie było – i jakby znalazła się nagle w świecie dziewiętnastowiecznych sufrażystek. PiS cofnął Polskę do czasów zabobonu, religijnego fanatyzmu i męskocentrycznej dominacji. Jedna kobieta przeciwko mężczyznom, którzy tłumaczą jej z wyższością, co kobiety robią i co czują. Według takiego Kownackiego kobiety nie zachodzą w ciążę między innymi z powodu swojej otyłości. Jest to podwójna stygmatyzacja: za bycie kobietą i za bycie osobą otyłą. Argumenty Adamiak o braku możliwości finansowych czy opieki medycznej jakoś do uszu panów z komisji nie dotarły. Oni wiedzą swoje. W XIX wieku też swoje wiedzieli, dlatego sufrażystki leczono psychiatrycznie jako chore. Bo która zdrowa na umyśle kobieta protestuje przeciw kobiecemu powołaniu?
Przed nami wybory, jedne z najważniejszych. Rozstrzygną nie tylko o praworządności i demokracji, ale wręcz o stanie cywilizacyjnym naszego kraju. Jeżeli nie chcemy mieć oddziału szturmowego na szpitalnej ginekologii, ilekroć ktoś wymówi słowo „aborcja”, jeżeli nie chcemy przymusowego leczenia z „choroby” feminizmu, musimy być aktywni i zagłosować mądrze. I nie chodzi tu jedynie o kobiety. Kto wie, może już wkrótce ludzie będą trafiać do więzienia lub szpitala psychiatrycznego za swoją seksualność, przekonania polityczne, ateizm albo i za to, że mają dobrze prosperującą firmę, ale nie należą do PiS-u. Jeżeli Kownacki ma czelność mówić o kobietach z taką pogardą i stygmatyzowaniem, jeżeli Dolata ma czelność się naigrywać, że aktywistce brak melisy na uspokojenie – i nikt z obecnych na sali nie przerwa tego procederu – to mamy już jasność. Walka toczy się o nasze cywilizacyjne być albo nie być w XXI wieku. Takich komisji i takich zdarzeń nie wolno bagatelizować, są barometrem naszej rzeczywistości. Postawa posłów i nieobecność posłanek PiS-u to jasna zapowiedź mapy drogowej totalitaryzmu.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
KOD Małopolskieudostępnił to.
Nadgorliwość. Felieton Adama Jaśkowa (132)
Wszystkie systemy niedemokratyczne – od miękkich po hiperfaszystowskie – wymagają wykonywania poleceń, próśb, które są sugestiami, i sugestii, które brzmią jak rozkazy.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
2 użytkowników udostępniło to dalej
Stróż prawa i Marika. Felieton Joanny Hańderek (114)
W moim dzisiejszym felietonie o wydarzeniu kuriozalnym, ale i symptomatycznym. Oto szczucie na środowiska LGBTQ+ zostało rozpoczęte na nowo działaniem ministra sprawiedliwości. Ułaskawienie agresorki i wyrozumiałość wobec ataku na drugiego człowieka zaprezentowane przez Ziobrę oznaczają jedno: nieważne, czy prawo zostało złamane, ważne, kto działał i wobec kogo. I tak fala nienawiści nam powraca.
To już pewne: mamy jedynego sprawiedliwego w Polsce. Jest nim oczywiście minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie. Po ostatnich wydarzeniach i wojnie, jaką wydał deprawacji jego wysokość generalny, wdzięczny lud powinien się domagać, by tytuł i funkcja przysługiwały wysokości dożywotnio. Bez takiego prokuratora, bez takiego szeryfa w pełni oddanego sprawie nie ma i być nie może sprawiedliwości.
Jego wysokość generalny od samego początku ma tendencję do bycia szeryfem, ostatnim sprawiedliwym, który w samo południe samotnie wyznacza, co jest, a co nie jest słuszne. Dzisiaj już wiadomo, że słuszne i sprawiedliwe jest to, że kobiety protestujące na ulicach w obronie swoich praw są traktowane jak przestępczynie. Dzisiaj już jest pewne i sprawiedliwe, że osoby ze środowisk LGBTQ+ zasługują na poniżenie i wyśmianie, że na gejów, lesbijki czy osoby transpłciowe można napadać bez obawy. Wielki szeryf wschodu – dzikiego i dziwnie nam bliskiego – nie tylko akceptuje, ale wręcz afirmuje wrogość wobec każdego, kto nie jest mu bliźnim, lecz ideologią. Jego wysokość generalny wprawdzie na Jasnej Górze wyśpiewywał psalmy, a u księdza Rydzyka w pas się kłania i pada na kolana, ale opanował tylko jeden wymiar miłosierdzia: dla swoich. Innym biada.
I tak w łaskawości swej i czujności prokuratorskiej jego wysokość generalny, szeryf, co złe moce utrzymuje z dala od polskości, postanowił z okowów spisku, z męczarni zadawanych przez zdradziecką ideologię lewacką uratować niewiastę. Niczym Jaś Dratewka, niczym archanioł Michał, niczym rycerz okrągłego stołu ruszył na pomoc uciśnionej białogłowie, szykanowanej przez złowrogie siły. Niejaka Marika, dziewczyna kryształowa, doznała szoku. Oto jędza z tęczową torebką nie dała sobie tej torebki wyrwać. Co więcej, zamiast dać sobie wyrwać torebkę, zamiast dać się pobić, opluć, zwyzywać, ręce sobie połamać, bezczelnie stawiła opór. Dzielna Marika musiała przeżyć nie tylko upokorzenie, bo poszarpana i posiniaczona jędza, butnie dzierżąc tęczowe paskudztwo, zadzwoniła jeszcze na policję. I tu cały dramat. Prokuratura za podszeptem lewackiej propagandy, ulegając czarowi zachodniej zgnilizny i zepsucia, wystąpiła z wnioskiem do sądu, a sąd postanowił zamknąć Marikę na trzy lata. Skandal to nad skandale! Przeanalizowano dowody, siniaki, zadrapania, relacje świadków i skazano Marikę za napaść, usiłowanie kradzieży i naruszenie dóbr osobistych. I tak niewinna Marika trafiła za kraty. Na szczęście wielki stróż prawa, szeryf totalny, wystąpił w jej obronie.
Historia ta byłaby tragifarsą, gdyby nie mały szczegół. Zaatakowana przez Marikę dziewczyna była posiniaczona i przerażona. Marika nie działała sama, wspomagały ją trzy inne osoby, a przyczyną ataku była tęczowa torebka, dla Mariki stanowiąca dowód złowrogiej propagandy. Minister Ziobro, gdy został poinformowany o sprawie, w furii zawiesił prawomocny wyrok. Dla ministra Ziobry ofiarą jest Marika, a system jest zły, skoro staje po stronie osoby zaatakowanej. Dla ministra Ziobry osoby ze środowisk LGBT to nie ludzie, tylko ideologia, a wszyscy, którzy im sprzyjają, to wrogi element. W nacjonalistycznej, prawicowej mentalności ludzi PiS każdy, kto jest poza wyznawaną przez nich normą, jest nie tylko niebezpieczny, ale również niemoralny. Atak na osoby ze środowisk LGBT nie jest dla ministra Ziobry atakiem. Pobicie, wykręcanie rąk, usiłowanie kradzieży są dopuszczalne, o ile dotykają kogoś, kogo minister sprawiedliwości uznaje za innego, za „ideologię”, złego.
Zwolnienie Mariki z więzienia przez prokuratora generalnego jest znakiem dla nas wszystkich: oto prawa nie ma. Nie ma kodeksu karnego, nie ma konstytucji, jest polityczna stygmatyzacja, podział na naszych, którzy mogą wszystko i których nie wolno atakować, oraz innych, z którymi można zrobić wszystko. Na konferencji prasowej minister Ziobro odsłonił swoją strategię. Szydząc z mediów, odpowiedział tylko na jedno pytanie dziennikarza TVP1, po czym wyszedł, uznając zadawanie pytań przez dziennikarzy TVN24 za obrazę.
Zwolnienie Mariki to kolejny dowód, że Polska nie jest krajem prawa. Nie liczy się już to, jaki rodzaj przestępstwa popełniono, nie liczą się działania sądu. Liczy się, czy to nasz człowiek, czy myśli tak samo jak my, czy jest nam oddany. Marika przez swoje prawicowe zaangażowanie udowodniła, że jest swoja, przez nienawiść do ludzi ze środowisk LGBT pokazała, że jest w pełni zintegrowana z szaleństwem nacjonalistycznego, reżimowego, prawicowego myślenia i dominacji. Atakując osobę na paradzie równości, próbując wyrwać torebkę w kolorach tęczy, dała popis agresji, na który w społeczeństwie nie powinno być przyzwolenia, chyba że chcemy samosądów, pis-inkwizycji i samowolki.
Historia Mariki brzmiałaby surrealistycznie, gdyby nie to, że wydarzyła się tu i teraz. Biorąc pod uwagę fakt, że PiS cały czas szuka kozła ofiarnego, kogoś, kogo można by wskazać jako winnego zła, sytuacji nabiera przerażającego charakteru. Czeka nas zapewne kolejna kampania pod znakiem mowy nienawiści i uprzedzeń. Obawiam się, że o „ideologii LGBT” jeszcze nie raz usłyszymy.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
KOD Małopolskieudostępnił to.
Rzeczpospolita czajnikowa. Felieton Joanny Hańderek (114)
Polska obronność czajnikiem stoi. Elektrycznym, czystym, wydajnym i zabójczo niebezpiecznym. Spać po nocach możemy więc spokojnie, że nas tak ugotowano, a nasze państwo rozgotowane na miękko w rękach najwspanialszego wodza mknie ku swemu świetlistemu przeznaczeniu. O czajniku, przyszłości i niedogotowanych pomysłach za rządów PiS mój felieton.
Czajnik nasz powszedni, piękny, wspaniały, od kontaktu odłączany. W myśl ekologicznej zasady, że kto z czajnikiem wojuje, ten wygrywa z burzami, w naszym kraju rozwinięto całą doktrynę obronności. Zaczął już Antoni Macierewicz. Jako były minister obrony narodowej zafundował nam armię potężną i sprawną jak dojazd na dyskotekę Misiewicza czy niezakupione caracale. Grunt to efektywne działanie, więc w naszym kraju podczas parady wojska polskiego w stulecie odzyskania niepodległości maszerowała dumnie husaria. Jeśli w tym zdaniu coś Państwu nie pasuje, to powtórzę: maszerowała.
Obronność nasza memiczna została ostatnio wzmocniona rozporządzeniami czajnikowymi. A wszystko to w walce z globalnym ociepleniem. Tak! Nie potrzebujemy wielkich umów, planów międzynarodowych, polityki ani unijnej, ani światowej. Nasi władcy wspaniali już to wiedzą: wystarczy wyłączyć prąd policji, a wojsko niech zasuwa na piechotę ze skrzydłami na plecach. Zastępy anielskie otoczą nas szańcem i zło zgniłego Zachodu się nie przedostanie. Dumny my naród, szczep PiS-owy, obejdziemy się bez dotacji i współpracy z resztą świata. Telewizję państwową już mamy na poziomie Korei Północnej, więc najwyższa pora doszlusować do tego kraju również w dziedzinie ekologii i obronności.
Afera czajnikowa rozkręca się od kilku dni. Wypowiedzi komendanta, policjantów, dziennikarzy – nie będzie czajników, ale będą. Jak to rzeczniczka Komendy Głównej zgrabnie objaśniła, chodzi o to, że „mają, ale nie mają zdawać te czajniki”. W zasadzie po co czajniki policji? Niejaki Turecki dobrze by to podsumował: jak nie ma czajnika, to i kłopotu z kawą nie będzie, uzębienia na mieleniu kawy się nie straci. Podpowiedź dla młodzieży: w głębokim PRL woźny Turecki był postacią kultową/kabaretową. Można sobie wyguglować. A jeśli, droga młodzieży, nie chcesz się w przeszłości zamykać, spójrz, proszę, na memy na temat ostatnich wydarzeń. Tak było. BYŁO.
W sumie może powinnam podziękować naszym rządzącym za to, że tak sprawnie wszystko niszczą, deprawują każdą dziedzinę naszego życia. To taki powrót do dzieciństwa. W dawnych czasach, kiedy interesowały mnie zwierzęce pluszaki, a nie szóste wielkie wymieranie zwierząt, absurd gonił absurd. Partia była z narodem, naród z partią, a na przejazd Cyrankiewicza czy innego dygnitarza karnie tworzono alternatywną rzeczywistość: czyszczono elewacje na pokaz, pospiesznie budowano atrapy domów. Młodzieży kochanej, która się zastanawia, o co tutaj chodzi, polecam jako kurs błyskawiczny filmy Barei. Z tym jednym zastrzeżeniem, że aż tak wesoło nie było.
Na dobrą sprawę nie powinnam narzekać. Jeden „genialny” pomysł, żeby policjanci zdali czajniki, i w mediach raz jeszcze zagościł temat ekologii i naszego bezpieczeństwa. Temat niewygodny zwłaszcza dzisiaj, w politycznym szale kampanijnym, kiedy osoby mówiące otwarcie o klimacie traktowane są jak zło wcielone. Rolnik ma hodować mięso, a górnik węgiel wydobywać. Wspomnieć coś o tym, że to nie mięso, a czujące istoty i że zamiast dotować produkcję mięsa, można wspierać produkcję produktów roślinnych, oznacza katastrofę wyborczą. Od razu PiS-owcy specjalizujący się w czarnym jako białym będą straszyć rolników i konsumentów wizją spożywania robaków. A tu proszę, jeden czajnik i temat powrócił – wprawdzie jakoś tak dziwnie zeszmacony i obśmiany, ale jest. Dobre i to. Żyjemy w czasach, w których należy się cieszyć ochłapami. Tak samo jak w moim dzieciństwie. Łza w oku.
Jak się bliżej przyjrzeć sprawie, to nie jest tak źle. Przecież naczelnik mógł nakazać zdanie broni albo, jeszcze lepiej, ogłosić przetarg na najem komisariatów. Już raz policjanci wycinali konfetti. Czemu by więc w komisariatach nie miały powstać dyskoteki, bary, a może – dla zwiększenia obrotów i wspomożenia budżetu państwa – kluby nocne? Nie będzie nam wtedy w ogóle potrzebna policja, bo panowie wynajmujący te placówki sami się obronią, a obywatele i obywatelki najlepiej niech siedzą w domach. Bo jak się obywatel i obywatelka spotkają pod sądami albo na jakimś rynku czy gdzie indziej, to od razu coś wrzeszczą o konstytucji, o łamaniu prawa, o demokracji. A tutaj ot, rozwiązać policję, nie będzie problemu ani z prądem, ani z ludźmi na ulicy. Proste to i sprawiedliwe.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR.
Rzeczpospolita czajnikowa. Felieton Joanny Hańderek (114)
Polska obronność czajnikiem stoi. Elektrycznym, czystym, wydajnym i zabójczo niebezpiecznym. Spać po nocach możemy więc spokojnie, że nas tak ugotowano, a nasze państwo rozgotowane na miękko w rękach najwspanialszego wodza mknie ku swemu świetlistemu…Komitet Obrony Demokracji • małopolskie
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
KOD Małopolskieudostępnił to.
Niewdzięczność. Felieton Fryderyka Zolla (462)
Krążą informacje, jakoby Amerykanie i Brytyjczycy zarzucali prezydentowi Zełenskiemu niewdzięczność. Zaraz po szczycie NATO w Wilnie pojawiło się najpierw w moskalskiej propagandzie, a następnie – powielane bezmyślnie – na Zachodzie zdjęcie osamotnio…
Ten wpis został zedytowany (1 rok temu)
KOD Małopolskieudostępnił to.
Jakub Urbanowiczudostępnił to.
Naród i przemoc. Felieton Adama Jaśkowa (107)
Nie istnieje demokracja bez demokratów ani braterstwo bez sióstr i braci. Nie ma demokracji bez równości i sprawiedliwości. Nie ma wolności bez obowiązków. Jeśli jednak ludzi dobrej woli jest więcej, to nie mogą zachować bierności i milczenia.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Eurofile i patrioci. Felieton Joanny Hańderek (100)
Już niebawem święta. Czekam, aż PiS przemówi ludzkim głosem. I pewnie się nie doczekam, skoro do boju ruszają, jak zawsze, rycerze wielkich spraw Ziobry i naszej narodowej autonomii. Wolność? Ale wolność do czego? Do polexitu?
No i już wiemy. Polacy nie dzielą się na gorszy sort i panów, ale na „dwa przeciwstawne stronnictwa i bloki”: polskich patriotów oraz eurofilów i federastów. Tak to u nas wygląda. Na szczęście dzielny poseł Piotr Sak nie tylko rozpoznał ów podział, ale celnie go również zdekonstruował i dał nam nadzieję na pokonanie złego plemienia. Okazuje się bowiem, że eurofile i federaści to nikt inny jak Donald Tusk, przewodnicząca Europarlamentu Ursula von der Leyen, Niemcy, opozycja i wszelkiej maści agitatorzy zgniłego Zachodu (tej Europy, która na dworcu w Wiedniu tak się nie spodobała Jarosławowi Kaczyńskiemu). Patrioci natomiast szanują naród, suwerenność i konstytucję (tę, której jeszcze nie ogłoszono, ale która zapewne tkwi już napisana w całości w umyśle Ziobry). Patrioci generalnie to wspaniali ludzie, którzy muszą nieustannie walczyć z wrogiem. Lista nieprzyjaciół jest długa – ot, choćby polscy sędziowie nie chcą przystać na to, co w głowie Ziobry, i uparcie trzymają się tego, co w konstytucji i kodeksach prawnych.
Dzielny poseł Sak nie czarował, nie kokietował, ale prosto od serca zwracał się do burzycieli, co to by chcieli przestrzegać jakichś traktatów wyimaginowanej wspólnoty czy słusznie minionego porządku w naszym kraju. Eurofile nie widzą i nie wiedzą, że mamy już nowy ład i liczy się to, co zarządzono na Nowogrodzkiej, a pobłogosławiono na Żoliborzu. I czyż nie brzmi to swojsko? Taka Nowogrodzka dźwięczy nową nadzieją, a nie jakaś tam stara Bruksela. Taki Żoliborz, zielony Żoliborz, jest nasz, w naszej Warszawie, którą niszczyli źli Niemcy. Wara więc eurofilom od polskiej stolicy! Polacy nie gęsi i Wanda nie chciała Niemca, więc my teraz Ziobrę obronimy. Amen.
W tym wszystkim rycerz sprawiedliwości i prawości Sak wytknął, słusznie wielce, że patrioci grzecznie się tłumaczą, a zła Bruksela i eurofilia, czyli Tusk-opozycja-lewica, nie. Nie tłumaczą się owi źli ludzie, dlaczego wciąż trzymają z Krzyżakami, a myśmy ich pokonali, z nazistami, a myśmy ich zwyciężyli, z filarami dyktatury, a myśmy przecież już się dogadali (sami ze sobą).
W płomiennej mowie obrońcy Ziobry było wszystko: zła Bruksela, naziści, Niemcy, nawet zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny – cały wyśniony pakiet. I byłby to popis krasomówstwa, tandetnej socjotechniki i pokrętnej retoryki łączący dowolne fakty, byłaby to posągowa mowa z serca i głowy, gdyby nie jeden szczegół: nie działo się to w kabarecie ani ulicznej pyskówce, ale w Sejmie Rzeczpospolitej Polskiej. Wybrany przez obywateli poseł przerzucał winy obozu rządzącego na opozycję i Unię Europejską. To już nie zabieg retoryczny ani zwyczajna figura przeniesienia odpowiedzialności z „nas” na „onych”, ale kolejne kłamstwa i budowanie polexitu. To kolejny krok w przyzwyczajaniu społeczeństwa do tego, że prawo stanowią rządzący, że konstytucja jest taka, jaką wyobrażają sobie ludzie PiS, że praworządność to kwestia interpretacji, a nie przestrzegania zapisów prawnych.
W cynizmie takich ludzi jak Ziobro i jego wiernopoddańczy sprzymierzeńcy tkwi ogromne niebezpieczeństwo. Jeżeli w Sejmie dopuszcza się tak jawną manipulację faktami, takie szczucie na ludzi walczących o zachowywanie prawa, to i prawo zaczyna samo być traktowane jak gra planszowa. Ruch do przodu, ruch w bok, zasady obowiązują tego, kto rozdaje pionki. Wypowiedzi Saka i innych ziobrystów utrwalają pogląd, że praworządność się nie liczy, istotne jest to, kto „nasz”, kto „polski”.
Kaczyńskiemu i jego wyznawcom od dawna marzy się wyjście z Unii Europejskiej. Strach przed prawem, konstytucją, praworządnością mają wpisane w swoje polityczne DNA, ponieważ w systemie prawdziwie demokratycznym działać bez żadnego trybu nie można, a bezczelne manipulacje i kłamstwa są niedopuszczalne.
Przemówienie posła Saka jeszcze długo będzie budzić grozę. To zapowiedź polexitu – kolejny mocny dowód, że PiS-owi z Unią Europejską nie jest po drodze, że ciągnie ich do totalitaryzmu i propagandy orwellowskiego świata. Słuchając popisów erystycznych Saka, myślałam: przecież Orwell podkreślał, że jego książki to diagnoza totalitarnej władzy, a nie instrukcja obsługi dla królestw i królów wykarmionych na nienawiści i fobii wobec świata.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Zniszczenie „tych ludzi” i komisja weryfikacyjna. Felieton Fryderyka Zolla (436)
Spotykamy się na marszu antyfaszystowskim w rocznicę śmierci prezydenta Gabriela Narutowicza, który padł ofiarą nienawiści nakręcanej przez jego politycznych wrogów. Niestety, odkąd władzę w Polsce objęło PiS i współsprawcy niszczenia demokracji i państwa prawa, wezwanie do sprzeciwu wobec faszyzmu jest szczególnie aktualne.
Autorytarne reżymy Putina, Kaczyńskiego, Orbana i wielu innych starają się zdemontować wolny świat. Wstrząsem był szturm na Kapitol zwolenników Trumpa, przyjaciela PiS-owskiej władzy (pamiętamy Fort Trump). We Włoszech zwyciężyli w wyborach pogrobowcy Mussoliniego, którzy i tak stanowią najbardziej cywilizowaną część włoskiego rządu. W Niemczech książę Henryk, gość rosyjskich placówek dyplomatycznych, marzył o groteskowym puczu. Na wschód od nas Ukraina krwawi pod ciosami faszystowskiej Rosji. Coraz mniej ludzi żyje w ustrojach demokratycznych, a jakość samej demokracji się pogarsza.
W Polsce sprawy zmierzają w złym kierunku. Dzisiejsze święto przypomina o skutkach nawoływania do niszczenia polityków opozycji. A właśnie takie zniszczenie zapowiedział ostatnio – w cieniu rocznicy śmierci prezydenta Narutowicza – Kaczyński, wodzuś naszych autorytarystów. Na płaszczyźnie politycznej ma temu celowi służyć komisja weryfikacyjna, która za pomocą bzdurnych zarzutów będzie mogła wyłączać polityków z życia publicznego na dziesięć lat. Projekt ten kumuluje w sobie niekonstytucyjność na wielu obszarach. Komisja byłaby pozasądowym organem wchodzącym w kompetencję sądów, pozbawionym cech niezależności i wymierzającym kary za niedookreślone czyny. Organ ten, który ma realizować postulat niszczenia opozycji, pozbawiając jej polityków biernego prawa wyborczego i prawa do zajmowania urzędów publicznych (słowem polityczna śmierć), to symbol upadku państwa i porzucenia najszerzej rozumianych demokratycznych standardów. Jest to instytucja faszystowska w najściślejszym znaczeniu. Jej powstanie trzeba konsekwentnie blokować, aby ratować demokrację. Kaczyńskiemu odpowiadamy, że zniszczenie ludzi opozycji przekracza jego możliwości. Wyborcy obronią swoich polityków dla dobra demokracji.
Na czele komisji weryfikacyjnej PiS powinien postawić Antoniego Macierewicza. Tak zgrabnie przecież poszło z przekładem na rosyjski, gdy Antoni przewodził innej PiS-owskiej komisji. Teraz na pewno też zleci się błyskawiczne tłumaczenie, aby Moskwa jak najszybciej mogła poznać rezultaty nalotu na demokrację w Polsce. My obywatele Rzeczypospolitej, wierni jej ideałom i spragnieni wolności, nie możemy dopuścić do tryumfu polityków nawołujących do zniszczenia ludzi opozycji. Nie możemy dopuścić do tryumfu ich woli.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Ziobro, czyli Tartuffe. Felieton Adama Jaśkowa (106)
„W osobie Tartufa nie z jednym świętoszkiem mamy do czynienia, ale z całą kliką, z kliką czarno odzianych, słodko mówiących jegomościów, którzy stanowią wszyscy jedno wielkie bractwo, zawsze gotowe udzielić sobie pomocnej ręki.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Nobel. Felieton Fryderyka Zolla (435)
Tegoroczną Pokojową Nagrodę Nobla wręczono ukraińskiemu Centrum Praw Obywatelskich, rosyjskiemu stowarzyszeniu Memoriał i działaczowi białoruskiej opozycji Alesiowi Bialackiemu. Norweski Komitet Noblowski słusznie docenił bohaterstwo ludzi, którzy pochodzą z krajów w stanie wojny, sprzeciwiają się naruszaniu praw człowieka i dokumentują zbrodnie.
Nagroda dla organizacji ukraińskiej to wyraźne uhonorowanie całej cierpiącej Ukrainy. Ukraińcy bronią Europy i świata przed imperialnym szaleństwem ludzi, którzy po złupieniu swoich poszukują nowych terenów łownych. Jednak mimo nieba przykrytego rakietami, mimo bezmiaru cierpienia, śmierci, zniszczeń, głodu, zimna łatwiej jest bronić praw człowieka w Ukrainie, kraju demokratycznym i szanującym wolność. Dobrze więc się stało, że obok Ukraińców nagrodę otrzymali Rosjanie oraz Białorusin (zastępowany w Oslo – jak niegdyś Lech Wałęsa – przez żonę, która zapewne również mogłaby to wyróżnienie otrzymać).
Ukraińcy muszą jednak uważać, by wojna nie zniszczyła w nich tego, o co walczą. Ważnym zadaniem w procesie odbudowy Ukrainy będzie zapewnienie wolności uniwersytetom. Projekt, który właśnie przechodzi przez Radę Najwyższą (ukraiński parlament), ma zakazać jakiegokolwiek korzystania ze źródeł rosyjskojęzycznych w pracy naukowej. Można zrozumieć powód tego zakazu. Rosja wszelkimi środkami szerzy propagandę antyukraińską, a jej zadeklarowanym celem jest zniszczenie narodu i języka ukraińskiego. To oczywiste, że polityka Ukrainy, w tym traktowanie języka i kultury Rosjan, nie powinna być oceniana z punktu widzenia bezpiecznych państw Zachodu. Niemniej nic nie zwalnia z przestrzegania podstawowych zasad, które zapewniły Zachodowi sukces. Jedną z nich jest właśnie wolność badań naukowych. Zakaz sięgania po źródła rosyjskojęzyczne – nie tylko rosyjskie – nie daje się pogodzić z istotą uniwersytetu i zagraża egzystencjalnym interesom Ukrainy. Dla bezpieczeństwa kraju naukowcy ukraińscy, podobnie jak niegdyś sowietolodzy amerykańscy, muszą mieć swobodę zajmowania się Rosją, jej polityką, nauką i prawem, a to wymaga krytycznego wykorzystania źródeł.
W Ukrainie uniwersytet potrzebuje zasadniczej reformy, tak aby mógł sprzyjać rozwojowi nauki i wykuwaniu się ukraińskich elit. Droga do tego celu nie prowadzi przez zakazy. Nagroda Nobla dla ukraińskiej organizacji jest wielkim zaszczytem, ale i ostrzeżeniem. Ochrona praw człowieka oznacza ochronę wartości, których większość nie lubi i które odrzuca. Czeka tu Ukrainę poważny sprawdzian. Nagroda dla Memoriału i dla Alesia Bialackiego ma w tym kontekście szczególne znaczenie. Obrona praw człowieka w Rosji wymaga wielkiego bohaterstwa. Bardzo trudno jest sprzeciwiać się wszechogarniającemu złu i państwu totalitarnemu. Są w Rosji tacy bohaterowie. Ludzie Memoriału, podobnie jak niegdyś członkowie Białej Róży w Niemczech, ratują resztki człowieczeństwa w swoim kraju. Osadzony w więzieniu Aleś Bialacki natomiast symbolizuje sprzeciw milionów Białorusinów: kolejarzy blokujących moskiewskie transporty, manifestantów walczących o wolną, demokratyczną Białoruś, emigrantów zmuszonych do opuszczenia ojczyzny.
Tegoroczna Nagroda Nobla pokazuje, że lepszy świat jest możliwy, że nawet w tragicznych okolicznościach nie giną człowieczeństwo, odwaga, szlachetność, solidarność, umiłowanie prawdy. Wręczono Nobla, który daje nadzieję. Daje nam nadzieję na jutro.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
#FryderykZoll #PrawaCzłowieka #Ukraina
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Grudniowy czas, piękny czas. Felieton Joanny Hańderek (99)
„Zniszczymy tych ludzi” – piękna zapowiedź zimowych świąt i politycznych spotkań. Pierwszy Prezes w akcji, jakże ciepłej, kolędowej, pełnej radości życia. Grudniowy to czas, czas wspomnień, które dopadają człowieka wraz ze śniegiem i mrozem. Tylko czołgów na ulicach brak, ale spokojnie, Pierwszy Prezes jest w grudniowym nastroju i może nam jeszcze sprawić niejedną niespodziankę.
No i zaczął się nam grudniowy czas, piękny czas. Choinki już przystrojone, udekorowane ulice. Jest w tym logika znana ze starożytności: lud chce chleba i igrzysk, więc je dostaje. Wiadomo, lampeczki, choineczki – taka tradycja, taki obowiązek, a że instytucje kultury nie mają czym płacić za prąd i od połowy grudnia nie pracują lub pracują na pół gwizdka, to trudno. Bez choinek naród się oburzy, a dzieciaki na zajęciach w domu kultury siedzieć nie muszą, niech pobiegają po galerii handlowej za Mikołajem i aniołami sprzedającymi opłatki. Ot, świąteczny czas.
W grudniu wszystkim jakoś tak milej i cieplej na sercu. Prezes Narodu też promienieje miłością do ludzkości, zwłaszcza tej, która mu klaszcze, w ukłonach i lansadach po miastach go wozi i wpatruje się w jego oblicze z nabożnym szacunkiem. A że nasz prezes to wieki mąż miłosierdzia i stanu, w Chojnicach jego wizytę zabezpieczało jedynie 400 milicjantów – o przepraszam, policjantów, stare przyzwyczajenia się odzywają, wracają wspomnienia. A może w ramach miłości do narodu nasz prezes ukochany raczy wprowadzić nam stan wojenny? Obiecywał, że „się zrobi porządek”, no to pewnie się zrobi. Grudzień to miesiąc porządkowania polskich spraw, taką mamy miłą tradycję, a sama będąc dzieckiem dawnych czasów, już czekam na armatki wodne i gaz łzawiący. Rosjanie na innej wojnie zaangażowani, może więc bracia Węgrzy nam pomogą? Albo poradzimy sobie sami, bo nasi prawdziwi patrioci już wzmocnieni przez państwowe dotacje?
„Zniszczymy tych ludzi”, „musimy się bronić”, „Polska będzie silnym państwem”. To dobrze znana retoryka. Tak samo pokrzykiwał i wciąż pokrzykuje Trump na różnych wiecach. Tak samo napina się Orban. Te same słowa o zagrożeniu z zewnątrz, o konieczności obrony narodu i walki o wielkość państwa usłyszymy od każdego totalitarnego zamordysty. Mowa nienawiści się nie zmienia, odkąd demony nacjonalizmu opętały Europę, odkąd architekci Trzeciej Rzeszy wyznaczali cele władzy i zadania dla narodu. Stąd podziały, tropienie i wskazywanie złych – tych, którzy mają odejść, podporządkować się lub zgnić w więzieniu. „Oczyszczanie”, podobnie jak „robienie porządku”, to obietnica-marzenie każdego upojonego własnym ego i totalitaryzmem władcy.
Niektórzy filozofowie zakładali, że świat się zmienia, idzie naprzód i nic nie może się powtórzyć. Historia jest ponoć nauczycielką życia – takie mądrości kładzie dzieciom do głowy klasyczne wykształcenie. Widok Prezesa Narodu sunącego ze świtą przez Polskę może jednak nasunąć wątpliwości. Wspomnienia z dawnych lat wracają wraz z policją pacyfikującą czarne marsze, wraz ze szpalerami służb mundurowych strzegącymi prezesa. Grudzień to miesiąc szczególny, tyle że historia niczego nas nie uczy. Pośpiewamy kolędy, w telewizji rządowej pewnie ogłoszą, że Tusk, opozycja, Niemcy i komuniści zafundowali nam stan wojenny i teraz knują, jak obalić Pierwszego Prezesa, a potem zacznie się kolejny rok. Pytanie, jak tym razem będą nas oczyszczać.
„Osiem gwiazdek. Te słowo na «w», które było tak słyszane w pewnym momencie i ciągle jest słyszane. Otóż to jest właśnie tego rodzaju akcja: Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa, bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie. Będziemy mieli silne państwo! I zniszczymy tych ludzi”. Pierwszy Prezes ma urok i płynność przemawiania Gomułki. Towarzysz Wiesław, gdy się wyrwał i mówił od serca, a nie z kartki, od razu wchodził na poziom dzisiejszych memów. Historia niby się nie powtarza, ale jeśli wsłuchać się w słowa Jarosława Kaczyńskiego, robi się jakoś dziwnie i strasznie. Jakby to już było, jakby Gomułką brzmiało, jakby trąciło Bareją. Niby mamy inny czas, ponoć ciągle panuje u nas demokracja, ale znowu są jacyś ONI, jest WRÓG, ZŁO, jest walka. Przede wszystkim jest stara, dobra nienawiść. Pierwszy Prezes tak naprawdę żyje nienawiścią i karmi nią swoich wyznawców. To szczera, mocna nienawiść do wszystkiego, co inne, obce, zachodnie, niepolskie, nieksenofobiczne, nie-PiS-owskie.
Pięknie jest. Nie mamy węgla, kryzys energetyczny w Polsce trwa, inflacja wzbija się pod niebo jak dumny polski orzeł, a PiS urządza nam zimowe zawody. Prezes chce walczyć i „wziąć się za to”. Uważajmy zatem, drogie „to”. Prezes jest w grudniowym nastroju.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
#JoannaHańderek
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Zaniknięcie. Felieton Fryderyka Zolla (434)
Teza, zgodnie z którą Trybunał Konstytucyjny zaniknął, nie jest nowa. Stawiano ją również na tych łamach. Podstawą jest tu pogląd, że ze względu na wadliwe obsadzenie instytucji, sprzeczne z prawem powołanie jej prezes, manipulację składami sędziowskimi, orzeczenia poza kompetencjami realizujące różne zamówienia polityczne, powiązania z politykami (typu „odkrycie towarzyskie”) itp., istniejący formalnie organ utracił cechy wymagane przez Konstytucję od Trybunału Konstytucyjnego i stał się atrapą wydającą niby-orzeczenia pozbawione skutków prawnych.
Stąd coraz bardziej nieprawdopodobne wygibasy skupionych wokół Julii Przyłębskiej osób, na przykład stwierdzenie sprzeczności między Konstytucją a traktatami unijnymi czy Europejską Konwencją Praw Człowieka, w normalnych warunkach szokujące dla środowisk prawniczych, a dzisiaj obserwowane już bez szczególnych emocji.
Fakt zanikania Trybunału Konstytucyjnego został stwierdzony przez Trybunał Praw Człowieka, zdaniem którego udział sędziego dublera pozbawia obywatela prawa do sądu. W najbardziej kompleksowy sposób ujął teraz tę kwestię Naczelny Sąd Administracyjny, wskazując, że TK nie jest praktycznie zdolny do wydania orzeczenia zgodnego z prawem i NSA w rozpatrywanej sprawie nie powinien na takie orzeczenie czekać.
Po spodziewanym przejęciu władzy przez opozycję klub Przyłębskiej może być zasadniczym zagrożeniem dla demokratycznego państwa prawa, torpedując próby przywrócenia praworządności. Prezydent lub parlamentarzyści będą kierować do niego wnioski, a choć Trybunał legalnie orzekać już w zasadzie nie może, nadal ma ogromny potencjał kreowania chaosu prawnego i blokowania ewentualnych dróg wyjścia z kryzysu, na przykład stworzenia organu dyscyplinarnego obsadzonego przez sędziów w stanie spoczynku. Co gorsze, sama koncepcja zaniku Trybunału jest problematyczna, bo brakuje organu, który ów zanik mógłby stwierdzić nie tylko w danej sprawie, ale powszechnie i definitywnie.
Istnienie klubu Przyłębskiej jest też najpotężniejszym argumentem za wspólną listą wyborczą partii opozycyjnych. Tylko ona daje szansę na zdobycie większości konstytucyjnej. Brak takiej większości zapewne uniemożliwi wyjście z prawnego bałaganu, wzajemnego nieuznawania się organów państwa, niewykonywania orzeczeń. W tej sytuacji nowy rząd będzie pozbawiony instrumentów efektywnego działania. Dlatego argumenty o dwóch blokach opozycyjnych, uzasadnione w normalnych czasach, bledną wobec konieczności poradzenia sobie z obstrukcją naprawy państwa przez klub Przyłębskiej. Politycy opozycji, weźcie to, proszę, pod uwagę!
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
#FryderykZoll
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
10 grudnia jest obchodzony na niemal całym świecie jako Dzień Praw Człowieka. W tym roku darowałbym sobie obchody, tym bardziej gdyby miało je organizować Ordo Iuris.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
2 ludzi lubi to
@James Krakauer no to teraz mogę skomentować ten komentarz i ciekawe, czy James go zobaczy.
James Krakauer lubi to.
W dzisiejszym moim felietonie o tym, że nic a nic nie rozumiemy z mądrych propozycji naszego ukochanego przywódcy. Człowiek wolności, Wielki Prezes Narodu, chce nam dać wolność wyboru. Bo jaką wolność dzisiaj mamy? Możemy bezładnie i bezmyślnie skakać po kanałach. A tu będzie jeden pilot, pięć przycisków i jedna narodowa milicja, to znaczy telewizja. Świadomie naciśniemy numer 1 i będzie numer 1: uśmiechnięta twarz Prezesa. Wszak Polska jest najważniejsza!
Numer jeden to numer jeden. Wie to każdy. Skąd więc to zdziwienie? A poza tym tu jest Polska, prawda? Po co to oburzenie i nerwy?
Wszystko zaczęło się od Mikołaja Reja: Polacy nie gęsi, swój język mają. Potem Tadeusz Rejtan pokazał, jak się walczy w słusznej sprawie. A teraz my, totalna opozycja, podnosimy jakieś dziwne larum, marudzimy, krzyczymy, burdy wszczynamy. Złe to, oj, złe z naszej strony. Widać, że nic nie rozumiemy. Numer jeden – piękna, smukła jedynka na pilocie – należy się tylko jednej słusznej stacji: polskiej stacji, stacji narodowej, co panieńskim rumieńcem i dzięcieliną pała.
Zła, totalna opozycja, nie rozumie, wiedzy nie ma. Przecież nasz kraj zawsze musi być na pierwszym miejscu, a nie jakieś tam TVN-y, Polsaty czy – strach pomyśleć! – BBC-y z całą tą niepolską zgrają. Nie po to Kaczyński walczył za Polskę już pod Grunwaldem i pod Wiedniem, żeby teraz na pilocie nie było polskiej stacji w polskim kraju. Nie po to polska Wanda się topiła w polskiej Wiśle, by pilot nam się teraz germanił czy amerykanizował.
Jeśli ktoś jeszcze nie rozumie, o co chodzi, proszę szybciutko włączyć tę naszą narodową skarbnicę wiedzy. Tam można od razu dowiedzieć się wszystkiego. Otóż w Polsce dobrze się dzieje. Wprawdzie Tusk nie załatwił nam węgla na czas, ale mamy moc, mamy siłę, będziemy się grzać słowami prezesa i orędziem prezydenta. W TVP wszystko jest, jak trzeba. Jest miło, ładnie, poprawnie, jest klarownie, bez zbędnych pytań, niepotrzebnego powątpiewania, dopytywania. Tam ludzie są promienni, wiedzą, co myśleć i co robić, jak siedzieć, jak mówić.
I czy nie to właśnie nam Prezes Narodu obiecywał? Miała tu być Irlandia, więc gnamy do XIX wieku, kiedy Irlandczycy głodowali i ubożeli w katastrofalnym tempie. Na szczęście jest u nas Glapiński, który każdym słowem podnosi wartość absurdu. Miały tu być Węgry, więc zapewniono nam upartyjnione sądownictwo, media i władzę czule spoglądającą na Kreml. Wielki Prezes Narodu wprawdzie nie może otwarcie popierać Putina po tym, jak Polki i Polacy masowo ruszyli pomagać uchodźczyniom i uchodźcom z Ukrainy, ale już szaleństwem Macierewicza udało się zablokować uchwałę uznającą Rosję za państwo terrorystyczne i zbrodnicze. Oczywiście, że PiS nie może się posunąć do takich deklaracji, przecież Rosja Putina jest mu tak samo bliska, jak Węgry Orbana czy Francja Le Pen i trochę Włochy Giorgii Meloni (choć ta w swoim exposé zapowiedziała poparcie dla Ukrainy i przeciwstawienie się polityce Rosji).
Jak wiemy, Prezes Narodu jest człowiekiem wolności. Zawsze cenił sobie szczerą, otwartą dyskusję, jeździ więc teraz niestrudzenie po Polsce i rozmawia z prostym ludem. My zła opozycja tego jednak nie widzimy, nie rozumiemy, nie chcemy docenić. A przecież to piękny gest, a ile przy tym śmiechu i radości, wszak Prezes Narodu to taki miły, ciepły człowiek. Jakże się zdziwił biedaczek, kiedy zło znów go dopadło, tym razem wciskając się na miejsce spotkania w Legnicy. Na szczęście w TVP 1 wszystko dobrze się skończyło, wszystko zostało odpowiednio pokazane i zinterpretowane.
Tak sobie myślę, że my zła opozycja naprawdę nie mamy pojęcia, jak ważny jest ten numer 1 na pilocie. Przecież tu chodzi o świadomość nas, prostych ludzi. Kiedy tak sobie siądziemy przed telewizorkiem – bo internet nam wykasują (zresztą, po co nam te internety, tam tylko seks i koty, koty i seks, samo zepsucie) – no więc kiedy sobie siądziemy przed telewizorkiem, po co mamy się zastanawiać, namyślać, głowić? Proponuję pilota z pięcioma przyciskami i ani jednym więcej: TVP1, TVP2, Telewizja Rydzyk, Kanał Edukacji Narodowej (awans kuratorce oświaty Barbarze Nowak się należy), Kanał Tradycji i Polskiej Historii (oczywiście prowadzony przez Wojciecha Roszkowskiego). I wystarczy!
Wolność wyboru na tym polega, by wybierać mądrze. A jeśli naród wybierać nie potrafi, to się naród nauczy.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Krzynisko lubi to.
Obsesja Kaczyńskiego na punkcie Niemiec, podejmowane przez tego antypolskiego polityka próby rozbicia NATO i UE oraz zaprzepaszczenia procesu pojednania rozpoczętego listem polskich biskupów z 1965 roku, budzą coraz większe obrzydzenie.
Żeby to było poważne, powinny to być wojska amerykańskie. Nie życzyłbym sobie wojsk niemieckich na polskim terytorium. Przynajmniej siedem pokoleń musi minąć, zanim to będzie dopuszczalne.Jeśli chodzi o samego prezesa, nie ma się czemu dziwić. Jest to człowiek zakompleksiony, bez pojęcia o Niemczech, który karmi się podobną ignorancją swoich słuchaczy. Fascynująca jest natomiast postawa tych PiS-owskich doradców, którzy Niemców znają, rozumieją, jak rozwinięta jest ich demokracja, i zdają sobie doskonale sprawę, że UE nie stanowi instrumentu władzy Niemiec, ale mechanizm równoważący asymetrię mocy wśród państw unijnych. Ich milczenie wobec bredni Kaczyńskiego jest po prostu niemoralne.
(J.Kaczyński o wojskach NATO w Polsce)
Obraźliwe wypowiedzi prezesa nie dotyczą jakichś abstrakcyjnych bytów, ale konkretnych ludzi. Dotyczą mojego przyjaciela Hansa, zawsze gotowego do pomocy polskim i ukraińskim uczonym, gorącego zwolennika ich włączania do europejskich sieci naukowych. Dotyczą Christiana, wybitnego Europejczyka, który wyobrażał sobie Francję, Niemcy i Polskę jako konie pociągowe UE. Dotyczą Larsa, który tuż po wybuchu wojny kupił za kilka tysięcy euro dron dla Ukrainy, a potem wraz z innymi założył stowarzyszenie Kraków – Osnabrück – Tarnopol, niosące Ukraińcom pomoc humanitarną. Dotyczą Roberta, lekarza organizującego wsparcie medyczne dla Ukrainy. Prezes PiS-u obraża moich asystentów Patryka, Ninę, Konrada, Christinę, a robi to tylko dlatego, że są Niemcami. Nie ma pojęcia o ich życiu, poglądach, otwartości na Polskę.
Człowiek, który z jakiegokolwiek powodu, także z chęci utrzymania władzy, poniża innych, zasługuje na pogardę. Tak jak właśnie Jarosław Kaczyński.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Krzynisko lubi to.
Dzisiaj w moim felietonie o wielkim patriotycznym geście pozbycia się jarzma nieniemieckiego i o tym, jak się nasza dzielność ma do węgla i do stali.
Niecnie pod nami kopie dołki kapitalizm,
Znowu perfidna myśl im w głowach się zalęgła,
Nie chcą kupować naszej walcowanej stali,
Jak na przekór zaniżyli ceny węgla.
(Andrzej Jarecki „Nil desperandum” – piosenka Jana Kobuszewskiego z Kabaretu Olgi Lipińskiej)
I co się zmieniło? Nic się nie zmieniło. Wielki wódz wie, że jak było w czasach jego młodości, potem młodości drugiej i trzeciej, tak i jest dzisiaj. Oto niecnie pod nami kopie dołki dziki Zachód ze swoją koncepcją wolności i praworządności, oto Unia Europejska żyć nam nie daje. Wielki wódz objeżdża Polskę i tłumaczy pracowicie, że nie pozwoli, by dzieci nam germanić jakimiś Patriotami czy innymi Idiotami, on to wszystko przejrzał, był wszak na dworcu w Wiedniu i mu się nie spodobało. Poza tym Niemiec, nasz wróg odwieczny, tylko czyha: najpierw nam sprawi wyrzutnie, a później to już nie wiadomo co. To znaczy wiadomo, wódz wielki, acz mały wie to doskonale – będzie nas Zachód laicyzował, genderował i lewicował. My dumny szczep piastowy mamy swoją walcowaną stal, węgiel, żarówki te normalne, nie jakieś tam wymyślne energooszczędne, mamy swój rozum, język i nie będziemy niczyimi wasalami.
I tak wstaliśmy z kolan, walnęliśmy głową o naszą wielkość, potęgę militarną – tak, nie bójmy się powiedzieć tego otwarcie, bo przecież nasi ułani malowane dzieci, nasza husaria, nasza wiktoria pod Wiedniem, a i jeszcze to my pokonaliśmy zakon krzyżacki. Niech więc się już Niemcy tak nie niepokoją, nie martwią, my naprawdę nie potrzebujemy żadnych wyrzutni, żadnego systemu antylotnicznego, antybombowego, mamy Macierewicza, parówki i sami potrafimy się bronić. Do niczego nam ten Zachód cały, co to wygląda dziwnie i zachowuje się jeszcze dziwniej.
Nie to, co w wizji wielkiego małego wodza: Polska przykurzona, wywalcowana, węglowa, w której nic nie jest już nam potrzebne, bo wszystko mamy – jak za Kołodzieja Piasta albo przynajmniej jak za czasów młodości pana prezesa. Jeszcze tylko dziatwie dać mundurki z nadrukiem „PiS” i niebieskie krawaciki w barwach partii, założyć koła młodzieżowe im. Kaczyńskiego, kluby sportowe im. Jarosława Wielkiego i się wychowa, wyedukuje, tak żeby było, jak było, albo jeszcze lepiej.
Perfidna myśl im w głowach się zalęgła i podglądają, na ręce nam się gapią, nie pozwalają reformy dokonać wspaniałej. Ale po co nam to ich unijne prawo? Mamy własne! A nasze prawo, tak jak nasz węgiel, trwałe, dobre, proste. Rzetelnością Morawieckiego potwierdzone, mądrością Suskiego oświecone, zdolnością organizacyjną Sasina realizowane, sprawiedliwe i prawe jak sam minister sprawiedliwości i godności. Czego nam trzeba więcej? Co nam się tu pchają, kary naliczają? Perfidne są te zachodnie ludzie!
I znów mi w głowie taka perfidna myśl się zalęgła, że ja to już kiedyś oglądałam, już kiedyś to widziałam. Takie zabawy dzieciaka w kolejkach, machlojki, kombinacje, węgiel kupowany za mięso, mięso kupowane za wódkę. Swojsko, przaśnie, poza XXI wiekiem, poza współczesnością, globalizacją, poza konkurencją świata. Spokojnie, cicho, bezpiecznie. Kaczyński mebluje nam Polskę poza światem, gdzieś w kosmosie własnej głowy, całkiem zagubionej w innej galaktyce. Co gorsza, ma swój twardy elektorat i ludzi, który wierzą, że jeśli za wodzem będą poszczekiwać na Unię Europejską, to dobrze, że jeśli się odwrócą od naszych sojuszników i sąsiadów, to jeszcze lepiej. Radosny sen Putina. Czarny sen ekologii.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Komisja Europejska przygotowała specjalną dyrektywę Omnibus, która weszła w życie 28 maja 2022 roku. Dyrektywa ma wzmocnić ochronę konsumentów przed nieuczciwymi praktykami handlowymi, szczególnie w takich okresach jak Czarny Tydzień, by nie był czar…
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Poseł Suski, symbol i miara intelektualnej jakości PiS-u, wkracza na arenę międzynarodową.
Dumnie wyjaśnia, dlaczego Polska nie przyjmie systemów Patriot od Niemiec, kraju znanego prezesowi PiS-u z lektur szkolnych takich jak „Placówka” oraz filmów typu „Stawka większa niż życie”. Poseł Suski film zapewne oglądał, książki raczej nie czytał, ale prezes PiS-u mógł mu o niej opowiedzieć, a przynajmniej wskazać wnioski płynące z tego dzieła dla współczesnej polityki międzynarodowej. Wiedza ta czyni Suskiego PiS-owskim ekspertem od spraw niemieckich. Pozwala mu dostrzec wraże intencje Niemców, w jego ocenie – a zatem w ocenie prezesa, bo obaj korzystają z tego samego centralnego ośrodka nerwowego – popierających skrycie Rosjan. Dlatego Polska z dumą pozostanie wobec ataków tychże Rosjan bezbronna.
Meandry polityki międzynarodowej PiS-u kierowanej przez mędrców o tej jakości myśli nie wzbudzają ani trochę śmiechu. Niemcy chciały w ramach współpracy sojuszniczej z bliską im natowską i unijną Polską wzmocnić naszą obronę rakietową, praktycznie nieistniejącą na poziomie średniego i dalekiego zasięgu. Pomoc została bezmyślnie odrzucona. Zgodnie z PiS-owską logiką, jeśli Rosja bezpośrednio napadnie na Polskę, Kaczyński ustami posła Suskiego wzgardliwie odrzuci wsparcie ze strony Niemiec. Ciąg dalszy jest oczywisty: Polska zostanie sama. Jakie to szczęście, że pomiędzy głównym terytorium Rosji a Polską mieszka dzielny naród mający mądrych przywódców. Gdyby bowiem to zewnętrznie zasilanemu intelektualnie Suskiemu przyszło się zmierzyć z Moskwą, nie zdążylibyśmy nawet mrugnąć okiem. A wszystko przez te Niemcy…
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Wiceminister finansów Artur Soboń stwierdził w wywiadzie, że prezes Kaczyński, jako ten, który procesy społeczne postrzega szerzej, zna się lepiej na ekonomii niż minister finansów Magdalena Rzeczkowska.
Nie sposób nie uwierzyć wiceministrowi Soboniowi. A skoro już mu uwierzymy, to musimy zacząć się bać. Ministra Rzeczkowska została przecież w ten sposób oceniona przez swojego podwładnego jako absolutna ignorantka ekonomiczna: oto nawet osoba, która nie ma o ekonomii najmniejszego pojęcia, jest podobno bardziej od Rzeczkowskiej kompetentna w tym zakresie. Pani Rzeczkowska ma zatem tylko trzy wyjścia: wytoczyć swojemu wiceministrowi sprawę o pomówienie, odejść z ministerstwa lub natychmiast wyrzucić wiceministra, w przeciwnym bowiem razie potwierdzi wyrażoną przez Sobonia ocenę. Rzeczywistość stanie się wtedy bardziej zrozumiała, znikną też wątpliwości co do sprawców nadchodzącej katastrofy gospodarczej.
Tak to sobie pod kierownictwem geniusza ekonomii i jego mniej kompetentnych pomocników dążymy do gospodarczej tragedii. Strach się bać.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Lepiej. Felieton Fryderyka Zolla (431)
Wiceminister finansów Artur Soboń stwierdził w wywiadzie, że prezes Kaczyński, jako ten, który procesy społeczne postrzega szerzej, zna się lepiej na ekonomii niż minister finansów Magdalena Rzeczkowska.Komitet Obrony Demokracji • małopolskie
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Przed nami 16 dni akcji przeciwko przemocy ze względu na płeć – dni smutnych, bo wciąż nam potrzebnych, dni przerażających, bo gwałt nadal jest bronią wymierzoną w kobiety, w społeczeństwo, a przemoc domowa jest bagatelizowana lub niedostrzegana.
To tylko szesnaście dni. Zaczynają się 25 listopada, w Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet, a kończą 10 grudnia, w Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka.
W XXI wieku wciąż musimy powtarzać, że przemoc jest złem, że wojna jest zniszczeniem, gwałt śmiercią zadawaną na raty. W 2022 roku wciąż musimy walczyć, by kobiety miały zagwarantowane podstawowe prawa. W XXI wieku wciąż nie uczy się dziewczynek i chłopców, czym jest przemoc. W szkołach brakuje edukacji na temat przemocy psychicznej, fizycznej czy ekonomicznej. W 2022 roku wciąż obowiązuje w Polsce prawo, które pozwala gwałcicielowi na bezkarność, bo kobieta „nie krzyczała zbyt głośno”, „była przecież pijana”, „sama się prosiła”, „po co z nim poszła na imprezę/ do domu”. Wciąż to ona jest „winna” tego, że ją zaatakowano, zniewolono, zgwałcono. To kobieta wciąż „prowokuje”, jest „źle” ubrana. W XXI wieku przemoc domowa nadal jest skrywana, niezrozumiana, wypierana, a wiele kobiet doświadczających przemocy, które odważą się opowiedzieć o swoim piekle, może usłyszeć: „Nie przesadzaj, to taki dobry mąż”, „Jak sobie bez niego poradzisz?”, „Dlaczego chcesz odebrać dzieciom ojca?”.
Weronika Buszta ma 25 lat i została zgwałcona. Zgwałcono ją tylko dlatego, że jest kobietą. To cała jej wina i cała jej kara: jest kobietą. Jest też niezwykle odważną osobą. Pokazała twarz. Na plakacie antyprzemocowym pozuje nago, a na jej piersi czerwoną farbą wypisano okrutne słowa: „zostałam zgwałcona”. To niezwykła, dzielna, mądra kobieta, która znalazła w sobie siłę, by mówić o gwałcie i upomnieć się o miliony kobiet gwałconych na całym świecie. „To jest moje ciało, możesz je podziwiać, ale nie możesz go dotknąć bez mojej zgody”. To jestem ja, jestem osobą, podmiotem, jestem człowiekiem – proste słowa, prosta prawda, która wciąż nie jest faktem dla niezliczonych kobiet.
Adwokatka Danuta Wawrowska, posłanka Anita Kucharska-Dziedzic i aktywistka Joanna Piotrowska 8 marca 2021 złożyły projekt ustawy zmieniającej definicję gwałtu. „Tylko «tak» oznacza zgodę”. Tylko „tak”. Kobieta nie może wiecznie uciekać, krzyczeć, walczyć, być jak zaszczuta istota pilnująca każdego swojego kroku. Wieczorny spacer, bieg po parku, wyjście na imprezę, do kina czy na koncert nie mogą być winą zasługującą na przemoc i gwałt. Kobieta nie może nieustannie czuwać, zastanawiać się nad swoim ubiorem, każdym gestem i słowem, nad bezpieczną drogą do domu. Kobieta jest obywatelką, kobieta jest człowiekiem – ma prawo, by być bezpieczna, szanowana, nieuprzedmiotowiona. Kobieta ma prawo do bycia sobą.
Kampania 16 dni akcji przeciwko przemocy wzywa nas jak co roku, byśmy wreszcie wprowadzili normalność, stając po stronie kobiet. Zrozumienie zamiast podejrzliwości, gdy dowiadujemy się o doświadczonej przemocy, wsparcie zamiast przepytywania i dociekania, co zgwałcona kobieta zrobiła „złego”, solidarność zamiast drwiny, jasno działające prawo – to jest nam dzisiaj potrzebne. Nie będziemy żyli w normalnym kraju, w normalnym świecie, jeżeli kobietę wciąż się dyskryminuje, uprzedmiotowia i gwałci za samą jej płeć, za jej ciało. Ciało kobiety nie jest polem walki, nie jest przestrzenią realizacji męskiego pożądania, nie jest projektem popkultury. Ciało kobiety jest jej ciałem. „TYLKO «TAK» OZNACZA ZGODĘ”, gwałt jest złem, przemoc jest naszą codzienną tragedią.
Dopóki będziemy potrzebowali 16 dni akcji przeciwko przemocy, mamy problem. Dopóki gwałciciel i przemocnik odchodzą wolni, mamy świat zaburzonych relacji. Dopóki kobieta nie może być sobą, nie mamy demokracji. Potrzebna jest nam normalność, w której każdy i każda z nas może żyć, nie bojąc się napaści za samo to, że jest, że żyje, że ma ciało.
#tylkotakoznaczazgodę
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Jak powinniśmy zareagować na podłość tych, którzy na wzór przedwojennych oenerowskich bojówek zerwali krakowskie spotkanie z ukraińską pisarką Oksaną Zabużko?
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Wspaniała, bliska Polsce ukraińska pisarka Oksana Zabużko odbierała wczoraj w Krakowie nagrodę im. Stanisława Vincenza. Wśród publiczności znalazła się grupa nacjonalistycznych bandytów, którzy haniebnie przerwali uroczystość, wyjąc coś o Wołyniu.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Problemy samorządów narastają również dlatego, że państwo, tj. władze centralne, nie realizuje swoich konstytucyjnych zadań. Ochrona środowiska, polityka mieszkaniowa, ochrona zdrowia to nie są zadania samorządu.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Rosyjskie rakiety systematycznie burzą Ukrainę. Najeźdźcy, stosując metody sprzeczne z wszelkimi standardami prowadzenia wojny, dążą do wywołania jak największych zniszczeń.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Otwarto uroczyście tunel pod Luboniem. Do Zakopanego można teraz dojechać odrobinę szybciej, choć nadal nie do końca wiadomo po co. Pewnie po miłość. Albo po misia.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Dzisiaj w zachwycie nad kolejnym Świętem Niepodległości podsumowanie piątkowych obchodów. Najważniejsze, że oto już wiemy, kto w Polsce jest niebezpieczny, kto robi zadymy i kto nap*******a na policję: profesorowie, nauczycielki, lekarki i emerytki. Uwaga na ludzi z białymi różami: są wyjątkowo agresywni, sieją zamęt i deprawują. Bezwzględni obywatele RP nie przebierają w środkach!
Świętować niepodległość jest cudnie. Patriotyzm budzi się pośród falang, zaciśniętych pięści i skandowania haseł o polscedlapolaków. Przy okazji Święta Niepodległości można się również dowiedzieć, kto w naszym kraju jest niebezpieczny. W piątek jasno i wyraźnie ustanowiono hierarchię zbrodniczych knowań i zachowań. Znak rozpoznawczy: biała róża i baner „Stop nienawiści”.
Hucpa Obywateli RP przeciwko pokazowi polskości i siły: emerytka z różą zamachnęła się na dziarską, patriotyczną młodzież. Skandal! Na szczęście nasi dzielni wojacy w policyjnych mundurach dali stosowny odpór. Dzięki heroizmowi policji raz jeszcze przez Warszawę przetoczył się Marsz Niepodległości pod wodzą wielkich przywódców militarno-państwowych: jego prawości Ziobry i żołnierza wyklętego Macierewicza.
Niech każda Polka i każdy Polak wie, niech wbije sobie raz na zawsze do głowy, kto jest niebezpieczny, kto sieje zamęt, kto gasi ducha młodzieży. Widać to jasno, są na to dowody, zdjęcia, filmiki, poza tym policja się nie myli, organy ścigania Ziobry zawsze mają rację. W piątek więc aresztowano najgorszy element wywrotowy: profesora belwederskiego, wykładowczynię, lekarkę i emerytkę. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby w białe róże. Stawiali też czynny opór. Tak, drodzy Państwo, nie bójmy się powiedzieć otwarcie: nauczycielka stała na chodniku, emerytka trzymała w ręce kwiaty, profesor belwederski, a fuj, też kłuł w oczy białą różą! Tak! Przemoc w biały dzień! Biedni policjanci musieli tę hołotę przenieść na własnych barkach najpierw do pojazdu, a potem na komisariat.
Protestom profesorsko-emeryckim mówimy: nie! Święto to święto, młodzież musi się wyszumieć. Dlatego oburza ta bezpardonowa prowokacja, ten akt przemocy i wandalizmu, no bo jak można tak stać z różą i sprzeciwiać się pochodowi prowadzonemu przez wodzów, i to dwóch wybitnych wodzów? W tym jedno dobre, że już wiemy, kto zamachnąć się chce na władzę, kto jest zły w naszym kraju, kto odpowiada za zniszczenia po marszu narodowców w Warszawie. Gdyby bowiem ich nie wk*****no, nie epatowano tymi białym różami, oburzonymi minami i bajaniem o Polsce dla wszystkich, praworządnej, demokratycznej, to by chłopcy przeszli spokojnie.
Narodowcy w Polsce w ogóle nie mają dobrego życia. A to kobiety na ulicach krzyczą, zamiast rodzić dzieci, a to uchodźcy złośliwie umierają na bagnach na granicy z Białorusią, a to ataki na Kościół się przeprowadza i buciki wiesza na parafialnym ogrodzeniu. Biedni więc silni chłopcy muszą się namachać, nakrzyczeć, nagryźć w swoich sumieniach. Na szczęście raz w roku mogą wyjść na ulice Warszawy i zamanifestować swoją miłość ojczyzny i miłość porządku bożego, polskiego, narodowego. A potem? Potem cały rok to samo – baby czegoś chcą, dzieci na religię nie chodzą, robić trzeba, nudno i smutno.
Świętować niepodległość jest cudnie. Krzyże, swastyki, flary, falangi. Jest moc, są okrzyki, są dotacje z rządu, więc można do upadłego. A że się śmiesznym wykształciuchom nie podoba, to już ich problem, najwyżej na komisariacie się ich przetrzyma, krzykliwe kobiety się spisze i da im do zrozumienia, kto tu rządzi. I cicho sza, nikomu ani słowa, że gdy Polska odzyskała niepodległość, kobiety wywalczyły sobie prawa wyborcze. O pierwszych posłankach, o rewolucjach społecznych niech sobie lewaki i inni KOD-erzy paskudni pyskują. 11 listopada należy do siły, do Polski potężnej, średniowiecznej i zaściankowej.
I może dobrze, że to tylko 11 listopada. Resztę roku niech przejmą ci z białymi różami.
Felieton jest wyrazem opinii autorki. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Od samego rana odbieram od ukraińskich przyjaciół telefony, wiadomości i filmiki z życzeniami z okazji Święta Niepodległości. Są wzruszające, ale też uświadamiają, że my Polacy w ten dzień nie składamy sobie życzeń.
Przez Warszawę przeciągnie dzisiaj ryczący tłum, którego prowodyrzy raczej nie widzą miejsca Polski na Zachodzie, czyli tam, gdzie gwarantowana jest nasza suwerenność. Po Polsce pielgrzymuje prezes, chcąc skłócić nas z sojusznikami i przekreślić polską przyszłość. Wojna na Ukrainie pokazuje, że niezależność utrzymamy jedynie w solidarności i sojuszu z Zachodem, którego filarami są NATO i Unia Europejska. Kwestionowanie tej prawdy godzi w egzystencjalne interesy Polski. Próby zdobywania głosów przez napuszczanie jednych Polaków na drugich i przeciwstawianie jednych Europejczyków drugim niszczy spoistość naszej państwowej wspólnoty. Zdegenerowanie instytucji państwa: sądów, Trybunału Konstytucyjnego, Sejmu i służby cywilnej, a także osłabianie samorządu oznaczają destrukcję Polski od wewnątrz. W obecnej sytuacji jest szczególnie ważne, abyśmy byli zgodni co do podstawowych wartości, bez podziałów na coraz bardziej wrogie sobie grupy. Stan państwa jest zły i zagraża bezpieczeństwu Polski.
Chciałbym, abyśmy następnego 11 listopada świętowali wspólnie jako naród pogodzony ze sobą, który właśnie pożegnał w wyborach niszczycieli naszej państwowości. Życzę też jednak wszystkim tym, którzy będą obejmowali rządy, aby uniknęli pokusy rozliczeń i zemsty, a zaufali powolnym, ale sprawiedliwym mechanizmom państwa prawa. Obyśmy za rok mogli złożyć sobie życzenia i wspólnie obchodzić radosne Święto Niepodległości, święto naszej wspólnoty obywatelskiej – zarówno tych, którzy w Boga wierzą, i tych, którzy podstawowe ogólnoludzkie wartości czerpią z innych źródeł.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
Immunitety nas uwierają. Immunitet chroniący pijanego posła lub sędziego wydaje nam się rażącą niesprawiedliwością i nierównością wobec prawa. Zapominamy tylko, że w takich wypadkach system działa całkiem skutecznie i sprawca rzadko unika odpowiedzialności.
W wielu krajach nie ma immunitetów poselskich czy sędziowskich. W polskich warunkach jednak trzeba ich bronić. Immunitety są niezbędne w państwach, w których istnieje realne ryzyko nadużycia odpowiedzialności karnej przez władze dla zwalczania polityków lub sędziów niezależnych. Wyłączenie posłów czy senatorów opozycji, aby w kluczowym momencie pozbawić ich prawa głosowania, albo niszczenie sędziów byłyby bez immunitetu o wiele łatwiejsze. Dlatego Kaczyński, zmieniając Konstytucję, chce immunitet znieść.
Polska jest na tyle niestabilnym państwem o pokiereszowanych instytucjach, że zniesienie immunitetu wprost zagraża demokracji. Immunitety – trzeba to ludziom cierpliwie tłumaczyć – nie są wyrazem uprzywilejowania, ale gwarancją dla nas wszystkich, że parlamentarzystów czy sędziów nie da się łatwo zastraszyć ani spacyfikować. Dlatego immunitetów należy bronić i nie dać się wpuścić w kolejną zastawianą przez PiS pułapkę.
Felieton jest wyrazem opinii autora. Nie prezentuje stanowiska ZR Małopolskie.
Ten wpis został zedytowany (2 lata temu)
KOD MAŁOPOLSKIE